Autor: Zorda27
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: yaoi
Para: LawxZoro, ZoroxLaw
Ograniczenie wiekowe: 18+
Możliwe spoilery: TAK
Prezent dla: Cas
Mastero
Treść życzenia: 2.
LawxZoro, PWP, po opuszczeniu Punk Hazard Zoro i Law postanawiają się bliżej i
dogłębniej poznać. (Po prostu ostry seks pomiędzy tymi dwoma postaciami).
Notka odautorska: Hm, Cas, mam nadzieję, że spodobają
ci się moje wypociny… Walczyłam z tym zawzięcie, by w końcu przedstawić ci TO.
Życzę ci Wesołych i bajecznych Świąt :) I trzymam kciuki w drodze ku nauce
szydełkowania xD Zoraśnych Świąt :3
Po odpłynięciu z Punk Hazard, załoga nieco się rozluźniła. Nadal wisiało nad nimi widmo zbliżającego się spotkania z Donquixote Doflamingo. Mimo to, Słomiani Kapelusze i ich towarzysze podróży, zdawali się być względnie spokojni. Nawet Trafalgar Law zdołał się rozluźnić na tym statku emanującym radością i optymizmem. Była jednak jedna osoba, która wydawała się opierać ogólnej wesołości. Szermierz Słomkowych – pierwszy oficer Luffyego i były Łowca Piratów, zdawał się stale pogrążony w zamyśleniu. Law wiedział, że jest silny i z powodu swej pozycji w załodze, interesował go. Oczywiście, zdawał sobie sprawę z tego, iż Roronoa może nie darzyć Trafalgara zaufaniem. Nic w tym dziwnego
Zoro spod uchylonej powieki spoglądał na chirurga. Ciekawił
go. Był silny, należał w końcu do Schibukai, posiadał niezwykle skomplikowany
akuma no mi. Emanowała z niego mroczna, niebezpieczna aura i władcza łuna,
pragnąca wszystko sobie podporządkować. Szermierz był zmuszony tolerować
Trafalgara, skoro jego kapitan wpuścił go na statek. Mimo to, Roronoa wolał
mieć się na baczności. Nieco go niepokoił.
Kolacja była dużo huczniejsza niż zwykle. Law nie lubił
hałasu. Był męczący, irytował. Szybko nabrał ochoty na opuszczenie towarzystwa,
ale nie był w stanie się przełamać. Co jakiś czas spoglądał na Roronoę.
Szermierz siedział na krańcu stołu, popijając jakiś napój. Ale nie to było dla
chirurga najważniejsze. Bardziej interesowały go krople tego płynu, skapujące
na klatkę piersiową. Roronoa miał wręcz bajeczne ciało. Doskonale wyrzeźbione,
naznaczone bliznami, zarówno tymi widocznymi, jak i nie. Trafalgar widział,
dzięki swej umiejętności, blade, niewidzialne wręcz znamiona nadające Zoro niesamowitego
piękna
Szermierz nie mógł się pozbyć uczucia, że ktoś go obserwuje.
Znaczy, nie tylko obserwuje. Miał wrażenie, że jest pochłaniany wzrokiem. Nie
szukał długo. Siedzący naprzeciwko niego Law z bezczelnością gapił się na
niego. Trafalgar, zauważywszy gafę, nie odwrócił wzroku. Ale, gdy Roronoa
spojrzał mu w oczy, oblizał lubieżnie górną wargę. Szermierz uniósł kącik ust w
przerażającym grymasie dzikiej bestii.
- Możemy porozmawiać, Roronoa-ya? - wymruczał chirurg.
Zamiast odpowiedzieć, zielonowłosy wstał, co uczynił również lekarz, i wyszli z
mesy. Noc była wyjątkowo ciemna. Panował nów, a i bez tego niebo przysłonięte
było kilkoma chmurami. Skierowali się na lewą burtę, z dala od jadalni.
- Co chciałeś? - zapytał Zoro, opierając się o barierkę i
zakładając ręce na piersi.
- Porozmawiać - odparł Law, patrząc w czarne oko szermierza.
- A dokładniej mówiąc, chciałem cię poznać - dodał, przysuwając się nieco
bliżej. Zielonowłosy był od niego niższy, co nie znaczy, że nie wyglądał
groźniej. Chirurg wiedział, że ten szermierz budzi strach w wielu piratach.
- Ach tak - mruknął Roronoa, jakby niechętny do rozmowy.
Trafalgar wyczuł od chłopaka pożądanie. Sprzyjało to kapitanowi Piratów Serca.
Granatowowłosy położył rękę na ramieniu szermierza, odsuwając materiał kimona.
Chciał zobaczyć bliznę Zoro. Widział ją nieraz, ale przelotnie. Pragnął ją
dotknąć, poczuć. Powoli, dwoma palcami, sunął po niej w dół. Zielonowłosy
opuścił ręce, patrząc na dłoń chirurga. Ten dotyk go podniecał. Smukłe palce
chirurga delikatnie drażniły skórę chłopaka.
Trafalgar powoli odsunął pas haramaki, by kontynuować
badanie blizny. Kończyła się nieco nad kością biodrową. Zaczął podążać w górę,
tym razem zwracając uwagę na ślady po szwach. Większość była poszarpana, jakby
pacjent się szamotał, podczas ich zakładania. Nie zdążył jednak dotrzeć do
końca znamienia. Zoro gwałtownie złączył ich usta w zachłannym pocałunku. Mimo,
iż na początku Trafalgar był oszołomiony, szybko zaczął agresywnie przejmować
władzę. Zdominował szermierza, wsuwając język w jego wargi, penetrując nim
wnętrze ust. Zielonowłosy walczył. Próbował zadziałać nieco inaczej. Jego
dłonie znalazły kraniec bluzy chirurga i szybko się pod nią dostały, masując
umięśniony brzuch, drażniąc twardniejące sutki. Trafalgar, wyczuwszy niecne
zagranie Roronoy, zagryzł jego wargę. Wówczas przerwali pocałunek. Szermierz
jednak objął Lawa w zgrabnej talii, dając znak, że to nie koniec igraszek.
Chirurg wykonał charakterystyczny ruch dłonią, by przenieść ich do bocianiego
gniazda. Zdążył zauważyć, że jest to miejsce, w którym Roronoa często przebywa.
Nic w tym dziwnego, skoro to siłownia, potrzebna do utrzymania tak wspaniałego
ciała. Całe pomieszczenie przesiąknięte było zapachem zielonowłosego. Trafalgar
przymknął powieki i odchylił głowę, napawając się tym aromatem. Nie wziął
jednak pod uwagę tego, iż Zoro nadal go trzymał w talii. Szermierz wykorzystał
błogą postawę chirurga, by zacząć całować go po szyi. Powolnymi ruchami
przesuwał się po jego skórze, ogrzewając ją swoim oddechem.
Trafalgar powstrzymał jęk rozkoszy. Zamiast
tego, zsunął z ramion Roronoy zielony materiał. Smukłymi palcami przesunął po
umięśnionych plecach szermierza, zniżając się coraz bardziej do wiśniowego
pasa, oplatającego biodra chłopaka. Zoro znowuż wsunął dłonie pod bluzę granatowowłosego,
tym razem w celu pozbycia się jej. Chirurg zsunął z siebie ubranie, by po
sekundzie zachłannie złączyć ich usta. Trafalgar nie silił się już na
delikatność. Zaatakował od razu. Nie zwracając uwagi na zaciśnięte wargi szermierza,
wręcz brutalnością rozwarł je, wsuwając język. Roronoa jęknął w proteście. Ale
ten bunt nie trwał długo. Zoro oddał się przyjemności zadawanej przez chirurga.
Trafalgar w tym czasie rozwiązał pas zielonowłosego. Zoro w ostatniej chwili,
chwytając trzy katany, zanim opadły na podłogę. Law delikatnie wyciągnął mu je
z ręki i, nie przerywając gorącego
pocałunku, pchnął szermierza na kanapę. Objął Roronoę, zniżając pocałunki do
całkowicie odsłoniętej klatki piersiowej chłopaka. Uniósł się nieco nad jego
ciałem, jeszcze raz przelatując je wzrokiem. Jedyne określenie, które
przychodziło mu na myśl, to ideał. Zoro był idealny. Pięknie wyrzeźbiona
sylwetka aż błagała o pieszczoty i rozkosz.
Trafalgar położył palce na sutkach
szermierza, pocierając je lekko. Reakcja była natychmiastowa. Roronoa westchnął
głęboko, a na jego policzkach wykwitł delikatny rumieniec. Chirurg uniósł kącik
ust.
- Zachowujesz się jak napalona
nastolatka - stwierdził granatowowłosy. W odpowiedzi dostał porządnego kopniaka
w brzuch. Skulił się nieco, zaprzestając dalszych pieszczot
- Zaraz zobaczymy, kto tu jest
napalony - warknął mu do ucha szermierz, zsuwając z ramion kimono. Zawisł nad
chirurgiem, przejmując jego rolę, sunąc językiem po klatce piersiowej
Trafalgara. Co jakiś czas przygryzał coraz gorętszą skórę, zostawiając krwiste
pamiątki. Mokry ślad znaczył tułów Lawa, powoli wysychając i chłodząc rozpaloną
skórę. A mimo to, granatowowłosy utrzymywał westchnienia i jęki rozkoszy w
gardle. Zagryzł wargę, nie pozwalając sobie na żaden zdradziecki dźwięk. Ale
gdy Roronoa rozpiął jego spodnie, wiedział, że prędzej czy później głos w końcu
się wydostanie. Materiał dżinsów już od początku niemiłosiernie mu
przeszkadzał, więc gdy Zoro zsunął je lekko, odczuł natychmiastową ulgę. Jego penis
momentalnie stanął, niepowstrzymywany już przez nic. Zielonowłosy wyszczerzył
się diabelsko.
- Proszę, proszę, co my tu mamy -
szepnął z pewną dozą zadowolenia. - Pewnie męczysz się z tym już od jakiegoś
czasu, nieprawdaż? - dodał, tym razem nieco kpiąco. Law nie był w stanie nic
powiedzieć. Jeśliby puścił zagryzaną stale wargę, uwolniłby westchnienie
rozkoszy, kłębiące się w gardle, a nie chciał, chwilowo, dawać Roronorze
satysfakcji.
Szermierz, widząc
zniecierpliwienie chirurga, delikatnie pocałował główkę. Trafalgar cicho
stęknął. Chyba nie spodziewał się takiego doznania. Zachęcony reakcją lekarza,
wpierw przesunął językiem wzdłuż trzonu, celowo robiąc to jak najwolniej.
Czubkiem mięśnia drażnił jądra, czując drżenie ciała Watera. Przyssał się do
jednego miejsca, słysząc stłumiony jęk. Dopiero wtedy, zadowolony z efektu,
wziął go całego do ust. Zrobił to szybko i niespodziewanie, toteż z gardła Lawa
wydobył się nagły, krótki krzyk, który
niezwykle zadowolił szermierza. Trafalgar zasłużył na szczególne traktowanie.
Czując otulające go ciepło, nie
był w stanie utrzymywać dłużej głosu. A to doznanie było tak nagłe i przyjemne,
że tłumione jęki uwolniły się w postaci krzyku. Nie żałował tego, a Roronoa
zaczął się poruszać. Wpierw powoli, dbając o każdy skrawek stwardniałego
członka. Otaczające go usta raz po raz zaciskały się w niektórych miejscach,
jakby szukając wrażliwszych punktów. Wprawne dłonie muskały jego jądra,
napawając chirurga rozkoszą. Gdy Zoro znalazł owe punkty, zaciskał na nich zęby,
z przyjemnością wsłuchując się w zduszone jęki. Trafalgar z wielką chęcią
przyjmował delikatny ból, spowodowany erekcją i wyczekiwaniem. Dodatkowo,
doznanie było niesamowite. Przyjemność, zrodzona z bólu, odejmowała chirurgowi
człowieczeństwa , wywołując u niego niekontrolowane okrzyki. Nie był w stanie
się powstrzymywać…
- Ro… Roronoa… - sapnął, czując
nadchodzące spełnienie. Szermierz wiedział to, ale najwidoczniej nie chciał
przerywać. Law był przeciwny zamiarom zielonowłosego, toteż z trudem złapał młodszego
za policzki i odsunął go. Mimo to, część spermy spoczęła w ustach Zoro,
zostawiając również mokry ślad na jego policzku. Oko błyszczało mu z ekscytacji.
Z delikatnym uśmiechem oblizał lepką ciecz, spoczywającą na jego ustach.
Trafalgar dyszał ciężko, po przebrnięciu oceanu rozkoszy, ale widząc
zarumienionego Zoro, znów zaczął twardnieć. Zlizał z oblicza szermierza słonawy
płyn, doskonale zdając sobie sprawę z tego, iż to jego dzieło. Czuł szybko
bijące serce zielonowłosego, wiedział, że pewnie i on jest na skraju wytrzymania,
więc z wielką chęcią zamierzał mu pomóc.
Pchnął Roronoę na podłogę, by, po
pozbyciu się spodni, usiąść na nim okrakiem. Słysząc zduszony jęk, miał ochotę
zrobić coś jeszcze by to usłyszeć. Ale chciał zbadać to ciało. Dotknąć każdy
skrawek rozpalonej skóry. Położył rękę na brzuchu szermierza, masując wydatne
mięśnie. Drugą dłoń położył nieco nad lewą piersią przy mostku, chcąc czuć
bijące serce. Dodatkowo lekko poruszał biodrami, drażniąc przyrodzenie Zoro.
Szermierz przymknął powiekę i przygryzł wargę, by nie jęczeć z rozkoszy. Fakt,
że reagował na te doznania, rozpalił w umyśle Trafalgara niewypowiedzianą
ciekawość. Jak zareaguje na te głębsze zabawy?
Ta myśl tak go podekscytowała, że
bez wahania wsunął rękę pod pasek chłopaka, pieszcząc umięśnione pośladki.
Robił to szybko, ale starannie, napawając się błogim wyrazem twarzy Roronoy.
Bez problemu znalazł palcami otwór szermierza i powoli włożył jeden. Młodszy
sapnął, nieco zaskoczony ruchem chirurga. Trafalgar uniósł lekko kącik ust.
Pochylił się nad rozpalonym ciałem, łącząc ich wargi w elektryzującym
pocałunku. Law dał się poprowadzić Zoro, wiedząc, że go później zdominuje.
Zielonowłosy zachłannie poruszał językiem, głodny warg chirurga, miękkich i
aksamitnych. Chirurg, zatracony w rozkoszy, przestał poruszać palcem, czując
rozpływające się w nim pożądanie. Usta Roronoy bezbłędnie pieściły wargi
Trafalgara, doprowadzając go do zapomnienia o świecie. Granatowowłosy cofnął
dłoń, kładąc ją na klatce piersiowej szermierza. Wbijał paznokcie w gorącą
skórę, ledwo powstrzymując pierwotne instynkty Poruszające się wargi Zoro były
niczym iskra, rozpalająca pożogę w ciele Lawa.
Roronoa przygryzł dolną wargę
wargę chirurga, wsłuchując się w jego westchnięcie. Rozłączył ich usta, ciągnąc
cieniutką stróżkę śliny. Water dyszał, z trudem przypominając sobie, gdzie
jest. Widząc zarumienionego pirata Słomianych Kapeluszy, uśmiechnął się lekko. Zlizał
z kącika ust Roronoy ślinę, przesuwając ustami wzdłuż linii szczęki chłopaka.
Napawał się przyspieszonym oddechem i mocno bijącym sercem szermierza. Przeciągnął
językiem po płatku ucha, zahaczając zębami o złote kolczyki. Zadźwięczały
cicho, maskując jęk Zoro, gdy Law wbił paznokcie w jego pierś. Trafalgar,
zostawiając mokry ślad, przesuwał się na szyję zielonowłosego, zatrzymując się
w miejscu pulsującej żyły. Przygryzł skórę, a czerwony ślad powoli znikał,
zostawiając palące uczucie dotyku. Palce chirurga znalazły sztywny sutek
szermierza i zaczęły nim poruszać. Roronoa począł cicho pojękiwać, a Law z
radością zdał sobie sprawę ze znalezienia wrażliwszego punktu. Przesunął wargi
na obojczyk, zostawiając na nim trwalszy ślad. Nie przestawał ruszać palcami,
tym razem lekko obracając delikatną skórę. Zoro stęknął, czując drżenie
rozchodzące się po jego rozpalonym ciele. Trafalgar, odczuwszy ten impuls,
przesunął usta na wspaniałą bliznę młodego mężczyzny, przejeżdżając po niej
językiem i przygryzając w miejscach niegdysiejszych szwów. Gdy dotarł do
piersi, zacisnął zęby na sterczącym sutku. Zoro westchnął głośno. Water
koniuszkiem mięśnia drażnił wrażliwe miejsce, napawając się sztywną, spragnioną
dotyku skórą. Zagryzł mocno pieszczone miejsce, wywołując zduszony okrzyk
szermierza. Zassał się jeszcze na chwilę, by nieco uśmierzyć ból rozkoszy,
którym obdarzył Roronoę.
Słodkie jęki wydobywały się z
gardła zielonowłosego, ciesząc ucho chirurga. Poczuł, jak młodszy wypycha
biodra, dając znać, gdzie oczekuje pieszczoty. Trafalgar czuł zniecierpliwienie
szermierza, ale nie miał serca przerywać sobie drażnienia rozpalonego ciała.
Ale, żeby nieco ulżyć Zoro, zsunął mu spodnie, wraz z bielizną, uwalniając
nabrzmiałego członka. Chłopak był duży, co napawało chirurga satysfakcją. Nie
żeby był mniejszy, wręcz przeciwnie, a rozmiar szermierza niezwykle go zadowalał.
Powstrzymał się przed natychmiastowym wbiciem się w żądne ciało zielonowłosego.
Zamiast tego kontynuował wędrówkę po bliźnie chłopaka.
Ostatni raz przygryzł sutek Zoro i
przeniósł usta na znamię. Trafalgar jednak położył dłonie na piersiach Roronoy,
nie zaprzestając drażnienia wrażliwych miejsc. Poruszał palcami w rytm
przyspieszonego oddechu szermierza. Długo nie czekał, by usłyszeć zduszone
pojękiwania rozkoszy. Po kochanku rozchodziły się gwałtowne impulsy
niewysłowionej przyjemności. Smukłe dłonie chirurga poruszały jego czułymi
sutkami, wywołując ogłupiające odurzenie. Mokry język i gorące usta Trafalgara
wypalały wręcz skórę szermierza, wprowadzając go w chaos bodźców. Law przesunął
nieco biodra tak, że ich penisy ocierały się o siebie. Chirurg nie spodziewał
się, iż to doznanie będzie tak przyjemne. Zagryzł skórę na brzuchu Zoro,
równocześnie wbijając paznokcie w jego sutki. Zielonowłosy poruszał biodrami,
zalewając ich jeszcze potężniejszą falą namiętności. Granatowowłosy cicho
pojękiwał, znów tracąc kontakt z rzeczywistością. Przecież miał przejąć
kontrolę! A rozpływał się w pożarze pożądania. Z jednej strony, chciał się
opanować i działać dalej, ale ciało go oszukiwało. Toteż wpadł w szok, gdy
Roronoa usiadł, mając Lawa na kolanach. Nim chirurg się spostrzegł, szermierz
chwycił ich członki i zaczął nimi poruszać. Ocierał penisy o siebie, stykał ze
sobą główki. Poruszał rękoma szybko, łącząc ich przyrodzenia w najwrażliwszych
miejscach.
Trafalgar odchylił się, a jego
oddech przyspieszał. Poruszał biodrami, samemu wywołując kolejne, nowe uczucia.
Chirurg starał się jak najbardziej zbliżyć do Zoro, chcąc doznawać coraz to
kolejnych namiętności. Ich jądra stykały się ze sobą, dzięki czemu, ciała
mężczyzn przeszywały kolejne, elektryzujące wrażenia. Law już nie krył
urywanych okrzyków. Roronoa coraz energiczniej poruszał penisami, ściskał je i
mocno ocierał o siebie. Twarde członki powoli pokrywały się bezbarwnym płynem,
potęgując doznania. Szermierz czuł pulsowanie. Wiedział, że to znak
nadchodzącego spełnienia u nich obu. Fakt, że Trafalgar znów dzięki niemu
dojdzie, dawał mu szansę na opanowanie jego ciała. Tego szczupłego, smukłego
ciała, pokrytego wspaniałymi tatuażami. Law pociągał go od początku, a teraz to
on doprowadzał chirurga do słodkich jęków. Niesamowite. Zoro zacisnął dłoń tuż
pod główkami. Oboje krzyknęli z ekstazy, gdy sperma wytrysnęła. Ich klatki
piersiowe pokryły się lepkim płynem. Law nadal się odchylał, dysząc głęboko.
Ale wciąż było mu mało. Chciał więcej. Położył rękę na swojej piersi, dotykając
efektu swego pożądania. Powoli przesunął dłoń w dół, słysząc oddech Roronoy.
Chciał go sprowokować. Ich penisy nadal się stykały, toteż znów zaczęły
twardnieć, spragnione kolejnych wrażeń. Zoro, widząc poczynania chirurga,
przełknął ślinę, czując na nowo rosnące pożądanie. Nagle Trafalgar objął go i
zbliżył usta do jego ucha.
- Dosyć tej zabawy - szepnął. -
Jesteś gorący i niesamowity, ale już wystarczy - powiedział groźnie,
przygryzając muszelkę. Pchnął szermierza na podłogę. Tym razem, bez żadnych
dodatkowych bodźców, włożył palec do odbytu chłopaka i zaczął nim poruszać.
Zoro był przyjemnie ciasny. Law musiał się bardzo postarać, by móc włożyć tam
swojego penisa. Poruszał palcem powoli, obserwując coraz bardziej zarumienioną
twarz szermierza. Zielonowłosy zacisnął powieki, gdy Trafalgar dołożył kolejny.
Rozciągał otwór chłopaka coraz bardziej, coraz szybciej. Poruszał dłonią pośpiesznie,
doprowadzając Roronoę do coraz większej ekstazy.
- Więcej... - jęknął kamrat. Law
uśmiechnął się delikatnie.
- Musisz sobie zasłużyć. Zadowolić
mnie - wymruczał granatowowłosy. - Podnieć mnie - dodał. Chciał zobaczyć, co
Zoro zrobi. Wiedział, że umysł zaatakowany takimi cielesnymi bodźcami, zrobi
wszystko, by dostać ich więcej.
Nie był pewny, co zrobić. Ciało
ledwo go słuchało, sparaliżowane pożądaniem. Mimo to, miał pewien pomysł. Nie
wiedział, czy zadowoli Trafalgara, ale w tym stanie nie był zdolny do
czegokolwiek innego. Law dołożył trzeci palec, lekko poruszając nim na boki.
Roronoa krzyknął, uwalniając kłębiący się w gardle głos. Pokrzykiwał z każdym
ruchem chirurga. Położył ramiona nad głową, całkowicie oddając się
Trafalgarowi. Odchylił nogi, by dać Lawowi lepszy dostęp do siebie.
Granatowowłosy był widocznie
zadowolony. Złapał ręce szermierza, przytrzymując je mocno i włożył swojego
penisa do otworu chłopaka. Zielonowłosy krzyknął krótko, czując ból. Law był
naprawdę duży! Przez chwilę przyzwyczajał się do nowej sytuacji. Wypełniający
go członek nieco go drażnił, ale gdy chirurg zaczął się ruszać, w oczach stanęły
mu łzy. Ból powoli zmieniał się w przyjemność, a gdy został uderzony w
prostatę, krzyknął głośno, dając upust rozkoszy. Fala przyjemności oblewała
jego ciało. Wił się pod Trafalgarem, zaciskając powieki. Mięśnie mu drżały przy
każdym pchnięciu chirurga.
Nie czekał długo. Te kilka sekund
powstrzymywał się przed natychmiastowym uderzeniem. A potem się nie hamował.
Law ruszał biodrami mocno i szybko. Wiedział, że może zrobić krzywdę
szermierzowi, który tak doskonale otulał go swoim ciepłem. Roronoa zaciskał się
na jego członku, pokrzykiwał i wił się seksownie, wciąż i wciąż podniecając
Trafalgara. Klatka piersiowa zielonowłosego raz po raz się unosiła, mięśnie na
jego ciele napinały. Chirurg, głodny tego ciała, nieświadomie poruszał się coraz
szybciej. Z oczu kochanka płynęły łzy, a głos się łamał przy krzykach. Nie
trwało to jednak długo. Law pchnął kilka razy, po czym z jękiem doszedł,
zalewając Zoro rozkosznym ciepłem. Szermierz dyszał, wyraźnie wykończony.
Chirurg jednak nie mógł powstrzymać na nowo rosnącego pożądania. Mimo to,
opuścił ciepłe ciało chłopaka i, puszczając jego ręce, usiadł na nim okrakiem.
Był niesamowity. Trafalgar był
niesamowity. Ból współgrał z rozkoszą, gdy granatowowłosy uderzał coraz
mocniej. Nie spodziewał się jednak, iż tak go to wykończy. Ten stosunek był na
tyle wspaniały, że pomimo zmęczenia, chciał więcej. Pragnął chirurga. A
przecież teraz nie doszli razem. Roronoa miał co kończyć, więc złapał
Trafalgara za biodra i wręcz nabił go na swojego penisa. Chirurg krzyknął, z
zaskoczenia i bólu. Oparł się ręką o podbrzusze chłopaka, oddychając głęboko.
- Ty cholerny… - jęknął,
zaciskając powieki. Ból był okropny. W końcu Water był nieprzygotowany, a Zoro
miał sporego członka. Zauważył grymas cierpienia na twarzy szermierza.
Widocznie ciasnota Law dała mu się we znaki. Jednak zielonowłosy uniósł smukłe
ciało i delikatnie opuścił, trafiając idealnie w prostatę mężczyzny. Trafalgar
jęknął. Mimo bólu, czuł przyjemność. Niewysłowioną wręcz. Zoro znów go uniósł,
ale tym razem puścił, przez co chirurg sam, siłą grawitacji, opadł na
przyrodzenie chłopaka. Z oczu granatowowłosego popłynęły łzy. Widząc to,
Roronoa złapał Lawa i zaczął nim ruszać. Water wbijał paznokcie w skórę
szermierza, jęcząc z upojenia. Silne dłonie obejmowały jego biodra, nadając
rytm, który wręcz oślepiał chirurga. Czuł jak członek Zoro pulsuje,
zapowiadając finał tej zabawy. Po chwili szermierz doszedł, zalewając Lawa swym
ciepłym nasieniem. Jęki dobywające się z ich gardeł zsynchronizowały się,
tworząc okrzyk ekstazy. Trafalgar, uspokoiwszy nieco oddech, zszedł z
zielonowłosego, kładąc się obok niego. Objął chłopaka i przyciągnął do siebie,
opierając jego głowę na swoim ramieniu. Roronoa powoli uspokajał oddech, który
chłodził rozpaloną skórę chirurga.
Leżeli obok siebie, spoceni,
pokryci spermą, ale spełnieni. Law gładził szermierza po włosach, wsłuchując się
w ich zwalniające serca. Teraz, gdy adrenalina i hormony szczęścia znikały
zaczął czuć zmęczenie. Czuł, jak jego ciało robi się ciężkie. Powieki zaczęły
powoli opadać. Ale nie chciał jeszcze zasypiać.
- Roronoa-ya… - powiedział w
cichej ciemności nocy. Zapytany pocałował go w pierś, dając znak, że jeszcze
czuwa. - Cieszę się, że cię poznałem… - rzekł, mrucząc. Nie ukrywał faktu, że
chciał kontynuować znajomość. Zoro niezwykle go intrygował. W końcu – był już w
posiadaniu jego ciała. I Vice versa.
- Trafalgar… - odezwał się ospale
Zoro. - Witaj w załodze. - Zielonowłosy widocznie zaznaczył ich relacje,
akceptując obecność chirurga na statku.
Dla nich ta szalona przygoda
nabierze innego smaku.
fajne :)
OdpowiedzUsuń