24 grudnia 2016

[Opowiadanie] Możemy porozmawiać?

 
Tytuł: Możemy porozmawiać?
Autor: Zorda27
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: yaoi
Para: LawxZoro, ZoroxLaw
Ograniczenie wiekowe: 18+
Możliwe spoilery: TAK
Prezent dla: Cas Mastero
Treść życzenia: 2. LawxZoro, PWP, po opuszczeniu Punk Hazard Zoro i Law postanawiają się bliżej i dogłębniej poznać. (Po prostu ostry seks pomiędzy tymi dwoma postaciami).
Notka odautorska: Hm, Cas, mam nadzieję, że spodobają ci się moje wypociny… Walczyłam z tym zawzięcie, by w końcu przedstawić ci TO. Życzę ci Wesołych i bajecznych Świąt :) I trzymam kciuki w drodze ku nauce szydełkowania xD Zoraśnych Świąt :3


Po odpłynięciu z Punk Hazard, załoga nieco się rozluźniła. Nadal wisiało nad nimi widmo zbliżającego się spotkania z Donquixote Doflamingo. Mimo to, Słomiani Kapelusze i ich towarzysze podróży, zdawali się być względnie spokojni. Nawet Trafalgar Law zdołał się rozluźnić na tym statku emanującym radością i optymizmem. Była jednak jedna osoba, która wydawała się opierać ogólnej wesołości. Szermierz Słomkowych – pierwszy oficer Luffyego i były Łowca Piratów, zdawał się stale pogrążony w zamyśleniu. Law wiedział, że jest silny i z powodu swej pozycji w załodze, interesował go. Oczywiście, zdawał sobie sprawę z tego, iż Roronoa może nie darzyć Trafalgara zaufaniem. Nic w tym dziwnego

Zoro spod uchylonej powieki spoglądał na chirurga. Ciekawił go. Był silny, należał w końcu do Schibukai, posiadał niezwykle skomplikowany akuma no mi. Emanowała z niego mroczna, niebezpieczna aura i władcza łuna, pragnąca wszystko sobie podporządkować. Szermierz był zmuszony tolerować Trafalgara, skoro jego kapitan wpuścił go na statek. Mimo to, Roronoa wolał mieć się na baczności. Nieco go niepokoił.

Kolacja była dużo huczniejsza niż zwykle. Law nie lubił hałasu. Był męczący, irytował. Szybko nabrał ochoty na opuszczenie towarzystwa, ale nie był w stanie się przełamać. Co jakiś czas spoglądał na Roronoę. Szermierz siedział na krańcu stołu, popijając jakiś napój. Ale nie to było dla chirurga najważniejsze. Bardziej interesowały go krople tego płynu, skapujące na klatkę piersiową. Roronoa miał wręcz bajeczne ciało. Doskonale wyrzeźbione, naznaczone bliznami, zarówno tymi widocznymi, jak i nie. Trafalgar widział, dzięki swej umiejętności, blade, niewidzialne wręcz znamiona nadające Zoro niesamowitego piękna

Szermierz nie mógł się pozbyć uczucia, że ktoś go obserwuje. Znaczy, nie tylko obserwuje. Miał wrażenie, że jest pochłaniany wzrokiem. Nie szukał długo. Siedzący naprzeciwko niego Law z bezczelnością gapił się na niego. Trafalgar, zauważywszy gafę, nie odwrócił wzroku. Ale, gdy Roronoa spojrzał mu w oczy, oblizał lubieżnie górną wargę. Szermierz uniósł kącik ust w przerażającym grymasie dzikiej bestii.

- Możemy porozmawiać, Roronoa-ya? - wymruczał chirurg. Zamiast odpowiedzieć, zielonowłosy wstał, co uczynił również lekarz, i wyszli z mesy. Noc była wyjątkowo ciemna. Panował nów, a i bez tego niebo przysłonięte było kilkoma chmurami. Skierowali się na lewą burtę, z dala od jadalni.

- Co chciałeś? - zapytał Zoro, opierając się o barierkę i zakładając ręce na piersi.

- Porozmawiać - odparł Law, patrząc w czarne oko szermierza. - A dokładniej mówiąc, chciałem cię poznać - dodał, przysuwając się nieco bliżej. Zielonowłosy był od niego niższy, co nie znaczy, że nie wyglądał groźniej. Chirurg wiedział, że ten szermierz budzi strach w wielu piratach.

- Ach tak - mruknął Roronoa, jakby niechętny do rozmowy. Trafalgar wyczuł od chłopaka pożądanie. Sprzyjało to kapitanowi Piratów Serca. Granatowowłosy położył rękę na ramieniu szermierza, odsuwając materiał kimona. Chciał zobaczyć bliznę Zoro. Widział ją nieraz, ale przelotnie. Pragnął ją dotknąć, poczuć. Powoli, dwoma palcami, sunął po niej w dół. Zielonowłosy opuścił ręce, patrząc na dłoń chirurga. Ten dotyk go podniecał. Smukłe palce chirurga delikatnie drażniły skórę chłopaka.

Trafalgar powoli odsunął pas haramaki, by kontynuować badanie blizny. Kończyła się nieco nad kością biodrową. Zaczął podążać w górę, tym razem zwracając uwagę na ślady po szwach. Większość była poszarpana, jakby pacjent się szamotał, podczas ich zakładania. Nie zdążył jednak dotrzeć do końca znamienia. Zoro gwałtownie złączył ich usta w zachłannym pocałunku. Mimo, iż na początku Trafalgar był oszołomiony, szybko zaczął agresywnie przejmować władzę. Zdominował szermierza, wsuwając język w jego wargi, penetrując nim wnętrze ust. Zielonowłosy walczył. Próbował zadziałać nieco inaczej. Jego dłonie znalazły kraniec bluzy chirurga i szybko się pod nią dostały, masując umięśniony brzuch, drażniąc twardniejące sutki. Trafalgar, wyczuwszy niecne zagranie Roronoy, zagryzł jego wargę. Wówczas przerwali pocałunek. Szermierz jednak objął Lawa w zgrabnej talii, dając znak, że to nie koniec igraszek. Chirurg wykonał charakterystyczny ruch dłonią, by przenieść ich do bocianiego gniazda. Zdążył zauważyć, że jest to miejsce, w którym Roronoa często przebywa. Nic w tym dziwnego, skoro to siłownia, potrzebna do utrzymania tak wspaniałego ciała. Całe pomieszczenie przesiąknięte było zapachem zielonowłosego. Trafalgar przymknął powieki i odchylił głowę, napawając się tym aromatem. Nie wziął jednak pod uwagę tego, iż Zoro nadal go trzymał w talii. Szermierz wykorzystał błogą postawę chirurga, by zacząć całować go po szyi. Powolnymi ruchami przesuwał się po jego skórze, ogrzewając ją swoim oddechem.

 Trafalgar powstrzymał jęk rozkoszy. Zamiast tego, zsunął z ramion Roronoy zielony materiał. Smukłymi palcami przesunął po umięśnionych plecach szermierza, zniżając się coraz bardziej do wiśniowego pasa, oplatającego biodra chłopaka. Zoro znowuż wsunął dłonie pod bluzę granatowowłosego, tym razem w celu pozbycia się jej. Chirurg zsunął z siebie ubranie, by po sekundzie zachłannie złączyć ich usta. Trafalgar nie silił się już na delikatność. Zaatakował od razu. Nie zwracając uwagi na zaciśnięte wargi szermierza, wręcz brutalnością rozwarł je, wsuwając język. Roronoa jęknął w proteście. Ale ten bunt nie trwał długo. Zoro oddał się przyjemności zadawanej przez chirurga. Trafalgar w tym czasie rozwiązał pas zielonowłosego. Zoro w ostatniej chwili, chwytając trzy katany, zanim opadły na podłogę. Law delikatnie wyciągnął mu je z ręki  i, nie przerywając gorącego pocałunku, pchnął szermierza na kanapę. Objął Roronoę, zniżając pocałunki do całkowicie odsłoniętej klatki piersiowej chłopaka. Uniósł się nieco nad jego ciałem, jeszcze raz przelatując je wzrokiem. Jedyne określenie, które przychodziło mu na myśl, to ideał. Zoro był idealny. Pięknie wyrzeźbiona sylwetka aż błagała o pieszczoty i rozkosz.

Trafalgar położył palce na sutkach szermierza, pocierając je lekko. Reakcja była natychmiastowa. Roronoa westchnął głęboko, a na jego policzkach wykwitł delikatny rumieniec. Chirurg uniósł kącik ust.

- Zachowujesz się jak napalona nastolatka - stwierdził granatowowłosy. W odpowiedzi dostał porządnego kopniaka w brzuch. Skulił się nieco, zaprzestając dalszych pieszczot

- Zaraz zobaczymy, kto tu jest napalony - warknął mu do ucha szermierz, zsuwając z ramion kimono. Zawisł nad chirurgiem, przejmując jego rolę, sunąc językiem po klatce piersiowej Trafalgara. Co jakiś czas przygryzał coraz gorętszą skórę, zostawiając krwiste pamiątki. Mokry ślad znaczył tułów Lawa, powoli wysychając i chłodząc rozpaloną skórę. A mimo to, granatowowłosy utrzymywał westchnienia i jęki rozkoszy w gardle. Zagryzł wargę, nie pozwalając sobie na żaden zdradziecki dźwięk. Ale gdy Roronoa rozpiął jego spodnie, wiedział, że prędzej czy później głos w końcu się wydostanie. Materiał dżinsów już od początku niemiłosiernie mu przeszkadzał, więc gdy Zoro zsunął je lekko, odczuł natychmiastową ulgę. Jego penis momentalnie stanął, niepowstrzymywany już przez nic. Zielonowłosy wyszczerzył się diabelsko.

- Proszę, proszę, co my tu mamy - szepnął z pewną dozą zadowolenia. - Pewnie męczysz się z tym już od jakiegoś czasu, nieprawdaż? - dodał, tym razem nieco kpiąco. Law nie był w stanie nic powiedzieć. Jeśliby puścił zagryzaną stale wargę, uwolniłby westchnienie rozkoszy, kłębiące się w gardle, a nie chciał, chwilowo, dawać Roronorze satysfakcji.

Szermierz, widząc zniecierpliwienie chirurga, delikatnie pocałował główkę. Trafalgar cicho stęknął. Chyba nie spodziewał się takiego doznania. Zachęcony reakcją lekarza, wpierw przesunął językiem wzdłuż trzonu, celowo robiąc to jak najwolniej. Czubkiem mięśnia drażnił jądra, czując drżenie ciała Watera. Przyssał się do jednego miejsca, słysząc stłumiony jęk. Dopiero wtedy, zadowolony z efektu, wziął go całego do ust. Zrobił to szybko i niespodziewanie, toteż z gardła Lawa wydobył się  nagły, krótki krzyk, który niezwykle zadowolił szermierza. Trafalgar zasłużył na szczególne traktowanie.

Czując otulające go ciepło, nie był w stanie utrzymywać dłużej głosu. A to doznanie było tak nagłe i przyjemne, że tłumione jęki uwolniły się w postaci krzyku. Nie żałował tego, a Roronoa zaczął się poruszać. Wpierw powoli, dbając o każdy skrawek stwardniałego członka. Otaczające go usta raz po raz zaciskały się w niektórych miejscach, jakby szukając wrażliwszych punktów. Wprawne dłonie muskały jego jądra, napawając chirurga rozkoszą. Gdy Zoro znalazł owe punkty, zaciskał na nich zęby, z przyjemnością wsłuchując się w zduszone jęki. Trafalgar z wielką chęcią przyjmował delikatny ból, spowodowany erekcją i wyczekiwaniem. Dodatkowo, doznanie było niesamowite. Przyjemność, zrodzona z bólu, odejmowała chirurgowi człowieczeństwa , wywołując u niego niekontrolowane okrzyki. Nie był w stanie się powstrzymywać…

- Ro… Roronoa… - sapnął, czując nadchodzące spełnienie. Szermierz wiedział to, ale najwidoczniej nie chciał przerywać. Law był przeciwny zamiarom zielonowłosego, toteż z trudem złapał młodszego za policzki i odsunął go. Mimo to, część spermy spoczęła w ustach Zoro, zostawiając również mokry ślad na jego policzku. Oko błyszczało mu z ekscytacji. Z delikatnym uśmiechem oblizał lepką ciecz, spoczywającą na jego ustach. Trafalgar dyszał ciężko, po przebrnięciu oceanu rozkoszy, ale widząc zarumienionego Zoro, znów zaczął twardnieć. Zlizał z oblicza szermierza słonawy płyn, doskonale zdając sobie sprawę z tego, iż to jego dzieło. Czuł szybko bijące serce zielonowłosego, wiedział, że pewnie i on jest na skraju wytrzymania, więc z wielką chęcią zamierzał mu pomóc.

Pchnął Roronoę na podłogę, by, po pozbyciu się spodni, usiąść na nim okrakiem. Słysząc zduszony jęk, miał ochotę zrobić coś jeszcze by to usłyszeć. Ale chciał zbadać to ciało. Dotknąć każdy skrawek rozpalonej skóry. Położył rękę na brzuchu szermierza, masując wydatne mięśnie. Drugą dłoń położył nieco nad lewą piersią przy mostku, chcąc czuć bijące serce. Dodatkowo lekko poruszał biodrami, drażniąc przyrodzenie Zoro. Szermierz przymknął powiekę i przygryzł wargę, by nie jęczeć z rozkoszy. Fakt, że reagował na te doznania, rozpalił w umyśle Trafalgara niewypowiedzianą ciekawość. Jak zareaguje na te głębsze zabawy?

Ta myśl tak go podekscytowała, że bez wahania wsunął rękę pod pasek chłopaka, pieszcząc umięśnione pośladki. Robił to szybko, ale starannie, napawając się błogim wyrazem twarzy Roronoy. Bez problemu znalazł palcami otwór szermierza i powoli włożył jeden. Młodszy sapnął, nieco zaskoczony ruchem chirurga. Trafalgar uniósł lekko kącik ust. Pochylił się nad rozpalonym ciałem, łącząc ich wargi w elektryzującym pocałunku. Law dał się poprowadzić Zoro, wiedząc, że go później zdominuje. Zielonowłosy zachłannie poruszał językiem, głodny warg chirurga, miękkich i aksamitnych. Chirurg, zatracony w rozkoszy, przestał poruszać palcem, czując rozpływające się w nim pożądanie. Usta Roronoy bezbłędnie pieściły wargi Trafalgara, doprowadzając go do zapomnienia o świecie. Granatowowłosy cofnął dłoń, kładąc ją na klatce piersiowej szermierza. Wbijał paznokcie w gorącą skórę, ledwo powstrzymując pierwotne instynkty Poruszające się wargi Zoro były niczym iskra, rozpalająca pożogę w ciele Lawa.

Roronoa przygryzł dolną wargę wargę chirurga, wsłuchując się w jego westchnięcie. Rozłączył ich usta, ciągnąc cieniutką stróżkę śliny. Water dyszał, z trudem przypominając sobie, gdzie jest. Widząc zarumienionego pirata Słomianych Kapeluszy, uśmiechnął się lekko. Zlizał z kącika ust Roronoy ślinę, przesuwając ustami wzdłuż linii szczęki chłopaka. Napawał się przyspieszonym oddechem i mocno bijącym sercem szermierza. Przeciągnął językiem po płatku ucha, zahaczając zębami o złote kolczyki. Zadźwięczały cicho, maskując jęk Zoro, gdy Law wbił paznokcie w jego pierś. Trafalgar, zostawiając mokry ślad, przesuwał się na szyję zielonowłosego, zatrzymując się w miejscu pulsującej żyły. Przygryzł skórę, a czerwony ślad powoli znikał, zostawiając palące uczucie dotyku. Palce chirurga znalazły sztywny sutek szermierza i zaczęły nim poruszać. Roronoa począł cicho pojękiwać, a Law z radością zdał sobie sprawę ze znalezienia wrażliwszego punktu. Przesunął wargi na obojczyk, zostawiając na nim trwalszy ślad. Nie przestawał ruszać palcami, tym razem lekko obracając delikatną skórę. Zoro stęknął, czując drżenie rozchodzące się po jego rozpalonym ciele. Trafalgar, odczuwszy ten impuls, przesunął usta na wspaniałą bliznę młodego mężczyzny, przejeżdżając po niej językiem i przygryzając w miejscach niegdysiejszych szwów. Gdy dotarł do piersi, zacisnął zęby na sterczącym sutku. Zoro westchnął głośno. Water koniuszkiem mięśnia drażnił wrażliwe miejsce, napawając się sztywną, spragnioną dotyku skórą. Zagryzł mocno pieszczone miejsce, wywołując zduszony okrzyk szermierza. Zassał się jeszcze na chwilę, by nieco uśmierzyć ból rozkoszy, którym obdarzył Roronoę.

Słodkie jęki wydobywały się z gardła zielonowłosego, ciesząc ucho chirurga. Poczuł, jak młodszy wypycha biodra, dając znać, gdzie oczekuje pieszczoty. Trafalgar czuł zniecierpliwienie szermierza, ale nie miał serca przerywać sobie drażnienia rozpalonego ciała. Ale, żeby nieco ulżyć Zoro, zsunął mu spodnie, wraz z bielizną, uwalniając nabrzmiałego członka. Chłopak był duży, co napawało chirurga satysfakcją. Nie żeby był mniejszy, wręcz przeciwnie, a rozmiar szermierza niezwykle go zadowalał. Powstrzymał się przed natychmiastowym wbiciem się w żądne ciało zielonowłosego. Zamiast tego kontynuował wędrówkę po bliźnie chłopaka.

Ostatni raz przygryzł sutek Zoro i przeniósł usta na znamię. Trafalgar jednak położył dłonie na piersiach Roronoy, nie zaprzestając drażnienia wrażliwych miejsc. Poruszał palcami w rytm przyspieszonego oddechu szermierza. Długo nie czekał, by usłyszeć zduszone pojękiwania rozkoszy. Po kochanku rozchodziły się gwałtowne impulsy niewysłowionej przyjemności. Smukłe dłonie chirurga poruszały jego czułymi sutkami, wywołując ogłupiające odurzenie. Mokry język i gorące usta Trafalgara wypalały wręcz skórę szermierza, wprowadzając go w chaos bodźców. Law przesunął nieco biodra tak, że ich penisy ocierały się o siebie. Chirurg nie spodziewał się, iż to doznanie będzie tak przyjemne. Zagryzł skórę na brzuchu Zoro, równocześnie wbijając paznokcie w jego sutki. Zielonowłosy poruszał biodrami, zalewając ich jeszcze potężniejszą falą namiętności. Granatowowłosy cicho pojękiwał, znów tracąc kontakt z rzeczywistością. Przecież miał przejąć kontrolę! A rozpływał się w pożarze pożądania. Z jednej strony, chciał się opanować i działać dalej, ale ciało go oszukiwało. Toteż wpadł w szok, gdy Roronoa usiadł, mając Lawa na kolanach. Nim chirurg się spostrzegł, szermierz chwycił ich członki i zaczął nimi poruszać. Ocierał penisy o siebie, stykał ze sobą główki. Poruszał rękoma szybko, łącząc ich przyrodzenia w najwrażliwszych miejscach. 

Trafalgar odchylił się, a jego oddech przyspieszał. Poruszał biodrami, samemu wywołując kolejne, nowe uczucia. Chirurg starał się jak najbardziej zbliżyć do Zoro, chcąc doznawać coraz to kolejnych namiętności. Ich jądra stykały się ze sobą, dzięki czemu, ciała mężczyzn przeszywały kolejne, elektryzujące wrażenia. Law już nie krył urywanych okrzyków. Roronoa coraz energiczniej poruszał penisami, ściskał je i mocno ocierał o siebie. Twarde członki powoli pokrywały się bezbarwnym płynem, potęgując doznania. Szermierz czuł pulsowanie. Wiedział, że to znak nadchodzącego spełnienia u nich obu. Fakt, że Trafalgar znów dzięki niemu dojdzie, dawał mu szansę na opanowanie jego ciała. Tego szczupłego, smukłego ciała, pokrytego wspaniałymi tatuażami. Law pociągał go od początku, a teraz to on doprowadzał chirurga do słodkich jęków. Niesamowite. Zoro zacisnął dłoń tuż pod główkami. Oboje krzyknęli z ekstazy, gdy sperma wytrysnęła. Ich klatki piersiowe pokryły się lepkim płynem. Law nadal się odchylał, dysząc głęboko. Ale wciąż było mu mało. Chciał więcej. Położył rękę na swojej piersi, dotykając efektu swego pożądania. Powoli przesunął dłoń w dół, słysząc oddech Roronoy. Chciał go sprowokować. Ich penisy nadal się stykały, toteż znów zaczęły twardnieć, spragnione kolejnych wrażeń. Zoro, widząc poczynania chirurga, przełknął ślinę, czując na nowo rosnące pożądanie. Nagle Trafalgar objął go i zbliżył usta do jego ucha.

- Dosyć tej zabawy - szepnął. - Jesteś gorący i niesamowity, ale już wystarczy - powiedział groźnie, przygryzając muszelkę. Pchnął szermierza na podłogę. Tym razem, bez żadnych dodatkowych bodźców, włożył palec do odbytu chłopaka i zaczął nim poruszać. Zoro był przyjemnie ciasny. Law musiał się bardzo postarać, by móc włożyć tam swojego penisa. Poruszał palcem powoli, obserwując coraz bardziej zarumienioną twarz szermierza. Zielonowłosy zacisnął powieki, gdy Trafalgar dołożył kolejny. Rozciągał otwór chłopaka coraz bardziej, coraz szybciej. Poruszał dłonią pośpiesznie, doprowadzając Roronoę do coraz większej ekstazy.

- Więcej... - jęknął kamrat. Law uśmiechnął się delikatnie.

- Musisz sobie zasłużyć. Zadowolić mnie - wymruczał granatowowłosy. - Podnieć mnie - dodał. Chciał zobaczyć, co Zoro zrobi. Wiedział, że umysł zaatakowany takimi cielesnymi bodźcami, zrobi wszystko, by dostać ich więcej.

Nie był pewny, co zrobić. Ciało ledwo go słuchało, sparaliżowane pożądaniem. Mimo to, miał pewien pomysł. Nie wiedział, czy zadowoli Trafalgara, ale w tym stanie nie był zdolny do czegokolwiek innego. Law dołożył trzeci palec, lekko poruszając nim na boki. Roronoa krzyknął, uwalniając kłębiący się w gardle głos. Pokrzykiwał z każdym ruchem chirurga. Położył ramiona nad głową, całkowicie oddając się Trafalgarowi. Odchylił nogi, by dać Lawowi lepszy dostęp do siebie.

Granatowowłosy był widocznie zadowolony. Złapał ręce szermierza, przytrzymując je mocno i włożył swojego penisa do otworu chłopaka. Zielonowłosy krzyknął krótko, czując ból. Law był naprawdę duży! Przez chwilę przyzwyczajał się do nowej sytuacji. Wypełniający go członek nieco go drażnił, ale gdy chirurg zaczął się ruszać, w oczach stanęły mu łzy. Ból powoli zmieniał się w przyjemność, a gdy został uderzony w prostatę, krzyknął głośno, dając upust rozkoszy. Fala przyjemności oblewała jego ciało. Wił się pod Trafalgarem, zaciskając powieki. Mięśnie mu drżały przy każdym pchnięciu chirurga.

Nie czekał długo. Te kilka sekund powstrzymywał się przed natychmiastowym uderzeniem. A potem się nie hamował. Law ruszał biodrami mocno i szybko. Wiedział, że może zrobić krzywdę szermierzowi, który tak doskonale otulał go swoim ciepłem. Roronoa zaciskał się na jego członku, pokrzykiwał i wił się seksownie, wciąż i wciąż podniecając Trafalgara. Klatka piersiowa zielonowłosego raz po raz się unosiła, mięśnie na jego ciele napinały. Chirurg, głodny tego ciała, nieświadomie poruszał się coraz szybciej. Z oczu kochanka płynęły łzy, a głos się łamał przy krzykach. Nie trwało to jednak długo. Law pchnął kilka razy, po czym z jękiem doszedł, zalewając Zoro rozkosznym ciepłem. Szermierz dyszał, wyraźnie wykończony. Chirurg jednak nie mógł powstrzymać na nowo rosnącego pożądania. Mimo to, opuścił ciepłe ciało chłopaka i, puszczając jego ręce, usiadł na nim okrakiem.

Był niesamowity. Trafalgar był niesamowity. Ból współgrał z rozkoszą, gdy granatowowłosy uderzał coraz mocniej. Nie spodziewał się jednak, iż tak go to wykończy. Ten stosunek był na tyle wspaniały, że pomimo zmęczenia, chciał więcej. Pragnął chirurga. A przecież teraz nie doszli razem. Roronoa miał co kończyć, więc złapał Trafalgara za biodra i wręcz nabił go na swojego penisa. Chirurg krzyknął, z zaskoczenia i bólu. Oparł się ręką o podbrzusze chłopaka, oddychając głęboko.

- Ty cholerny… - jęknął, zaciskając powieki. Ból był okropny. W końcu Water był nieprzygotowany, a Zoro miał sporego członka. Zauważył grymas cierpienia na twarzy szermierza. Widocznie ciasnota Law dała mu się we znaki. Jednak zielonowłosy uniósł smukłe ciało i delikatnie opuścił, trafiając idealnie w prostatę mężczyzny. Trafalgar jęknął. Mimo bólu, czuł przyjemność. Niewysłowioną wręcz. Zoro znów go uniósł, ale tym razem puścił, przez co chirurg sam, siłą grawitacji, opadł na przyrodzenie chłopaka. Z oczu granatowowłosego popłynęły łzy. Widząc to, Roronoa złapał Lawa i zaczął nim ruszać. Water wbijał paznokcie w skórę szermierza, jęcząc z upojenia. Silne dłonie obejmowały jego biodra, nadając rytm, który wręcz oślepiał chirurga. Czuł jak członek Zoro pulsuje, zapowiadając finał tej zabawy. Po chwili szermierz doszedł, zalewając Lawa swym ciepłym nasieniem. Jęki dobywające się z ich gardeł zsynchronizowały się, tworząc okrzyk ekstazy. Trafalgar, uspokoiwszy nieco oddech, zszedł z zielonowłosego, kładąc się obok niego. Objął chłopaka i przyciągnął do siebie, opierając jego głowę na swoim ramieniu. Roronoa powoli uspokajał oddech, który chłodził rozpaloną skórę chirurga.

Leżeli obok siebie, spoceni, pokryci spermą, ale spełnieni. Law gładził szermierza po włosach, wsłuchując się w ich zwalniające serca. Teraz, gdy adrenalina i hormony szczęścia znikały zaczął czuć zmęczenie. Czuł, jak jego ciało robi się ciężkie. Powieki zaczęły powoli opadać. Ale nie chciał jeszcze zasypiać.

- Roronoa-ya… - powiedział w cichej ciemności nocy. Zapytany pocałował go w pierś, dając znak, że jeszcze czuwa. - Cieszę się, że cię poznałem… - rzekł, mrucząc. Nie ukrywał faktu, że chciał kontynuować znajomość. Zoro niezwykle go intrygował. W końcu – był już w posiadaniu jego ciała. I Vice versa.

- Trafalgar… - odezwał się ospale Zoro. - Witaj w załodze. - Zielonowłosy widocznie zaznaczył ich relacje, akceptując obecność chirurga na statku.

Dla nich ta szalona przygoda nabierze innego smaku.

1 komentarz: