18 września 2016

[Opowiadanie] Bang Bang - Prolog

                         
Tytuł:  Bang Bang
Autorka:
Fryne Wilde
Liczba rozdziałów:
0/?
Gatunek:
yaoi, hentai, romans, mafia
Para:
LawxSanji, ZoroxSanji, LawxNami
Ograniczenie wiekowe:
18+

Gałęzie drzew iglastych kołysane przez delikatny powiew wiatru, roznoszący odświeżający zapach sosen, sprawiały wrażenie pogrążonych w sennym tańcu, szeleszcząc cicho i zahaczając o ciemnozielone krzewy, skryte w ich cieniu. Promienie słońca przebijały się przez drobne ruchome szczeliny, powiększające się niewiele z kolejnym dmuchnięciem i grzały czarną ziemię, gdzie wciąż widniały wydeptane ślady butów drobnych nóżek dziecięcych, różniących się niewiele rozmiarem, jednak dokładniejszy obserwator mógłby dostrzec, że jedne były mniejsze od drugich. Cisza przerywana po raz kolejny została przez zefirowy świst, przeplatający się z głośnym śmiechem dzieci. Niczym słodki dźwięk dzwoneczków zabrzmiał w dzikiej przestrzeni pieszczotliwy, radosny głosik.
- Stój! Zatrzymaj się, bo…! – krzyczał sześcioletni chłopiec, o bujnej blond czuprynie i zarumienionych policzkach, będącymi skutkiem wysiłku, jaki podejmował próbując dogonić starszego od siebie Law'a.
- Bo co?! – odkrzyknął mu, robiąc złośliwą minę i pokazując język chłopcu, który zdenerwowany przyspieszył. Uwielbiał się droczyć z nim, znajdywał w tym niemałą rozrywkę. Twarz skrzywiona w grymasie złości, a także ściągnięte brwi tworzyły według niego komiczną mieszankę z zaróżowionymi od wysiłku policzkami drobnego chłopca.
- Bo strzelę! Oddaj to co ukradłeś złodzieju! – mówił głośno, układając ręce na kształt pistoletu, co spowodowało zdziwienie, po czym cichy chichot ze strony Law'a, który zaraz uśmiechając się przebiegle, powtórzył ruchy młodszego chłopca.
- Nigdy mnie nie dostaniesz – buchnął energicznie, po czym biegnąc wolno, by nie zostawić Sanji'ego w jakieś dużej odległości od siebie, dotarł do ustawionego za krzewami konia na biegunach, a zaraz umiejętnie go dosiadł.
- A właśnie, że mi się uda!  – zawołał, wskakując na drewnianego konia z trudem łapiąc oddech. Mimo zmęczenia nie poddawał się i rozpoczął pościg za złodziejem.
- Nie ma tak łatwo! – odpowiedział, ale był pod wrażeniem determinacji Sanji'ego, ten maluch był niezwykle bezczelnym i upartym dzieciakiem, niczym rzep uczepił się starszego kolegi, który przelał na niego wszystkie ważniejsze uczucia, nie mogąc nikomu innemu ich powierzyć. Law wymierzył pistoletem w chłopca i zaczął ostrzał, na co ten odpowiedział również ogniem.
- Stój! – krzyknął, lecz zaraz kula trafiła go w serce, a chłopiec zsunął się z konia. Rozbawiło to Law'a, którego śmiech rozniósł się po lesie, jednak na bardzo krótko, bo widząc, że Sanji nie wykonuje już żadnego ruchu, natychmiast z drewnianego konia zeskoczywszy, pobiegł do chłopca.
- Oi, żyjesz? Sanji, nie wygłupiaj się -  mówił cicho, poruszając lekko statycznym ciałem malucha.
Wiedział, że to była tylko zabawa, jednak nieruchome ciało Sanji'ego, blada twarz, pozbawiona rumieńca gniewu, wyprowadziły Law'a z równowagi. Przeklęta wizja stanęła przed jego oczyma. Miał ochotę krzyknąć nerwowo, jednak chwilę potem Sanji otworzył oczy, na jego oblicze wkradł się złośliwy uśmieszek, a dłonie ułożone na nowo na kształt pistoletu dotknęły klatki piersiowej starszego kolegi, w miejscu jego silnie kołatającego serca. Strzelił.
- Wygrałem – wyszczerzył się Sanji ukazując swoje białe, równe ząbki. Teraz wyglądem bardziej przypominał niesfornego chochlika, podstępnego demona niż niewinne dziecko.
- Nieprawda.  Już nie żyłeś, przecież cię zastrzeliłem – odpowiedział spokojnie Law, gdy pierwsze oznaki szoku zniknęły z jego oblicza. Nie mógł uwierzyć, że dał się tak łatwo podejść temu dzieciakowi. Był trochę zły na siebie, ale zawsze mu powtarzano, że płomiennych emocji takich jak gniew nie należy pokazywać. To nie one wpływają na ludzi.
- Nie, tylko zraniłeś. To był podstęp. Dobry jestem, prawda? – pytał Sanji, oczekując niczego innego jak tylko pochwały starszego kolegi.
- Prawda, ale już nigdy nie próbuj takich sztuczek. Nie wybaczę ci, jeśli to zrobisz – rzekł dojrzale Law i choć w ustach jedenastoletniego chłopca powinno zabrzmieć to śmiesznie to surowy ton jakim to wypowiedział nikogo by nie rozbawił. Wstał, po czym podał rękę Sanji'emu pomagając mu podnieść się z ziemi. – Pora wracać, bo dziadek będzie zły, jeśli znowu się spóźnimy.
- I tak będzie zły.
-Dlaczego niby ma być zły? – spytał zaskoczony Law.
- Ponieważ jesteś cały w błocie – zauważył Sanji, a Law zerknął na nogawki czarnych spodni, następnie przeniósł wzrok na poplamione ubrania młodszego chłopca i uśmiechnął się pod nosem.
- I to nie tylko ja. Dziadek prawdopodobnie znowu nie pozwoli nam wejść do domu – powiedział z przekąsem Law.
- Czyli dzisiaj znowu kąpiel w ogrodzie przed obiadem? – zapytał wesoło Sanji.
- Na to wygląda, a teraz szybko do domu. Kto pierwszy dobiegnie do ogródka, ten może zjeść deser drugiego po obiedzie!  - zawołał Law, a zaraz jego szybki krok przemienił się w bieg.
- To niesprawiedliwe! Ty jesteś starszy i szybszy, zaczekaj! – krzyknął Sanji, biegnąc już ile sił w nogach za śmiejącym się Law'em.

2 komentarze:

  1. Przyciągnęła mnie tematyka (ostatnio sama się noszę z napisaniem czegoś mafijnego z udziałem Lawa <3), jak i pairingi - przede wszystkim Law/Sanji, ale też Law/Nami. Obie relacje wydają się ciekawe, dlatego pomyślałam, że spróbuję.

    I mam problem. Całkiem spory problem.

    (niestety, poniżej spora łyżka dziegciu do przełknięcia)

    Masz bardzo chaotyczny styl. Odnoszę wrażenie, że za dużo wprowadzasz do narracji stylu wypowiedzi języka mówionego, który w połączeniu z doniosłym słownictwem charakterystycznym dla języka literackiego, powoduje niemałe zamieszanie. W dodatku tam, gdzie powinno być mniej określeń stosujesz ich za dużo (podejrzewam, że tutaj pomogłaby zabawa z szykiem niż wyrzucanie przymiotników), a tam, gdzie można byłoby użyć np. imienia, stosujesz opisy. Do tego przy dialogach nie uściślasz, kto jest mówiącym - nawet z kontekstu trudno to wywnioskować, do kogo należą wypowiedziane słowa.

    Wydaje mi się, że chcesz przekazać zbyt wiele rzeczy jednocześnie. Mówisz o czymś, za chwilę zwrócisz uwagę na coś innego, starasz się doprecyzować, o co konkretnie Ci chodziło, a potem wracasz do pierwotnej myśli. Czytelnik zwyczajnie nie nadąża. Opisy są całkiem niezłe, językowi jako takiemu też nic nie brakuje, ale przez to niezorganizowanie psujesz efekt.

    Spróbuj może ograniczyć liczbę przymiotników - jeżeli masz okazję, wykorzystuj imiona (w powyższym tekście zupełnie nie rozumiem, dlaczego tak długo zwlekałaś z ujawnieniem imienia Sanjiego, skoro Law go znał; zamiast tego wyszukiwałaś zastępcze określenia - blondyn, młodszy chłopiec, maluch, itp. - to może być trochę irytujące z punktu widzenia czytelnika).

    Z innej beczki jeszcze, dlaczego Law określa Sanjiego jako malucha? Wiem, że dzieci inaczej widzą wiek, ale jest to aż tak rażące, żeby używać określania maluch wobec sześciolatka? Prędzej bym się spodziewała mazgaja albo dzieciucha, albo coś w ten deseń. Pytam bardziej z ciekawości niż czepialstwa, bo z dziećmi mam niewiele styczności.

    Poza czepianiem się stylu, niewiele mogę opowiedzieć o samej historii, bo mało się do tej pory dowiedzieliśmy. Przeczytałam fragment o bawiących się w zabijanie dzieciach, które najprawdopodobniej naśladują dorosłych, sądząc po tematyce fika. Wiemy też, że Law ma złe doświadczenia w tej materii oraz fakt, że "dziadek" będzie się złościł na nich za ubrudzone ubrania - jakaś rodzina arystokratyczna? A może chodzi o ważne spotkanie? W świetle nowych informacji o rodzinie Sanjiego nawet by to pasowało.

    Jak mówiłam fabularnie strasznie mało wskazówek, nawet jak na prolog. Podejrzewam, że następna część więcej wyjaśni. Zobaczymy.

    Myszka.

    OdpowiedzUsuń
  2. hej hehe dobre napisz mi ile Sanji ma lat Law 11 tak??

    OdpowiedzUsuń