Autorka: Fryne Wilde
Liczba rozdziałów: 0/?
Gatunek: yaoi, hentai, romans, mafia
Para: LawxSanji, ZoroxSanji, LawxNami
Ograniczenie wiekowe: 18+
Gałęzie drzew iglastych kołysane przez
delikatny powiew wiatru, roznoszący odświeżający zapach sosen, sprawiały
wrażenie pogrążonych w sennym tańcu, szeleszcząc cicho i zahaczając o
ciemnozielone krzewy, skryte w ich cieniu. Promienie słońca przebijały się
przez drobne ruchome szczeliny, powiększające się niewiele z kolejnym
dmuchnięciem i grzały czarną ziemię, gdzie wciąż widniały wydeptane ślady butów
drobnych nóżek dziecięcych, różniących się niewiele rozmiarem, jednak
dokładniejszy obserwator mógłby dostrzec, że jedne były mniejsze od drugich.
Cisza przerywana po raz kolejny została przez zefirowy świst, przeplatający się
z głośnym śmiechem dzieci. Niczym słodki dźwięk dzwoneczków zabrzmiał w dzikiej
przestrzeni pieszczotliwy, radosny głosik.
- Stój! Zatrzymaj się, bo…! – krzyczał
sześcioletni chłopiec, o bujnej blond czuprynie i zarumienionych policzkach,
będącymi skutkiem wysiłku, jaki podejmował próbując dogonić starszego od
siebie Law'a.
- Bo co?! – odkrzyknął mu, robiąc złośliwą
minę i pokazując język chłopcu, który zdenerwowany przyspieszył. Uwielbiał się
droczyć z nim, znajdywał w tym niemałą rozrywkę. Twarz skrzywiona w grymasie
złości, a także ściągnięte brwi tworzyły według niego komiczną mieszankę z
zaróżowionymi od wysiłku policzkami drobnego chłopca.
- Bo strzelę! Oddaj to co ukradłeś
złodzieju! – mówił głośno, układając ręce na kształt pistoletu, co spowodowało
zdziwienie, po czym cichy chichot ze strony Law'a, który zaraz uśmiechając się
przebiegle, powtórzył ruchy młodszego chłopca.
- Nigdy mnie nie dostaniesz – buchnął
energicznie, po czym biegnąc wolno, by nie zostawić Sanji'ego w jakieś dużej
odległości od siebie, dotarł do ustawionego za krzewami konia na biegunach, a
zaraz umiejętnie go dosiadł.
- A właśnie, że mi się uda! – zawołał, wskakując na drewnianego konia z
trudem łapiąc oddech. Mimo zmęczenia nie poddawał się i rozpoczął pościg za
złodziejem.
- Nie ma tak łatwo! – odpowiedział, ale był
pod wrażeniem determinacji Sanji'ego, ten maluch był niezwykle bezczelnym i
upartym dzieciakiem, niczym rzep uczepił się starszego kolegi, który przelał na
niego wszystkie ważniejsze uczucia, nie mogąc nikomu innemu ich powierzyć. Law
wymierzył pistoletem w chłopca i zaczął ostrzał, na co ten odpowiedział również
ogniem.
- Stój! – krzyknął, lecz zaraz kula trafiła
go w serce, a chłopiec zsunął się z konia. Rozbawiło to Law'a, którego śmiech
rozniósł się po lesie, jednak na bardzo krótko, bo widząc, że Sanji nie
wykonuje już żadnego ruchu, natychmiast z drewnianego konia zeskoczywszy,
pobiegł do chłopca.
- Oi, żyjesz? Sanji, nie wygłupiaj się
- mówił cicho, poruszając lekko
statycznym ciałem malucha.
Wiedział, że to była tylko zabawa, jednak nieruchome
ciało Sanji'ego, blada twarz, pozbawiona rumieńca gniewu, wyprowadziły Law'a z
równowagi. Przeklęta wizja stanęła przed jego oczyma. Miał ochotę krzyknąć
nerwowo, jednak chwilę potem Sanji otworzył oczy, na jego oblicze wkradł się
złośliwy uśmieszek, a dłonie ułożone na nowo na kształt pistoletu dotknęły
klatki piersiowej starszego kolegi, w miejscu jego silnie kołatającego serca. Strzelił.
- Wygrałem – wyszczerzył się Sanji ukazując
swoje białe, równe ząbki. Teraz wyglądem bardziej przypominał niesfornego
chochlika, podstępnego demona niż niewinne dziecko.
- Nieprawda.
Już nie żyłeś, przecież cię zastrzeliłem – odpowiedział spokojnie Law,
gdy pierwsze oznaki szoku zniknęły z jego oblicza. Nie mógł uwierzyć, że dał
się tak łatwo podejść temu dzieciakowi. Był trochę zły na siebie, ale zawsze mu
powtarzano, że płomiennych emocji takich jak gniew nie należy pokazywać. To nie
one wpływają na ludzi.
- Nie, tylko zraniłeś. To był podstęp. Dobry
jestem, prawda? – pytał Sanji, oczekując niczego innego jak tylko pochwały
starszego kolegi.
- Prawda, ale już nigdy nie próbuj takich
sztuczek. Nie wybaczę ci, jeśli to zrobisz – rzekł dojrzale Law i choć w ustach
jedenastoletniego chłopca powinno zabrzmieć to śmiesznie to surowy ton jakim to
wypowiedział nikogo by nie rozbawił. Wstał, po czym podał rękę Sanji'emu
pomagając mu podnieść się z ziemi. – Pora wracać, bo dziadek będzie zły, jeśli
znowu się spóźnimy.
- I tak będzie zły.
-Dlaczego niby ma być zły? – spytał
zaskoczony Law.
- Ponieważ jesteś cały w błocie – zauważył
Sanji, a Law zerknął na nogawki czarnych spodni, następnie przeniósł wzrok na
poplamione ubrania młodszego chłopca i uśmiechnął się pod nosem.
- I to nie tylko ja. Dziadek prawdopodobnie
znowu nie pozwoli nam wejść do domu – powiedział z przekąsem Law.
- Czyli dzisiaj znowu kąpiel w ogrodzie
przed obiadem? – zapytał wesoło Sanji.
- Na to wygląda, a teraz szybko do domu. Kto
pierwszy dobiegnie do ogródka, ten może zjeść deser drugiego po obiedzie! - zawołał Law, a zaraz jego szybki krok
przemienił się w bieg.
- To niesprawiedliwe! Ty jesteś starszy i
szybszy, zaczekaj! – krzyknął Sanji, biegnąc już ile sił w nogach za śmiejącym
się Law'em.
Przyciągnęła mnie tematyka (ostatnio sama się noszę z napisaniem czegoś mafijnego z udziałem Lawa <3), jak i pairingi - przede wszystkim Law/Sanji, ale też Law/Nami. Obie relacje wydają się ciekawe, dlatego pomyślałam, że spróbuję.
OdpowiedzUsuńI mam problem. Całkiem spory problem.
(niestety, poniżej spora łyżka dziegciu do przełknięcia)
Masz bardzo chaotyczny styl. Odnoszę wrażenie, że za dużo wprowadzasz do narracji stylu wypowiedzi języka mówionego, który w połączeniu z doniosłym słownictwem charakterystycznym dla języka literackiego, powoduje niemałe zamieszanie. W dodatku tam, gdzie powinno być mniej określeń stosujesz ich za dużo (podejrzewam, że tutaj pomogłaby zabawa z szykiem niż wyrzucanie przymiotników), a tam, gdzie można byłoby użyć np. imienia, stosujesz opisy. Do tego przy dialogach nie uściślasz, kto jest mówiącym - nawet z kontekstu trudno to wywnioskować, do kogo należą wypowiedziane słowa.
Wydaje mi się, że chcesz przekazać zbyt wiele rzeczy jednocześnie. Mówisz o czymś, za chwilę zwrócisz uwagę na coś innego, starasz się doprecyzować, o co konkretnie Ci chodziło, a potem wracasz do pierwotnej myśli. Czytelnik zwyczajnie nie nadąża. Opisy są całkiem niezłe, językowi jako takiemu też nic nie brakuje, ale przez to niezorganizowanie psujesz efekt.
Spróbuj może ograniczyć liczbę przymiotników - jeżeli masz okazję, wykorzystuj imiona (w powyższym tekście zupełnie nie rozumiem, dlaczego tak długo zwlekałaś z ujawnieniem imienia Sanjiego, skoro Law go znał; zamiast tego wyszukiwałaś zastępcze określenia - blondyn, młodszy chłopiec, maluch, itp. - to może być trochę irytujące z punktu widzenia czytelnika).
Z innej beczki jeszcze, dlaczego Law określa Sanjiego jako malucha? Wiem, że dzieci inaczej widzą wiek, ale jest to aż tak rażące, żeby używać określania maluch wobec sześciolatka? Prędzej bym się spodziewała mazgaja albo dzieciucha, albo coś w ten deseń. Pytam bardziej z ciekawości niż czepialstwa, bo z dziećmi mam niewiele styczności.
Poza czepianiem się stylu, niewiele mogę opowiedzieć o samej historii, bo mało się do tej pory dowiedzieliśmy. Przeczytałam fragment o bawiących się w zabijanie dzieciach, które najprawdopodobniej naśladują dorosłych, sądząc po tematyce fika. Wiemy też, że Law ma złe doświadczenia w tej materii oraz fakt, że "dziadek" będzie się złościł na nich za ubrudzone ubrania - jakaś rodzina arystokratyczna? A może chodzi o ważne spotkanie? W świetle nowych informacji o rodzinie Sanjiego nawet by to pasowało.
Jak mówiłam fabularnie strasznie mało wskazówek, nawet jak na prolog. Podejrzewam, że następna część więcej wyjaśni. Zobaczymy.
Myszka.
hej hehe dobre napisz mi ile Sanji ma lat Law 11 tak??
OdpowiedzUsuń