Tytuł: Prostytutka
Autorzy: Ann
Korekta: Kanako
Liczba
rozdziałów: one-shot
Gatunek: yaoi,
romans
Para: SanjixLuffy
+ ZoroxLuffy
Ograniczenie
wiekowe: 18+
Kanon uciekł na
Nowy Świat, jak sądzę. Dedykuję Em, bo mimochodem podsunęła mi pomysł na
"fapułę". ^^
—
Sanji, proszę!
—
Mowy nie ma! Jadłeś godzinę temu! Ile pieprzonego mięsa potrafisz w
siebie władować, do jasnej cholery?!
—
Saaanji! Zrobię co zechcesz! Błagam!
—
Wiesz, Luffy… Brzmisz trochę jak tania kurwa.
Głowa
blondyna odwróciła się w stronę Zoro z nieprzyjemnym chrzęstem. Niebieskie
tęczówki ciskały gromy w siedzącego nieopodal mężczyznę, który w odpowiedzi
posłał kucharzowi drwiący uśmieszek.
—
A co, może mi powiesz, że nie mam racji? Luffy jest gotowy rozłożyć przed tobą
nogi, bylebyś tylko dał mu żarcie.
—
Czyżbyś był zazdrosny, Glonomózgi? Ty nie masz niczego co mógłbyś mu
zaoferować. No może prócz głupoty, ale tego mu akurat nie brakuje!
—
Ej!
Twarz
Luffy’ego jeszcze chwilę wcześniej wyrażająca najczystsze zdumienie nachmurzyła
się, gdy brunet skrzywił się z oburzeniem.
—
Wybacz kapitanie, ale czasami naprawdę brzmisz jak dziwka żebrząca o uwagę
klienta…
—Nie
uważasz, że przeginasz, cholerny Glonie?!
—
Dziwka? Nie rozumiem…
A
to niespodzianka…, stwierdził w duchu szermierz. Może faktycznie lekko
przegiął z tym porównaniem, ale miał już dość widoku Luffy’ego skaczącego wokół
Ero-kuka niczym rozentuzjazmowany szczeniak.
—
No więc, Glonie, może raczysz wyjaśnić naszemu kapitanowi kim jest prostytutka?
— Sanji był więcej niż wkurzony. Co napadło tego kretyna, że postanowił
zwymyślać Luffy’ego w tak obrzydliwy sposób! Blondyn czuł jak całe jego ciało
drżało z oburzenia. Najchętniej skopał by to zzieleniałe dupsko, ale uznał, że
wyjaśnienie brunetowi czym zajmuje się kobieta lekkich obyczajów będzie dla
niego najdotkliwszą karą.
Twarz
Zoro przybrała kolor dojrzałej wiśni, a usta mężczyzny otworzyły się szeroko,
choć nie wydobył się z nich najmniejszy dźwięk. Szermierz wyglądał jakby go
zatkało. Kucharz uśmiechnął się do niego z mściwą satysfakcją.
—
Nie, nie trzeba. — Zszokowane twarze oby mężczyzn zwróciły się w kierunku
kapitana. — Wiem kim są i co robią prostytutki. — W ciszy panującej w kuchni,
można było niemal usłyszeć dźwięk dwóch szczęk opadających na podłogę. — Nie
rozumiem tylko dlaczego Zoro uważa, że zachowuje się jak one, przecież nie
robię nic oscenicznego.
—
Obscenicznego. — Automatycznie poprawił go Sanji, który usiłował wyjść z
ciężkiego szoku. Skąd, do jasnej cholery, Luffy wie czym zajmują się
prostytutki?! Zaciskając mocno powieki, blondyn potrząsnął głową próbując
obudzić się z tego dziwacznego snu. Na jego nieszczęście, gdy otworzył oczy,
Luffy nadal stał tuż obok z marsową miną, a Zoro siedział jak zbaraniały i
tylko bezmyślnie się gapił.
—
No co? Raczycie mi wyjaśnić czemu niby zachowuje się jak dziwka?
Żaden
ze starszych mężczyzn nie wykonał najmniejszego ruchu sugerującego, że
zamierzają powiedzieć COKOLWIEK. Luffy prychnął niezadowolony.
—
Świetnie! Skoro uważacie, że zachowuje się jak prostytutka to nie ma
sprawy! Mogę się tak zachowywać! — stwierdził, a następnie podszedł do
Sanji’ego, uniósł twarz patrząc mu prosto w oczy i bez chwili wahania
przyciągnął go do siebie, wpijając się w jego usta. Szczęka blondyna
najprawdopodobniej po raz drugi uderzyła by w drewnianą podłogę, gdyby gorące
wargi nie ssały zapamiętale jego dolnej wargi.
Spod
ściany dobiegło do nich słabe:
—
Oj…
Język
Luffy’ego ślizgał się kusząco po wargach blondyna, który usiłował zmusić swoje
kończyny do współpracy, świadom faktu, że powinien odepchnąć od siebie chłopaka
i zakończyć tą całą absurdalną sytuację. Niestety, jego ciało miało nieco inne
plany niż mózg. W efekcie uniósł ręce, obejmując mocno wąską talię i chętnie
rozchylił wargi wpuszczając intruza do środka. Brunet skwapliwie wykorzystał
sytuację i wtargnął ruchliwym językiem do gorącego wnętrza, badając nieznane
terytorium. Chłopak był sporo niższy od kucharza, to też po krótkiej chwili
pozycja, w której się znajdowali stała się dla kapitana niekomfortowa. Z
zaciętym wzrokiem przerwał pocałunek i popchnął zdziwionego mężczyznę na
stojące nieopodal krzesło. Nim Sanji zdążył zareagować w jakikolwiek sposób, mniejsze
ciało usadowiło się na jego kolanach, a gorące usta znów znajdowały się na jego
własnych, atakując z jeszcze większym entuzjazmem. Ostre zęby bez litości
zacisnęły się dolnej wardze blondyna, wyrywając z jego gardła jęk. Kucharz nie
miał bladego pojęcia co chłopak zamierza osiągnąć swoim zachowaniem, ale uznał,
że nie ma to większego znaczenia. Zwłaszcza w momencie, gdy ten podniecający
kretyn siedzi na nim okrakiem i widocznie domaga się uwagi. Nie chcąc pozwolić
by Luffy nad nim dominował, Sanji objął pośladki chłopaka i ściskając je
brutalnie, uniósł lekko, a następnie opuścił rozgrzane ciało, tak by ich
twardniejące erekcje otarły się o siebie. W odpowiedzi kapitan wyjęczał
ochryple imię swojego kucharza, wysyłając przyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa
zarówno blondyna jak i szermierza, który wpatrywał się w obu mężczyzn niczym
zahipnotyzowany.
Jego
wzrok podążał za dłońmi mężczyzny, które wślizgiwały się pod czerwoną kamizelkę
by musnąć wrażliwą skórę na plecach i po chwili wracały na dół jakby nie potrafiły
oderwać się na długo od wyeksponowanego tyłka kapitana. Długie palce drapieżnie
zaciskały się na dwóch zgranych półkulach, okrytych jeansowymi spodniami.
Zoro oblizał wyschnięte wargi, a jego oczy powędrowały w górę, na twarze swoich
kompanów. Widząc zarumienione policzki i wargi połączone w zmysłowym tańcu
poczuł jak w jego gardle rodzi się kolejny jęk i nawet nie próbował go
powstrzymać.
—
Luffy…
Słysząc
chrapliwy głos zielonowłosego, chłopak oderwał się od Sanji’ego, który
postanowił skorzystać z okazji i zaatakował odsłoniętą szyję, podgryzając i
ssąc miękką skórę. Luffy obrócił głowę i spojrzał wprost na swojego pierwszego
oficera. Jego tęczówki ściemniały z podniecenia, a rozszerzone źrenice lśniły
niczym dwa czarne diamenty. Zoro był oczarowany. Miał wrażenie, że patrzy
wprost na burzowe niebo, raz po raz rozświetlane przez światło błyskawic. Luffy
przekrzywił głowę, a jego usta rozciągnęły się w lubieżnym uśmiechu. Powoli, z
rozmysłem oblizał zaczerwienione od pocałunków wargi, a jego biodra zaczęły
poruszać się szybciej, raz za razem ocierając się o męskość blondyna.
Serce szermierza przyspieszyło. Czuł jak cała krew podąża w dolne partie jego
ciała, sprawiając, że spodnie stały się nieznośnie ciasne. W co ten kretyn
grał?
—
Podoba ci się Zoro? — Głos chłopaka był niski i chrapliwy, a oddech wyraźnie
przyspieszony. Widać, jemu samemu cała ta sytuacja podobała się bardzo, a
sądząc po zdławionym jęku, który wydał z siebie, nawet jeszcze BARDZIEJ.
—
Co ty wyprawiasz, do cholery?!
—
Chciałeś bym zachowywał się jak dziwka, prawda? — Oczy bruneta zalśniły
złośliwie.
—
Nie o to mi chodziło! Przecież… Kurwa! — Mężczyzna nie potrafił się skupić na
składnej wypowiedzi, ponieważ Sanji chcąc na powrót zwrócić na siebie uwagę
bruneta, rozpiął właśnie jego spodnie i wyciągnął z środka, twardego i
sączącego się penisa. Luffy wygiął plecy w łuk i zaczął głośno dyszeć, gdy
chłodne palce przyjaciela zacisnęły się mocno na rozgrzanym organie,
przesuwając się niespiesznie od samego koniuszka, aż do podstawy i z powrotem.
—
Luffy olej tego idiotę i zajmijmy się czymś przyjemniejszym. — Głos
Sanjiego również był ochrypły i przepełniony pożądaniem. Mężczyzna nie
zamierzał zmarnować okazji na gorący seks. Brutalnie zaatakował ucho chłopaka,
przygryzając wrażliwy płatek. Luffy wplótł palce w blond kosmyki i westchnął z
zadowoleniem, ale widać nie zamierzał porzucać konwersacji z drugim mężczyzną.
—
Co mówiłeś Zoro?
Szermierz
zacisnął na moment powieki i wziął głęboki uspokajający oddech. Był
zdeterminowany i miał zamiar dowiedzieć się co odbiło temu przygłupowi.
—
Mówiłem, że nie o to mi chodziło! Miałem na myśli twoje wieczne skamlenie o
żarcie! Nie było w tym podtekstów seksualnych!
—
Och, czyżby? A kto mówił coś o rozkładaniu nóg? — Nie zaprzestając lubieżnych czynności,
Sanji postanowił włączyć się do rozmowy i przepędzić Glona z jego kuchni. — Sam
powiedziałeś, że Luffy zachowuje się jak prostytutka, więc nie powinieneś być
tak zszokowany! Zresztą nieważne, skoro nie masz nic inteligentnego do
powiedzenia to spadaj. Jakbyś nie zauważył, jesteśmy zajęci.
—
Zamknij się, chory zboczeńcu! I zostaw go, do ciężkiej cholery!
—
Mowy nie ma zazdrosny Glonie! Poza tym nie sądzę, by Luffy tego chciał, prawda?
— Jakby na zaakcentowanie swoich słów, blondyn polizał wystający obojczyk
chłopaka. Brunet zachichotał cicho.
—
Prawda! Skoro według Zoro zachowuje się jak dziwka…
Szermierz
czuł, że zaraz wybuchnie. Nie wiedział tylko czy najpierw nastąpi eksplozja
wściekłości, czy czegoś zgoła innego…
—
Kurwa mać! W co ty pogrywasz?! — Żyła na czole zielonowłosego pulsowała
wściekle. Miał ochotę złapać swojego kapitana i stłuc go na kwaśne jabłko za
drażnienie się z nim i w ogóle za całą to dziwaczną sytuację. Może to i on
zaczął, ale na litość boską, do głowy by mu nie przyszło, że Luffy odstawi taką
szopkę! Co więcej, w życiu by nie pomyślał, że Zboczona Brew, śliniąca się do
damskich cycków, tak chętnie mu w tym przyklaśnie! — Może jeszcze zaczniesz
skomleć o więcej?!
—
Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale Glon dobrze gada! — Sanji
skierował sugestywne spojrzenie na zarumienioną twarz bruneta.
—
Serio? Cóż… — Luffy wyszczerzył się złośliwe do Szermierza, a następnie
pochylił się do blondyna i muskając ustami jego ucha wyszeptał głośno, tak by
Zoro również mógł go usłyszeć:
—
Sanji… Pieprz mnie!
—
Tak jest, kapitanie! — Bez chwili zastanowienie Sanji wstał, przy okazji
zrzucając z siebie bruneta, a następnie pchnął go brutalnie na blat barowy i
wpił się w jego wargi. Pocałunek był jeszcze gorętszy niż wcześniej. Zoro miał
wrażenie, że blondyn zamierza pożreć Luffy’ego żywcem, a Luffy jako wielbiciel
mięsa, nie pozostawał mu dłużny i zwracał pieszczoty z równie wielką
gorliwością. Szermierz obawiał się, że szok jakiego dzisiaj doznał odbije się
trwale na jego psychice. Z chorą wręcz fascynacją przyglądał się jak między
pocałunkami mężczyźni pozbywają się zbędnej odzieży, a ich dłonie w szaleńczym
tempie badają każdy skrawek skóry partnera. Gdy wreszcie byli nadzy, Luffy
ponownie oderwał się od Sanjiego i patrząc mu głęboko w oczy, wyjęczał:
—
Weź mnie! Mocno!
Spełniając
rozkaz swojego kapitana, blondyn podniósł mniejsze ciało, położył chłopaka na
blacie i zarzucił sobie jego szczupłe nogi na ramiona. Sącząca się męskość
kucharza muskała wyeksponowane pośladki.
—
Poproś!
—
Błagam, Sanji! — Słysząc jęczący głos swojego kapitana, Sanji wbił się głęboko
w chętne ciało. Czując jak coś wielkiego i twardego rozpycha go od środka,
Luffy zawył i wygiął się w łuk, uderzając głową o twardą powierzchnie barowej
lady. Blondyn wydał z siebie dźwięk podobny do syku i zacisnął dłonie na
biodrach kochanka.
-
Luffy… Boże, jesteś taki ciasny!
-
Sanji, rusz się! Proszę!!!
Nie
zamierzając odmówić, mężczyzna wycofał biodra, niemal całkowicie wysuwając się
z ciasnego wnętrza i natychmiast pchnął ponownie. I jeszcze raz…
-
Tak!!!
Zoro
miał wrażenie, że zaraz spłonie. Cała jego twarz paliła go jakby zamiast skóry
pokrywały ją rozżarzone węgle. Nie potrafiąc się powstrzymać, przesunął dłoń i
potarł swoją własną twardą erekcję przez drażniący materiał spodni. Zaledwie
kilka kroków dalej blondyn pieprzył Luffy’ego jakby od tego zależało jego
życie. Zielonowłosy z boku obserwował jak penis jego rywala rytmicznie wsuwa
się i wysuwa z ciasnego otworu. Luffy wił się i wyginął jęcząc jednostajnie. To
było za dużo. Zoro zamknął oczy czując, że jeśli będzie patrzył na to choć
chwilę dużej to zwariuje. Niestety zamknięte powieki nie blokowały lubieżnych
dźwięków.
—
Kurwa!
Tracąc
panowanie nad sobą zielonowłosy poderwał się na nogi i w dwóch krokach znalazł się
przy parze kochanków. Zatracony w przyjemności Sanji, zauważył intruza dopiero,
gdy ten złapał go za ramię i odepchnął brutalnie na bok. Blondyn sapnął
oburzony i podtrzymał się jednego z krzeseł by nie upaść.
—
Co ty odpierdalasz?! — Cała jego postawa wręcz emanowała wściekłością. Był już
tak blisko… Czy ten kretyn jak zawsze musi się wtrącać?!
Nie
zwracając uwagi na rozjuszonego blondyna , Zoro spojrzał w dół na zarumienioną
twarz swojego kapitana. Omiótł wzrokiem rozchylone, wilgotne wargi i błyszczące
oczy patrzącego na niego ze zdziwieniem. Klatka piersiowa Luffy’ego poruszała
się szybko, jakby właśnie przebiegł maraton. Czysta rozpusta.
—
Zoro?
Mężczyzna
nie odpowiedział. Jedynie stał i wpatrywał się w leżącego na blacie chłopaka.
Po chwili pełnej napięcia ciszy, odetchnął głęboko jakby podjął jakąś decyzję.
Sanji obserwował go bez słowa, nie mając pojęcia co ten Glon zamierza.
W
końcu zielonowłosy wyciągnął rękę, złapał garść czarnych kosmyków i podniósł
Luffy’ego do siadu. Chłopak skrzywił się na to brutalne traktowanie, ale nie
zaprotestował. Zoro trzymał go mocno, przyciągając jego twarz bliżej tak, że
ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Coś niebezpiecznego błysnęło w
jego oczach.
—
Luffy… Jeśli chcesz być czyjąś dziwką, to musisz należeć do mnie!
Oczy
bruneta rozszerzyły się w szoku.
—
Po moim trupie!
—
To się da załatwić, Zakręcona Brewko! A teraz na kolana! — Mężczyzna szarpnął
chłopaka za włosy, zrzucając go na drewnianą podłogę. Luffy, będąc w całkowitym
szoku, nim się obejrzał, leżał na brzuchu przyciśnięty do twardej podłogi przez
rozgrzane ciało swojego przyjaciela. Silna dłoń przyciskała jego twarz do
szorstkich desek, odbierając mu jakąkolwiek możliwość ruchu, podczas gdy druga
ręka rozpinała rozporek. Brunet zerknął na Sanjiego. Widział wściekłość na jego
twarzy. Noga blondyna uniosła się do góry — mężczyzna był gotów zaatakować w
każdej chwili.
—
Sanji, nie! — Na przystojnej twarzy kucharza pojawiło się zaskoczenie, ale
posłusznie opuścił nogę. Zacisnął dłonie w bezsilnej złości. Jeśli ten drań
spróbuje skrzywdzić Luffy’ego, bez wahania go zabije!
Tymczasem
szermierz uwolnił wreszcie swojego członka z niewygodnych spodni i złapał
biodra chłopaka, unosząc je do góry.
—
Tym razem nie musisz o nic prosić. — Rozgrzany penis płynnym ruchem wbił się w
wąski otwór, wyrywając z gardła kapitana ochrypły krzyk. Luffy zacisnął powieki
czując, że ponownie coś ogromnego całkowicie go wypełnia. Zielonowłosy
bez chwili przerwy zaczął poruszać biodrami, biorąc go ostro, bez jakichkolwiek
zahamowań. Jego zęby były zaciśnięte, a spomiędzy nich wydobywał się niemal
zwierzęcy warkot. Wyglądał jak dzika bestia, która po długich łowach dopadła
swoją ofiarę. — Taaak! Jęcz dla mnie Luffy!
Słysząc
ten pełen władczości, ochrypły głos, chłopak zajęczał głośno. Paznokcie
bezwiednie drapały drewniane deski, a on nawet nie zauważał drzazg wbijających
się w opuszki jego palców.
Obserwujący
tę scenę Sanji zaklął głośno i podszedł do mężczyzn. Ze złością odepchnął dłoń
szermierza, która nadal przyciskała twarz chłopaka do podłogi. Luffy uniósł
głowę i uśmiechnął się do niego z wdzięcznością. Długie, zgrabne palce
pogłaskały jego policzek w czułej pieszczocie i Sanji odwzajemnił uśmiech.
Mężczyzna oderwał oczy od zarumienionej twarzy kapitana i spojrzał na szermierza.
Jego usta były otwarte, dłonie mocno zaciśnięte na wąskich biodrach, a po czole
spływały strużki potu. Dla blondyna jasnym było, że Zoro zbliża się do finału.
Kucharz z perfidnym uśmieszkiem podniósł się na nogi , podszedł do mężczyzny i,
tak jak on sam chwile wcześniej, złapał umięśnione ramie, bezceremonialnie
odpychając go z dala od bruneta. Szermierz upadł na tyłek i spojrzał na niego z
mordem w oczach.
—
Ty gnoju…
—
I nawzajem. Jeśli myślałeś, że pozwolę ci dojść w Luffym to jesteś
jeszcze głupszy, niż sądziłem. — Po tych słowach sam uklęknął za chłopakiem i
ponownie zagłębił się w jego wnętrze. Pokręcił odrobinę biodrami, odnajdując
czuły punkt i dopiero wtedy pchnął ponownie. Brunet zacisnął powieki czując jak
rozkosz wypełnia jego ciało.
—
Tak! Jeszcze raz, Sanji! Jeszcze raz!!!
Jego
życzenie zostało spełnione. Blondyn przyspieszył ruchy, a kuchnię wypełniły
głośne jęki i odgłos zderzających się ze sobą ciał.
—
Mocniej!
Dźwięki
bioder uderzających o pośladki nabrał na sile. Zoro wpatrywał się ze złością w
twarz blondyna, na której wypisana była najczystsza rozkosz.
Utrzymując
to szaleńcze tempo Sanji poczuł, że jest już blisko. Pochylił się nad Luffym,
przyciskając klatkę piersiową do spoconych pleców i polizał kark chłopaka.
Ciałem bruneta wstrząsnął dreszcz, a mieście odbytu zacisnęły się mocno, gdy
dochodził z imieniem kucharza na ustach. Czując jeszcze większy nacisk na
pulsującego penisa, Sanji pchnął kilka razy i spuścił się mocno prosto do
wnętrza swojego kapitana.
Spełniony,
wysunął się powoli z wąskiego otworu i opadł bez sił na drewnianą podłogę,
dysząc głośno. Oddech Luffy’ego również był ciężki. Chłopak spojrzał na niego i
wyszczerzył zęby.
—
To było super!
Szermierz
odwrócił twarz i podniósł się z podłogi bez słowa.
—
Dokąd się wybierasz, Zoro? — Mężczyzna spojrzał z zaskoczeniem na swojego
kapitana. Na ustach chłopaka błąkał się figlarny uśmiech. — My jeszcze
nie skończyliśmy, prawda?
Wyginając
wargi w drwiącym uśmiechu, mężczyzna odwzajemnił spojrzenie brązowych oczu.
—
Chyba nie myślałeś, że wyjdę? — W kilku krokach szermierz znalazł się przy
chłopaku i złapał jego twarz. — Tym razem zabawimy się nieco inaczej… Otwórz
usta!
Luffy
mrugnął do niego, ale posłusznie rozchylił wargi, powolnym ruchem języka
zlizując białą kropelkę, która pojawiła się na czubku pokaźnej męskości. Nie
spuszczając wzroku z twarzy zielonowłosego, otworzył szeroko usta i bez
ostrzeżenia pochłonął całą długość, ssąc zapamiętale. Powieki szermierza
opadły, gdy poczuł sprawny język ślizgający się po wrażliwej skórze. Usta
Luffy’ego były niezwykle utalentowane i Zoro podejrzewał, że fakt, iż chłopak
niemal cały czas coś je mógł mieć na to jakiś wpływ. Po chwili wszystkie myśli
uleciały z umysłu mężczyzny, ponieważ Luffy przyspieszył tempo, a gorące wargi
przesuwały się jak szalone w górę i w dół. Dłonie chłopaka powędrowały do góry
i zielonowłosy poczuł, że sprawne palce masują jego tężejące jądra. Wiedząc, że
już dłużej nie wytrzyma, Zoro otworzył oczy, spojrzał w roześmiane oczy swojego
kapitana i doszedł potężnie wypełniając jego usta ejakulatem. Luffy połknął
wszystko i otarł wargi wierzchem dłoni. Siadając na podłodze po turecku,
wyszczerzył zęby do zdyszanego szermierza i ubranego już Sanji’ego.
—
Teraz możecie powiedzieć, że zachowuje się jak dziwka! — Zaśmiał się, jakby
cała ta sytuacja była najnormalniejszą rzeczą pod słońcem. — No to teraz czas
na zapłatę!
—
Hęę?
***
Nami
przeciągnęła się i przetarła zaspane oczy, otwierając drzwi od kuchni i
wchodząc do środka. Widząc pokładowe potworne trio, zamrugała ze zdziwieniem.
—
Co wy tu robicie o tej godzinie? Jest środek nocy!
—
Och, Nami-san! Luffy je kolację. Czemu jeszcze nie śpisz?
Faktycznie,
przy suto zastawionym stole siedział zadowolony z siebie kapitan. Jego usta
były załadowane jedzeniem.
—
Pracowałam nad mapami… Zaraz! Jak to kolację?! Jest trzecia w nocy!
Zoro
zerknął na nią i wzruszył ramionami.
—
Wiesz doskonale, że jak on czegoś chce to zrobi wszystko, by to dostać prawda?
—
Tak, ale…
—
Nie pytaj.
—
Nami-swan! Może herbatki?
—
Tak naprawdę to przyszłam po kawę…
Luffy
połknął ogromny kęs mięsa i uśmiechnął się szeroko do swojej nawigatorki, po
czym zwrócił się do Zoro.
—
Oj, Zoro! Pobawmy się w chowanego!
—
Co?! Luffy zwariowałeś?! Chyba słyszałeś która jest godzina?! — Ku zdziwieniu
kobiety, szermierz bez słowa podniósł się i ze zrezygnowanym wyrazem twarzy
spytał:
—
Chcesz szukać, czy się chować?
—
Ej, Zoro czemu się zgadzasz…
—
Już ci mówiłem: lepiej nie pytaj…
—
Zoro, szukasz!
Było zajebiste, szkoda, że nie czytałam...
OdpowiedzUsuńDobra, czas na szczery komentarz ;)
UsuńŚwietnie opisłaś całą trójcę. Zoro jako ten brutalny i Sanji jako ten delikatny są moimi faworytami tej gry :D
No i oczywiście Luffy jako dziwka, która traktuje wszystko jako zabawę, dopełnił moją radochę :D
Szczerzę dziekuję za to erotyczne cudo i proszę o więcej!
Dzięki za dedykację :*
Zachęcił mnie komentarz Emy i może kiedyś przeczytam... xD
OdpowiedzUsuńWidzę, że ten fick ma potencjał do komentarzy, nawet od ludzi, którzy nie czytali *później przeczyta*
OdpowiedzUsuńAle zobacz, jak zajebiście trzeba napisać, żeby takie coś osiągnąć. Ogarniasz?
UsuńAhahahaha wy zgrywusy zrobiłyście mi dzień! xD Wszystkie trzy! <3
UsuńAnn, mistrzu, nauczaj <3 I pisz mi więcej SanLu, bo to było po prostu zajebiste <3333 Kocham XDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńKorektując to, nie mogłam skupić się na błędach, bo Sanji i Luffy poważnie mnie prowokowali, wystawiając moją wyobraźnie na ciężką próbę. Urocza z nich parka XDDD
Podoba mi się jak przedstawiłaś tu Zoro, bardzo realistyczny obraz jego postaci :D
Dziękuję braaat! <3 Cieszę się, że ci się podobało! Trochę dokuczyłam tu Zoro, ale mam nadzieję, że go za bardzo nie skrzywdziłam... xD
UsuńZajebiste opowiadanie. Wszyscy bardzo dobrze przedstawieni, teksty wytrącały mnie z równowagi i dobijały ale o to chodzi. Końcówka z Nami bardzo fajna i ten Zoro mówiący"Nie pytaj".:-):-)
OdpowiedzUsuńnaomiaoi
Zoro jak zawsze niezwykle subtelny w dobieraniu słów :D
OdpowiedzUsuńJak wytłumaczyć Luffyemu kim jest dziwka?
-To takie mięso, którego możesz spróbować, ale nigdy nie zjeść do końca. Z drugiej strony nie musisz na nie polować, tylko samo ci się kładzie na talerzu.
Oh… Luffy wie… *musi odreagować, bo jest w szoku*
„Spod ściany dobiegło do nich słabe:
Oj…” szkoda, że nie „ups” to takie w jego stylu „o kurde, zdziwkowałem kapitana, chyba pora na kolejną butelkę”
„Oczy bruneta zalśniły złośliwie.” Znaczy, że Luffy złośliwy? To dla niego chyba zbyt skomplikowane :D
Najlepszym podsumowaniem całej sytuacji było „To super!”
Ann zboczeniec, zboczeniec „na na na” *nuci sobie*
Jak obiecałam, tak przeczytałam xD ;D
OdpowiedzUsuńO rany, Luffy taki sexi! Jak zwykle zagiął naszych panów xD Też bym mu się nie oparła <3 Hahaha! Zoro zazdrosny! Dobrze mu tak. Z Sanjim musieli tworzyć tak bardzo seksowny obraz *ślini się*Ale go drażnili zajebiście xD! Kurna, ale że musiał im przerwać no! Na miejscu Sanjiego bym go rozerwała na strzępy bez względu na Luffiego xD JA tam bym rozpieszczała Kapitana :3 Super opowiadanko^^ Przydało mi się poczytać wyuzdane seksy xD