Tytuł: Sześć dni
Autorka: Piegowata
Korekta: Kanako
Liczba rozdziałów: 1/7
Gatunek: yaoi
Liczba rozdziałów: 1/7
Gatunek: yaoi
Para: ZoroxSanji
Ograniczenie wiekowe: w
późniejszych rozdziałach +18
Zoro dostaje sześć dni na
udowodnienie, że między nim i Sanjim jest coś więcej niż tylko przyzwyczajenie.
Cukier, bardzo, bardzo, zalecana
późniejsza wizyta u dentysty.
Siedział przy
kuchennym stole, wpatrując się w partnera bez zrozumienia. Blondyn zaciskał
wargi, a zacięty wyraz twarzy jasno dawał do zrozumienia, że nie żartuje. W
lazurowych tęczówkach błyskało zdecydowanie i jedynie papieros, który drżał w
smukłych palcach, ukazywał jego zdenerwowanie.
— Dlaczego? — zapytał,
bo jedynie to pytanie było wstanie przejść mu przez gardło. Nie bolała go sama
świadomość tego, że Sanji postanowił zakończyć ich związek, ale że robił to z
całkowitym opanowaniem i zniechęceniem, jakby dla niego było to jedynie kwestią
czasu, kiedy to nastąpi.
Mężczyzna
wzruszył ramionami i westchnął cicho.
— To nie tak,
że coś się stało. Po prostu wydaje mi się, że nic się nie dzieje. Nie
rozmawiamy ze sobą, nigdzie nie wychodzimy, sypiamy obok siebie, a nie ze sobą.
Po prostu nie ma sensu tego dłużej ciągnąć, rozstańmy się zanim się
znienawidzimy. Zoro… my nawet się już nie kłócimy.
Roronoa
zamilkł, wpatrując się w gładką powierzchnię stołu, przy którym przyszło im
zjeść tyle wspólnych posiłków, które w wykonaniu kucharza zawsze były
ukoronowaniem dnia. Nie chciał kończyć ich związku, ale nie potrafił zaprzeczyć
słowom partnera. Prawdą było, że ostatnio nie stanowili pary idealnej. Mimo
wszystko przyzwyczaił się już do obecności Sanjiego i cholera, kochał go. Mimo
jego natrętnego, czasem zbyt infantylnego charakteru, żył w przekonaniu, że już
na zawsze będą razem. Nie ważne, jak głupio i patetycznie to brzmiało. Chciał
móc budzić się u jego boku i zamykać w swoich ramionach, a teraz gdy usłyszał
ostateczne słowa poczuł jedynie żal, że dopuścili do tej rozmowy. Fakt,
deklaracje nigdy nie przychodziły im z łatwością, ale wierzył, że najważniejsze
było, że oboje chcą tego samego. Sęk w tym, że najwyraźniej chyba już nie.
— I tak po
prostu chcesz przekreślić te wszystkie lata? — zapytał, marszcząc brwi. Nie
mógł nie przyznać mu racji, ale fakt, że Sanji podjął decyzję sam, nie próbując
wcześniej nawet z nim rozmawiać, ani naprawiać ich relacji, sprawiał, że był
zwyczajnie zły.
— Właśnie dlatego
chcę to zakończyć. Nie jesteśmy już gówniarzami, wierzę że bylibyśmy w stanie
być razem, ale nie chcę patrzeć na ciebie każdego dnia i żyć jedynie
wspomnieniami. Nie róbmy sobie tego. Rozejdźmy się w pokoju i zachowajmy
chociaż te dobre chwile. – Głos Sanjiego, idealnie wyprany z emocji i
wypełniony jedynie zmęczeniem, sprawił, że miał ochotę nim potrząsnąć.
— Nawet nie masz zamiaru tego ratować?! — warknął,
uderzając pięścią o stół. Zamarł, zdając sobie sprawę z nieprawdziwości swoich
osądów. Sanji przez ostatni miesiąc stawał na głowie, by dogodzić jego
upodobaniom kulinarnym, wpadał pod prysznic za każdym razem gdy był tam Zoro,
zawsze mając jakąś kiepską wymówkę; znajdywał czas na obejrzenie z partnerem
meczu, co mu się nigdy wcześniej nie zdarzało, a do łóżka kład się razem z nim.
Po prostu to on tego nie dostrzegał. Roronoa przeszukiwał pamięć, zastanawiając
się, kiedy ostatni raz doszło między nimi do zbliżenia. Na próżno. Sanji, jego
Sanji… cały czasy był seksowny, z pięknymi oczami, zadziornym uśmiechem i tymi
zakręconymi brwiami, więc… dlaczego? Dlaczego nawet nie zauważył, że przestali
uprawiać seks? Dlaczego nie odpowiadał na jego jednoznaczne gesty?
Ciężko
przełknął ślinę i zdusił w sobie wybuch złości. To nie miało sensu. Nawet jeśli
wiele razy rozwiązywali drobne spory przez walkę czy kłótnie, by po uwolnieniu
emocji, kochać się długo i namiętnie, to teraz zwyczajnie potrzebowali rozmowy.
I nawet on to rozumiał.
— To nie tak,
że cię nie kocham. — Sanji przycisnął dłonie do twarzy, więc jego słowa były
nieco stłumione, ale doskonale słyszalne. — Ale to właśnie dlatego chce się
rozstać. Boję się, że cię znienawidzę, więc… wyprowadzę się do końca tygodnia.
— Nie! — Ostry
ton Zoro, sprawił, że blondyn w końcu na niego spojrzał. — Ja…
— To nie ma
sensu. — Przerwał mu. — Już zbyt długo wierzyłem, że coś można zmienić.
Wyprowadzam się. — Powtórzył, wstając od stołu. — Jeśli chcesz coś zrobić, to
masz jeszcze sześć dni, po tym czasie zamieszkam z Luffym i Acem.
Zoro patrzył,
jak Sanji wychodzi z kuchni, lekko przygarbiony i zrezygnowany. Miał wrażenie,
że jeszcze nigdy tak bardzo nie brakowało mu słów, by wyrazić swoje uczucia.
hoho zapowiada się bardzo ciekawie i jestem ciekawa co nasz kochany glon zrobi by zatrzymać u siebie naszego seksownego kucharza =) opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie =)
OdpowiedzUsuńSanji, walcz! *macha różowymi pomponami* XDDDDDDD
OdpowiedzUsuńJestem zaintrygowana obiecanymi cukrami. :D
Ach a gdzie ciąg dalszy? Pragne go. Teraz. Zaraz. Juz. Prosze *.* Ja tam lubie takie opowiadania ,wiesz czasem slodko i seks seks seks (yaoi uzaleznia? Nieeee)
OdpowiedzUsuńNie zwlekaj dlugo, bo zaczne cie przesladowac na forum ;*
Opowiadanie skojazylo mi sie (bron boze nie osadzam o zaden plagiat) z takim jednym Aokise na ktorym ryczalam ze dwie godziny (a to bylo tylko pare linijek tekstu q.q).
Juz niecierpliwiona ,Mr.Prince
Łaaa, mam nadzieję ze cos mu się uda :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, bardzo dobrze oddanie wypalającego się związku. Jestem ciekawa pomysłowości glona w tej kwestii i również pragnę cukrów ^^ No i Pieguś, pierwszy Twój fick od dawna i się jaram:D;D
OdpowiedzUsuń