Tytuł: Za zasłoną kwiatów wiśni
Autorka: Ayo3
Korekta: --
Liczba rozdziałów: 1/?
Gatunek: yaoi, dramat, romans
Para: ZoroxSanji (oraz inne)
Ograniczenie wiekowe: 18+
Piosenka przewodnia: Rin' - Tenka
Autorka: Ayo3
Korekta: --
Liczba rozdziałów: 1/?
Gatunek: yaoi, dramat, romans
Para: ZoroxSanji (oraz inne)
Ograniczenie wiekowe: 18+
Piosenka przewodnia: Rin' - Tenka
Pora na pierwszy rozdział. Jak na mnie to naprawdę bardzo szybko. Przepraszam za wszelakie błędy w rozdziale, ale znalazłam jeszcze korekty. Mija parę lat od upadku rodu Ashi. Piętnastoletni Sanji żyje na dworze rodu Akagami. Jak mu się wiedzie? Zapraszam do czytania.
Dotknij mojej twarzy
Gdy jaskółki przecinać będą
Czerwone niebo
Gdy jaskółki przecinać będą
Czerwone niebo
-
Sanji-dono, Sanji-dono!
Słyszał
coraz to głośniejsze kobiece nawoływanie. Świadomość wracała, jednak
niekoniecznie chciało mu się otworzyć powieki, zwłaszcza, że sen był taki
piękny, a po przebudzeniu cała magia gasła, dając dojść do słowa szarej rzeczywistości
i powtarzającej się z dnia na dzień monotonni. Przywarł mocniej do poduszki,
chcąc dać znać kobiecie, że nie zamierza wstawać, choćby nie wiadomo co.
Wstawanie skoro świt nie odpowiadało nawet jemu.
-
Sako-dono!
Och
tak, ta kobieta z pewnością wiedziała, jak skutecznie wyprowadzić go z
równowagi. Wstał natychmiast oburzony i rzucił jej mordercze spojrzenie, na co
czarnowłosa zaśmiała się tylko i posłała mu przyjazny uśmiech. Pewne metody
zawsze będą działać nawet na nie wiadomo jak upartą osobę, którą na pewno był
Akagami Sanji.
-
Mówiłem ci, że masz tak do mnie nie mówić, Robin-chan – powiedział z udawaną
wściekłością. Tak naprawdę nigdy nie podniósł na nią głosu. Czuł do niej
respekt, nawet jeśli była tylko i wyłącznie jego służącą. Poza tym szanował
każdą kobietę, bo bez nich byłoby naprawdę krucho i chyba jako jedyny mężczyzna
zdawał sobie z tego sprawę. Przeciągnął się, ziewając. Prawdą było, że ona
jedyna traktowała go normalnie. – Coś za wcześniej ta pobudka, nie uważasz?
-
Shanks-dono wzywa cię do siebie – odrzekła spokojnie, podchodząc do chłopaka i
pomagając mu włożyć ozdobne kimono z motywem kwiatów śliwy. – Najwyraźniej to
coś ważnego, bo był niezwykle przejęty.
Sanji
westchnął. Tak, tego tylko mu brakowało. Czuł w kościach, że jego przybrany
ojciec coś szykuje. Nienawidził jego, ani tych wszystkich głupich rzeczy, które
wymyślał. Nieraz miał ochotę podejść i wbić mu igłę, którą zawsze przy sobie
nosił na wszelki wypadek. Wiedział, że ten dzień będzie beznadziejny. Już czuł
na sobie jego zimne spojrzenie i aż mu ciarki przeszły po plecach. Gdyby nie
to, że miał względem niego ogromny dług wdzięczności, to już dawno rechotałby
nad jego zwłokami. Przeklinał arystokratów i w tym siebie, bo do nich należał.
Czasami chciał być po prostu zwykłym chłopem i nie nosić tych ciężkich strojów
oraz nie podawać się za kogoś, kim nie był na pewno. Nawet jeśli tak myślał, to
nie zmaże tego, że jest własnością rodu Akagami. W końcu musi się z tym
pogodzić.
-
Zaraz powinien przyjść Gin-san, aby cię
uczesać – powiedziała Robin, wiążąc pas obi tak mocno, że chłopakowi przez
chwilę zabrakło tchu. – Życzysz sobie czegoś do jedzenia? Ostatnimi czasy jesz
coraz mniej.
-
Nic mi nie będzie – odparł blondyn, podchodząc zgrabnymi kroczkami do lustra i
spoglądając na swoją twarz. Nico Robin czym prędzej podeszła do niego, po czym
zaczęła nakładać na jego oblicze grubą warstwę makijażu, sprawiając, że jego
już blada twarz, stawała się bielusieńka. – Udawanie damy dworu i córki jej
szlachetnej mości mnie niedługo wykończy – wyszeptał do swojego odbicia. Jego
twarz z męskiej przeobrażała się powoli w damską, sprawiając, że entuzjazm
ulatniał się z niego za każdym ruchem pędzla. Gdyby nie jego silna wola
przetrwania już dawno skróciłby sobie życie, uwalniając się od tych wszystkich
upokorzeń.
-
A nie sądzisz, że to niesamowite? – zapytała kobieta, tym razem malując jego
usta na czerwono. – Zniewalasz wszystkich zarówno jako mężczyzna i jako
kobieta. To niesłychane by jakikolwiek człowiek miał taką niezwykłą urodę, twardą,
a jednocześnie delikatną. Wystarczy zauważyć z jakim pożądaniem patrzą na ciebie wszyscy mężczyźni.
-
Zabiłbym każdego, kto by coś insynuował albo zbliżył się do mnie zbyt
blisko – rzekł spokojnie, przywołując na twarz swoją codzienną maskę obojętności.
– Nie obchodzi mnie to, co o mnie myślą.
I tak umrę bez jakiegokolwiek szczęścia.
-
A już myślałam, że to ja jestem od czarnych scenariuszy, Sanji-dono – zaśmiała
się czarnowłosa, przeczesując lekko jego miękkie włosy. – Jednak coś mi się wydaje,
że dzisiejsze spotkania mogą mieć wpływ na twoją przyszłość.
Chłopak
obrócił się szybko, aby spojrzeć w jej twarz. To były kolejne z zalet
czarnowłosej kobiety. Była lojalna, inteligentna i zawsze wiedziała więcej od
pozostałych ludzi w zamku. Nawet na dworze wszystkie informacje ważne lub mniej
ważne trafiały najpierw do niej. Gdyby dowiedział się o tym ktoś z rodu, to na
pewno zostałaby osądzona o zdradę jako szpieg. Sam Sanji nie mógł na to
pozwolić. Była jego jedyną przyjaciółką w tym całym bałaganie. Na dodatek jej
dobre rady nigdy nie wpakowały go w kłopoty. To ona nauczyła go walki
sztyletem, tanto oraz umiejętności zabicia człowieka igłą. Gdyby nie ona byłby
zwykłą damą na posyłki, na dodatek nie umiejącą się obronić.
-
Wiesz coś o tym? – zapytał zaciekawiony, patrząc w jej czarne oczy owiane
tajemnicą. Coś mu się wydawało, że Robin dobrze wie, co będzie się tutaj działo
przez następne tygodnie.
-
Sanji-dono, wymagasz ode mnie naprawdę za dużo – zaszczebiotała dobrodusznie,
patrząc na niego swoim matczynym wzrokiem. Chłopak już wiedział, że usłyszy od
niej coś ciekawego. – Ośmielam się twierdzić, że wiesz co ma mieć tutaj miejsce
za tydzień, nie mylę się? – Sanji kiwnął przytakująco głową, odwracając się w
stronę lustra i czekając na kontynuację. – Tak więc dzisiaj przyjeżdża do zamku
Takanome-dono wraz ze swoją szanowną małżonką oraz synem i
córką. Akagami-dono pragnie cię poprosić abyś przyjrzał się ich synowi. Uważa,
że jest bardzo interesujący i chce poznać twoją opinię na jego temat.
-
Nieprawdopodobne – zdziwił się blondyn, wybałuszając oczy. – Przecież szanowny
pan nigdy nie pozwalał mi przebywać blisko sali audiencyjnej, kiedy była wizyta
kogoś z innego rodu. Skąd ta nagła zmiana? Czyżby wielcy panowie mieli sobie
urządzić grę polityczną, stawiając między innymi mnie na swojej szachownicy?
Nie uważasz, że taka zmiana jest naprawdę bardzo dziwna?
Kobieta
milczała. Wiedziała dobrze, że chłopak pomimo zabójczej urody był niezwykle
bystry i gdyby powiedziała więcej mogłoby to wszystkim zaszkodzić. Zamilkła
więc, czując na sobie jego wymowne spojrzenie. Nieprzyjemna cisza nie trwała
jednak zbyt długo. Do pomieszczenia wkroczył ciemnoskóry mężczyzna, padając na
matę by oddać pokłon. Sanji przewrócił oczami, wiedząc co zaraz nastąpi.
-
Witaj, Sako-dono – przywitał się, okazując szacunek, lecz blondyn wiedział
dobrze, że na jego twarzy widnieje szeroki uśmiech. Miał ochotę wstać i go
kopnąć, ale powstrzymał się.
-
Uwielbiam to słyszeć z samego rana – zakpił chłopak, posyłając jednak w stronę
fryzjera przyjazny uśmiech. – Nie wygłupiaj się i wstawaj. Tylko proszę, bez
złych wieści.
-
Widzę, że się już domyślasz, Sanji-dono – powiedział mężczyzna, uśmiechając się
szeroko. Niebieskooki zauważył, że jego twarz jest jeszcze bardziej zmęczona, a
oczy podkrążone niż zaledwie wczorajszego wieczora. W sumie się nie dziwił. Gin
był najlepszym fryzjerem w mieście. – Wieczorem nałożymy wosk.
Sanji
jęknął cicho. To była dopiero tortura. Nakładanie wosku było tak strasznie
bolesne, że bronił się od tego rękami i nogami. Jednak tak już musiało być, a w
każdym razie uznał, że to go hartowało przed bólem. Przyjął jednak z wielką
ulgą to, że będzie mógł je w końcu wymyć. W nocy aż go skręcało, gdy czuł ten
nieprzyjemny odór włosów niemytych przez ponad dwa tygodnie. Wzdrygnął się na
samą myśl.
Gdy
tylko poczuł ręce Gina w swoich włosach, poczuł się zrelaksowany. To dawało
ukojenie, mimo iż wady z pewnością przerastały zalety kunsztownych fryzur.
Wspólnymi siłami wybrali kanzashi pasujące do jasnego kimona. Robin przytaknęła
na ich wybór, uznając, że srebrne z białymi kwiatami śliwy będą wyglądać
doskonale. Gdy godzinne układanie fryzury dobiegło końca, blondyn wstał, aby
Robin i Gin nanieśli ostatnie poprawki.
-
Wyglądasz zdumiewająco pięknie – powiedział zszokowany fryzjer, widokiem
panicza, który wyglądał teraz jak najlepszej jakości porcelanowa lalka. – Tylko
szkoda, że twój głos nie pasuje do obrazka, Sako-dono – zakpił, a zaraz w jego
stronę poleciał wachlarz, uderzając go prosto w czoło.
-
Świetny rzut, wasza dostojność. – Tym razem zakpiła Robin, chichocząc z miny
czarnowłosego, który masował sobie obolałe czoło. – Jak na piętnastolatka masz
naprawdę niebywały refleks.
-
Dobra, chodźmy już – zniecierpliwił się Sanji. Chciał już mieć to za sobą, by
móc wyjść z sali audiencyjnej i oddychnąć świeżym powietrzem. Już czuł na sobie
wzrok pana rodu i aż ciarki przeszły po jego odsłoniętym karku. Miał tylko
nadzieję, że przekazanie tej jakże ważnej informacji nie potrwa długo. – Po tym
wszystkim odwiedzimy pawilon herbaciany.
Robin
kiwnęła porozumiewawczo głową i wyszła zaraz za swoim paniczem, który z gracją
mknął przed sobą. Czuła jednak, jak chłopak się denerwuje. Prawdą było, że
naprawdę bardzo rzadko się zdarzało by rozmawiał z przedstawicielami rodu
bezpośrednio. Przeważnie to właśnie ona przynosiła mu nowiny czy polecenia,
które chcąc czy nie chcąc musiał spełnić. W sumie sam się temu nie dziwił, bo
za każdym razem, gdy spotykał kogoś z rodu czuł na sobie nienawistne i pełne
wzgardy spojrzenia. Przytłaczała go ta atmosfera, jednak plusem tego
wszystkiego było to, że miał dużo czasu do namysłu w większości spraw, które go
obowiązywały albo i nie. Oczywiście nie zmieniało faktu, że czuł się obcy w
miejscu w którym przyszło mu zamieszkać i się wychować.
-
Szanowna siostro. – Usłyszał za sobą jeden ze znienawidzonych głosów i od razu
się obrócił, składając głęboki pokłon wyszczerzonemu brunetowi z piegami na
nosie, który notabene był następcą rodu Akagami.
-
Ace-dono – przywitała księcia Robin, padając na kolana tuż przed swoim panem. –
Cóż za zaszczyt nas spotkał z samego rana – rzekła, jednak chłopak nawet na nią
nie spojrzał, kpiąco przyglądając się blondynowi, który nadal w lekkim ukłonie,
zasłaniał twarz z przyzwyczajenia czerwonym wachlarzem ze złotymi motywami.
-
Jako kurtyzana miałabyś niezwykłe powodzenie, szanowna siostro – powiedział
ironicznie, podchodząc bliżej do Sanjiego, który nie odstąpił ani na krok,
bacznie się przysłuchując. – Chociaż z drugiej strony wątpię by ktokolwiek był
usatysfakcjonowany niemą rozkoszą – zachichotał, a w tym czasie Sanji rzucił do
Nico porozumiewawcze spojrzenie.
-
Z tego powodu moja pani jest bardzo wdzięczna, że została częścią rodu Akagami
i dziękuje za słuszne spostrzeżenie – powiedziawszy to, nie odrywała głowy od
tatami, a blondyn ukłonił się ponownie.
Młody
Akagami prychnął coś niezrozumiałego pod nosem i ominął ich, idąc w tę samą
stronę, gdzie i oni zmierzają. Niebieskooki wstał, a przez jego twarz przemknął
grymas wściekłości, który szybko zmienił się w zwykłą obojętność. Miał już dość
poniżania i głupich uwag ze strony swojego „starszego brata”. Cieszył się
jednak, że nie zna on całej tajemnicy. Tylko trzy osoby miały pojęcie o jego
prawdziwej płci i funkcji jaką by sprawował, gdyby ród Ashi nie upadł. Uspokoił
się szybko i ruszyli przed siebie.
Robin
jak i Sanji uniżenie padli na kolana, gdy rozsunęła się tobusuma, ukazując
wnętrze skromnej sali audiencyjnej. Na papierowych ściankach nie było nic
oprócz pobłyskujących malowideł, przedstawiających zmieniające się pory roku.
Oprócz rodziny władcy, w pomieszczeniu znajdowali się również urzędnicy, którzy
teraz skupiali całą swoją uwagę na przybyłą dwójkę. Blondyn odważył się
spojrzeć zza rzęs na siedzącego po środku, w głównej części Akagamiego Shanksa
oraz jego drugą małżonkę Makino. Skupił swój wzrok przez chwilę na kobiecie,
która sprawiała wrażenie, jakby w ogóle ich nie dostrzegała. Jej wzrok był
odległy, jakby błądziła w innym świecie. Na jej ustach jednak widać było
szczery uśmiech, który Sanji naprawdę rzadko widywał. Po chwili zauważył, że
przybrana matka trzyma pieszczotliwie rękę w okolicy brzucha.
-
Akagami-dono – odezwała się szybko Robin z przywitaniem, jednak i tym razem
nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Mężczyźni, jak to zwykle bywało,
patrzyli z pożądaniem na osobę klęczącą tuż obok niej. Chociaż nie wszyscy.
Shanks nawet nie spojrzał na Sako, co czarnowłosa zdążyła zaobserwować.
-
Moją wolą jest, byś uczestniczyła w wieczornym przyjęciu – wypalił od razu
władca, najwyraźniej też chcąc mieć to za sobą. – Pragnę byś przyglądnęła się
uważnie Takanome Zoro. Jutro odbędzie się oglądanie kwiatów wiśni i pragnę byś
towarzyszyła temu młodemu człowiekowi. To wszystko, możesz odejść.
Nie
czekając na odpowiedź, odprawił go z kwitkiem, tym samym suchym głosem, którym
zazwyczaj się do niego zwracał. Chłopak i służąca jeszcze raz nisko złożyli
pokłon i wycofali się z pomieszczenia. Blondyn przyjął to z ogromną ulgą, bo to
napięcie było nie do zniesienia. A taką miał nadzieję na spędzenie dnia na
łonie natury. W głowie jednak szumiało mu mnóstwo pytań, których na pewno nie
omieszka zadać swojej przyjaciółce. Gdy w końcu znaleźli się poza murami, Sanji
postanowił się odezwać.
-
Widziałaś? – zapytał, uśmiechając się promiennie. – W końcu im się udało.
-
Nie wiem czy jest się z czego cieszyć, Sanji-dono – powiedziała poważnie
kobieta. – Idąc za przeczuciami jestem skłonna stwierdzić, że aktualny stan
rzeczy nie sprzyja narodzinom tego dziecka.
-
Czyli jednak się coś szykuje – mruknął do siebie i zamilkł na chwilę,
najwyraźniej nad czymś myśląc. – Podczas dzisiejszej uczty będzie trzeba się
dobrze rozglądać. Opowiesz mi coś o rodzie Takanome oraz o następcy rodu,
któremu mam się przyjrzeć?
-
Ród Takanome znany jest z dobrze wyszkolonych szermierzy. Ich jednostki
militarne pod tym względem są wyszkolone najlepiej. Dzisiaj przybędą Takanome
Mihawk, aktualna głowa rodu, wraz ze swoją szanowną małżonką Monet oraz dwójką
dzieci, starszą córką Kuiną oraz młodszym synem Zoro, który, jak słusznie
zauważyłeś panie, jest dziedzicem. Takanome Zoro jest niezwykle silnym
młodzieńcem, małomównym i opanowanym, jednak ma jedną stanowczą i dość śmieszną
wadę jak na wojownika. Brak mu orientacji w terenie. Jednak pomijając ten fakt
w boju jest niezastąpiony. Jedyną osobą, która przewyższa go w szermierce jest
jego starsza siostra. Myślę, że przypadniecie sobie do gustu – skończyła
kobieta lekkim uśmiechem.
-
Twierdzisz, że od dziewcząt bardziej kręcą mnie chłopcy? – zapytał zdziwiony,
jednak nie miał zamiaru się rozzłościć. – Miłość to miłość. Moje serce jednak
skupione jest na czymś całkiem innym. Jednak nie zaprzeczam, wychodzi na to, że
jest interesującym człowiekiem. A na dodatek obydwoje mało się odzywamy.
-
Nie trać czujności, Sanji-dono – powiedziała szorstko Robin,
patrząc trochę ze strachem na swojego pana. – Nawet najmniejszy zły ruch może
sprawić, że zawisną nad tobą czarne chmury. Naprawdę niewiele brakuje.
-
Masz mnie za głupca? Nie po to przez te wszystkie lata wpajałem sobie etykietę
i zasady by teraz tak po prostu zesłać to na zmarnowanie – rzekł, jednak wzrok
kobiety nie dawał mu spokoju. – Obiecuję, że w nic się nie wmieszam i będę
ostrożny. Teraz chodźmy już do tego pawilonu. Jestem niezmiernie ciekawy tego
wieczornego spotkania.
Godziny
jednak nie litowały się ani trochę, płynąc wolno. Gdy nadszedł czas na
przyjęcie, Sanji i Robin wślizgnęli się do sali bocznym wyjściem i usiedli
nieopodal nadal nieobecnej Makino, która tym razem rzuciła w ich stronę dziwne
spojrzenie. Blondyn to zignorował całkowicie, zasłaniając usta wachlarzem i
wyczekując przybyszy. Do pomieszczenia w końcu weszli przedstawiciele rodu
Takanome, a wraz z nimi straż, aby nadać temu spotkaniu uroczystego charakteru.
Przywitania wyglądały inaczej niż miało to miejsce rano. Czuć było przyjazną
atmosferę. Sanji dowiedział się z poszeptywań dam dworu, że Shanks i Mihawk są
bliskimi przyjaciółmi, co pomogło mu zrozumieć aktualną sytuację.
Nie uszło jego uwadze, że przy przedstawieniu członków rodziny Takanome Mihawk ani razu nie spojrzał w jego stronę, ignorując go, jakby był powietrzem. Jego małżonka natomiast posłała w jego stronę tajemniczy uśmiech, na co blondyn skinął głową. Mieli niesamowitą barwę oczu. Ich córka nie wyglądała na zachwyconą, że musi towarzyszyć swoim rodzicom w tym spotkaniu. Wyglądała, jakby życie dworskie strasznie ją nudziło. Sanji od razu zauważył, że nie jest ona typową córką arystokraty. Na jej pogardliwe spojrzenie również skinął głową. Najbardziej zdziwiło go jednak spojrzenie zielonowłosego mężczyzny, który patrzył na niego z zainteresowaniem. Nie tym dzikim, wulgarnym, którym przeważnie obarczano jego osobę. Musiał przyznać, że trochę go to speszyło i odwrócił wzrok, aby nie zostać przewierconym na wylot przez parę orzechowych oczu. Czuł, jakby jego wzrok przenikał całe jego wnętrze, mając dostęp do największych tajemnic.
Nie uszło jego uwadze, że przy przedstawieniu członków rodziny Takanome Mihawk ani razu nie spojrzał w jego stronę, ignorując go, jakby był powietrzem. Jego małżonka natomiast posłała w jego stronę tajemniczy uśmiech, na co blondyn skinął głową. Mieli niesamowitą barwę oczu. Ich córka nie wyglądała na zachwyconą, że musi towarzyszyć swoim rodzicom w tym spotkaniu. Wyglądała, jakby życie dworskie strasznie ją nudziło. Sanji od razu zauważył, że nie jest ona typową córką arystokraty. Na jej pogardliwe spojrzenie również skinął głową. Najbardziej zdziwiło go jednak spojrzenie zielonowłosego mężczyzny, który patrzył na niego z zainteresowaniem. Nie tym dzikim, wulgarnym, którym przeważnie obarczano jego osobę. Musiał przyznać, że trochę go to speszyło i odwrócił wzrok, aby nie zostać przewierconym na wylot przez parę orzechowych oczu. Czuł, jakby jego wzrok przenikał całe jego wnętrze, mając dostęp do największych tajemnic.
Przez
kolejne parę godzin czuł na sobie jego spojrzenie, a czasem odważył się nawet
spojrzeć w jego stronę. Zauważył, że przy pasie mężczyzny umieszczone są trzy
katany, co go zainteresowało, bo jeszcze nigdy nie spotkał się z czymś
podobnym. Jakaś dziwna moc pchała go do tego, aby bliżej go poznać. Miał
nadzieję, że okoliczności pozwolą im jutro do wspólnej konwersacji. Coś czuł,
że wśród scenerii rozkwitających pąków wiśni, trudno mu się będzie skupić na
rozmowie. Zerknął na Robin, która spojrzała na niego srogo i pokiwała głową. No
tak, nawet jeśli by chciał i tak nie może podjąć żadnych poważnych kroków.
Ciężkie kimono, kunsztowna fryzura i ostry makijaż stanowczo mu na to
zabraniał. Westchnął ciężko. Mimo tego z jego umysłu nadal nie schodził obrazek
przedstawiający Takanome Zoro.
Łaaaał... Świetnie :O
OdpowiedzUsuńJa chcę dalej. Ta atmosfera, ten sposób opisywania. Ta tajemniczość. Kurde jakie to jest piękne *.*
Nie zdziwię się, jak się okaże, że Zoro się domyślił, że jego przyszła partnerka [bo czuję, że to o to chodzi xD] to mężczyzna!
To jest naprawdę ciekawe. Chcę więcej. Mało mi!!!
Ayuś, pisz dalej bo ja chcę! Piszesz to zajebiście! *.*
Ale fajnie. Ciekawe czy zoro wie o płci sanjiego. I też się ucieszylam że chyba pierwszy raz spotkałam w opowiadaniach gina którego bardzo lubię. Fajnie że jest tu ace. Ale rozwalilo mnie że mihawk jest z monet. Może chodzi o to że monet też ma zielone włosy jak zoro więc lepsza chyba ona niż keimi choć szkoda bo keimi jest kawai
OdpowiedzUsuńBOSKIE!!!! To jest cudowne, to opowiadanie dosłownie mnie wciągnęło. Wspaniała fabuła, cudowny rozwój akcji i to pierwsze spotkanie Zoro i naszego kochanego blondyna <3 miodzio. Pisz szybko następny rozdział xD
OdpowiedzUsuńCloud- Abarai
„Szanował każdą kobietę, bo bez nich byłoby naprawdę krucho i chyba jako jedyny mężczyzna zdawał sobie z tego sprawę.” - Świetne podkreślenie natury Sanjiego ^^ i w ogóle fajnie, że wkręciłaś w opowiadanie Robin i jej szpiegowską naturę :)
OdpowiedzUsuń„to nie zmaże tego, że jest własnością rodu Akagami.” - Przykuło to określenie moją uwagę i jakoś nie chce odpuścić ^^
Sanji zmuszony do przebierania się za kobietę oczarowało mnie do wszelkich granic a sposób w jaki go przedstawiłaś i opisałaś sprawił, że czułam ten urok blondyna i całkowicie poddałam się jego wpływowi ^^ I zgadzam się całkowicie uroda blondyna jest całkowitym fenomenem dla mnie bo i jako facet i tu oczywiście bardziej ale i kobieta mi się podoba *.* Rewaluacyjny pomysł wykonanie i wszystko co to otacza ^^ I ten wyczuwalny smutek w nim tak delikatny a zarazem tak przeszywający. Takie ciche cierpienie *.*
„Nie obchodzi mnie to, co o mnie myślą. I tak umrę bez jakiegokolwiek szczęścia.” – Uwaga moja słabość do cytatów się uaktywniła! Zauroczyłam się w tym zdaniu i tak cholernie prawdziwe*.*
Sanji, laleczka z porcelany *.* Ach widzę to nad wyraz dokładnie i nad wyraz jestem tym ujęta *.*
Ród Takanome uwielbiam szaleje wszystko na raz *.* Są tam wszystkie postacie, które lubię i uwielbiam *.* Łał, jej i zaparło mi dech *.*Ale Mihawk z Monet musze przyznać, że nie typowa kombinacja ale interesująca ^^ Twoja pomysłowość tu czaruję nie wątpliwie :)
Kuina Świetnie ją opisałaś *.* I fajnie, że nie uśmierciłaś chociaż u Ciebie mogę nacieszyć się jej postacią ^^ A co najbardziej mi się podoba, że zachowałaś jej charakter. Jestem bezgranicznie zauroczona ^^
„Orzechowe oczy ‘’*.* Pierwszy ZoSanowy moment piękny! Spojrzenia w końcu tak dużo zdradzają *.* Sanjiego przykuły trzy katany ach jak ja dobrze go rozumiem *.*
Na końcu troszkę przygniotła mnie belka smutku w związku z blondynem i tym jak musi, żyć ale wierzę, że Zoro szybko się domyśli prawdy i Sanji nie będzie się musiał przy nim kryć ^^
Fantastycznie oddajesz nam urok kraju kwitnącej wiśni i sprawiasz, że jeszcze bardziej jest on dla mnie pociągający ^^ Czuję, że ta historia będzie poruszająco-wzruszająca i chcę kontynuacje i mam nadzieje że będzie mieć dużo rozdziałów ^^
CUDOWNA ROBOTA! ;)
no no no. ~
OdpowiedzUsuńwciągające nie powiem, dawno nie czytałam nic związanego z takim klimatem Japonii <3
cytując Emi 'Mało mi!'
czekam na dalsze rozdziały bo jestem ciekawa początkowym relacji między Sanjim a Zoro.
życzę użo weny kapitanie :3
Na początku przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale... zapomniałam zrobić to wcześniej :(. Przepraszam!
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę klimatyczne! Pięknie kreujesz opisy, człowiek ma wrażenie, że jak wyjrzy przez okno to zobaczy samuraja na koniu, albo gejszę w kimonie ;). Brawa za taki realizm :).
No i oczywiście sam pomysł... Sanji jako kobieta... Tak, blondaskowi to pasuje, z jego delikatną uroda może robić za cudowną córkę roku. Chociaż nie dziwię się, że mu to za bardzo nie pasuje. Swoją drogą to cały rozdział emanował taki smutkiem bijącym z Sanjiego... Nosz! Na samo wspomnienie zaczyna mnie kręcić w nosie!
Ace zdaje się być tu postacią zgoła negatywną. Za ten komentarz to miałam ochotę go tak trzepnąć, że by się w stawie z koi utopił (jeśli takowy się tam znajduje ;)).
Shanks też nie budzi we mnie cieplejszych uczuć. Coś mi nie gra w tym człowieku... Nie wiem czemu, ale od razu nasunęło mi się skojarzenie z wężem... Chyba nadinterpretuję.
Za to bardzo, ale to bardzo podoba mi się rola Robin. Ona idealnie tu pasuje. Tak cudownie zajmuje się Sanjim i jeszcze go szkoli. Cud, miód, malina :D.
A do tego jej szpiegowska natura... Naprawdę cudownie to wplotłaś! Nic dodac ni ująć. Odpowiednia kobieta na odpowiednim miejscu.
Zoro jako młody książe i następca tronu... Jakoś sobie nie wyobrażam, żeby zielonowłosy potrafił się zachować zgodnie z etykietą, ale... Wiem, że Ty sprawisz, że będzie uroczym księciem :D.
Podsumowując rozdział wspaniały, potrafisz utrzymać klimat (tak powtarzam się, ale to jak dla mnie jeden z głównych atutów tego opowiadania). W dodatku ten smutek, tajemnice, wspaniałe opisy i jeszcze romans w tle... To sprawia, że już pokochałam to opko :).
Wspaniałe!!
Nie wiem jak ja to zrobiłam, że ominęłam ten rozdział xD
OdpowiedzUsuńNo, w każdym razie drugi też mi się fajnie czytało xD
No, przynajmniej ogarnęłam lepiej sytuacje:)
Super, że nie każesz nam czekać:D
Vanilia
Gdyby nie to, że miał względem niego ogromny dług wdzięczności, to już dawno rechotałby nad jego zwłokami. - ty kochany, mały psycholu *ociera łezkę wzruszenia*
OdpowiedzUsuń*popierdziela czytać dalej*