Tytuł: „Kto mieszka po drugiej stronie
serca?”
Autorka: Kanako
Korekta: Ayo3
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: shounen-ai
Para: SaboxAce/AcexSabo
Ograniczenie wiekowe: 15+
Ten fick jest dziwny i nieogarnięty.
Takie bardziej filozoficzne rozkminy o niczym i wszystkim, ale raczej
sugerowałabym się tą drugą opcją. Pozwolę sobie zacytować Ace’a, to opowiadanie
odzwierciedla stan mojego umysłu. I
właściwie nie polecam tym, którym udzielił się stan walentynkowego szaleństwa,
bo jest do b ó l u niekochliwy.
Miłej lektury dla odważnych!
Więc skarbie poddaję
się
truskawkowym lodom…
truskawkowym lodom…
— Jezu, ale tu brudno.
Jęknął licealista, gdy zderzył się z prawdą przez postronnych obywateli
zwaną potocznie prywatnym bałaganem. Szesnastolatek
nie spodziewał się, że może być gorzej niż zazwyczaj, ale tak było. Dzień
zapowiadał się jeszcze koszmarnej niż poprzedni.
— Wydaje ci się — odparł jego serdeczny przyjaciel, jeszcze na wpół
śniący, przewracając się na drugi bok na swoim łóżku.
— Może w końcu posprzątałbyś ten bałagan, co? — zaproponował,
przekraczając próg. — Tu nie ma jak oddychać — poskarżył się, gdy jego
wyczulony węch, poczuł w powietrzu najróżniejsze zapachy – dym, alkohol, pot, a
nawet śladową ilość spermy.
— Cicho. Ten bałagan odzwierciedla stan mojego umysłu — wytłumaczył
szybko Ace, starając się ignorować zaczepki swojego kolegi, dlatego wyobraził
sobie, że to tylko mucha brzęczy mu za uchem.
— No, ej, proszę o trochę kreatywności. Zaprzyjaźnij się z odkurzaczem —
nalegał Sabo, marszcząc czoło na widok porozrzucanych butelek taniego wina.
— Bardziej niż z tobą? — Ciemnowłosy chłopak zaciekawił się na tyle, aby
podnieść o kilka centymetrów głowę do góry.
— Chciałbym — mruknął Sabo, wycofując się znów na próg.
— Zapomnij.
Ace wrócił do pozycji wyjścia, wtulając się w pluszowego niedźwiadka,
który był jego przyjacielem, jeszcze przed tym nim nauczył się operować
trudnymi słowami, układać w miarę sensowne zdania i porozumiewać mową ciała,
czyli X lat temu, a precyzując — piętnaście z kawałkiem.
Zapadła chwila milczenia, którą po chwili odważył się przerwać Sabo.
— Chociaż doprowadź się do stanu używalności. No wiesz, prysznic,
szczoteczka do zębów, grzebień i te sprawy — wyjaśnił.
Ace już chciał zapytać w jakich celach chce go Sabo użyć, mając nadzieję,
że tych bardziej dynamicznych i wyskokowych, ale w porę ugryzł się w język. On
tylko tak używa przyjaciela. Czasem, jak jest trochę bardziej uległy i chętny.
— Dziękuję za twoje cenne rady, ale możesz sobie schować je do kieszeni
spodni, najlepiej tylnej i ze specjalnymi dedykacjami dla mnie.
Może powinien zaproponować posiłkowanie się tyłkiem? Stwierdził jednak,
że ta opcja nie przejdzie mu przez gardło, z powodu śliny, która zgromadziła
się w jego ustach, od nadmiernego, nocnego przebywania w ubikacji.
— Twojej?
Nie kuś nawet, pomyślał Ace,
stwierdzając zdecydowanie, że Sabo powinien pójść grzeszyć w inne miejsce,
ewentualnie spróbować z nim, pod warunkiem, że następnym razem, to coś w jego
bokserkach nie będzie już tak strasznie pulsować od nadmiaru adrenaliny, jak
ładnie ujął Portgas kilka miesięcy temu.
— A chciałbyś?
Nie mógł się powstrzymać, zważywszy na fakt, że u niego trzeźwe myślenie
nie było w modzie, zbyt zaoferowane szkolnymi pierdołami i różnymi czynnikami,
które doprowadziły jego umysł do stanu kastracji kilku szarych komórek na
dzień.
— Idź marzyć gdzieindziej.
Sabo westchnął. Czasem miał dość tego człowieka, który miał czelność
wtargnąć do jego życia i przewrócić go do góry nogami, wiedział jednak, że jego
przyjaciel od siedmiu boleści już dawno zginąłby bez niego marnie –
przeturlałby się do rynsztoku bądź obudziłby się pod przystankiem z luką w
głowie i bez jednej nerki. Mimo że jasnowłosy odznaczał się pewnością siebie,
nigdy nie szczędził na swój temat pochwałek i tak dalej, nie czuł tego
bynajmniej przez wpływ swojego egoizmu. Po prostu wiedział, że Portgas D. Ace
był jak dziecko, trochę duże, ale nadal raczkujące.
— Jeśli ruszysz swoje cztery litery, dam ci lizaka — podsunął sprytnie
Sabo.
— Jakiego smaku? — Ace poderwał się nagle z miejsca, stwierdzając, że ta
oferta była zbyt kusząca, aby nie skorzystać. Naturalnie tylko w jego szerokim
pojmowaniu słowa lizak.
— Truskawkowego, malinowego… jakiego tylko zechcesz — odpowiedział, wzruszając
ramionami.
— Wolałbym jednak lody — podzielił się swoją myślą na głos, a Sabo udawał
tylko, że nie zauważył, jak Ace zatrzymał spojrzenie na jego kroczu.
— Lody są zimne. Jest luty, mówi ci to coś, prawda? — Czasem czuł się po
prostu jak jego rodzic, który miał za zadanie wyperswadować mu wszystkie głupie
pomysły z głowy.
— Ale, no… Ja chcę takiego ciepłego, od serca, rozumiesz, nie?
Sabo nie mógł powstrzymać rumieńca, który zagościł na jego policzkach.
Wiedział do czego jego przyjaciel zmierzał – ich wymiany zdań zawsze kończyły
się w taki dwuznaczny sposób, że miał ochotę obrócić się na pięcie, wyjść i
nigdy nie wrócić do paszczy lwa. Ale
ufając teorii, że ludzie, którzy ciągle posiłkują się kolorowymi tabletkami tak
po prostu mają, postanowił przymknąć oko na perswazję Ace’a.
Portgas zarechotał dziko.
— Masz niecenzuralne myśli. — Pokazał mu język. — Miałem na myśli
czekoladowe lody, czaisz, nie?
Zwinął się w kłębek i niemal od razu zmorzył go sen. Nie sprzeciwiałaby
się, jakby Sabo dał mu skosztować tego bardziej cielesnego…
*
— Miarka się przebrała, Ace! —
zawyrokował Sabo, celując w niego ostrzegawczo palcem. Tylko on miał tyle
czelności, aby zwlec go z łóżka o drugiej w nocy, w połowie przerywając piękny
sen o… Tę kwestię wolał jednak przemilczeć.
— Ej, no. Nie dość, że jestem pijany w sztok, mam kaca jak stąd do końca
świata, to jeszcze swoim wrzaskiem potęgujesz moją mę-kę — wydusił z siebie,
zatykając uszy palcami. Spojrzał na swojego przyjaciela, przechylając głowę pod
dziwnym kątem. — Ale wiesz co, Sabo? Masz na głowie skórkę z mandarynek czy coś
— skwitował, po krótkich oględzinach. — Może to przeterminowany banan? —
zamyślił się.
— I co? Wyczuwasz w tym jakąś anomalie? — zapytał jasnowłosy z ironią,
marszcząc nos. Ace mówił od rzeczy. Nie żeby to była jakaś nowość, on ciągle
mówił nie na temat, ale Sabo miał wrażenie, że dziś przerósł samego siebie. Tylko
sekundy dzieliły go od stracenia nad sobą panowania.
— Nie ma w tym nic dziwnego — oświadczył, czochrając swoje przydługie,
ciemne włosy.
— Ace, w końcu powiedziałeś coś mądrego. Coś naprawdę mądrego — pochwalił
go Sabo, zastanawiając się czy nie powinien zacząć bić mu brawa.
— Dlaczego się powtarzasz? —
Portgas próbował się podnieść z brukowanej kostki, ale skończyło się tym, że
znów stłukł sobie pośladki. Na jego piegowatej twarzy pojawił się grymas
niezadowolenia.
— Chcę pobudzić twoje sfiksowane szare komórki do myślenia, Ace —
wyjaśnił cierpko.
— Dziękuję, że ciągle przypominasz mi jak mam na imię — burknął Portgas, chowając
twarz w dłoniach, aby kolorowe neony przestały atakować jego wrażliwie i już
załzawione oczy. — Nigdzie nie idę. — Udał obrażonego.
— Idziesz — zawyrokował Sabo, głosem nieznoszącym sprzeciwu.
*
— Ej, Sabo…?
— Czego?
— Wiesz, kto mieszka po drugiej stronie serca?
— Nie mam pojęcia.
— No pomyśl. Wysil choć trochę swoją mózgownice.
— Nie zgadnę.Wątroba?
— Cechujesz się naprawdę wyjątkową odpornością na zdobywanie wiedzy,
bezmózgowcu — burknął niepocieszony Ace.
Przyganiał kocioł garnkowi,
mruknął w myślach Sabo, gdy Portgas bezwstydnie wykradł mu kolejny tego dnia
pocałunek. Z zachowania przypominał klasycznego, napalonego erotomana, który
zrobi wszystko, aby zdobyć swój cel.
— Wiem jedno, Ace. W moim sercu mieszkasz tylko ty — mruknął tak cicho,
aby Ace, zajęty swoim pokrętnym myśleniem, nie zdołał tego usłyszeć.
Wiedział, że już nigdy nie odważy się powiedzieć tego na głos. No, może
do czasu, kiedy Ace znów nie poczęstuje go kolorowymi tabletkami, dlatego
cieszył się jak diabli, że zdobył się na odwagę.
Zręczne długie palce Ace’a badały teraz każdy skrawek jego ciała, przez
które przechodziły od czasu do czasu niekontrolowane dreszcze. Sabo już sam nie
wiedział, jak blisko jest granica pomiędzy miłością a przyjaźnią, gdy
ciemnowłosy postanowił pobawić się odrobinkę jego wargami.
Cholera jasna, miał z tym wszystkim skończyć! I co z tego, że szaleje za
tym bezmyślnym dzieciakiem już od przedszkola?
Kurwa, kurwa, kurwa.
Klął w myślach, gdy na Ace rozchylił usta w ładnym uśmiechu. Serce
podskoczyło mu do gardła, gdy poczuł ciepłą dłoń przyjaciela na mięśniach
brzucha.
Reszta to milczenie, pomyślał,
gdy Ace złożył na jego szyi łapczywy pocałunek, ssąc prowokacyjnie jego skórę.
Sabo zamknął oczy, chcąc to jak najlepiej zapamiętać.
Cholerne kolorowe tabletki,
mruknął pod nosem, gdy poczuł silny uścisk na swojej męskości i ciepły oddech,
owijający kark.
– Jejku, Sabo… Nawet jak jęczysz, używasz skomplikowanych słów. Czuję się
przy tobie jak analfabeta.
Ace, przecież jesteś analfabetą, pomyślał,
ale nie chciał, aby przestawał, dlatego wolał nie dzielić się tym
spostrzeżeniem na głos.
Portgas D. Ace prowokował bardzo, tak bardzo, że Sabo zagryzł wargę i
postanowił wykorzystać jak najlepiej tę chwilę upojenia narkotykowego, która na
pewno dwa razy się nie zdarzy.
— Wiesz, że dziś są walentynki, ne? Skończmy to szaleństwo z wielkim
BUUUM — szepnął mu cicho przyjaciel do ucha, nadgryzając jego płatek i
akcentując „buuuum”, które niemal eksplodowało w jego w głowie, odbijając się
od czaszki.
Resztę postanowił zwalić na efekt uboczny ich pierwszego spotkania.
KONIEC!!
'Wiem jedno, Ace. W moim sercu mieszkasz tylko ty. '
OdpowiedzUsuńdziękuję,więcej mi do szczęścia nie potrzeba. :3
Opowiadanie tak fajnie..wyrwane ze wszystkiego,nie wiadomo skąd, gdzie, jak... chociaż wiadomo w jakim celu xD No, miły, yaoistyczny początek walentynek,naprawdę.
Nie czepiam się interpunkcji, błędów czy czegoś takiego bo po prostu nie ma czego, pani z polskiego była by dumna.
A tak w ogóle, nie wiedziałam że Sabo lubi dwuznaczności. <3
Też nie wiedziałam :D
UsuńDziękuję ;*
Woah ;D
OdpowiedzUsuńJeszcze jeden taki i zakocham się w AcexSabo (SaboxAce)
ohh coś pięknego. Kana przerosłaś samą siebie. Gratuluję! :D
Cudowny ficzek :D
Ślicznie dziękuję ;*
UsuńOni są taką urokliwą parką :D
Nyaa~ Kana-chan strasznie mi się podobał ten oneshot:3 Szczególnie ten fragment o wątrobie, omal nie spadałam z krzesła jak go czytałam. Fik nad fikami X3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wywołał taki efekt :D Ślicznie dziękuję ;*
Usuń"Sabo nie mógł powstrzymać ramienica" <- błąd, który rzucił mi się w oczy [tak, wiem, nie byłabym sobą, jakbym nikomu nic nie wytknęła, nienawidźcie mnie].
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, że wyszedł Ci nie-lowelaśny fick. Bardzo. Przejedzona tą mdłą miłościĄU rozkwitającą tylko na walentynki... Błe. Fu. Miło mi było to czytać. Bardzo dobrze oddałaś charakter Ace'a, a początkowy opis pokoju... No, jakbym weszła do internatu po imprezie XDD. A co do Sabo, to nie wiem, jaki on by był jako nastolatek.
Podobało mi się, po prostu. Z życia wzięte, to, co lubię. XD
Khikhi, jak kocham twoje zboczenie na punkcie poprawności. Wielki dzięki za wypisanie błędu, jak zaloguję się na konto 香奈子 poprawię czyli jeszcze dziś :D
UsuńJa ogólnie nie lubię jak miłość bierze się z podłogi, znaczy znikąd. "Bo nagle poczuł motylki w brzuchu i go kocha nad życie", a kysz! Za co? Nie wiadomo...
Lubię jak coś ma ręce i nogi, a że ten fick specjalnie go nie ma, tylko streszcza się w stwierdzeniu "przedszkole", to mnie jeszcze bardziej rajcuje :d
Też nie wiem jaki byłby Sabo, więc uznałam, że Oda dał mi wolną rękę na przedstawienie jego osoby :D
Dziękuję za miłe słowa ;*
Teksty jak zwykle wymiatały. Opisy i dialogi w Twoim wykonaniu to naprawdę mistrzostwo świata. Najbardziej rozwalił mnie tekst Ace'a, że Sabo nawet jeśli jęczy używa skomplikowanych słów :) Oczywiście nie tylko ten jeden, bo w tym małym one-shotcie było ich mnóstwo. Wątroba również powaliła na kolana ;) Genialnie po prostu.
OdpowiedzUsuńZachowanie Sabo mi się podobało. Myślę, że pasowałoby do niego. Ace wyszedł Ci również znakomicie. Zachowanie pasowało do tego prawdziwego. Ich relacje również wymiatały :) Świetna robota :*
Czekam na kolejne Twoje krótkie opowiadanka i bardzo przepraszam, że wcześniej nie skomentowałam :*
Czytałam już jakiś czas temu na jakimś wykładzie. Świetne to było^^ Dialogi cudowne. Końcówka mnie powaliła i szczególnie słowo "Buuum" które również obijało mi się o łepetynę;D Świetna robota! Za pomysł na tą parę również wieeeeeelgachny plus!
OdpowiedzUsuńVanilia