Autorzy: ema670
Korekta: --
Korekta: --
Liczba rozdziałów: 1/?
Gatunek: romans, yaoi, AU
Para: ZoroxSanji
Ograniczenie wiekowe: 15+ [w późniejszych rozdziałach możliwe 18+]
AU. Sanji jest nietypowym człowiekiem. Jego świat już od małego nie był taki normalny jak nasz. Przenieśmy się do jego rozważań i wysłuchajmy co ma nam do powiedzenia.
[Wyobraźmy sobie, że siedzimy w fotelu, a na przeciwko nas w czarnej kanapie niebieskooki blondyn pali papierosa...]
Widziałem je od zawsze. Mijałem je praktycznie na każdym kroku: w barach, sklepach, w szkole, w parku, w lesie, w centrum miasta. To niesamowite, jak w zależności od miejsca różniła się ich aura. W lesie były spokojne, w szkole dziecinne, a w miastach miało się wrażenie jakby się gdzieś śpieszyły. Niestety przez to, że je widziałem nabawiłem się sporej ilości kłopotów. W końcu to przerażające, że człowiek na każdym kroku widzi duchy. Jak byłem dzieckiem mówili, że mam bujną wyobraźnie, jednak z czasem ludzie zaczęli wytykać mnie palcami. Byłem uważany za świra, psychola i krętacza, dlatego całkiem przestałem o tym mówić.
AU. Sanji jest nietypowym człowiekiem. Jego świat już od małego nie był taki normalny jak nasz. Przenieśmy się do jego rozważań i wysłuchajmy co ma nam do powiedzenia.
[Wyobraźmy sobie, że siedzimy w fotelu, a na przeciwko nas w czarnej kanapie niebieskooki blondyn pali papierosa...]
Widziałem je od zawsze. Mijałem je praktycznie na każdym kroku: w barach, sklepach, w szkole, w parku, w lesie, w centrum miasta. To niesamowite, jak w zależności od miejsca różniła się ich aura. W lesie były spokojne, w szkole dziecinne, a w miastach miało się wrażenie jakby się gdzieś śpieszyły. Niestety przez to, że je widziałem nabawiłem się sporej ilości kłopotów. W końcu to przerażające, że człowiek na każdym kroku widzi duchy. Jak byłem dzieckiem mówili, że mam bujną wyobraźnie, jednak z czasem ludzie zaczęli wytykać mnie palcami. Byłem uważany za świra, psychola i krętacza, dlatego całkiem przestałem o tym mówić.
Najczęściej
pojawiały się wieczorami stały w swojej świetlistej postaci i przypatrywały
mi się, wiedziały, że je widzę. Niektóre podchodziły i prosiły o pomoc, inne
uciekały jakbym był ich przekleństwem, jeszcze inne zaczepiały i rozmawiały, a
niektóre po prostu były i patrzyły. Ostatnimi dniami zaczęło pojawiać się ich
coraz więcej, w końcu zbliżało się Halloween. Raz zaczepił mnie pewien młody
chłopak. Jego świetlista poświata była pomarańczowa, wręcz ognista, nosił
kapelusz i czarne spodnie. Był bardzo wesoły, kiedy spytałem czemu przebywa na
ziemi. Stwierdził, że obserwuje swoją miłość, swojego małego braciszka.
Zacząłem się zastanawiać czy dobrze zrozumiałem jego pojęcie miłości, ale nie
chciałem o to wypytywać.
Duchy mężczyzn
były strasznie denerwujące, za to kobietom bardzo chętnie pomagałem, achh
[westchnął] kobiety są takie piękne. Nawet nie wiecie jak piękny uśmiech ma
kobieca dusza. To coś niezwykłego.
Czasami duchy
potrafią być szokujące, nie zdajesz sobie sprawy, że tam jest, dopóki w niego
nie wejdziesz, zdarza mi się to rzadko, ale jednak. Tak, Wy też możecie poczuć
ducha, kojarzycie to uczucie wejścia w pajęczynę, a później okazuje się, że
wcale jej nie ma, otóż, to oznacza, że weszliście w jednego z nich. Nawet
zwykły człowiek może go zobaczyć, mówią, że mgła ujawnia duchy, nie ma w tym
kłamstwa, to sama prawda. W trakcie mgły są one bardziej wyraźne, zdarzyło mi
się pomylić ducha z prawdziwym człowiekiem i dopiero gdy mu się
przyjrzałem zauważyłem delikatną różową poświatę, wyglądało na to, że niedługo
opuści nasz świat.
Po latach
zauważyłem, że najczęściej „błąkającymi” (tak ich nazwałem) są młodzi ludzie od
16 do 30 lat rzadko kiedy mają więcej lub mniej. Niestety do dziś nie wiem
dlaczego tak jest. Kiedyś o tym czytałem, podobno dusze mają trzy cele w życiu,
jeśli jakaś dusza utknęła między celami, czuje potrzebę go spełnić, ale ta
teoria wydawała mi się zbyt prosta, bo niektóre duchy (tak jak ten, o którym
mówiłem) wydają się specjalnie zostawać na ziemi. Jakby nie chciały jej
opuszczać i to nie dlatego, że nie spełniły jednego z celów, tylko dlatego, że
chciały. I to właśnie takiego ducha zobaczyłem tydzień przed Halloween.
Był bardzo
nietypowy zawsze stał koło drzewa przy drodze do mojej pracy, jego zielona
poświata była praktycznie wygaszona, jestem pewien, że gdyby chciał to mógłby
zniknąć, ale nie, on tam był codziennie, ile razy szedłem do pracy, tyle razy
widziałem jak stoi pod drzewem, pewnego dnia postanowiłem mu się przyjrzeć.
Zaparkowałem samochodem kawałek dalej i poszedłem chodnikiem. Im bliżej byłem
tym bardziej nietypowy mi się wydawał. Z reguły nie zwracam uwagi na
błąkających się mężczyzn, ale on był wyjątkowy. Codziennie stał koło drzewa,
miał założone ręce i wyglądał na niesamowicie opanowanego. Ludzie go mijali,
czasami przechodzili przez niego, a on nawet nie drgnął. Po prostu stał i
wpatrywał się w budynek...Właśnie, co to był za budynek? Szkoła! Tak, stał i wpatrywał
się w szkołę. Myślałem czy by do niego nie podejść, ale jego postawa mnie nie
zachęcała, po za tym, to by było wbrew moim zasadom. Tylko kobiety mogły liczyć
na moją pomocną dłoń! Dlatego usiadłem na murku zaraz koło terenu szkoły i mu
się przyglądałem. Miał zielone… wszystko, dosłownie wszystko, oczy, ubiór i
nawet włosy. Nie powiem wyglądał dziwnie, tak nienaturalnie. Prawie zachciało
mi się śmiać, jednak nagle jego oczy skierowały się w moją stronę, przeszedł
mnie chłód. On wiedział, czuł, że się mu przyglądam. Nasze spojrzenia się
złączyły, jednak po chwili znowu patrzył na szkołę. Co on tam takiego widzi. [Wzruszył
ramionami.] No dobra była tam jakaś dusza, ale to na pewno nie na nią się
patrzył.
Zanim się
zorientowałem przyglądałem mu się przez półgodziny. Szef w pracy mnie omal nie
zabił, chciał przywalić mi krzesłem, ale dzięki mojej zręczności nic nikomu się
nie stało. Tylko biedne panie się wystraszyły.
Kolejne dni
przed Halloween były podobne codziennie się mu przyglądałem i spóźniałem
do pracy, jakieś dwa, trzy dni przed świętem duchów postanowiłem wyjść szybciej
z pracy. Mój wiecznie marudzący szef przywyknął, że często znikam, ale,
ponieważ zawsze wyrabiam normę, nie miał do mnie o to żalu. Gdy wracałem tą
samą drogą znowu tam stał, w tej samej pozycji. To było naprawdę nietypowe.
Rzadko widziałem ducha, który wręcz nie ruszał się z miejsca tylko był tam
ciągle, słońce już zaczęło zachodzić, a on wciąż stał i patrzył w stronę
budynku. Dopóki nie usłyszałem dzwonka. Skończyła się lekcja, a na jego dźwięk.
Duch jakby zadrżał. Czyżby próbował przeżywać jakieś wspomnienia związane ze
szkołą? Ale to nie powód by zostać na Ziemi. Nie miałem pojęcia o co chodziło.
Znowu przysiadłem na murku i przyglądałem się wychodzącym dzieciom. Błąkający
wyraźnie się spiął obserwując każdą twarz. Dopóki z budynku nie wyszły
wszystkie dzieci. Niestety po tym wyglądał na smutnego. Wpatrywał się w drzwi
szkoły jak szalony i nie rozumiałem dlaczego. Dopóki jego grymas na twarzy nie
zamienił się w cudowny, szczery uśmiech. Pewna, wysoka dziewczynka wybiegła z
budynku z plecakiem na ramionach i machała w jego stronę. Ona… ona miała
zieloną poświatę. Na początku myślałem, że jest bardzo wyraźnym duchem, ale
nie, nie była. Podbiegła do chłopaka i cała poświata przelała się na jego
ciało. Wymienił się z nią spojrzeniami. I skierował wzrok na mnie. Dziewczynka
się obróciła i podbiegła do mnie.
- Widzisz go?
– Spytała nawet nie tolerując faktu, że jestem od niej starszy. Nie wiedziałem
co powiedzieć. – Widzisz go, prawda? – Mężczyzna stanął za nią i wpatrywał się
we mnie, pierwszy raz w życiu, ktoś błagał mnie milczeniem. On prosił o pomoc.
Pierwszy raz w życiu dusza mężczyzny spowodowała u mnie takie drżenie, miałem
wrażenie, że jego oczy mnie przeszywają. Jego poświata się zwiększyła, gdy
młoda dama po raz kolejny podskoczyła z pytaniem. – Widzisz go prawda? –
Pociągnęła mnie za rękę.
- Widzę. –
Odpowiedziałem cicho. Przyznaję byłem zaskoczony, mimo że wiedziałem, że jest
więcej takich jak ja to nie spodziewałem się, że kiedyś spotkam osobę, która
tak jak ja …
- Ja nie. –
Dobra, to mnie naprawdę zaskoczyło. Dziewczynka z uśmiechem na ustach
powiedziała, że nie widzi duszy, którą praktycznie trzymała za rękę.
- J-jak to? –
spytałem.
- Nie widzę go,
– uśmiechnęła się od ucha do ucha. – mógłbyś nam pomóc? – Spytała. Łał, wtedy…
to było niesamowite. Usiadła koło mnie, a on stanął naprzeciwko nas. Przyglądał
się ciągle tej małej, czegoś oczekiwał. Moim pytaniem było „czego?”
- T-to jak
ty…? – trudno mi było wyrzucić z siebie słowa. Czułem jego dziwną aurę po całym
moim ciele, jeszcze nigdy, żaden duch, nie oddziaływał na mnie w ten sposób.
Jakby jego płomienie wbijały się w moje ciało.
- Czujesz to
prawda? – Czułem, ta mała miała to samo uczucie przez cały czas. Jakby przyjemne
ciepło zaczęło otaczać Twoje ciało, a potem w delikatny sposób je gładzić. Przeszły
mnie ciarki poirytowania, gdy uświadomiłem sobie, że to właśnie ten złowrogo wyglądający
mężczyzna, daje mi takie uczucie. – Ma zielone włosy prawda? – Mała popatrzyła
na swoje buty i pomachała nogami. Dalej tego nie rozumiałem.
- Tak. –
Odpowiedziałem szorstko.
- I trzy
kolczyki na uchu? – Jej oczy świeciły się ze szczęścia.
- Tak. Trzy
złote kolczyki, na lewym uchu. – dodałem od siebie, jakby próbując opisać mężczyznę.
Dziewczynka wyglądała na naprawdę szczęśliwą. Jeszcze nigdy nie widziałem w oczach
dziecka aż takiej radości.
- Ma na imię
Zoro. – Powiedziała nieco spokojniej. – To mój przyjaciel! – Popatrzyła w jego
stronę, a później znowu popatrzyła na swoje buty – Niestety nie mogę go już
zobaczyć – Zrobiła zawiedzioną minę, a potem popatrzyła z niewinnym uśmiechem
na mnie. – Ale to nic! Wciąż go czuję! – Walnęła dziecinnego rogala na buzi. –
Mógłbyś… - zaczęła poważniej znowu odwracając twarz. – Mógłbyś z nim porozmawiać,
zamiast mnie. Nawet nie wiem czy mnie słyszy. – Wtedy popatrzyłem na niego. Nie
odzywał się, ale zamiast tego kiwną głową.
- Słyszy Cię.
– Powiedziałem.
- Naprawdę!? –
Jej oczy wypełniły się natychmiastowym szczęściem.
- Naprawdę. –
Popatrzyłem na niego. – I mówi, że zawsze będzie przy tobie. – Dodałem.
Wyglądał wtedy na zdziwionego, ale po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech
wdzięczności. Nie powiedział tak, ale myślał. Ja to po prostu czułem. – Zoro,
tak? – spytałem, oboje kiwnęli niemal równocześnie. – Dlaczego on tu jest? –
Właściwie to nie wiedziałem kogo pytam. Ale zwróciłem się do małej. (Haha, nawet
nie poznałem jej imienia.)
- Uratował mi
życie. – Powiedziała ze smutkiem. On znowu zaprzeczył, zrobił to delikatnie,
ale zaprzeczył.
- On chyba tak
nie uważa. – Powiedziałem.
- Dlatego
wciąż tu jest. – Powiedziała ciszej. Zoro spojrzał w dół.
- Ma racje? –
Tym razem spytałem go. Nie odpowiedział, odwrócił wzrok, wyglądał na smutnego.
Naprawdę był dziwnym typem ducha, takim który ma niesamowitą siłę. Takie dusze
najczęściej opętują i straszą ludzi, bo wtedy czują się spełnione, a on chciał
być przy małym dziecku. W dodatku był cichy, nic nie mówił, a to również
rzadkie, gdy duch dowiadywał się, że mogę z nimi rozmawiać zaczynał narzekać,
cieszyć się, lub płakać z powodu bycia duchem. A on był spokojny, jakby
dla niego nie miało znaczenia, czy żyje czy nie. Chciał chronić tą małą i to
się czuło. - Opowiesz mi coś o nim? -
Popatrzyłem na nią z uśmiechem.
- A będziesz
wstanie mu pomóc? – Wyglądał na zaskoczonego tym pytaniem. Znowu kiwnął
przecząco głową, chcąc mnie odwieść od jej prośby. Wtedy zastanawiałem się czy
on w ogóle potrafił mówić, w końcu nawet ani słowem się nie odezwał.
- Postaram
się. – popatrzyłem na niego wrednie. Młoda dama mnie o to prosi, mało mnie
obchodziło jego zdanie w tej kwestii. Zaczęła opowiadać. Wszystko co mówiła
było prawdą, Zoro był jej przyjacielem, dość nietypowym mieli między sobą dużą
różnicę wieku. Był młodym duchem, umarł rok temu i aktualnie był w moim wieku.
Miał przed sobą trudną przeszłość. A gdy słyszałem o jego historii miałem
wrażenie, że słucham recenzji filmu. Opowieść o młodym mężczyźnie, który w
wieku 16 lat ucieka z domu, a trzy lata później w jego trudnych chwilach
pomaga mu dziewięcioletnia dziewczynka. Niestety, ten film nie kończy się
dobrze. Zoro ginie od pchnięcia nożem, próbując ratować swoją przyjaciółkę
przed bandą kretynów.
- Czyli on
naprawdę Cię uratował. – Nie wyglądał na pocieszonego, był załamany. Czułem, że
czegoś nie wiem, pytaniem było (znowu) „czego?”. – Dlaczego on ciągle tu jest?
– Spytałem. Jego aura był bardzo duża, a jeszcze przed chwilą wydawało mi się,
że on może już odejść, że nie musi tu być, a jednak. On czuł potrzebę by tu
zostać. A ja nie mogę dojść jaki był jego powód, dlaczego te błagające oczy na
mnie patrzyły.
- Nie wiem,
chyba chce mnie bronić. – Powiedziała smutno. – Ale on może już odejść, prawda?
– Spytała z nadzieją. Pierwszy raz nie wiedziałem co odpowiedzieć, na pytanie
młodej kobiety. Byłem w szoku. On… On oddawał jej swoją aurę. Pod wpływem
emocji zmniejszała się i zwiększała. A jej dotyk był nadzwyczajnie delikatny. –
Możesz odejść? – Tym razem spytałem go bezpośrednio. – Dziewczynka wyglądała na
zaskoczoną. Pewnie wyglądałem „Jakbym zobaczył ducha.” To prawda, nigdy nie
byłem tak przerażony patrząc w oczy czyjejś duszy, jak w właśnie w jego.
Nie odpowiedział mi. Jego twarz została sztywna, całkowicie odciął moje
umiejętności na sobie. Nie dał mi przeczytać ani jednego wersu z jego życia.
- Nie wiem. –
powiedziałem zawiedziony. Zdarzyło mi się to pierwszy raz. Nie wiedziałem co
przeżyła jego dusza.
- Tak też
myślałam – westchnęła. Była z tych dzieci, które zostały naprawdę skrzywdzone.
To się czuło, takie osoby miały w sobie energię, która pozwalała im żyć, a jednocześnie
widać było w ich oczach smutek i to bardzo głęboki. Wtedy wydawało mi się, że
to był najtrudniejszy dzień mojego życia, ale myliłem się, bo kolejnego dnia,
znowu przyszedłem pod szkołę. Wciągnęła mnie ta historia. Młodsza znowu do mnie
podeszła i tym razem zaciągnęła mnie w głąb niedalekiego parku, usiedliśmy na
ławce, a on znowu stanął przed nami i przypatrywał się w milczeniu.
- Możesz to
zrobić? – Spytała w trakcie rozmowy, musiałem się trochę skupić by zrozumieć o
co jej chodzi. – Możesz sprawić bym go dotknęła? – Spytała widząc moją
rozterkę.
- Nie wiem,
nigdy tego nie próbowałem. – Wtedy zawiodłem się na samym sobie. Ani razu nie
próbowałem przesłać dotyku. Ale stało się coś dziwnego Zoro pochylił się nade
mną i włożył swoją dłoń do mojej, zlewając je razem. Przesunął nią po moim
udzie i uniósł. Chyba zużywał dużo energii, bo wyraźnie się przy tym męczył.
Moja ręka pokryta była tą samą zieloną poświatą, a ja czułem jego dotyk na
mojej skórze. Niesamowite uczucie. – To on to robi. – Powiedziałem jej, gdy
moja dłoń wiedziona swobodnie zbliżyła się do jej małych rączek. Ona popatrzyła
mi w oczy i dotknęła dłoni, w ogóle się tego nie bojąc. Wierzyła mi, co mnie
strasznie przerażało. Wtedy poczułem jak w moje ciało wlewa się ciepło. Zoro
zaszedł mnie od tyłu i wtopił się we mnie. Nie spodziewając się tego, wziąłem
trzy głębokie i szybkie oddechy. Ona patrzyła na mnie w zdziwieniu.
- Co się
dzieje? – Spoglądała jak moje ręce unoszą się, drżąc niemiłosiernie.
Prawdopodobnie sprawiało mu to mnóstwo bólu. – Zoro to ty? – Popatrzyła na
mnie. Czułem jego obecność w swoim ciele. Jakby ktoś przytulał Cię od środka. Niesamowite.
Moje drżące ręce złapały za dłonie dziewczyny, która natychmiast je odrzuciła i
mnie przytuliła. – Zoro, to naprawdę Ty! – Krzyknęła w moim kierunku. Miała
rację to był on, przejął kontrole nad moim ciałem i mocno przytulił młodszą.
Wtedy mną zadrżało. Wygiąłem się w tył, gdy całe moje ciało zaczęło dostawać
skurczy. Gdy się uspokoiło. Zobaczyłem jak jego duch znowu jest koło nas, tylko
nie stoi, a kuca, łapiąc się za klatkę piersiową, ciężko oddychał jakby ten
duch, umierał?
- Już wyszedł.
– Powiedziałem, a ona oderwała się ode mnie. – Spojrzałem w kierunku chłopaka,
a ona podążyła za moim wzrokiem.
- Boli go
prawda?
- Jak ty…?
- Ja to czuję.
– Uśmiechnęła się. – Przepraszam, Zoro. – Powiedziała. Duch oddychał bardzo
głośno. Nie wydawał przy tym dźwięków, on cierpiał w ciszy. – Mógłbyś mu pomóc?
– spytała patrząc w kierunku ducha. Czy ona naprawdę go nie widzi? Jak silną
muszą mieć więź? Wyciągnąłem rękę w kierunku zgiętego w bólu mężczyzny,
normalnie nie lubiłem tego robić, w końcu z zewnątrz musiało to wyglądać
dziwnie, bo z punktu widzenia obserwatora kładłem rękę w powietrzu zamiast na
ramieniu jakiegoś gościa. Pod wpływem dotyku błąkający zaczął się uspokajać.
Przejechałem dwa razu po ramieniu chłopaka. Działało to jak magia, mój dotyk
rozluźnił mięśnie ducha (o ile można tu mówić o mięśniach) i jego aura zrobiła
się wyraźniejsza, po chwili wciąż z lekkim bólem wstał i kiwnął zrozumiale
głową w moim kierunku. To było podziękowanie. Wciąż się trząsł, ale jego
postawa była pewna i twarda.
- Dziękuję
- Usłyszałem z ust dziewczyny, zamiast z
jego.
- Nie ma za co.
– odpowiedziałem z uśmiechem.
Ten dzień był
naprawdę dziwny, z przyjściem wieczoru pojawiało się coraz więcej błąkających,
mimo tylu pięknych i oczekujących pomocy duszyczek, w mojej głowie wciąż
siedziała mała dziewczyna i jej zielonowłosy przyjaciel. W ogóle nie mogłem go
odczytać, był jak wielka niedostępna księga, której za nic nie mogłem otworzyć.
Kim był ten człowiek? Musiałem dowiedzieć się więcej. Jeszcze tego samego dnia
zadzwoniłem do szefa, że mam sprawę i nie mogę przyjść w najbliższym czasie.
Tak, olałem pracę dla mojej „wybujałej wyobraźni”. Jakimś cudem mój szef nie
narzekał. Pewnie zauważył, że jest coś nie tak i wolał mi dać wolne niż czekać
aż mi samo przejdzie, ha ha.
Następnego
dnia przybyłem na miejsce szybciej niż zwykle, miałem wolne, a jak kretyn
wstałem specjalnie wcześniej by zobaczyć coś, co w mniemaniu ludzi, nie
istnieje. Byłem niewyspany, pewnie sam wyglądałem jak duch. Ludzie przyglądali
mi się dziko, gdy siedziałem przed szkołą z podkrążonymi oczami w moim
garniturze (czarnym zresztą), no ale, jak już mówiłem, to nic nowego, zawsze
byłem dziwny.
Oboje przyszli jakieś półgodziny
przed pierwszą lekcją. Młoda dama z zadowoleniem na ustach i pewnym krokiem
szła w kierunku szkoły. Zaraz za nią szedł Zoro. Wyglądał na poważnego i
zamyślonego, jego aura wciąż wyraźna i duża. Ta mała naprawdę mocno wiązała go
ze światem. Gdy tylko dziewczynka podeszła, przytuliła się do mnie. Wziąłem
głęboki wdech, bo poczułem jak ten duch znowu włazi w moje ciało, tym razem bez
pytania i zmusza mnie do przytulenia dziewczyny. Gdy tylko to zrobił
wyszedł i znowu cierpiał. Mała pobiegła do szkoły i w oddali krzyknęła
„dzięki”, machając na mnie ręką, a wokół niej znowu błyszczała zielona poświata,
w tej chwili przysiągł bym, że to ona jest błąkającym.
-
Czyś ty zwariował!? – Wrzasnąłem w jego kierunku z niemałą agresją. – Jak
śmiesz tak po prostu we mnie włazić! – Poczułem wzrok kilku przechodniów,
zaśmiałem się niezdarnie i szybko wyciągnąłem telefon. Przyłożyłem do ucha i
zacząłem patrzyć na Zoro. – I co teraz myślisz, że ci pomogę? – powiedziałem ze
złością. Byłem wściekły, żaden duch nie miał prawa ot tak wbijać się w moje
ciało! On zamiast zrobić przepraszającą minę, uśmiechnął się.
-
Dzięki. – Powiedział między kaszlnięciami. Pierwsze co mi przyszło do głowy to
fakt, że ten cham (bo za takiego zacząłem go uważać) umie mówić, a drugie: to
zacząłem się zastanawiać za co on mi dziękował.
-
Hę? – popatrzyłem na niego krzywo. Jego ciało drżało, padł na kolana i z pełnym
spokojem znosił cały ból. Złapał się za klatkę piersiową jakby prosząc o
większy dostęp tlenu. – W ogóle tego nie rozumiem. - Popatrzył na mnie kątem
oka. Uniósł jedną nogę i przerzucił się, by móc usiąść na chodniku.
-
Nie musisz. – Chrząknął wypluwając nadmiar śliny z ust (tak tego też nie da się
zrozumieć), jego oddech cały czas był bardzo ciężki. Znowu zrobiłem zdziwioną
minę, wtedy pomyślałem, że jeszcze mi tak zostanie. Ten człowiek naprawdę był
dziwny. Dlatego też, przez chwilę siedzieliśmy cicho i tylko jego wciąż obolały
oddech zagłuszał tę ciszę. Opuściłem komórkę i włożyłem do kieszeni. – Czego tu
chcesz? – Popatrzył na mnie złowrogo.
-
Pomyślałem, że Wam pomogę.
-
Za dużo myślisz. – Odpowiedział, gdy jego oddech już się ustabilizował. Podparł
się ręką i wstał.
-
Ej czekaj! – Krzyknąłem, ale on nie zareagował, tylko znowu szedł w kierunku
drzewa. – Co jest!? To twoje miejsce, na mech który nazywasz głową? – Z
jakiegoś powodu miałem ochotę go przezwać. I co lepsze ten powód był genialny
by „mech” się zatrzymał. Obrócił się i złapał za koszulę, jednak zaraz po tym
puścił gdy przypomniał sobie, że jesteśmy w publicznym miejscu i walka była by
zbyt ‘paranormalna’. Wtedy przyjrzałem się jego włosom. One naprawdę wyglądały
jak zielony mech. Zacząłem się śmiać, to było tak cholernie zabawne.
-
Z czego się znowu śmiejesz, durna, zakręcona brewko!? – Krzyknął w moją stronę.
-
Co!? Jaka brewko!? – chyba nie dosłyszałem.
-
Zakręcona! – Tym razem to ja musiałem się powstrzymać by nie bić „powietrza”.
– Wiesz co?
Jesteś strasznie denerwujący. – Powiedziałem mu wprost.
-
Wzajemnie. – Odrzekł i znowu byłem zmuszony iść za nim w kierunku tego drzewa.
Oparł się o nie i patrzył na szkołę. Stanąłem zaraz obok niego i też
przyglądałem się budynkowi.
-
Dlaczego tu jesteś? – Tym razem to on zdziwił się słysząc moje pytanie. –
Dlaczego nie odejdziesz? – Dopytałem.
-
Nie mogę. – Powiedział gładko. Uśmiechnął się gdy zobaczył w oknie dziewczynę,
która właśnie machała w naszą stronę. Odmachałem jej z uśmiechem.
-
Wiem, że możesz, choćby teraz. –
Powiedziałem, widząc, że mężczyzna ma tylko lekki płomień wokół siebie. Byłem
pewny, że może odejść. W tym momencie zaczął migać. Chyba sprawiało mu to ból,
bo jego usta wykrzywiły się.
-
Dzięki. – Wycedził, zaciskając zęby. Oczywiście nie miał na myśli ‘dzięki’,
tylko ‘zabiję’. Chyba spowodowałem u niego przenikanie.
-
Widzisz, miałem rację. – Powiedziałem nieczuło, ale po chwili poklepałem go po
plecach, mimo wszystko nie chciałem by zwijał się z bólu podczas naszej
rozmowy.
-
Masz zamiar cały czas mnie dręczyć? – Warknął. – Idź szukać reszty twoich
strzelniczych przyjaciół. – Dodał. Podejrzewam, że to był komentarz do moich
brew. Ale już nie chciałem się w to wgłębiać, nie to mnie interesowało.
-
A powiesz mi w końcu, czemu tu siedzisz? – Powiedziałem spokojnie. – Rok się błąkasz, chyba musisz mieć powód,
żeby tu zostać. Ona jest powodem? – Kiwnąłem na szkołę.
-
Tak ona. – Powiedział to strasznie cicho, a przecież duchy jakoś specjalnie nie
muszą się martwić o to, że ktoś je usłyszy.
-
I…? – chciałem go jakoś zmusić do rozmowy.
-
I tyle. – No cóż. Nie był zbyt rozmowny.
-
Kochasz ją? – Dopytałem w nadziei, że się jakoś rozrusza.
-
Tak. – Znowu krótkie zdanie. Chyba już z niemym bym więcej pogadał.
-
Nie jesteś dla niej trochę za stary? – Spytałem.
-
Co? – Popatrzył na mnie krzywo.
-
No wiesz, wiek i te sprawy.
-
Nie w tym sensie, zboczeńcu! – Krzyknął na mnie.
-
Ja jestem zboczony? To ty kochasz dziewczynę o naście lat od siebie młodszą!
-
Powiedziałem. Nie w tym sensie. – Chyba się rozruszał.
-
To w jakim? – Spytałem, trochę spokojniejszy.
-
Innym. – No i znowu mnie zagiął. Z nim naprawdę ciężko było rozmawiać.
CDN.
Tak!! Tak!! I JESZCZE RAZ TAK!! Jakiś ZoSan juhu!!! Jestem w raju =) Ema dziękuje ci za to =) I powiem pomysł bardzo oryginalny, bardzo mnie zainteresował i jestem ciekawa co się wydarzy i do tego może +18 aż jestem ciekawa tego duch i człowiek =) moja wyobraźnia zaczyna działać xD
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Usuń+18 będzie zajebiste! *ma wizję*
Em, miałaś zajebisty pomysł:D
OdpowiedzUsuń(Swoją drogą Sanji przypomina mi Ichigo z Bleacha, on tam też widział duchy i od czasu do czasu im pomagał;) ) Do blondyna to pasuje, pomaganie młodym, kobiecym duchom;D Fajnie też, że połączyłaś śmierć Zoro z Kuiną:) Dziewczynka mnie rozczula, a relacje między nimi są jak najbardziej w me gusta^^ Bardzo jestem ciekawa, jaki powód ma Zoro, żeby jeszcze być w tym świecie i co tak naprawdę się wydarzyło. No i tego +18!!! Sex z duchem, ale czad:D Em, będę czekać na resztę^^
Dziękuję :*
Usuńnie oglądałam Bleacha xD Ale dobrze wiedzieć, że coś takiego tam było ^^
Cieszę się, że się podobało :D
„dopóki w niego nie wejdziesz” hłe hłe hłe to wcale mi się nie kojarzy… hłe hłe hłe.
OdpowiedzUsuń„mogły liczyć na moją pomocną dłoń” to też nie * turla się po podłodze *
„Jak śmiesz tak po prostu we mnie włazić!” Właśnie! Tak bez żadnego przygotowania!
To ten *odchrząka* wcale nie myślałam cały czas o zboczeństwach. Naprawdę!
Rzeczywiście nieco przypominało Blecha w jego początkach, ale póki Sanji nie zostanie przebity dużym ostrzem, to wszystko spoko. Ciekawią mnie te zapowiedziane sceny +18, a coby nie było, że ja tylko o seksach, to fabuła mnie zaciekawiła. I lubię małą gówniarę ^^
Nie wiem skąd wytrzasnęłaś obraz szefa, ale na pewno nie z opowieści Ann…
Sanji przyłożył telefon do ucha, jak rozmawiał z Zoro… Ichigo nigdy nie był na tyle inteligentny.
Tekst wydawał mi się długi, ale bardzo gładko się czytało, pięknie Emuś :*
Tak strasznie dziękuję za komentarz! *^*
UsuńEj no... ja naprawde nie czytałam/oglądałam bleacha xD Nawet nie wiedziałam, że tam coś takiego jest [chyba czas to obejrzeć ^^]
Dziękuję jeszcze raz :D
Zboczeńcu :D