Autorzy: ema670
Korekta: --
Korekta: --
Liczba rozdziałów: 2/2
Gatunek: romans, yaoi
Para: LuffyxAce (oraz inne parki w tle)
Ograniczenie wiekowe: 18+
Obiecana 2 część, która wyszła na dłuższą niż się spodziewałam. No i zdecydowałam, że przerucham Ace'a... taaa... jestem okropna.
Przedstawienie trwa, czy Luffy znajdzie coś na czym zawiesi oko?
Obiecana 2 część, która wyszła na dłuższą niż się spodziewałam. No i zdecydowałam, że przerucham Ace'a... taaa... jestem okropna.
Przedstawienie trwa, czy Luffy znajdzie coś na czym zawiesi oko?
W
całym klubie rozbrzmiewała muzyka, a goście bawili się w najlepsze. W końcu nie
bez powodu klub był tak popularny, by połączyć dyskotekę z klubem do striptizu
i barem, trzeba było się nie lada nagimnastykować. W dodatku klub miał
niesamowite wyczucie rytmu, a wyśmienity DJ był wstanie puścić wszystko co
tylko dusza zapragnęła. Nie raz były takie sytuacje, że do występu jednego z
tancerzy bądź tancerek Apoo puszczał Metal, a nawet najprostsze Disco Polo. I
to się chwaliło. Pokazywał wszystkim, że każda muzyka jest piękna i niezależnie
od jej jakości zawsze można się przy niej bawić.
-
Luffy chyba dobrze się bawi. – Conis szepnęła do Camie. Oparta o barierkę loży
spoglądała w dół na wygłupiających się chłopaków.
-
To prawda, myślisz, że w ogóle zauważy jak ktoś pojawi się na scenie? –
Trzymając kieliszek w rękach oparła się koło dziewczyny.
-
Haha, to jest Luffy. – Zachichotała cicho. – Nawet jeśli zauważy to, na pewno
nic sobie z tego nie zrobi! – Obie zaczęły się śmiać. Camie spojrzała na swój
zegarek. Rozgwiazda na nim wskazywała 5 minut przed pełną godziną. A to
oznaczało, że
-
zaraz się zacznie. – Zauważyła słusznie i przyglądała się scenom. Na małych
zaczęły już się otwierać podłoża, a po chwili słyszalny tylko dla barmanów
dźwięk sygnalizował, że ktoś wjeżdża na scenę. Panowie i panie przy barze
zaczęły się przyglądać klatkom z zainteresowaniem czekając na wyłonienie się
tancerzy. Pierwszy tancerz pojawił się po prawej stronie baru, światła zwróciły
się ku niemu ukazując wszystkim subtelną sylwetkę. Był to młody mężczyzna o
blond włosach i z ukośną blizną przecinającą jego lewe oko. Na nisze miał on
żółte okulary, które dodawały szyku. Och, nie jedna chciałaby je z niego
zerwać! Z drugiej strony w podobnej klatce zjawiła się przepiękna niebieskowłosa
dziewczyna, jej długi kucyk wprawiał w oszołomienie, a cudowny granatowy strój
do tańca brzucha ukazywał jej cudowne kształty. Dziewczyna pomachała do
chłopaka z uśmiechem i zaczęła tańczyć, po chwili do niej dołączył się chłopak.
Oboje poruszali się w rytm orientalnych tańców, mimo dźwięków klubowych ich
ruchy wydawały się synchronizować z muzyką. Rurki do tańca odeszły w
zapomnienie, najwyraźniej nie na tym dziś miał polegać ich pokaz. Z czasem
muzyka przyśpieszyła, a oni zaczęli tańczyć jak w teatrze, można było czuć ich
bliskość. Perfekcyjnie oddawali sytuację, jak dwa zamknięte ptaki, które
chciały się do siebie zbliżyć. Wszyscy na sali oglądali z zainteresowaniem, no
może z małymi wyjątkami, bo niektórzy bawili się w najlepsze na scenie.
Jednym
z takich osób był nie kto inny jak właśnie Luffy, który w tej chwili porwał
Conis do tańca. Chłopak w ogóle nie przejmował się, że tańczy z dziewczyną,
nawet parę razy poklepał ją po plecach jak typowego ziomka. Mimo łez w oczach
kruchej dziewczyny, potrafiła ona uśmiechnąć się do niego i podziękować za
taniec. Po oddaleniu się od parkietu zaczęła masować się po ramieniu, bo dzięki
zdolnościom Monkey’a uderzyła nim mocno o ścianę, modliła się tylko by nie
został zbyt widoczny siniak, ale po bólu jaki czuła, wiedziała, że jej prośba
nie zostanie spełniona.
Osoby
na parkiecie kręciły się w kółko, bawiąc się ze sobą w najlepsze. Ludzie przed
barem pili ile się da, co tylko sprawiało, że barmani mieli mnóstwo roboty.
Oczywiście nikogo to nie przerażało im więcej ludzi tym większe zarobki.
Chociaż Sanji już powoli miał dość. Marimo zdecydowanie nadużywał jego
uprzejmości, po raz szósty kazał mu dać drinka i to bez żadnego dziękuję
na końcu. Teraz blondyn tylko wyczekiwał aż wskazówka przekroczy odpowiednią
cyfrę i będzie mógł spokojnie wyjść po za bar i mu wpierdolić.
-
Oj, Brewko, – Zoro krzyknął w jego
stronę.
-
Czego?! – Odwrócił się na pięcie, połowa nowych gości spojrzała na niego ze
strachem.
- Chyba nie
jest zbyt zaaferowany striptizerami. – Zoro wskazał kciukiem za siebie, przy
czym popijał świeżo zrobionego drinka.
- Masz na
myśli Luffy’ego? – Barman skierował wzrok we wskazanym kierunku. – Wiesz jaki
on jest. On jest tym zabawnym chłopakiem, który nigdy nie dorośnie.
- Hm, racja…
- Ale
przynajmniej wiesz, że ten prezent to nie był zły pomysł. – Blondyn zwrócił na
to uwagę. Gdy Zoro odwrócił się do parkietu był przekonany, że wie o co chodzi
brewce.
- Masz rację,
świetnie się bawi. – Uśmiechnął się. – Ten dzieciak nigdy nie zmądrzeje. –
Luffy właśnie gimnastykował się, wywijał i obracał. Właśnie zaczęła grać jego
ulubiona muzyka. Uwielbiał do niej tańczyć, bo mógł robić te wszystkie dziwne
figury, których nazw nawet nie znał. Zrobił obrót na głowie, przeskok przez
ramie i zanim się ktoś obejrzał, chłopak tańczył breakdance’a jak oszalały.
Muzyka nie trwała długo bo nagle przerwał ją dziwny dźwięk. Jakby jakiś wielki
pocisk spadał na scenę. Na szczęście to tylko dźwięk i cała sala obróciła się w
kierunku baru, a ściślej mówiąc w kierunku sceny za nim. Law siedział właśnie
na stołku, a za jego plecami zaczynało się ściemniać. Tancerze, których jeszcze
przed chwilą chciała zjeść publiczność, musieli zejść ze sceny i dać szansę
rozpoczęcia się głównego pokazu.
- Proszę
państwa… - Znowu w Sali był słyszalny głos Usoppa. Luffy oczywiście za wszelką
cenę chciał go znaleźć, jednak tym razem nie stał on koło DJ’a, a wręcz
przeciwnie. Jego ekscelencja stała na scenie. W jak najlepszym świetle
prezentował się z bardzo długą peleryną na ramionach. Luffy niemal ślinił się
na jego widok. Bo przecież jeśli Usopp ma pelerynę to musi być superbohaterem.
- Usopp!!! –
Krzyknął na całą salę i zaczął biec w jego kierunku, gdyby nie reakcja pewnego
czerwonowłosego chłopaka, Luffy zaczął by przeskakiwać przez bar.
- Kid! – Zoro
krzyknął w jego kierunku.
- Nawet
jednego gówniarza nie umiecie przypilnować? – Spojrzał na dwójkę. Potem schylił
się do Zoro i dając mu całusa posadził Luffy’ego na jednym ze stołków. – Cześć
skarbie. Długo czekałeś? – W tym czasie Roronoa uśmiechnął się wrednie do
Sanjiego.
- Tylko
chwilę. – Zoro upił drinka i gdy usłyszał chrząknięcie ze strony blondyna,
westchnął. – Kid… - złapał chłopaka za dłoń, by zwrócić jego uwagę. – To jest
Brew i Luffy. Brewko, Luffy to jest Kid.
-Yo!
- Ej! –
Kucharz wrzasnął oburzony.
- miło mi cię
poznać… Brewko – po dosłownie chwili kiwnął głową by przywitać idącego w
ich stronę wytatuowanego bruneta. – Idziesz? – Spytał zielonowłosego. – Będę
czekał w aucie… - Dodał po chwili i odszedł. Gdy jeszcze Zoro wraz z Sanjim
widzieli jak znika w tłumie. Zielonooki spojrzał na kuka.
- I co? –
Uśmiechnął się. – niezły, nie? – Spojrzał na tyłek chłopaka. I ani on, ani
Sanji nie mogli się powstrzymać od przełknięcia śliny, gdy przyjrzeli się tym
twardym pośladkom umieszczonych w ciasnych jeansach. Gdy blondyn z aprobatą
kiwnął głową do rozmowy wtrącił się Luffy.
- A mi się nie
podoba. – Powiedział to tak szczerze, że Sanji zaczął się śmiać uderzając ręką
o blat, za to Zoro wyglądał jakby miał zapaść się pod ziemię.
- Luffy! Ty
przeciwko mnie? – brunet zostawił to bez komentarza, a raczej komentarz
zostawił go, gdy tylko zobaczył jak kucharz postawił mu przed nosem owocowego
drinka.
- Spróbuj
będzie Ci smakował. – Chłopak oczywiście
od razu rzucił się na drinka i chociaż wyglądało to tak jakby miał zjeść
szklankę to zaczął grzecznie pić go przez słomkę. Dwójka obok popatrzyła na
siebie przewracając oczami.
- To chyba
jednak dalej jest dzieciak. – skomentował patrząc jak Luffy męczy się z
nierozpuszczoną kostką lodu.
- No nic, ja
spadam. – Zoro poruszył brwiami by dać oznakę zadowolenia. – Mam randkę. –
uśmiechnął się szeroko i poszedł w kierunku wyjścia.
- I tak nic z
tego nie będzie! – blondyn dokuczył, na co Zoro pokazał subtelnego palca o
nazwie „odpierdol się” i zgubił się w tłumie.
– Ech…ten durny glon. Z nim to same… - Przerwał, bo do jego uszu doszedł
głos Usoppa, chłopak od kilku minut coś mówił, a miał tylko przedstawić
tancerza. – Oj, nochalu! – blondyn obrócił się w jego stronę, a publika zaczęła
się śmiać z powodu wyzwiska. – Wpuść go wreszcie na parkiet! – publiczność
zaczęła wygwizdywać. Usopp chrząknął, połykając przy tym odzew w kierunku
Sanjiego i wziął głęboki wdech.
– Proszę
państwa… - przerwa wywołała lekkie drżenie wśród publiczność, za to
spostrzegawczy Luffy zauważył właśnie koronę na głowie Usoppa gdyby nie stojący
na jego drodze Sanji, brunet musiałby zostać wywalony z sali. A teraz Kucharz
miał problem, bo kapelusz Luffyego właśnie wbijał się w jego szyję, a nogi i
ręce Monkeya oplotły jego ciało z całej siły.
- Emm, Luffy…
- blondyn lekko się zarumienił gdy myślał o cieple ciała tego małego wariata.
Próbując zachować powagę zaciągnął się papierosem, który wcale mu nie pomagał.
Po chwili z kłopotliwej sytuacji wyciągnął go Trafalgar. Podszedł on do
chłopaka i klepnął w ramię.
- Zobacz
Słomiasty, to ci się może spodobać. – Powiedział wskazując wytatuowanym
kciukiem na scenę.
- O to…
Ognista Pięść! – Dało się słyszeć echo po słowach Usoppa. Cała sala zabrzmiała
w okrzykach, a na scenie stało się coś nadzwyczajnego; najpierw wielkie race
wystrzeliły po obu stronach, co automatycznie zmusiło dwóch barmanów do
przytrzymania chłopaka by nie poszedł spróbować „tryskających iskier”. Potem na
scenie pojawił się dym, a za nim
wyłoniła się sylwetka. Kowbojski kapelusz i czarna peleryna były widoczne w
szarej poświacie, a gdy tylko ta opadła cała publiczność zaczęła piszczeć
widząc bóstwo, nie człowieka. Jego twarda klatka piersiowa była widoczna pod
czarną obcisłą koszulką, czarne jeansowe spodnie uwidaczniały jego „dolne” atrybuty,
a pomarańczowy pasek skupiał wzrok w odpowiednim miejscu.
Tak, to był
właśnie Ace, najlepszy striptizer w całym mieście. Ace miał kruczoczarne włosy,
piegi na twarzy i piękne oczy. nic dziwnego więc, że gdy podszedł do brzegu
sceny i spojrzał na nieproszonego gościa za ladą (czyli Luffy’ego) ten
automatycznie się rozluźnił i patrzył w jego kierunku.
- Luffy? –
Sanji z Lawem rozluźnili uścisk na ramionach Monkey’a gdyby nie zdziwienie
jakie ich ogarnęło na reakcje młodziaka, pewnie by się zaczęli z niego śmiać,
ale w tej chwili teraz tylko stali. Usopp miał rację to był świetny pomysł z
tym klubem. Luffy’ego tak oczarowało, że wydawałoby się jakby go nie było. Stał
i patrzył się na zjawiskową postać na scenie, gdyby nie ślina ściekająca z jego
ust można by było powiedzieć, że wyglądał słodko.
Sanji nie
wiedział co zrobić dalej. Z opresji wyciągnęła go różowowłosa barmanka, złapała
Luffy’ego za kołnierz i przełożyła przez ladę, mimo jej widocznie kobiecej
sylwetki, ta dziewczyna miała siłę dorosłego faceta. Luffy usiadł na krześle
bez sprzeciwu, ręce oparł na ladzie i przyglądał się występowi. Monkey jakby
wyparował.
Brunet na
scenie, zaczął bardzo delikatnie, ale i tak jego ruchy zmuszały do wzdychania,
płynnie poruszające się ciało wzbudzało emocje u nie jednej osoby, nawet Sanji
czasami odwracał się do sceny by zerknąć na tę grację.
Płomienny
zaczął rozwiązywać sznurek przy czarnym materiale. Pelerynka osunęła mu się na
ramionach, a ponieważ koszulka nie miała rękawów mięśnie widocznie kurczyły i
rozluźniały się razem z ruchem rąk. Peleryna pofrunęła do góry i opadła za
chłopakiem. Ace schylił się w stronę publiczności i puścił oczko w kierunku
mężczyzn stojących za ladą. Oczywiście takie sytuacje są zapłonem, bo dwóch z
nich pobiło się o to, do którego było to mrugnięcie. Jednak obaj się mylili;
ono było do nikogo, Ace prawdopodobnie nawet nie widzi publiczności i tylko
tańczy niczym w swoim żywiole.
Rura na środku
sceny zaczęła mu przeszkadzać. Dłonią przejechał po niej, a po chwili otarł się
nią całym ciałem. Klamra przy pasku wydała cichy brzęk, który w uszach
Luffy’ego wydawał się dzwonić w najróżniejszych rytmach. Chłopak patrzył jak
Ace powoli, nawet bardzo powoli oplątuje nogę wokół rury, jakby chciał
dostosować ją do swoich ruchów.
Muzyka
przyśpiesza, a piegowaty wilczo się uśmiecha…
Gdy chłopak
wygina się do tyłu do granic możliwości, publiczność nie może nic poradzić jak
tylko ciężko nabrać powietrze. Smukłym ruchem wyciąga dłoń do góry później gładzi
nią metalową rurę. Widać, że mięsnie nóg się spinają i oznaczają odpowiedni
pokaz, to w tym momencie muzyka zmienia się na tę w ognistych klimatach. Ace
zaczyna kręcić się wokół rurki. Jego ruchy teraz są pewne siebie, a nawet
drapieżne. Blondyn z twardym spojrzeniem przygląda się tancerzowi, oparty o
filar i z założonymi rękami nosi na twarzy uśmiech zadowolenia z występu. Ace
zauważa to i puszcza mu oczko im więcej adoratorów tym lepiej dla niego i jego
portfela. Blondyn ma pod kolanem dziwny rodzaj opaski, Ace zauważa, że to dobry
pomysł by założyć taką na następnym występie, oczywiście jego byłaby czerwona.
Law i Sanji mają teraz spokój, tylko niewielka ilość klientów nie jest
zainteresowana występem i oczekują obsługi przy barze, co jest dla nich dziwne,
bo nawet kobieciarz Sanji lubi popatrzeć na te gorące ciało.
- Ej, Kucharz,
patrz! – Law kiwnął głową na Luffy’ego . – Chyba się zainteresował. – Tak. To
było widać na pierwszy rzut oka. Brunet miał wzrok wlepiony w tancerza i gdyby
nie przymus ze strony organizmy, Luffy prawdopodobnie by nawet nie mrugał. Jego
drink nagle zrobił się mniej ważny, ręce za to zaczęły ściskać szklankę.
Sanji, znając
możliwości chłopaka, bał się, że szklanka nie przeżyje tych tortur. Patrzył na
dłonie chłopaka, gdy tylko w szkle pojawiało się odbicie Portgasa, palce
młodszego zaciskały się. Ace dopiero zaczynał swój pokaz a Luffy już był
zafascynowany jak kawałkiem mięsa, który wcześniej z jakiegoś powodu zjadł bez
najmniejszego zająknięcia. Dobrze znając siłę bruneta, Sanji zacisnął zęby,
przy następnej charakterystycznej melodii w piosence, Ace miał zacząć ściągać
ubrania, a ponieważ muzyka była brutalna, będzie robił to tak jakby miałby je z
siebie zrywać.
Pierwsza
pofrunęła koszulka, która tylko czekała by ostro ją zerwano, dźwięk rozrywania
przeszył całą salę, a widzowie byli gotowi by dokończyć resztę, niektórzy nawet
próbowali, ale gdy tylko stawiali nogi na ladzie byli traktowani przez jednego
z barmanów pięścią w nos lub wiadrem lodowatej wody. Taka osoby wtedy się
uspokajała, czasami rzucała o drogi ubrania, lub (w najgorszych przypadkach)
płakała. Ale przynajmniej po chwili był spokój, a striptizerzy wiedzieli, że są
bezpieczni.
Tancerz na
scenie zaczął balansować swoim ciałem, kładąc ręce na brzegu spodni, powodował,
że klamra paska odbijała światła reflektorów i rzucała promienie wprost w oczy
ludzi. Teraz chłopak zwolnił, Sanji zauważył, że pomylił układ, ale ognisty nie
dał tego po sobie poznać. Ten chłopak ma żelazną postawę jeśli chodzi o scenę.
Jakby był zupełnie kimś innym niż za kurtyną. Płomień w oczach, a w jego
ruchach widać drapieżnika. Ognisty tygrys, który jest gotowy zaatakować swoją
ofiarę. Zawsze gotowy do skoku.
Blondyn
spoglądał na niego z zachwytem gdyby nie szarpnięcie za ramię to pewnie by nie
wyszedł z tego transu. Obrócił się do Lawa, który znowu bezgłośnie wskazał na
lade, jeden z klientów czekał na piwo. Facet miał już czerwony nos i coś
mamrotał, ale to nie nim zaciekawił się Sanji, on znowu zerknął na Luffyego.
Był zauroczony. Mógł z całą pewnością stwierdzić, że jest zarumieniony z
ekscytacji.
Ace robił
wszystko by każdemu się podobało. Był to bardzo przyjemny widok.
Monkey patrzył
na niezwykłe ciało mężczyzny, gdy spodnie opadły na ziemię oczom widzów ukazały
się ciemne obcisłe bokserki piegowatego, wtedy się uśmiechnął do wszystkich,
ludzie prawie, że ślinili się na jego widok, szczególnie pewien młodzieniec
przy ladzie, któremu dosłownie popłynęła ślinka. Chłopak z blizną pod okiem
patrzył na niego w taki sposób, że Ace przez chwilę znieruchomiał. „nie daj się
ponieść emocjom” wmawiał sobie starając się wrócić do układu. Patrzył się
wszędzie tylko nie na tego młodego bruneta, kątem oka widział, że młody nie
odrywa od niego wzroku. Więc przełamał się o oblizał usta patrząc w jego
brązowe oczy. Luffy zadrżał. To było niezwykłe.
Law chyba
pierwszy raz widział takie zachowanie u ognistego. Stał z otwartą szczęką i
gdyby nie krzyki tłumu pewnie by nie wyszedł z tego zamyslenia.
- Ściągaj,
ściągaj! – ludzie zaczęli wrzeszczeć na całą salę. Kobiety chichotały lekko
podpite i chętne do dalszego pokazu, a mężczyzn tylko znajomość siły lokalu nie
pozwalała wedrzeć się na scenę.
To był jeden
szybki ruch Ace’a, bokserki rozerwały się z dźwiękiem odpinanego rzepu. Wszyscy
patrzyli z zachwytem na tę sylwetkę, umięśnione nogi i odpowiednie krocze,
właśnie stały przed publiką w całej swojej nagiej okazałości. Tłum westchnął.
Muzyka zaczęła się ściszać.
Przez cały ten
czas szklanka w rękach solenizanta walczyła dzielnie, jej filigranowe ciało
dawało z siebie wszystko by przetrwać pod palcami bruneta. Została odłożona na
blat już pusta i czekająca na zabranie. Ace wtedy właśnie skończył swój pokaz z
wielkim uśmiechem, po jego ciele spływały kropelki potu, niesamowicie rozpalone
ciało domagało się ochłody, a twarz wydawała się zarumieniona przy spojrzeniach
wszystkich ludzi, starał się o nich nie myśleć, bo zbytnie przypatrywanie się
twarzom dawało mu uczucie nie komfortu. Tak, tam właśnie na dole. Po zgrabnym i
delikatnym ukłonie zszedł ze sceny ze swoim olśniewającym uśmiechem.
Barmianii zaczęli
bić brawo, paru klientów przyłączyło się do nich, a po chwili gdy Ace zniknął
za drzwiami, wszystko wróciło do stany przed występem. No prawie wszystko, bo
młody Monkey dalej wydawał się przebywać w swoim świecie. Law podszedł do
chłopaka i poklepał po ramieniu.
– Halo, Luffy,
jesteś tam? – spytał zerkając na młodziaka.
- Podobało Ci
się? – Sanji właśnie sięgnął po szklankę, którą przed chwila odstawił Luffy.
Był w szoku, że ta wytrzymała to wszystko, jednak będzie trzeba podziękować
szefostwu za tak mocne szklanki.
- Zjadłbym go.
– odpowiedział szybko. Kucharz z Chirurgiem popatrzyli po sobie.
- Luffy, ale
wiesz, że ludzie nie są do jedzenia, prawda?
- To by był
kanibalizm – dokończył blondyn.
- No przecież
wiem! – Luffy nagle wyskoczył. – Miałem
na myśli seks, ale wy jesteście głupi. – Nagle tuż obok nich rozległ się
trzask. Oczywiście to nie wina Sanjiego, że szklanka w jego rękach rozsypała
się na kawałeczki, prawda? W końcu bycie nazwanym głupim przez samego Luffy’ego
byłą najgorszą rzeczą na świecie. Blondyn nawet się nie wahał złapać młodego za
wargę i poszarpać nim trochę.
- yyy, wiesz…
- Law wtrącił ignorując dziwną sytuację – zawsze możesz zapytać.
– Co? – oboje
popatrzyli na chirurga bez zmiany swoich dziwnych w tym momencie pozycji, Sanji
w tej chwili ciągnął młodszego za policzki.
- Spytaj się
go czy nie chce zostać twoją potrawą. – Law nie mógł uwierzyć, że tak
powiedział, ale tłumaczył sobie, że z idiotą trzeba mówić jak idiota.
No i po tych
słowach się zaczęło, gdy Ace pojawił się na scenie, Monkey znowu zapatrzył się
na to ciało. Ace był ubrany w swój codzienny strój, ale wciąż miał na sobie ten
twarzowy kapelusz.
- Co jest
barmaniątka? – Portgas spytał, patrząc jak Sanji puszcza młodego. – Podobało
się? – Zeskoczył ze sceny by wylądować między Barmanami. Dwa razy pstryknął
karkiem i poklepał dwójkę kumpli po plecach. Oboje zrobili się czerwoni, w
końcu nie jeden chciałby z Ace’em … ekchem… Więc teraz oboje czuli na sobie
wzrok wszystkich zainteresowanych nim ludzi. Jedynie Luffy patrzył na niech bez
zazdrości.
- Ej, ej, ej…
- zaczął szybko, patrząc w oczy piegowatego z wielkim wyszczerzem na ustach. –
nie chcesz się ze mną pieprzyć?
- Nie mów tego
tak bezpośrednio, idioto! – Barmani zesztywnieli.
- Spoko.
- A ty, tak
łatwo nie odpowiadaj. – Oboje złapali się za głowę.
- Ale
dlaczego? – Ace popatrzył na nich zdziwiony. – Ja podobam się mu, on podoba się
mi, racja Luffy? – Uśmiechnął się do chłopaka. A Sanjiemu opadła szczęka.
- To, to Wy
się znacie? – Wtrącił Law, które już miał zadać kucharz.
- No jasne! To
mój młodszy brat! – Ace poklepał Luffy’ego po ramieniu. W tym momencie Law
jakby zsiniał.
- Jego brat. –
powiedział prawie bezgłośnie, przetwarzając wszystkie właśnie zdobyte
informacje. Blondyn postanowił to przemilczeć znając wszystkie zapędy swojego
dobrego kumpla, wiedział, że u niego nawet to jest możliwe.
Reszta
wieczoru minęła nawet spokojnie, chociaż wywalenie Portgasa zza lady zajęło
barmanom dobre półgodziny.
Chłopaki miały
dobry ubaw przez cały wieczór, no dobra nie do końca, bo gdy tylko Zoro pojawił
się w robocie, Sanji co chwilę szukał pretekstu by się pokłócić. No cóż tylko
Ci dwaj nie widzieli tego co widzą inni, tak naprawdę są sobie bardzo bliscy.
W połowie
imprezy, po kilku bójkach między barmanem i ochroniarzem, po kilkunastu
drinkach Ace i Luffy postanowili wrócić do domu. No dobra nie można tego nazwać
powrotem, oboje ledwo się do niego doczołgali, na szczęście rodzice Luffyego
nie oczekiwali powrotu syna do domu, dlatego Monkey mógł bez problemu zanocować
u brata. A więc podpierając się o każdą ścianę, bo sami sobie nie byli zbyt
dobra pomocą, wpełzali się do klatki schodowej na ulicy Ognistej. Oczywiście to
był czysty przypadek, że to tam właśnie mieszkał Płomienna Pięść. Teraz ich
oczom pojawiły się długie schody, które miały ich zaprowadzić na czwarte
piętro, nie żeby to było dziwne, że schody dziwnie się kołysały, jakby pływały
po wodzie. Ale nawet to piekło przeszli bez szwanku, bo przecież gdy ktoś jest
pijany to przeturlanie się po dziesięciu schodkach nie zrobi mu żadnej różnicy.
Gdy stanęli przed drzwiami mieszkania Portgasa, właściciel jakby trochę
oprzytomniał. Jak szybko poddawał się alkoholowi, tak szybko wracał do swojego
normalnego stanu. Co było dla niego plusem, bo przynajmniej dziurka od klucza
wydawała się mniej kłopotliwa. Ale za to było coś co mu o wiele bardziej
przeszkadzało. Otóż to coś tak naprawdę było jego bratem, który w niezbyt
ukryty sposób zaczynał się do niego dobierać.
- Luff,
uspokój się na chwilę. – Popchnął czoło chłopaka od siebie by móc się skupić na
drzwiach, na szczęście kluczyk wszedł gładko i po chwili drzwi były otwarte.
Klucze z breloczkiem w kształcie płomyka wylądowały na szafce koło drzwi, a ich
buty zostały rozrzucone po pokoju. Wtedy Luffy robił się coraz bardziej nachalny.
Złapał Ace’a za koszulkę i zaczął całować mocno w ustach. Ace robił tylko kroki
do tyłu, by przynajmniej móc wylądować w
sypialni, bo fakt robienia tego znowu na środku korytarza wydawał mu się nieco
bolesny. Chociaż wspomnienie tamtej nocy powodowało tylko rumieńce na jego
twarzy. – Luff, przestań jesteś pijany! – Ace odepchnął go trochę, co nie
zmieniało fakt, że wcale nie odrzucał raczej niezbyt subtelnych pocałunków
chłopaka. Młodszy wymamrotał coś pod nosem i pocałował piegowatego w usta, bardzo
mocno, przy czym uderzył nim o ścianę, przyciskając go do niej z całej siły. – Luffy, opanuj się trochę!
- Ale ja
jestem głodny. – Młodziak lekko ugryzł chłopaka w szyję.
- Wiesz gdzie
jest lodówka, idź i sobie coś we… - Czknął gdy poczuł jak Monkey uderzył o
niego biodrami. – Echh… pierdolić… - Westchnął. – Chodź. – Pociągnął Luffy’ego
za rękę i poprowadził go w stronę sypialni.
Pomieszczenie
mimo dość małej powierzchni było naprawdę schludnie i dobrze zorganizowane,
kremowe ściany i jasne meble były typowym elementem każdego pokoju, ale to
właśnie w sypialni wielka naklejka z płomieniem na ścianie za łóżkiem, dawała
odpowiedni charakter pomieszczeniu. Rzucił młodego na łóżko w ogóle nie
przejmując się czy zrobi mu krzywdę. Nie znał wytrzymalszej osoby od jego
braciszka i to chyba było w nim najwspanialsze.
Luffy
natomiast, wyglądał na zadowolonego. Jego ciche chichranie było urocze, a wielki
rogal na ustach wyglądał bardziej słodko niż zazwyczaj.
Ace patrzył na
Luffyego z zaborczym uśmiechem, plecami oparł się o drzwi, szybko je zamykając,
mimo że mieszkał sam wolałby ograniczyć słyszalność ich uniesień dla sąsiadów.
Szczególnie jednego, czerwonowłosego starca, który zanadto był zainteresowany
jego i jego brata życiem seksualnym. Facet i tak wiedział o nich zdecydowanie
za dużo.
Odchodząc w
myślach od problematycznego sąsiada, a wracając do Luffy’ego i jego apetytu.
Ace znowu musiał zrobić pokaz, był on jednak o wiele trudniejszy, bo przecież
Luffy jak na takiego szczeniaka wlepiał się tak intensywnie, że Portgasowi
robiło się tylko goręcej i nawet kolejne zrzucone ubrania nie pomagały w
ochłodzeniu jego ciała.
- Ace, jesteś
cały czerwony – Spytał niby niewiniątko.
- Luffy, czy
musimy za każdym razem przez to przechodzić? – Burknął. – To dlatego, że mi
gorąco. – Bo przecież nie przyzna się, że to przez młodszego brata.
Monkey po
chwili przyglądania się, uśmiechnął się z niemym ‘okej’ na ustach i poprawił
swoją pozycję na łóżku jeszcze bardziej wlepiając swoje duże oczy w ciało
Płomiennego. To samo było gdy Ace skończył swój pokaz i już całkiem nagi stał
naprzeciwko młodziaka. Tylko patrzył i ślinił się jakby Ace był wielką porcją
mięsa, której nie mógł dotknąć [taaa…].
W tej chwili
powietrze jakby zrobiło się nieco chłodniejsze, Portgas złapał się za biceps,
odwrócił wzrok i burknął pod nosem.
- No, na co
czekasz? – Spytał. Widać było jak bardzo jego płomień dotarł do krocza i
czekał na ruch jego brata. – No rozbieraj się! – Krzyknął na durnego chłopaka,
który tylko patrzył jakl zawsze, czyli jak idiota. Ale to nie budziło na nikim
większego zdziwienia, był on raczej typem, który bardzo długo łączy fakty i
czeka aż impuls nerwowy dojdzie do odpowiednich komórek.
Lecz gdy
Monkey wreszcie spostrzegł całą krępującą sytuację, szybko dołączył do brata i
sam zrzucił z siebie ubrania. Do postury Luffy’ego, nie można było mieć
zarzutów, chłopak był szczupły, zadbany, może nie tak umięśniony jak jego
gorący brat, ale zawsze było na czym zawiesić oko. Ace z przyjemnością
przybliżył się do siedzącego na łóżku bruneta i położył na jego ramionach swoje
dłonie, pchnął go lekko, a sam zaczął się wspinać na łóżko, najpierw jedno
kolano, potem drugie. Cały ciężar ciała przeniósł na nogi, a rękoma złapał za
ramiona młodszego i przycisnął go do pościeli.
- To co Luffy,
jak Ci się podobały urodziny? – Ace uśmiechnął się zaborczo.
- Wciąż się
nie skończyły – burknął.
- Ale to co
było… - dodał. – Nie podobało ci się?
- Mięso było
dobre. – Złapał piegowatego za ramiona. – Muzyka przyjemna. – Wysunął nogę z
pod ciała Ace’a – Tancerze byli przystojni. – Zanim Ace się zorientował Luffy
przerzucił go i wylądował na nim. – Ale wciąż nie dostałem prezentu. – burknął. Przytrzymując swojego brata za
ramiona.
- A co ze
striptizem? – Brunet jęknął.
- Krótki.
- Mięso?
- Wciąż jestem
głodny… - Luffy zaakcentował i powąchał piegowatego w okolicach karku, jego
dłonie zsunęły się po ramionach starszego i złapały za nadgarstki. Uniósł ręce
Ace’a i obie umieścił nad jego głową, przytrzymując nadgarstki swoją dłonią.
- Oj, Luffy… -
Ace lekko się wystraszył, a Luffy przejechał wolną dłonią po gołym torsie
płomiennego. – Chyba nie chcesz? – Odpowiedzią było ugryzienie, które Monkey z
przyjemnością sprawił mu w okolicach szyi. – Luffy! Nie możesz dominować! – Ace
się zbuntował i sam obrócił chłopaka. Znowu będąc nad nim, lekko się
zarumienił.
-Ale ja chcę.
– Luffy burknął.
- Boże, Luffy
to nie zależy od chcenia. – Luffy popatrzył na niego zdziwiony a jego ręka
jakby nigdy nic zjeżdżała powoli po ciele jego brata. Bardzo, bardzo powoli. –
Jestem starszy… - Luffy wciąż czekał na wyjaśnienie. – Większy… - Oczy Luffy’ego
chyba nigdy nie były tak zdezorientowane. – I silniejszy od ciebie…
- Ej! Nie
jesteś silniejszy! – Ryknął.
- A właśnie,
że jestem!
- A wcale, że
nie! – Obaj zaczęli się szamotać, dopóki jeden z nich nie spadł z łóżka. Tak
się trafiło, że ową niezdarą był Luffy, który teraz siedział koło łóżka ze
skrzyżowanymi nogami i naburmuszoną miną.
- Luffy?
- Ja chcę. –
Wymamrotał niczym małe dziecko. Ace nie mógł tak na niego patrzeć, Luffy miał
dar przekonywania, którego nigdy pewnie nie zrozumie, dlaczego on w ogóle
zaczął z nim sypiać? No dobra, to było złe pytanie, po prostu mu się podobał.
- Ale…
- To są moje
urodziny! – Znowu wymamrotał. A Portgas nie mógł myśleć o niczym innym jak to
Luffy słodko wygląda, niestety jego myśli szybko się zmieniły, bo Monkey zrobił
tak smutną minę, że Portgas dosłownie czuł jak serce mu się kroi na małe kawałeczki.
- No dobra… -
Machnął ręką z nadzieją, że bratu zmieni się ten wyraz twarzy na ten jego
nadzwyczajnie szczery uśmiech.
Nie mylił się,
Luffy natychmiast się podniósł i rzucił się na starszego.
- Luffy
przestań udusisz mnie! – Z nutką radości w głosie Ace odepchnął młodego i
położył się na poduszkach. W sumie przecież to są urodziny Luffy’ego.
Sytuacja
niestety znowu stała się niezręczna, oboje głośno zaczęli oddychać, a Luffy
chyba był bardziej czerwony niż zwykle. O Ace’e też nie można zapominać, gdyby
nie jego piegi, pewnie jego twarz można by było porównać do dojrzałego jabłka.
- Dobra, to co
mam robić? – Ace myślał, że spadnie z łóżka, że też jego głupi brat musi
wypytywać o takie rzeczy w tej chwili.
- Kurde,
Luffy, tyle razy to robiliśmy, musisz mnie o to pytać?
- Ale pierwszy
raz jestem na górze. – stwierdził naburmuszony.
Ace westchnął i przeczesał włosy.
„Co robić?” Pytał sam siebie patrząc na ciało jego durnego brata. – Dobra,
chodź. – Wyciągnął do niego rękę i przysunął go do siebie, sam oparł się o
poduszki i z wielkim zawstydzeniem szeroko rozłożył nogi. Później zagiął je by
objąć nimi Luffy’ego. Młodszy dał się
trochę porwać wyobraźni, bo zaczął całować Ace’a po szyi, najzwyczajniej mu
smakowało, bo polizał je zmysłowym zawijaskiem, a później ucałował jeszcze raz.
Ace trochę jęknął gdy poczuł jak dłoń Luffy’ego przejeżdża koło jego sutków,
strasznie wrażliwe dla niego miejsce. Młodziak wiedział to od dawna, ale
pierwszy raz miał okazję go tak tym drażnić. Portgas za to robił swoje.
Przejechał dłonią po udzie Luffy’ego i zaczął je lekko zaciskać palcami. Dłonie
chłopaków błądziły po swoich ciałach. Jeden molestował plecy drugiego, a drugi
macał abs pierwszego. Wszystko by było pięknie, gdyby nie fakt, że jeden z nich
zaczął się niecierpliwić, a był nim Ace, który już nie mógł się doczekać części
dalej. No bo ludzie ile można leżeć w takiej pozycji i czekać aż partner
zorientuje się co ma robić.
-
Luffy! – Jęknął lekko odpychając od siebie chłopaka. – W szafce – musiał nabrać
powietrza. – jest płyn, weź go. – Rozkazał, a młodszy posłuchał. – Chyba wiesz
co dalej, co nie? – Monkey uśmiechnął się na to pytanie i to w taki sposób, że Portgas nie był pewny
czy chce znać znaczenie tego uśmiechu, lecz był przekonany, że teraz już tylko
będzie czekał na najlepsze. Miał racje, brązowooki oblizał usta patrząc w jego
oczy, zaczął sunąć swoją dłonią po podbrzuszy Portgasa, a następnie zsunął ją
na jego członek, lekko go masował, gdy w między czasie druga dłoń pstryknięciem
otworzyła pojemnik. Ace widział jak substancja jest sprawnie przelewana na
wnętrze dłoni młodziaka. Chłopak naprawdę miał zwinne palce.
Czuł
to szczególnie, gdy dłoń zajęta jego członkiem, zaczęła intensywnie poruszać
się wokół niego i tylko zasłonięcie ust dłonią sprawiło, że Ace nie wydał
erotycznego dźwięku, na który Luffy pewnie zareagowałby jak ostatni wariat.
A
jeśli mowa o Luffy, właśnie był zajęty wąchaniem znanego mu płynu.
-Ma
inny zapach. – Stwierdził ze szczerym uśmiechem na ustach. – Fajny. – Dodał po
kolejnym zaciągnięciu się.
Ace
myślał, że zwariuje, jest tutaj w połowie pewnej zabawy i nie ma czasu nawet
myśleć o takich pierdołach, a jego gówniany braciszek właśnie wącha czekoladowy
lubrykant jakby pierwszy raz coś takiego widział na oczy!
-Luffy!
Ty debilu! Bierz się do roboty. – Wrzasnął tracąc cierpliwość. Co wcale nie
przeszkodziło jego bratu. Młodszy uśmiechnął się diabelsko i pochylił się nad
bratem cały czas mieląc wodnistą substancję między palcami.
-
Poproś.
-
Luffy! Na za dużo sobie pozwalasz!
-
A to niby czemu? Ty też tak robisz. – Burknął. Ace myślał, że oszaleje, a
pierwszy raz myślał, że jednak jego brat ma coś w głowie. Ale dobra… był gotowy
zagrać, niech straci. Po za tym Luff i tak nie odpuści.
-
Dobrze… - westchnął. – Proszę Cię Luffy, zacznij już coś robić – Jęknął. I sam
nie był świadomy jak bardzo szczerze to powiedział. Obaj, i on i jego brat
zrobili się natychmiastowo czerwoni, chociaż Luffy wydawał się wypuszczać parę
z nosa i zaczynał się w to strasznie wczuwać.
-
Smacznego! – Monkey wrzasnął i złapał Ace’a za ramiona. Ten nieco się
wystraszył, ale pozwolił bratu wyciągnąć swoje ręce do góry. Złapał za kant
poduszki i ścisnął palce. Poczuł jak młodziak rozszerza jego pośladki i wsuwa
palec do środka. Ace zacisnął zęby.
„To będzie bolało” – powiedział
sobie w myślach, ale się mylił. To było tylko dziwne, ale nie nieprzyjemne.
Płomienny
myślał tylko o tym jakie to wszystko było niekomfortowe, musiał leżeć na łóżku
trzymać poduszki i czekać aż jego głupkowaty brat zrobi coś co spowoduje, że ta
cała akcja ruszy. Zanim jeszcze zdążył skończyć swoje myśli. Ace wygiął się do
tyłu i jęknął.
-
Ach! – Zamruczał i spojrzał na brata z wypiekami na twarzy.
-
Znalazłem! – Luffy wyszczerzył zęby i jak małe dziecko, zadowolony z efektu
powtórzył czynność. Ace ponownie jęknął. Zaciskając palce na biednej poduszce.
Luffy pochylił się do chłopaka i zaczął
całować jego usta. – Shishishisi, to było proste. – zachichotał z spoglądając w
piękne, brązowe oczy Portgasa. Po chwili pocałował jego bark, który był tylko
początkiem. Musnął językiem obojczyk, a po chwili zakręcił nim kółko wokół
jednego z sutków portgasa. Chłopak wciągnął powietrze i czekał na dalszą
akcję. Luffy z przyjemnością zassał się
na brodawce, i nawet przy tym zamruczał. Jego prawa ręka cały czas bawiła się z
pośladkami Ace’a, właśnie palec we wnętrzu otrzymał swojego towarzysza i teraz
oboje wyginali się i zakręcali, rozszerzając delikatne mięśnie piegowatego.
Lewą ręką Monkey przesunął po boku bruneta, następnie i ona zajęła się drugą
piersią starszego brata.
-
Lu… - Ace czknął jęcząc cicho. Luffy przy tym się oblizał jak do kawałka mięsa,
a następnie lekko przygryzł sutka chłopaka. Trzy palce badały już strukturę
wewnętrznych mięśni starszego, kiedy młodszy zaczął przesuwać swoje ciało
wyżej, zahaczył lekko członkiem o kołdrę i sam jęknął pod wpływem dziwnego
dotyku. Ace’a aż ciarki przeszły gdy poczuł „ten dźwięk” w tak bardzo czułym
miejscu. Wszystko wydawało się robić coraz cichsze, a obraz zamazywać,
zostawali już tylko oni. I wciąż miał mało.
-
Luffy! – Miał być to krzyk, ale powstało z tego małe zająknięcie, gdyż Luffy właśnie wyciągnął palce, a Ace poczuł
dziwną ulgę w dolnej części ciała. Jednak było to zbyt luźne, naprawdę chciał
coś w środku.
Luffy
uśmiechnął się do piegowatego i prawą dłonią złapał za swoje przyrodzenie.
Lekko syknął, bo pod wpływem pośpiechy zrobił to zbyt brutalnie jak na jego
gusta.
- To… -
Szepnął i przyłożył swojego członka do otworu Ace’a. – Jemy. – Dodał gdy wsunął
go do środka. Robił to bardzo powoli, jego twarz z lekkim grymasem: jedno oko
zamknięte, a drugie przymrużone. – mm –
jęknął. – Jesteś ciasny. – Powiedział to z łatwością czując zamykające się na
nim mięśnie.
Ace nie czuł
się gorzej, ale też nie czuł się lepiej, miał wrażenie, że członek Luffy’ego
jest nieco większy niż powinien być i wciąż nie widział końca, nawet nie
wiedział kiedy jego dłoń znalazła się na bicepsie Monkeya i mocno zacisnęła,
jeśli młody nie będzie miał po tym siniaka, to chyba oznaczałoby to, że ma
jakieś nadzwyczajne moce.
Luffy wszedł w
Ace’a z lekkim westchnięciem i uśmiechnął się do niego. – Jest cały! – Zachichotał.
Piegowaty miał ochotę go zdzielić za tą beztroskę. Ale musiał przyznać dodawała
mu nieco otuchy. Jego dłoń trochę poluźniła uścisk i czekała na kolejny ruch.
Monkey powoli
zaczął wysuwać się z chłopaka, by po chwili mocno się w niego wbić. Ace jęknął
i musiał przyznać, że to naprawdę było zawstydzające. Jak ten dzieciak mógł być
tak uśmiechnięty podczas całego tego aktu.
Gdy Luffy
zaczął coraz szybciej się poruszać, sam lekko wzdychał przy każdym pchnięciu.
Czuł ciasność Ace’a wokół swojego członka i nie mógł się powstrzymać od cichego
mruczenia. Jego ręce powędrowały obok barków kochanka, wspierał się na nich. Jego
głowa niebezpiecznie blisko karku piegowatego, który aż zadrżał czując te
delikatne ciepło na swojej skórze.
Ace jęczał.
Jego uczucia do młodszego D. były nadzwyczajnie wysokie, czuł do niego respekt,
zaufanie, a przede wszystkim miłość i pożądanie, dlatego tym bardziej na niego
działało, gdy Luffy zaczął mu szeptać przeróżne słówka, które tylko ten bachor
mógł odpowiedzieć. Mimo że hasła w stylu „jesteś słodki jak kawałek mięsa”
nikomu by się nie spodobały, jemu dawały one nadzwyczajne podniecenie. Dobrze
rozumiejąc Luffy’ego,, to na pewno doskonale znał znaczenie wszystkich
wyszeptanych słówek.
- Ach! –
Rozeszło się po Sali, gdy młody mężczyzna ponownie wbił w niego swojego penisa
tym razem nieco zwalniając tempo, do którego piegowaty tylko się przystosowywał
i jęczał z każdym pchnięciem.
Robiło cię
coraz cieplej, wilgotniej i coraz bardziej lepko. Ich ciała spocone i rozpalone
poruszały się przy coraz większych uniesieniach. Luffy sam nie dawał rady się
powstrzymywać i co jakiś czas z jego ust wydobywało się ciche „ach”. Tym
bardziej podniecające dla Ace’a, który czuł delikatne ugniatanie na swoich
udach. Luffy uwielbiał je co jakiś czas szczypać by usłyszeć jak Ace na niego
krzyczy, chociaż nie był to krzyk porównywalny do tego w normalnych sytuacjach.
Sprawiał mu nadzwyczajną przyjemność.
Mięśnie obu
chłopaków skurczyły się. Luffy poczuł przyjemną ciasność wokół członka i już po
chwili nie mógł zrobić nic innego jak tylko wytrysnąć w głąb ciała Portgasa.
Dziwne uczucie wewnątrz ciała dało tę samą reakcję u starszego i sam, nie mógł
więcej znieść przyjemności jak tylko wyrzucić z siebie całą radość Lekko
przezroczysta substancja pochlapała klatki obydwu chłopaków, a część spadła
nawet na twarz Monkeya. Luffy uśmiechnął się szeroko gdy poczuł niezmierną ulgę
w swoim ciele i schylił się do twarzy Portgasa,
- Jak
było? - spytał uśmiechnięty.
Chociaż substancja na jego twarzy
zabierała mu odrobinę uroku. – Nawet Cie nie dotknąłem. – Puknął palcem w
główkę penisa Ace’a. A po chwili zachichotał. Piegowaty nie krył oburzenia.
Jego mina skrzywiła się w rodzaj focha, który najwyraźniej jeszcze bardziej
rozśmieszył młodszego, bo ten tylko przytulił się do niego. Puszczając tym
samym nogi chłopaka.
Gdyby nie fakt
dyskomfortu, Ace pewnie by odwzajemnił uścisk, ale w tym momencie myślał tylko
o tym by zrzucić z siebie kochanka. Gdy już to zrobił, nawet nie wiedział kiedy
mocno ziewnął, a dosłownie po chwili zasnął.
***
Obudził w
nienajlepszej pozycji, ich nogi były splecione ze sobą, a sprawna ręka
Luffy’ego dosłownie objęła cały tułów Ace’a.
Oczywiście
oboje czuli się zrelaksowani i przyjemnie, ale starszemu trochę zajęło
rozplątanie się, gdyż oboje zesztywnieli przez całą noc w nienaturalnej
pozycji.
Starszy chciał
się już podnieść, gdy nagle drzwi do sypialni otworzyły się.
- Mówiłem, że
tu będą! – Usłyszał znajomy głos, a następnie chichot. Do pokoju pierwsza
weszła zielona czupryna, która wyglądała jakby wróciła z pobojowiska. – Siema!
– Zoro krzyknął w ich kierunku. Zaraz za nim wszedł Sanji z Usoppem i Lawem.
- Co Wy tu
robicie? – Ace spytał z zawstydzeniem próbując schować się pod kołdrą. Chociaż
to nie pierwszy raz gdy znajomi widzą go nago. No kurde, przecież pracował w
Striptiz Clubie!.
- Szukaliśmy
Was. A raczej oni szukali, ja pierwsze co, to pomyślałem o tym miejscu. – Zoro
wskazał na trzech kretynów za nim.
- Tak, ale
zanim tu trafiliśmy, to objechaliśmy pół miasta! – Sanji burknął na zielonowłosego.
A Usopp zaczął się śmiać.
- Nie ważne,
nie uważacie że powinniśmy ich zostawić? – Law spytał patrząc na swoich
znajomych.
- Niby
dlaczego? – Zoro usiadł na brzegu łóżka omal nie przygniatając nóg Ace’a. – Sanji nie krył, że to był dobry pomysł. –
Fajnie się tu urządziłeś. Dawno mnie tu nie było. – Jak gdyby nigdy nic, Sanji
usiadł po drugiej stronie.
- Ludzie co
wyście, tu robili? Jaki syf! – pokręcił nosem. A po chwili spojrzał na dwójkę
stojącą w drzwiach. – No to już wiemy gdzie mieszka ognisty. – Zachichotał.
- Oj Luffy,
wstawaj! – Zoro poklepał młodego po głowie, widząc, że ten wciąż jeszcze
drzemie. – Muszę Cię odwieźć do domu! – Odrzekł z uśmiechem. – Twoja matka
chyba by mnie zabiła, gdybym Cię nie przywiózł przed dwunastą. – Odrzekł
przypominając sobie, że chęć do bójek, Luffy odziedziczył właśnie po niej.
Ace robił się
coraz bardziej czerwony. Co prawda to są właśnie jego przyjaciele i od zawsze
wchodzili do jego mieszkania jak do swojego, ale kurde…
- Moglibyście
łaskawie stąd się wynieść! – Wrzasnął na cały pokój i rzucił w Roronoę
poduszką. Wszyscy zgromadzeni zaczęli się śmiać. A Zoro nawet udawał, że broni
się przed morderczą, białą i puszystą bronią.
- Dobra, dobra
nie gniewaj się. – Sanji uśmiechnął się. – Tylko obudź tego pokrakę. – Walnął chłopaka w łeb i wspólnie z resztą
opuścił pokój, zamykając drzwi.
Ace szczerze
wątpił w to, by opuścili całe mieszkanie, mógł się założyć, że Sanji właśnie
jara jego fajki, a Zoro dobiera się do lodówki w poszukiwaniu gorzałki.
Przeczesał
włosy młodszego i schylając się nad nim pocałował go w czoło. Szepcząc mu do
ucha pogłaskał po ramieniu.
- Czas
wstawać.
Koniec!
Mam nadzieję, że się spodobało ;) Liczę na szczere komenty.
Współczuję komukolwiek, kto miałby to poprawiać ;/
Współczuję komukolwiek, kto miałby to poprawiać ;/
Sporo błędów. Ale opowiadanie świetne. Ta część jest zdecydowanie lepsza od pierwszej. I jest seks. Zszokowała mnie para Kid x Zoro.
OdpowiedzUsuńnaomiaoi
[ja zawsze robię dużo błędów xD To Ayo odwala od groma roboty z korektą *.*]
UsuńZszokowała Cię? Dla mnie jest ona całkiem przyziemna :D
Em, Ty zbreźniku xD Cieszę się, że dokończyłaś:) Rzeczywiście dużo błędów się wkradło i momentami ciężko się czytało, ale kurde, cała akcja była genialna xD
OdpowiedzUsuńZoro o Kid! Kocham Cię za nich, z nich też by była gorąca para;D
Opisanie reakcji Luffiego na striptiz Ace'a też mi się bardzo podobało:) Ach, jak ja bym chciała coś takiego zobaczyć xD
Najlepsze jednak były odzywki Monkeya, gdy otwarcie mówiło seksie. Był taki bezwstydny i jakoś pasowało mi to do jego charakteru. Super jak przekonywał Ace'ado tego, żeby był na dole^^ uśmiałam się bardzo;3
Cieszę się, że się podobało ;)
UsuńW sumie u Luffy'ego to ciężko napisać, by seks nie był śmieszny ;) [no dobra nie liczmy gwałtów, takie rzeczy to tylko nienormalni wymyślają ^^]
Ej no... naprawdę tyle błędów jest? kurczę, a i tak tego nie przeczytam i nie sprawdzę xP
hej ema670 mam chcę się zapytać czy mam szansę dostania dostępu do Twojego prywatnego bloga
OdpowiedzUsuńproszę bardzo mi zależy proszę
na adres joanna.sowa82@o2.pl jeśli chodzi o konto na google to Joanna Sowa
PROSZĘ
Ten blog jest otwarty tylko dla zaproszonych czytelników
http://yaoi670onepiece.blogspot.com/
Wygląda na to, że nikt nie zaprosił Cię do czytania tego bloga. Jeśli sądzisz, że to pomyłka, możesz skontaktować się z autorem bloga i poprosić o zaproszenie.