Była noc (a przynajmniej późny wieczór, ale noc brzmi
zdecydowanie bardziej tajemniczo), kiedy to nasza załoga przemierzała chaszcze
ścieżką „Ann, i chuj” i padło pytanie „kto napisze relację z konwentu?”. Pieg
zaklepał sobie to zaszczytne zajęcie, budząc przy okazji pół osiedla, więc
teraz postara się przekazać wam klimat miejsca, smak sushi i zakręcone
charaktery naszej załogi. Przy okazji
nie sprawiając, że odkryjecie w sobie pokłady narkopleksji. Chyba.
Konwent B6 odbywał się w dniach 15-17 sierpnia, ale dla
niektórych była to większa wyprawa, więc pakowali się tydzień wcześniej,
wciskając do bagaży czajnik, coby biedni piraci mogli zjeść zupkę chińską, ale
niestety nasza lokalizacja uniemożliwiała podłączenie czegokolwiek, bo
najbliższe sprawne gniazdko, gdzie można było kulturalnie i po piracku kraść
prąd, było w męskiej toalecie.
Część z nas, czyli YumeNi ze swym lubym, oraz Van z Piegiem
zmuszeni byli wyruszyć dzień wcześniej, by rano podbijać Kraków. Więc już dnia
14 sierpnia zarówno Szczecin, jak i Poznań, miał okazję obserwować grupki z
wypchanymi plecakami, dziwnym błyskiem w oku i gdzieniegdzie wystającą z torby
szablą.
Rano, na dworcu głównym w Krakowie przywitała nas Ayo3 z
Kanako, które w swej dobroci postanowiły zadbać, by ich załoga się nie zgubiła.
Tym samym Pani Kapitan z Vanilią zostały oddelegowane do walki o sleeprooma, a
my z Kaną byłyśmy ekipą zbierającą (głowy, za które wyznaczono dużą nagrodę) i
do godziny jedenastej byliśmy wszyscy w komplecie, może poza Mon, która to
dotarła na miejsce sama (jak tego dokonałaś? :o ).
Kolejka za nami ciągnęła się w nieskończoność, a Pan z
Waleczną Biedronką robił za ochroniarza, przynajmniej tak wszyscy myśleli.
Trzeba ich było nie przepuszczać, pokazać piracką potęgę. A co!
Gdy udało nam się wpaść do szkoły, okazało się, że żaden
sleeproom nie pomieści naszej zajebistości i zmuszeni byliśmy koczować na
korytarzu, który oprócz tego, że był bez prądu i brudny po remoncie, to miał
całkiem ciekawą lokalizację i niezwykle wygodną podłogę, z której to
korzystałam nieustannie, zapadając w zimowy sen. Kiedy reszta pirackiej bandy
robiła ośmiogodzinną wiedzówkę, gdzie ma niezawodna żona (Kanako) spoilerowała
wszystkim co możliwe. Jak zawsze.
Ciężko mi wypowiedzieć się o jakichkolwiek panelach, bo byłam
jedynie na improwokacji i muzyce japońskiej, oczekując na cosplay. Ale myślę,
ze większość nas pojechała po to by razem się połajdaczyć, przeprowadzić kilka
abordaży i zgwałcić parę dziewic. A wszystko to wspólnie i w duchu pirackiej
bandery. A jakże!
Drugi dzień upłyną nam na cosplayu (i wreszcie dotarła do nas
Paulaa) i siedzeniu wśród krzaków, gdy YumeNi oraz Black, z anielską
cierpliwością nas ustawiały i starały się ukryć ewentualne cosplayowe
niedociągnięcia (bo okazało się, że nagle Shanks zdobył lewą rękę, a Chopper
zgubił sierść, Sanji postanowił rzucić palenie, natomiast blizna Zoro
zawędrowała w wyższe partie klatki
piersiowej).
W takim to pięknym składzie prezentowałyśmy One Piecową
załogę:
Ayo3 jako Sanji.
Kanako jako Ace.
Ann jako Luffy.
Paulaa jako Zoro.
Vanilia jako Chopper.
Piegowata jako Shanks.
Oraz cosplay na szybko:
Szermierz jako Nami.
Po walkach z bujną zielenią wypadałoby się umyć, więc z odwagą w sercu ruszyliśmy, by podbić wodne
rejony. Luffy i Chopper zaopatrzeni w
koła i rękawki do pływania, bo przecież trzeba dbać o członków swojej załogi, a
tam…
Prysznice, które same w sobie stanowiłyby dobrą scenografię
do filmu grozy. Część załogi skapitulowała z okrzykiem na ustach: jesteśmy
piratami, nie myjemy się. Ale reszta dzielnie walczyła z workami, ukrytymi
mordercami i odpadającymi słuchawkami. Co to za konwent bez przygód?
W niedzielę, zaraz po otworzeniu ślepiów, zaczęliśmy się
zbierać, kiedy to okazywało się, że torby i plecaki, z którymi przyjechaliśmy,
postanowiły się całkowicie bezczelnie, skurczyć i nie pomieścić wszystkich
rzeczy. Ale po rzuceniu im kilku groźnych spojrzeń, i upychaniu bagaży
łokciami, udało nam się w miarę sprawnie spakować i wyruszyć na nasze własne
after party.
Zawitaliśmy do Galerii Krakowskiej, w której to
postanowiliśmy trwać, aż do odjazdu całej załogi, ale wymiękliśmy (wybacz
Yumeś) i nie doczekawszy 21, kiedy to nasza Pani fotograf i Pan ochroniarz
mieli swój pociąg powrotny do Szczecina.
Jednak Konwent nie zakończył się jeszcze dla Piega i Van,
które to postanowiły, jeszcze jeden dzień nadszarpnąć cierpliwość i psychikę
Pani Kapitan i jej prawej (a czasem i lewej również) ręki i udały się do nich,
by jęczeć o napełnienie brzucha.
Popłakałyśmy się ze szczęścia, gdy zaserwowano nam
pomidorową, bo my z Van taki plebs, co tylko tosty je. By następnie obejrzeć
odcinek One Piecea i spokojnie pójść spać.
Konwent uważam za bardzo udany i patrząc na ucieszone mordki
reszty załogi, myślę, że piszę w imieniu wszystkich. Co prawda, zawsze znajdzie
się powód do ponarzekania, jak chociażby chmary dzieciaków, które ledwo się
oderwały od maminej spódnicy, by chodzić po korytarzach i wkurzać ludzi swoim
chamskim zachowaniem. Ale wśród tylu wspaniałych ludzi, których spotkałyśmy,
oni stanowią jedynie drobny odsetek, więc puśćmy to w niepamięć.
Autor: Piegowata
Zdjęcia: YumeNi i Black
Korekta: Kanako
Hahaha Kocham tą recenzję <3
OdpowiedzUsuńKonwent zajebisty i oczywiście podbijemy jeszcze nie jeden mam nadzieję~!
Szermierz
Oh my! To jest cudowne *.*
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie czytałam tak zajebistej relacji xD
Świetnie Ci to wyszło xD [chociaż podejrzewam, że Kana miała pełne ręce roboty ;>]
Normalnie opisałaś cały konwent w skrócie i zawarłaś w tym wszystko :D Aż mam ochotę tam wrócić xD
"dla niektórych była to większa wyprawa, więc pakowali się tydzień wcześniej, wciskając do bagaży czajnik, coby biedni piraci mogli zjeść zupkę chińską"
To o mnie, wzruszyłam się xD
[kurde, pierwszy raz wyszłam tak ładnie na zdjęciu :O to pewnie sprawka YumeNi xD]
dziękuję Piegu :* wspaniale opisane :D
Do abordażu! *.*
"Ale myślę, ze większość nas pojechała po to by razem się połajdaczyć, przeprowadzić kilka abordaży i zgwałcić parę dziewic. A wszystko to wspólnie i w duchu pirackiej bandery. A jakże! " - Hahaha, święte słowa :D Grunt to dobra zabawa z moją kochaną załogą :D Dziękuję, dziewczęta, za świetną zabawę :* To był mój najlepszy konwent i jestem pewna, że przeżyjemy razem jeszcze nie jeden :D
OdpowiedzUsuńPiegu, świetna relacja :) Sama na pewno lepiej bym tego nie napisała, a Ty zrobiłaś to w naprawdę pirackim stylu :) Dziękuję :*
To co, dziewczyny, kolejne wody do podbijania to B-Xmass? ;)
Zajebista relacja xD
OdpowiedzUsuńLepiej nikt inny by tego nie ujął. Zacytowałabym to samo, co Pani Kapitan, bo to najlepsze słowa;D
Ja również dziękuję za świetną zabawę i już nie mogę się doczekać kolejnego konwentu i naszego cosplay'u. Było magicznie!
No i brawa jeszcze raz dla fotografów;)
Tutaj Chopper z tą fajką wyszedł tak niegrzecznie xD Psujecie mi opinię!;D ;P a jam przecież taka niewinna!
Kocham Was wszystkie i mam nadzieję do następnego!;D