23 sierpnia 2014

[Relacja] B6: The Game, czyli dlaczego piraci zabłądzili w krakowskie okolice

Była noc (a przynajmniej późny wieczór, ale noc brzmi zdecydowanie bardziej tajemniczo), kiedy to nasza załoga przemierzała chaszcze ścieżką „Ann, i chuj” i padło pytanie „kto napisze relację z konwentu?”. Pieg zaklepał sobie to zaszczytne zajęcie, budząc przy okazji pół osiedla, więc teraz postara się przekazać wam klimat miejsca, smak sushi i zakręcone charaktery  naszej załogi. Przy okazji nie sprawiając, że odkryjecie w sobie pokłady narkopleksji. Chyba.
Konwent B6 odbywał się w dniach 15-17 sierpnia, ale dla niektórych była to większa wyprawa, więc pakowali się tydzień wcześniej, wciskając do bagaży czajnik, coby biedni piraci mogli zjeść zupkę chińską, ale niestety nasza lokalizacja uniemożliwiała podłączenie czegokolwiek, bo najbliższe sprawne gniazdko, gdzie można było kulturalnie i po piracku kraść prąd, było w męskiej toalecie.
Część z nas, czyli YumeNi ze swym lubym, oraz Van z Piegiem zmuszeni byli wyruszyć dzień wcześniej, by rano podbijać Kraków. Więc już dnia 14 sierpnia zarówno Szczecin, jak i Poznań, miał okazję obserwować grupki z wypchanymi plecakami, dziwnym błyskiem w oku i gdzieniegdzie wystającą z torby szablą.
Rano, na dworcu głównym w Krakowie przywitała nas Ayo3 z Kanako, które w swej dobroci postanowiły zadbać, by ich załoga się nie zgubiła. Tym samym Pani Kapitan z Vanilią zostały oddelegowane do walki o sleeprooma, a my z Kaną byłyśmy ekipą zbierającą (głowy, za które wyznaczono dużą nagrodę) i do godziny jedenastej byliśmy wszyscy w komplecie, może poza Mon, która to dotarła na miejsce sama (jak tego dokonałaś? :o ).
Kolejka za nami ciągnęła się w nieskończoność, a Pan z Waleczną Biedronką robił za ochroniarza, przynajmniej tak wszyscy myśleli. Trzeba ich było nie przepuszczać, pokazać piracką potęgę. A co!
Gdy udało nam się wpaść do szkoły, okazało się, że żaden sleeproom nie pomieści naszej zajebistości i zmuszeni byliśmy koczować na korytarzu, który oprócz tego, że był bez prądu i brudny po remoncie, to miał całkiem ciekawą lokalizację i niezwykle wygodną podłogę, z której to korzystałam nieustannie, zapadając w zimowy sen. Kiedy reszta pirackiej bandy robiła ośmiogodzinną wiedzówkę, gdzie ma niezawodna żona (Kanako) spoilerowała wszystkim co możliwe. Jak zawsze.
Ciężko mi wypowiedzieć się o jakichkolwiek panelach, bo byłam jedynie na improwokacji i muzyce japońskiej, oczekując na cosplay. Ale myślę, ze większość nas pojechała po to by razem się połajdaczyć, przeprowadzić kilka abordaży i zgwałcić parę dziewic. A wszystko to wspólnie i w duchu pirackiej bandery. A jakże!
Drugi dzień upłyną nam na cosplayu (i wreszcie dotarła do nas Paulaa) i siedzeniu wśród krzaków, gdy YumeNi oraz Black, z anielską cierpliwością nas ustawiały i starały się ukryć ewentualne cosplayowe niedociągnięcia (bo okazało się, że nagle Shanks zdobył lewą rękę, a Chopper zgubił sierść, Sanji postanowił rzucić palenie, natomiast blizna Zoro zawędrowała  w wyższe partie klatki piersiowej).
W takim to pięknym składzie prezentowałyśmy One Piecową załogę:
Ayo3 jako Sanji.
Kanako jako Ace.
Ann jako Luffy.
Paulaa jako Zoro.
Vanilia jako Chopper.
Piegowata jako Shanks.
Oraz cosplay na szybko:  Szermierz jako Nami.
Po walkach z bujną zielenią wypadałoby się umyć, więc  z odwagą w sercu ruszyliśmy, by podbić wodne rejony. Luffy i  Chopper zaopatrzeni w koła i rękawki do pływania, bo przecież trzeba dbać o członków swojej załogi, a tam…
Prysznice, które same w sobie stanowiłyby dobrą scenografię do filmu grozy. Część załogi skapitulowała z okrzykiem na ustach: jesteśmy piratami, nie myjemy się. Ale reszta dzielnie walczyła z workami, ukrytymi mordercami i odpadającymi słuchawkami. Co to za konwent bez przygód?
W niedzielę, zaraz po otworzeniu ślepiów, zaczęliśmy się zbierać, kiedy to okazywało się, że torby i plecaki, z którymi przyjechaliśmy, postanowiły się całkowicie bezczelnie, skurczyć i nie pomieścić wszystkich rzeczy. Ale po rzuceniu im kilku groźnych spojrzeń, i upychaniu bagaży łokciami, udało nam się w miarę sprawnie spakować i wyruszyć na nasze własne after party.
Zawitaliśmy do Galerii Krakowskiej, w której to postanowiliśmy trwać, aż do odjazdu całej załogi, ale wymiękliśmy (wybacz Yumeś) i nie doczekawszy 21, kiedy to nasza Pani fotograf i Pan ochroniarz mieli swój pociąg powrotny do Szczecina.
 

Jednak Konwent nie zakończył się jeszcze dla Piega i Van, które to postanowiły, jeszcze jeden dzień nadszarpnąć cierpliwość i psychikę Pani Kapitan i jej prawej (a czasem i lewej również) ręki i udały się do nich, by jęczeć o napełnienie brzucha.
Popłakałyśmy się ze szczęścia, gdy zaserwowano nam pomidorową, bo my z Van taki plebs, co tylko tosty je. By następnie obejrzeć odcinek One Piecea i spokojnie pójść spać.
Konwent uważam za bardzo udany i patrząc na ucieszone mordki reszty załogi, myślę, że piszę w imieniu wszystkich. Co prawda, zawsze znajdzie się powód do ponarzekania, jak chociażby chmary dzieciaków, które ledwo się oderwały od maminej spódnicy, by chodzić po korytarzach i wkurzać ludzi swoim chamskim zachowaniem. Ale wśród tylu wspaniałych ludzi, których spotkałyśmy, oni stanowią jedynie drobny odsetek, więc puśćmy to w niepamięć.
 







 

Autor: Piegowata
Zdjęcia: YumeNi i Black
Korekta: Kanako

4 komentarze:

  1. Hahaha Kocham tą recenzję <3
    Konwent zajebisty i oczywiście podbijemy jeszcze nie jeden mam nadzieję~!

    Szermierz

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh my! To jest cudowne *.*
    Jeszcze nigdy nie czytałam tak zajebistej relacji xD
    Świetnie Ci to wyszło xD [chociaż podejrzewam, że Kana miała pełne ręce roboty ;>]

    Normalnie opisałaś cały konwent w skrócie i zawarłaś w tym wszystko :D Aż mam ochotę tam wrócić xD

    "dla niektórych była to większa wyprawa, więc pakowali się tydzień wcześniej, wciskając do bagaży czajnik, coby biedni piraci mogli zjeść zupkę chińską"
    To o mnie, wzruszyłam się xD

    [kurde, pierwszy raz wyszłam tak ładnie na zdjęciu :O to pewnie sprawka YumeNi xD]

    dziękuję Piegu :* wspaniale opisane :D
    Do abordażu! *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. "Ale myślę, ze większość nas pojechała po to by razem się połajdaczyć, przeprowadzić kilka abordaży i zgwałcić parę dziewic. A wszystko to wspólnie i w duchu pirackiej bandery. A jakże! " - Hahaha, święte słowa :D Grunt to dobra zabawa z moją kochaną załogą :D Dziękuję, dziewczęta, za świetną zabawę :* To był mój najlepszy konwent i jestem pewna, że przeżyjemy razem jeszcze nie jeden :D

    Piegu, świetna relacja :) Sama na pewno lepiej bym tego nie napisała, a Ty zrobiłaś to w naprawdę pirackim stylu :) Dziękuję :*

    To co, dziewczyny, kolejne wody do podbijania to B-Xmass? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebista relacja xD
    Lepiej nikt inny by tego nie ujął. Zacytowałabym to samo, co Pani Kapitan, bo to najlepsze słowa;D
    Ja również dziękuję za świetną zabawę i już nie mogę się doczekać kolejnego konwentu i naszego cosplay'u. Było magicznie!
    No i brawa jeszcze raz dla fotografów;)
    Tutaj Chopper z tą fajką wyszedł tak niegrzecznie xD Psujecie mi opinię!;D ;P a jam przecież taka niewinna!
    Kocham Was wszystkie i mam nadzieję do następnego!;D

    OdpowiedzUsuń