Autorka: Piegowata
Korekta: Kanako
Liczba rozdziałów: 1/?
Gatunek: yuri
Para: NamixSanjiko
Ograniczenaie wiekowe: 12+
Nawet wyczekiwana z dawna spadająca gwiazda może się czasem pomylić.
— Wcale nie
rozumiesz kobiecego serca. — Naburmuszyła się Nami, pozwalając by otulił ją
szczelniej kocem.
Od ponad
godziny siedzieli na balkonie, patrząc w gwiazdy i wyczekując tej jednej, która
tak pochłonęła jej uwagę. I chociaż chłód dawał im się we znaki, a dziewczyna
raz za razem pociągała nosem, to ani perswazje, ani błagania nie chciały jej
stamtąd ściągnąć.
— Zero
romantyzmu — zganiła go ponownie, chowając siny nos pod pledem.
— Marzniesz i
masz katar. To dla mnie ważniejsze niż gwiazdy. — Musnął ustami jej kark i nie
bacząc na protesty wziął na ręce, zawierzając dobrej i zawsze sprawdzonej sile.
— Puść mnie!
Czekałam cały rok żeby ją zobaczyć i nie mam zamiaru jej przegapić.
Ignorując jej
krzyki, wszedł do nagrzanego pomieszczenia i odetchnął z ulgą, gdy poczuł jak
po skostniałych członkach rozchodzi się przyjemne ciepło w towarzystwie
charakterystycznego mrowienia.
Niemalże z
nabożną czcią postawił ją na puchowym dywanie i pozwolił karcąco trzepnąć się w
ramię.
— Black, do
cholery! — Tupnęła nogą co tylko dodało jej uroku. — Puść mnie, albo będziesz
żałował, że się urodziłeś. — Gdy nie ruszył się z miejsca, wciąż zasłaniając
sobą oszklone drzwi, dodała marszcząc nos: – Ogolę cię na łyso, gdy będziesz
spał.
Sanji
uśmiechnął się półgębkiem i chwycił jej drobną, wciąż lodowato zimną, dłoń,
przyciskając ją do ust.
— Nawet jeśli
wizja usługiwania ci, gdy leżysz chora w łóżku, jest niezwykle kusząca, to nie
mogę pozwolić byś marzła w taką pogodę.
Zaśmiał się w
duchu, widząc jej teatralnie zagniewaną minę. Doskonale znał tą drugą stronę
Nami, która była słodka i niezwykle dziecinna, a która wyjątkowo często
doprowadzała go do bólu głowy.
Rudowłosa
popatrzyła na niego buńczucznie i naparła na jego klatkę piersiową, starając
się przesunąć swojego strażnika. Parsknął śmiechem, gdy jej próby zakończyły
się fiaskiem i wydęła wargę.
— A niech cię,
mam nadzieję że kiedyś obudzisz się kobietą — mruknęła, manifestując swoje
pełne oburzenie.
Pech chciał,
że ze wszystkich życzeń wypowiedzianych w kierunku spadającej gwiazdy, na którą
tak czekała rudowłosa, ona postanowiła spędzić to najmniej realne.
*
— Cholera —
mruknął, starając się ignorować fakt, ze jego głos zabrzmiał delikatnie,
dźwięcznie i znacznie wyżej niż mógł się tego spodziewać. Zamknął oczy i
policzył do dziesięciu. Gdy w końcu uchylił powieki spodziewał się zobaczyć nie
więcej niż jego pokój i własne, lekko blade odbicie w lustrze. Niestety.
Westchnął, potężnie, a jego klatka piersiowa zafalowała, obdarzona parą
pokaźnych piersi. Przypatrzył się uważnie swojemu odbiciu. Długie, sięgające
wydatnych krągłości, złote włosy spływały miękkimi falami na ramiona, a prosta
grzywka sięgała do dobrze mu znanych błękitnych oczu. Zdobił je wachlarz rzęs,
które rzucały subtelne cienie na gładkie, mlecznobiałe policzki. Drobną dłonią,
która wydawała mu się zdecydowanie zbyt krucha, podniósł złote kosmki do góry i
ujrzał niesymetryczne brwi. Wydął usta w triumfalnym uśmiechu. Cóż,
przynajmniej to mu z prawdziwego wyglądu pozostało.
Był ładny.
Stanowczo mógł przyciągać wzrok. Nie wiedział czy to forma narcyzmu, ale teraz
był jedną z tych dziewczyn, za którymi lubił oglądać się na ulicy, dopóki Nami
tego nie zauważyła i nie trzepnęła go karcąco w głowę.
— Cholera —
powtórzył już znacznie głośniej. Nami. Jak on wytłumaczy swojej dziewczynie, że
nagle stał się no cóż... kobietą. Byli parą od trzech lat i nie zamierzał
zmarnować tego tylko z powodu zmiany płci. Przez głowę przeleciała mu myśl o
groźbie, którą rudowłosa wypowiedziała niespełna tydzień temu, ale odrzucił
taką ewentualność. Gwiazdy to tylko ciała niebieskie, a nie wróżki od
spełniania życzeń.
Głośne
stukanie na korytarzu uświadomiło go o czymś jeszcze. Nawet jeśli Nami nie
należała do najbardziej wyrozumiałych istot na ziemi, to był ktoś kto na pewno
nie zrozumie jego nagłego przyrostu piersi. Zeff. Jego ojciec właśnie z każdym
krokiem zbliżał się coraz bardziej do pokoju, a Sanji nie miał najmniejszych
szans na ukrycie swojej przemiany. Gdy stał tak sparaliżowany, nie wiedząc co
powinien zrobić, mężczyzna wparował do jego pokoju z ogromnym, błogim uśmiechem
na twarzy, którego Black, nigdy wcześniej nie widział i modlił się, by nigdy
więcej nie dane mu było go zobaczyć.
— Już wstałaś
księżniczko? Śniadanie na stole, jedz szybko, bo się spóźnisz.
Blondyn
zamrugał kilka razy, przesuwając z wolna z drewnianej nogi Zeffa na uśmiech
pedofila, które pasowały do siebie mniej więcej tak jak strój prima baleriny do
Franky’ego. Uświadamiając sobie, że TEN Zeff nazwał go księżniczką, dostał
nagłego ataku śmiechu.
Wykrzywił usta
w sardoniczny uśmiech. Tu cię mam,
staruchu, gustujesz w małych dziewczynkach.
— Emm — otarł
kąciki oczu, które zrobiły się wilgotne — nie wydaje ci się, że co nieco się
zmieniło?
— Nowa
fryzura? Hymm? — Wydawał się być autentycznie przejęty. — Nie wiem, we
wszystkim ci ładnie — stwierdził, rozmarzonym wzrokiem patrząc jak Sanji
obciąga koszulę, która ledwo zakrywała pośladki i wyszedł, zostawiając go z
wcale już nie taką roześmianą miną. Co jest do cholery?! Czy ten stary pryk
robi sobie z niego jaja, czy naprawdę nie pamięta, że jeszcze wczoraj kłócił
się ze swoim SYNEM w kuchni o potencjalnie przesoloną zupę?
Podniósł się z
dywanu i w grobowym nastroju otworzył szafę, gdzieś w podświadomości
rejestrując, że kobiety mają strasznie zmienne nastroje, po czym całkowicie
popadł w depresję widząc rząd równo ułożonych falbaniastych sukienek,
bluzeczek, bucików i torebek.
A gdzie są
jego koszule, krawat i marynarka?
Wciągnął na
siebie szkolny mundurek, dziwiąc się przy okazji, że szkoła zezwala na noszenie
tak kusych spódniczek. Osobiście czuł się półnagi i nawet grube rajstopy nie
umniejszały jego dyskomfortu.
Nie mając
ochoty na ponowną konfrontacje z Zeffem, wymknął się chyłkiem drzwiami i
przeklinając zimny wiatr wślizgujący się pod cienkie ubrania pobiegł do szkoły,
by spotkać się z Nami, która, miał taką nadzieję, będzie jego ostoją
normalności w tej pochrzanionej sytuacji.
Tak pięknie się zapowiada, tylko czemu takie krótkie i urwane w takim niekorzystnym dla mnie momencie? :( Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się już jutro, skoro urodziny Nami takie młode ;P
OdpowiedzUsuńBiedny Sanji. Dobrze, ze nie udusił sie w nocy tymi cyckami. Haha, wizja Zeffa-pedofila tak bardzo trafiona i na czasie. Like it :D
Chcem szybką kontynuację ;*
Kana, ona umarłaby gdyby miałaby to jutro dokończyć xD W ogóle super począteczek Pieguś dopisałaś! W ogóle Nami przepychająca się z Sanjim jest w mym umyśle w tym momencie taka słodka xD! A Sanji przy niej taki męski!
OdpowiedzUsuńPotem to całe przebudzenie bardzo mi się podobało:) To coś z opisem co było mleczno białe też. Ja nie wiem co tak jęczałaś, że wyszło źle. Jak dla mnie to przyzwoity kawałek tekstu a wyobrażenie sobie Zeffa jako słodkiego tatuśka jest przeboskie xD
Też liczę na dalszy ciąg ale czuje, że zaraz tu przyjdziesz i dasz mi po łbie -_-
Jasny gwint. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że będzie kontynuacja.
OdpowiedzUsuńSanji staje się dziewczyną i nagle Zeff się zmienia... No nie, wolałam jego zachowanie wobec syna. A reakcji Nami jestem ciekawa jak jasna cholera XD. I jestem ciekawa, czy pójdziesz w stronę komedii czy seksów :3.
Tak krótki kawałek tekstu a nieźle zaciekawił!
Woooooooow. Znalazłam się tu z profilu innej blogerki na twój blog. Jest niesamowity! Ja mogę się przy twoim pisaniu schować, bo ledwo dosięgam ci do pięt. Piszesz wspaniale, ciekawie i po prostu... masz talent. Niesamowity talent. Spodobał mi się rozdział ;)
OdpowiedzUsuń