Autorka: Piegowata
Korekta: Ayo3
Liczba rozdziałów: 1/?
Gatunek: yaoi
Para: AcexSanji
Ograniczenaie wiekowe: 18+
Wbrew
pragnieniom postanawiają się rozstać, by każdy kształtował swoją własną
przyszłość. Gdy ponownie się spotykają, muszą pokonać powstały dystans i
sprzeczność ich ról, jakie wyznaczyło im społeczeństwo.
Przekręcił
klucz w zamku, tłumiąc jednocześnie ziewnięcie. Zmęczenie dnia dzisiejszego go
przytłaczało. Wiedział, że jego miejsce jest poza murami ojcowskiej firmy, mimo
to każdego dnia zmuszał się by wstać z łóżka, włożyć pętający marzenia garnitur
i przywdziewając zdystansowaną postawę, ruszyć na podbój japońskiego rynku.
Wszystko to za sprawą echa Jego słów pobrzmiewającego wciąż w głowie i pustych
wspomnień ciepłych dłoni na swym ciele. Sanji, jedna z najpotężniejszych osób
wśród rekinów biznesu, związany był chwiejną zależnością, którą ostatecznie
można nazwać było związkiem, z innym mężczyzną. Najbardziej nieodpowiednim dla
niego mężczyzną. Dlatego tak cholernie pociągającym.
Przetoczył
się przez próg mieszkania i zamarł w połowie drogi do włącznika światła.
Widział wyraźnie zarys postaci siedzącej za biurkiem w fotelu. Przełknął głośno
ślinę. Postać nie poruszyła się nawet o milimetr, ale Sanji dobrze wiedział, że
go dostrzegła. Jednak nie sam przybysz martwił go tak bardzo, ale czarny
przedmiot leżący lekko na uboczu, w którym igrało odbicie księżyca, jakby
chciało podkreślić jego rolę dla całej sytuacji. Przenośna śmierć. Przypomniał
sobie jak ojciec tłumaczył mu za dzieciaka działanie pistoletu, przeładowywał z
nim broń, czyścił i ćwiczył. Teraz jedyne co mógł sobie przypomnieć to to, że
broń ma kaliber 9mm i że nie chciałby stanąć jej na drodze.
Serce
zaczęło mu dudnić w piersi. Zastanawiał się, czy uda mu się wycofać z
mieszkania.
-
Niezwykle łatwo cię podejść. – Na dźwięk tego głosu, Sanji zamarł z bijącym
sercem. – Ktoś mógłby cię zabić. - Rozpoznał ten głos, niemalże jęknął z
wdzięczności i zapominając o całym dystansie długich lat uśmiechnął się
szeroko.
-
Na przykład kto? - Zmęczenie odeszło w zapomnienie i kilkoma susami pokonał
pokój. Z bladym uśmiechem oparł się o blat, nie fatygując się by zapalić
światło.
-
Ja. – Poczuł zimną lufę przyłożoną do swojego podbródka i roześmiał się
wymuszenie.
-
Ace? - zapytał niepewnie, dotykając twarzy kochanka. Przez ten czas Portgas
zdążył dorobić się kilku zmarszczek, a na policzku widniała podłużna, blada
blizna, doskonale podkreślana przez światło księżyca. Jeśli przez chwilę
wydawało mu się, że to wszystko zaledwie lekka farsa, teraz sparaliżował go
strach. Portgas pozbawiony swego zwyczajowego uśmiechu był zjawiskiem rzadkim,
a dziś... Serce chłopaka rozszalało się ponownie. Oczy Ace'a wyrażały bezdenną
rozpacz i prośbę o rozgrzeszenie. Cała jego postawa błagała o ratunek.
-
Sanji ja... Dostałem na ciebie zlecenie – jęknął przepraszająco. Ręka drgała mu
niekontrolowanie, jednak nie było wątpliwości, że gdyby chciał pociągnąć za
spust, strzał byłby precyzyjny. Pocisk niesiony latami doświadczeń, nie
pozwoliłby sobie zbłądzić po drodze.
Popatrzył
na cierpienie mężczyzny i to co go ujęło w całej tej sytuacji to nie lęk o
własne życie, ale obawa, że nigdy nie dane mu będzie ujrzeć uśmiechu na
kochanej twarzy.
-
I widzisz, teraz całe moje postanowienie by być sumiennym w pracy runęło –
zaśmiał się drżącym głosem, mierzwiąc chłopakowi blond włosy. – Co myślałeś, że
mówię tak na poważnie?
Sanji
westchnął zrezygnowany próbą ukrycia pod kurtyną nieprzychylnej rzeczywistości.
Przywarł do niego całym ciałem, jakby chcąc oddać część swojej siły.
-
Wszystko będzie dobrze – wyszeptał uspokajająco, czując że wiele się wydarzyło,
kiedy on siedział zatopiony po uszy w papierach.
-
Kocham sposób w jaki kłamiesz – przyznał Ace, skrywając twarz w jasnych
włosach.
Cisza,
która zapadła łączyła ich ze sobą bardziej niż nie jedne słowa, czy noce. Sanji
będąc w kurczowym uścisku, przeżuwał własną porażkę. Wiedział, że powinien mu
odebrać jego niepewność i ból, a zamiast tego udawał, że oddając swoje ciało
zabije w nim lęk. Szczerze chciał wierzyć, że te oczy jaśniejące kilka nocy w
tygodniu są takie przez cały czas. A uśmiech, równie szczery i ciepły,
towarzyszy mu w szarej codzienności. Obrzydliwe kłamstwo. Sam w nie nie wierzył.
Karmił nim siebie i swojego partnera. Żyli na chwiejnej, umownej granicy
zapomnienia, szaleństwa i lubieżności, ukrywając przed sobą wszystko co
niewypowiedziane, wszystko co oczywiste, wszystko co bolesne.
-
Dziecko… - wychrypiał, głosem kogoś kto nie przywykł do mówienia. Sanji zamarł
z rękami oplatającymi go w pasie. – Musiałem dziś zabić dziecko. Miało nie
więcej niż jedenaście lat. Nie zrobiło mi to żadnej różnicy. Było tylko
kolejnym zleceniem na mojej liście. Pociągnąłem za spust... Ono... Ona... Dziewczynka…
Jej sukienka była cała czerwona. Ja... Sanji… – Zadrżał ponownie. – Jak bardzo
przegniłą mam duszę?
Otwierał
usta by go pocieszyć, ale zostały natychmiast zamknięte pocałunkiem. Wiedział
czego od niego oczekuje. Godził się na to, nawet jeśli było to rozwiązanie
tymczasowe. Poczuł jak mężczyzna rozwiązuje mu krawat, a następnie rozpina
guziki koszuli. Śliski materiał ześlizgnął mu się z barków. Ciepłe dłonie
zaczęły błądzić po torsie. Jego ruchy były szorstkie, naglące. Każdy gest
wyrażał tęsknotę za bliskością ciała i potrzebę zapomnienia. Przymknął powieki,
pozwalając ponieść się rytmowi wyznaczonemu przez partnera.
*
Leżał
w ciemności i mimo ogromnego zmęczenia sen nie chciał nadejść. Metodycznie
przeczesywał palcami czarne włosy kochanka i napawał się jego bliskością. Tak
długo czekał na to, by znów się z nim spotkać, ale gdy ten moment nadszedł, nie
potrafił zrobić nic, by pokazać jak bardzo się zmienił, jak dojrzał przez ten
czas. Przycisnął wargi do jego rozgrzanego czoła, zastanawiając się, czy nie
stanowi zbyt dużego ciężaru dla mężczyzny, który nie przywykł do bycia
związanym ludzkimi relacjami czy uczuciami. Nie znał szczegółów historii Ace’a,
ale z tego co zdołał wyłapać między zdaniami zawsze otaczała go czerń.
Westchnął, gdy mężczyzna poruszył się niespokojnie we śnie, oplatając go ściśle
ramionami. Nie pozostaje mu nic innego jak otwierać dla niego ramiona za każdym
razem, gdy będzie tego potrzebował i szeptać słodkie kłamstwa, w które żaden z
nich nigdy nie wierzył.
*.*
OdpowiedzUsuńJasny pierun. Och,cały rozdzialik taki piękny i tak pięknie napisany *czuje że zdycha na niedobór słownictwa* Rozwalasz mnie jak zawsze.
"włożyć pętający marzenia garnitur" ładnie ujęte. Od razu człowiek czuje rzeczywistość która przytłacza blondyna.
Wspomnienia czułości są zawsze takie ach! *.* Wplatasz je tak naturalnie a wprawiają serce w szybsze bicie.
O tak, im bardziej coś nieodpowiednie i inne to nas pociąga:D ^^ Mrrr... Ace tu świetnie pasuje.
Opis gdzie pojawił się pistolet był świetny *.* Mega fragment, a przynajmniej mi się bardzo podobał.
"Sanji ja... Dostałem na ciebie zlecenie" i "Poczuł zimną lufę przyłożoną do swojego podbródka i roześmiał się wymuszenie"- niech mnie kule biją *.* Oszalałam! Jak już pisałam na gg to było mega podniecające. Z tym pistoletem *Van się ślini do monitora, a krew spływa po klawiaturze*
"Kocham sposób w jaki kłamiesz "- O.O kocham to zdanie. W ogóle jak tu nie kochać wszystkiego co piszesz i się nie dobijać prostolinijnością własnych zdań xD
"Żyli na chwiejnej, umownej granicy zapomnienia, szaleństwa i lubieżności, ukrywając przed sobą wszystko co niewypowiedziane, wszystko co oczywiste, wszystko co bolesne." *.* tu mnie zabiłaś, nie żyję, jestem pogrzebana z błotem......................... Przepraszam, że więcej jest Twoich cytatów niż mojego komentarza,który powinien być cudowny...
Ace zabijający dziecko... W jakie bagno musiał się wpakować, by robić takie rzeczy? Czy przeznaczone im będzie być razem? Czy w ogóle można uciec od takiej przeszłości?
Momenty rozbierania były mega realistyczne *.* miałam je przed oczami *.* Normalnie mam wypieki jak rasowa yaoistka.
Ace otacza mroczna czerń, o tak... Niech Sanji mu szepcze słodkie kłamstwa...
Kocham... Mam nadzieję, że kolejny rozdzialik masz już w główce *.*
*już czeka*
Pisaj bo będę molestować!
Van
Śliczne opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba zarówno parka jak i cały klimat AU, pomysł z płatnym mordercą i oddaniem Sanjiego jest wyśmienity *.*
Piękne *.*