Tytuł: W trzech aktach
Autorka: Cifer D. Yumi
Korekta: Ayo3
Liczba rozdziałów: 0/3
Gatunek: romans, przygoda, yaoi ,dramat
Para: ZoroxLuffy
Ograniczenie wiekowe: 18+
Opowiadanie będzie skupione raczej na Luffym, o jego dorastaniu i emocjach, załoga będzie pojawiać się sporadycznie, nie oczekujcie że już w prologu nie wiadomo co się będzie działo. Życzę wam jak i sobie dotrwania do ostatniego rozdziału który pewnie przy moim tempie tworzenia będzie widziany za jakieś pół roku, ale im dłużej się na coś czeka tym jest lepsze, prawda ?
Akt pierwszy
Poczwarka
- Zaopiekuj
się nim.
Prośba Garpa
jest szalona, jednoznaczna, brzmiąca prawie jak błaganie, a zza nogawki
marynarza pojawia się rozweselona buzia malca okryta złotym kapeluszem. Są tacy
podobni, a jednocześnie w głębi duszy tacy różni. Czarnowłose dziecko wybiega i
śmiechem ukazuje swoją obecność. Dostrzega w środku kogoś innego, on ma również
czarne włosy, jednak siedzi sam, w ciszy, oddalony od reszty starszych
mężczyzn. Dadan i Garp słyszą pierwsze huki, śmiechy, a za chwilę płacz
młodszego z nich. Jednak zaraz Luffy znów się śmieje, głosząc swoje poglądy,
całkowicie sprzeczne z poglądami jego wcześniejszego opiekuna, dziadka.
- Dadan,
proszę.
Ta tylko
niechętnie się zgadza, wpuszczając malca do środka, zaś Garp z wdzięcznością
oddala się od tego małego domku na wzgórzu, zostawiając malca samemu sobie, by
mógł dorosnąć, stać się szlachetny, prawy i poznać świat. Świat tak piękny, by
rozwinąć w nim skrzydła i równocześnie tak okrutny, by zawinąć się w kokon.
Starszy mężczyzna jeszcze kątem oka dostrzega jak Portgas wybiega z domku, a za
nim Luffy. Curly wyciąga po nich ręce, jednak ci umykają nie wstydząc się
swoich marzeń, otwarcie wykrzykują to, czego pragną, nawet nie wiedząc ile ich
marzenia kosztują i ile będą kosztować.
***
- Ace, gdzie
znowu wychodzisz? Ace!
Krzyczy
dziecko, biegnąc za chłopakiem, jak zawsze. Jeden uciekał, drugi go gonił,
zmagając się z dżunglą. Nawet nie potrafił dotrzymać kroku Portgasowi. Luffy
próbował i próbował, wpadając w to coraz przeróżniejsze pułapki losu, płacząc,
śmiejąc się, walcząc, jednak owoc, który zjadł bardziej utrudniał mu walkę niż
pomagał w niej. Nadal starał się dotrzymywać mu kroku, raz za razem upadając,
spadając czy zostając podrapanym przez jakieś zwierzę, jednak wszystko to
działo się z niegasnącym uśmiechem, którym obdarzał plecy drugiego chłopca, w
nadziei, że kiedyś będzie mógł być tak zręcznym i silnym jak on. Jednak wtedy
tylko naskakuje na głowę drobnego aligatora i wskakuje na jeden z wystających
kamieni by nadążyć za nowym przyjacielem, chociaż pewnie drugi wcale tak
jeszcze o nim nie myślał.
- Ace!
Przyszły pirat
tylko zanosi się łzami, gdy przez pośliźnięcie się na jednym z kamieni wpada do
wody z głośnym pluskiem, zaś jego słomkowy kapelusz zostaje porwany przez nurt
wody. Gumowa rączka dziecka próbuje się wyciągnąć. Bezskutecznie, jego
najdroższy skarb zaczął odpływać wraz z szalonym nurtem wody, znikając z oczu
malucha. Ten tylko płacze jeszcze głośniej. Czuł jak drobne serduszko pęka mu
na kawałki. Nie dotrzymał obietnicy danej Shanksowi.
***
- Nienawidzę cię!
- Dziękuję!
Oboje siedzą,
przemoczeni, jedząc z resztą górskich bandytów upolowane mięso. Nawet oni się
śmieją, gdy Luffy opowiada dzisiejszą przygodę jaką przeżył wraz z drugim
chłopakiem, dokładnie opisując miejsca w których byli i zwierzęta jakie ich
atakowały. Dadan tylko zdziela chłopców po głowie i każe im iść się wykąpać.
- Wiesz Ace,
lubię cię.
Stwierdza,
ochlapując drugiego wodą, szeroko się uśmiechając, a z jego ust wydobył się
dźwięczny, dziecięcy śmiech, który topi nawet najbardziej lodowe serca. W zamian
buzia Monkey'a jest również obdarzona chlustem wody, a Portgas otula się
ręcznikiem, prychając pod nosem, jednak uniesienie kącików ust stawia sprawę
jasno.
- A ja cię
nie!
Tupot drobnych
stóp Ace'a stanowi dla Luffy'ego jedną z piękniejszych melodii.
***
Sabo był
najlepszym przyjacielem Portgasa D. Ace'a. Mieli wspólny cel do którego ciężko
dążyli. Dzień w dzień ucząc się, zdobywając doświadczenie w walce, jak i
zdobywaniu skarbów, tak dobrze zakamuflowanych przed całym światem, by nikt
nigdy ich nie odkrył, a wszystko zostało tak łatwo zniszczone przez tego słomkowego
głuptasa, który obecnie był przywiązany do drzewa, patrząc spokojnie, a nawet z
uśmiechem na obojga. Od czasu do czasu pomachał maleńkimi klapkami, całkowicie
nie podejrzewając swoich przyjaciół o żadne złe zamiary.
- I co z nim
zrobimy?
Zgodna cisza,
niezwykle wymowna.
- Zabijmy go.
Krzyk rozpaczy
Monkey'a poniósł się po lesie tak, że był prawdopodobnie słyszany nawet w
wiosce.
***
- Jestem
Monkey D.Luffy i zostanę kiedyś Królem Piratów!
- Nie, bo ja
zostanę Królem Piratów!
- A właśnie,
że ja! Bo jestem najstarszy i wypłynę pierwszy!
Przekomarza
się trójka chłopców na swoim 'statku'. Jeden stoi przy sterach, drugi chodzi w
tę i z powrotem, a trzeci wiesza flagę, śmiejąc się, gdy wyruszają w swój
wyimaginowany rejs. Wyobrażają sobie piękny ocean, który porywa ich z wiatrem,
a ich statek się radośnie kołysze, pozwalając braciom zdobywać każdą krainę,
którą mają w zasięgu ręki. Bo byli braćmi, choć nie łączyły ich więzy krwi. Kochali
się i oddali by dla siebie wszystko. Połączeni trunkiem, przyjaźnią,
pragnieniami, czymś o wiele cenniejszym niż krew.
- To który
będzie kapitanem?
Odzywa się
Sabo, rozpoczynając ponowną kłótnię na ich statku, a sztorm się zmaga. Luffy
tylko się śmieje, chowając się pod liśćmi, gdy kilka kropel deszczu spada mu na
nos. Uwielbiał deszcz, sprowadzał wtedy nawet aż do ich lasu zapach morza. Nie
mógł w nim pływać, jednak obiecał sobie w swoim sercu, że zostanie Królem Piratów,
mówiąc to na głos. Wtedy też spada z jednej gałęzi na drugą, za nim Ace, a na
końcu Sabo i wszyscy głośno się śmieją. Trzy poczwarki pragnące rozwinąć swoje
skrzydła na morzu, chcące dać się porwać wirowi przygód.
A wtedy jedna
z nich odchodzi.
I nigdy nie
wróci.
Tonąc w
wodzie.
Płacąc
najwyższą cenę za marzenia i pochodzenie, którego się wyrzekł.
Przy
akompaniamencie krzyków pozostałych braci. Luffy krzyczy i krzyczy, wołając
brata głosem przepełnionym żalem i smutkiem. Chce pobiec i uderzyć nieznanego
mu mężczyznę, jednak silne dłonie Ace'a zatrzymując malucha. Mocno go przytula
i oni też toną, we własnych łzach. Wtedy też wypowiadają milczącą przysięgę
spełnienia swych marzeń, słyszą jak z hukiem spada część ich domku na drzewie,
ich statku. To właśnie część Sabo, uderzająca z impetem o ziemię.
I wtedy
odchodzi jeszcze jeden brat.
- Wypływam
wcześniej przed tobą, spróbuj mnie dogonić na morzu.
Odzywa się
Ace, pstrykając w słomkowy kapelusz brata, na co ten tylko mocno łapie jego
końce, nie pozwalając mu uciec. Ani jemu, ani swojemu bratu. Jedynemu bratu.
- Przegonię cię!
Przepłynę całe Grand Line i pierwszy znajdę One Piece!
Krzyczy
najgłośniej jak potrafi, gdy Ace odpływa, machając do niego rękoma najmocniej
jak potrafił. Cieszył się że jeden z nich zaczął realizować marzenie, powoli
stając się pełzającą gąsienicą.
Wtedy Luffy
otwiera oczy, przyglądając się twarzy zielonowłosego szermierza, a na ich nosy
zetknięte ze sobą, opadają pierwsze płatki śniegu.
"dziecięcy śmiech, który topi nawet najbardziej lodowe serca" naprawdę śliczne to było^^
OdpowiedzUsuńAkcja z zabijaniem mnie rozwaliła xD
"Trzy poczwarki pragnące rozwinąć swoje skrzydła na morzu, chcące dać się porwać wirowi przygód"- bardzo fajne porównanie:)
Cała końcówka po tym zdaniu jest piękna. Cały bym tu wkleiła, tak mi się podobała. Przeszłaś od takiego miłego klimatu do tych najgorszych przeżyć i to spotęgowało ten efekt. Słowa Luffiego wywarły na mnie takie samo wrażenie jak w anime. Miałam dreszcze^^ Nopobódka przy szermirzu^^ Czekam na kolejną część:)
Vanilia
[SPOJLER - zakończenie Marineford]
OdpowiedzUsuńTOT
"Przegonię Cię! Przepłynę całe Grand Line i znajdę One Piece przed tobą!"
Tak, Luffy, znajdziesz, bo Ace'a już nie ma *smarka w chusteczkę*
Sprawiłaś, że przypomniały mi się wszystkie retrospekcje Luffy'ego, na których beczałam jak głupia od pierwszego chaptera do ostatniego kadru.
Będę czekała na ciąg dalszy :<
Naprawdę bardzo lubię Twój styl pisania. Prolog mnie wciągnął szczerze powiedziawszy. Te dodatkowe sceny z retrospekcji w Twoim wykonaniu wyszły bardzo dobrze :) Jeszcze lepiej mi się to czyta, zwłaszcza, że ostatnio oglądałam te odcinki :D Jestem teraz niezmiernie ciekawa do czego to wszystko zmierza i co planujesz ;) Końcówka, jak Luffy obudził się przy Zoro, spodobała mi się. Była urocza *.* I jeszcze te płatki śniegu. Czekam na kontynuację. Jestem ciekawa co tam dla nas wymyśliłaś :* Dużo weny i pomysłów życzę!
OdpowiedzUsuń