30 października 2013

[Opowiadanie] Za zasłoną kwiatów wiśni - Prolog

Tytuł: Za zasłoną kwiatów wiśni
Autorka: Ayo3
Korekta: --
Liczba rozdziałów: 0/?
Gatunek: yaoi, dramat, romans
Para: ZoroxSanji (oraz inne)
Ograniczenie wiekowe: 18+
Piosenka przewodnia: Rin' - Tenka
Ostatnio natchnęło mnie na napisanie ZoSana umieszczonego w realiach średniowiecznej Japonii. Oczywiście ogólny zarys świata jest wymyślony, jednak bazuje on na Kraju Kwitnącej Wiśni. Wojna, honor, intrygi - czy w takim świecie jest jeszcze miejsce na miłość? Kolejne banały made by Ayo. Opowiadanie inspirowane dziełami Lian Hearn "Opowieści rodu Otori". Życzę miłego czytania :)

Światło księżyca zgasło
Szron kryje płaszczem
Żywy kwiat chryzantemy - Kato

            Wrzaski słychać było niemal ze wszystkich stron. Czerwone barwy zdominowały wcześniej spokojne i przyjazne dla każdego miasto, w którym aż wrzało jak w ulu. Dźwięk stali niósł coraz to pogłębiające się uczucie zbliżającej się porażki. Nikt jednak nie tracił wiary. Była jednak ulotna nadzieja, że może sojusznikom uda się dotrzeć jeszcze przed przytłaczającą klęską na miejsce. Ogromny zamek budził teraz wrażenie zagubionego dziecka i z pewnością na tle śmierci tak wyglądał. Wróg był zaciekły, zajadły, nielitościwy i bezwzględny. Nadzieja zawodziła, a w miejscu woli walki poczęły pojawiać się łzy. Gdzieś w oddali zawdzięczały dzwony świątyni. Mieszkańcy miasta, którzy jeszcze pozostawali wśród żywych, wiedzieli, że to już ostatnie westchnienie.
            Czerwonowłosy mężczyzna patrzył na to wszystko z kamienną twarzą. Nie zdążyli. Pozwolili by sojusznik został sponiewierany w najgorszy sposób. Doszło do niego, że wielka wojna dopiero się zaczyna, a to był jedynie prolog tego wszystkiego. Chciał odejść, aby w spokoju ubolewać nad miejscem, które jeszcze wczoraj tętniło życiem i życzliwością. Nie mógł się ruszyć. Nawet jeśli jego twarz nie wyrażała nic, serce biło jak oszalałe. Czuł, że to nie koniec, że wśród tego całego zamieszania bije jeszcze serce rodu Ashi. Nie zastanawiając się nad tym zbyt długo, zakrył twarz w hełmie i ruszył przed siebie. Wiedział, że ona żyje. Wplątanie się teraz w to wszystko było głupotą, jednak gdyby tego nie zrobił uszedłby za człowieka niehonorowego, pozbawionego jakiejkolwiek dumy.
            Przemierzając ulice, aby dostać się do zamku, starał się zabić jak najwięcej ludzi, którzy bezpodstawnie wtargnęli na posesję jednego z pięciu potęg Wschodniego Królestwa. Nie obchodziło go to, czy go zdemaskują czy też nie. Czuł potrzebę, że musi ją zobaczyć. Wiedział, że żyje, za to nie miał pojęcia, gdzie może być. Prawie niezauważony poprzez huk, który rozbrzmiał nieopodal masywnej bramy, ruszył do ozłoconego wejścia. Zdrowy rozsądek kazał kierować mu się w stronę nieużywanych komnat, których istnienie znali nieliczni, a już na pewno nie ci, których członkowie rodu uważali za niegodnych zaufania. Nie zsiadając z konia, jechał przed siebie. Tutaj nastała cisza, którą tylko od czasu do czasu rozdzierał głos gwałconej, a później zabitej kobiety, przysięgającej mimo własnej sytuacji wierność i oddanie rodu Ashi, tym samym nie zdradzając miejsca pobytu swojej pani. Czerwonowłosy pokłonił się lekko, oddając hołd poległym i wjechał w wejście, które było sprytnie ukryte pod malowidłami.
            Nie mylił się. Była tam. Krucha, wystraszona, nie taka jaką ją pamiętał. Nie taka jaką chciał ją zobaczyć. Jej niebieskie kimono było potargane, gdzieniegdzie ozdobione ciemnym szkarłatem. Blond włosy w nieładzie, opadały na jej ramiona, jakby się buntowały, chciały walczyć, bez względu na delikatność kobiety, która mimo wszystko czuła w sobie żądzę zemsty. Spojrzała w stronę wejścia. Jej błękitne oczy były przepełnione furią, była gotowa oddać życie by chronić to, co było dla  niej najważniejsze. Jednak, gdy go zobaczyła, wyraz jej twarzy automatycznie się zmienił, a w oczach zabłysły łzy smutku i żalu. Czerwonowłosy spojrzał na małą istotę, którą pani Ashi tuliła do piersi. Trzyletni chłopiec, nie wiedząc, co dzieje się wokół niego i nie rozumiejąc powagi sytuacji, uśmiechał się do swojej matki chcąc dać jej otuchy. Był identyczny jak ona. Ta sama blada cera, usta tego samego kształtu, kolor oczu, blond włosy i ta finezyjnie zakręcona brew. Mężczyzna poczuł lekkie ukłucie w sercu. Odkąd jako młodzieniec przyjechał do tego miasta, kochał tę kobietę. Gdyby nie prawo oraz obowiązki względem rodu, to już dawno by ją poślubił.
            Zszedł z konia i padł przed nią na kolana. Nie było to dla niego ujmą na honorze ani czymś czego miałby żałować. To było jego zobowiązanie. Poczuł jej ruch i uznał, że kobieta wstała, a jej nogę obejmował chłopiec, który przyglądał się z ciekawością mężczyźnie.
            - Ashi-dono – powitał ją z godnym dla niej szacunkiem. – Wybacz, ale nie zdążyliśmy dotrzeć na czas. Wróg dopadł nas w nocy, nie mieliśmy jak uwolnić się z zajazdu w Uragiri. Ruszyłem naprzód. Przybyłem po ciebie. Proszę, pozwól, że cię stąd zabiorę.
            Kobieta nie była w stanie nic powiedzieć. Kiwnęła na znak, że rozumie i złożyła ukłon w stronę wybawiciela. Akagami Shanks podniósł się z maty i popatrzył na nią. Zauważył na jej twarzy ulgę i uśmiechnął się do niej pewnie, zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Dosiadł konia. Przed sobą posadził chłopca, który w ogóle się nie odzywał. Teraz dopiero poczuł jak dziecko drżało i to na pewno nie z zimna. Może była to jego wyobraźnia, ale wydawało mu się, że mały Ashi dobrze wie w jakiej on i jego matka są sytuacji i nie chciał jej martwić. Pragnął dać jej otuchy i nadziei, że wszystko będzie dobrze. Akagami uśmiechnął się i pogładził chłopca po włosach. Zdziwił się, że nawet ich miękkość i zapach odziedziczył po Saeko. Dama przy jego pomocy dosiadła konia w żeński sposób. Poczuł jej szczupłe ręce, które obejmowały go w pasie. Tęsknił za nią, nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo.
            Nie zwlekając ani chwili dłużej, skierował się do wyjścia. Chciał by matka i syn zasnęli, żeby nie widzieli i nie czuli tego wszystkiego, co kłębiło się za bramami zamku. Nie można mieć jednak wszystkiego. W ciszy mknęli przez zwłoki obryzgane krwią. Z uliczek dochodziły ostatnie majaczenia, ostatnie słowa modlitwy. Z nieba począł padać siarczysty deszcz, opłukując zbezczeszczone ciała. Mężczyzna widział tyle razy wioski niszczone w ten okrutny sposób, ale jeszcze nigdy nie sądził, że to była tylko rozgrzewka do zniszczenia jednego z wielkich miast oraz rodów, który za wszelką cenę chciał uniknąć wojny. Przez myśl przeszło mu, że to naiwność zniszczyła ród Ashi, jednak dobrze zdawał sobie sprawę, że winni są również i oni, którzy nie zdążyli przybyć na miejsce, beztrosko się ociągając.
            Nagle, nie wiadomo skąd, za nimi pojawił się łucznik, naprężający strzałę i celujący wprost w ich stronę. Nie było czasu na jakikolwiek manewr. Strzała z dzikim, mrożącym krew w żyłach świstem przebiła pierś kobiety, która specjalnie nachyliła się nad czerwonowłosym mężczyzną, aby jego nie dosięgła śmierć. Zrozpaczony, nie patrząc przed siebie, chwycił ją za ramiona i mocno przytulił. Popatrzył na jej twarz, błyszczącą od przeźroczystych kropelek, które jak mżawka spływały po bladym policzku.
            - Zostaw mnie tu – powiedziała słabo, starając się chociaż jeszcze na chwilę zatrzymać w sobie życie. Czuł jak jej ręka sięgnęła za niego i spoczęła na główce wstrząśniętego chłopca, który nie ukrywał już łez. Chłopiec chwycił w dłoń jej rękę i trzymał, nie godząc się z tym, co miało nadejść. Saeko uśmiechnęła się lekko. – Nie pozwól mu zginąć. Mam syna, nie córkę.
            Po tych słowach jej ciało bezwiednie opadło na ramię mężczyzny, którego niewzruszona jeszcze przed chwilą twarz, przybrała postać rozpaczy. Ucałował ją w czoło, szepcząc to, co do siebie czuli. Zatrzymał konia, a jej ciało położył lekko w miejscu, gdzie jeszcze przed paroma godzinami stała świątynia. Popatrzył na chłopca, który nadal patrzył na swoją kochaną mamę cały zapłakany. Akagami uśmiechnął się w jego stronę. Wiedział już co zrobi, a w każdym razie nie pozwoli umrzeć temu dziecku. Z powrotem wskoczył na konia i poczuł jak chłopiec szlocha mu w poły szaty. W tym momencie poprzysiągł zemstę na rodzie Kira. Nim ruszył, poczuł jak czyjś miecz przedziera się przez jego prawe ramię. Wrzasnął z wściekłości i bólu, gdy jego prawa ręka spoczęła pod kopytami wierzchowca. Z kikuta wylewała się krew, barwiąc jego szaty na kolor znienawidzonego szkarłatu. Lewą ręką dobył miecza i skrócił o głowę człowieka, który przyczaił się na niego znienacka. Zatamował krew i ruszył pędem przed siebie, zostawiając przy ukochanej swoje serce. W jego głowie brzmiały tylko jej słowa: Mam syna, nie córkę.

5 komentarzy:

  1. Cudownie opisanie i bardzo ciekawie się zapowiada =) jestem ciekawa co ty tam kombinujesz =)
    Cloud- Abarai

    OdpowiedzUsuń
  2. Szykuje się chyba coś fajnego:D
    Opisujesz to w świetnym świecie. Już mi się podoba:)
    Fajne nawiązanie do straconej ręki Shanksa:) Myślałam przez chwile że na początku Sanji był brany za dziewczynkę i potem Cesarzowa wyjawiła jakiś sekret, ale potem wróciłam się do początku i jednak cały czas był chłopcem xD
    Naprawdę fajny początek:) Opis masakry i dźwięk dzwonów... Jak żywe.
    Biedny Sanji. Wszędzie musi mieć taką brutalną przeszłość xD
    Nie karz nam długo czekać:)
    Vanilia

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się bardzo dobra i ciekawa historia ^^ Do tego w scenerii kraju kwitnącej wiśni *.* Uczta dla oka! Świetny pomysł i mega się cieszę się, że tak szybko się zabrałaś za niego ^^ A tytuł powalający *.* Czuję, że to będzie coś mocnego i zacieram ręce z radości ^^

    Początek doskonale odzwierciedla i porywa w sam o centrum wydarzeń. Piękny opis oddający urok przegranej, bezsilności , braku nadziei. Taki do bólu autentyczny :)

    Shanksa idealnie do pasowałaś! No odpowiednia postać na odpowiednim miejscu ^^ Pasuję jak nikt inny *.* Uwielbiam go i super, że w twoim opowiadaniu będzie odgrywał istotną role ^^ Zachwycona jestem z tego faktu niezmiernie *.* Bardzo fajnie, że tu też Rudy stracił rękę i do tego tak to wprowadziłaś, że dodatkowo oddaje to bezwzględność i okrucieństwo tej wojny *.*

    Mama Sanjiego no tą postać już mogę powiedzieć, że darze szczególnymi uczuciami i jestem w pełni oczarowana nią w twoim opowiadaniu i mam nadzieję, że zafundujesz nam nie jedna retrospekcje z nią w roli głównej *.* Bardzo ładne imię jej wybrałaś doskonale odzwierciedlające ja *.*

    Mały Sanji tu powieka mi zadrżała. Zawsze takie sceny niezmiernie na mnie wpływają, niby bardzo dobrze je znam i uwielbiam jednak emocje jakie budzą są ogromne. Sama nie wiem czemu tak jest ale, że tu dodatkowo jest to Sanji to już całkowicie popłynęłam *.*

    Brutalne opisy aktualnego stanu wyszły ci genialnie i chcę ich więcej!!! *.*
    Śmierć Saeko była poruszająca i do tego do chodzą jej słowa *.*Jej , nie mogę doczekać się jak to rozwiniesz „Mam syna, nie córkę” i na samą myśl o tym jestem pod urokiem tego co wymyśliłaś ;)

    Czekam niecierpliwie na kolejną część i fantastycznie, że podjęłaś się takiego wyzwania ^^ Dając taka perełkę do czytania ^^

    Paulaa

    OdpowiedzUsuń
  4. Emm, tego no... Nie wiem w sumie jak to skomentować...zacznę od... od początku.
    Gdy tylko zaczęłam czytać już czułam mistrzostwo pisania przez Ciebie opowiadań, piszesz wyśmienicie, tak, że jak zaczyna się czytać to już wie, że chcę sie czytać dalej. I nie myliłam się. Całość jest świetna.
    Kocham czasy wojen *.* w sensie ich atmosferę. Ludzie są tacy wierni i opanowani.

    Podobnie jak Paulaa, nie rozumiem co miała na myśli Saeko :D
    Ale coś czuję, że się dowiemy w następnych rozdziałach. Nie mogę się doczekać *.*
    To będzie zajebiście piękne :) I nie mogę się doczekać kontynuacji!

    A za "banały", masz ode mnie mocną piąchę w nos!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako, ze przeczytałam to od razu jak wstawiłaś na moim super genialnym telefonie i pisałam komentarz i mi go zjadło. Smutne. Maila do żony też mi zjadło... Jeśli ktoś jeszcze uważa, ze lepiej bym się nadawała do mieszkania w jaskiniach i krzesania ognia kamieniami niech podniesie rękę.... a ty tam z tyłu, co tak niepewnie? No od razu lepiej!

    Przez cały prolog rozciągasz siatkę niedopowiedzeń i tajemnic, że czytelnikowi chce się tylko siedzieć i molestować klawisz odświeżania w nadziei na kolejny rozdział. Nagrodzeni ci którzy nie mieli czasu, albowiem oni przeczytają początkowe rozdziały na raz. Amen.
    Zacieszam od kiedy zobaczyłam,że będzie Sanji i tą ładną plus osiemnastkę, zboczenie się odzywa. A później jeszcze z aprobatą pokiwałam głową w nadziei, ze dostanę to czego nie mogę znaleźć ostatnio w żadnej książce: dobry styl i akcję razem.

    Sanji maleństwo.... chodź przytulę cię do swej płaskiej klaty. Smutne kurka.

    Sensowne komentarze są przereklamowane -.-

    OdpowiedzUsuń