4 sierpnia 2013

[Opowiadanie] Umi Monogatari Anniversary Special: Love me, hate me aka Another Crazy Ship

Tytuł: Umi Monogatari Anniversary Special: Love me, hate me aka Another Crazy Ship
Autorka: Panda
Korekta: Panda
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: yaoi, komedia (parodia)
Para: well… jak mówi Sanji, każda potwora znajdzie swojego amatora ^^ występują: Luffy, Ace, Zoro, Sanji, Brook, Doflamingo, Crocodile, Kuma, Moria, a teraz sobie sami poskładajcie pairingi, ha!
Ograniczenie wiekowe: 18+
Piosenka przewodnia: puśćcie sobie jakąś szaloną muzyczkę z erotyczną nutą w tle panda puściła to.
Uwagi: proszę mnie nie bić. Panda Wam życzy, żebyście doszli… do końca, rzecz jasna.
Kanon zdechł-OOC-panda jest pandą, więc najgorszego spodziewajcie się. Pewnego razu na pewnym statku żyła sobie pewna załoga… Jeżeli chcecie się dowiedzieć, dlaczego nie należy wyławiać podejrzanych beczek, czemu nie opłaca się krzyczeć na ślimakofon, dlaczego nadmiar mięsa szkodzi i kto wygrał zakład…
…Umi Monogatari, witajcie w najgorszym i najpiękniejszym dniu swojego pirackiego życia.

Dziwne, jak to życie się toczy, prawda? Dla pandy wszystko było zawsze nieskomplikowane. Tak jak wtedy, gdy dryfowała sobie po bezkresnym morzu na szczycie uroczej beczułki. Woda dookoła niej chlupotała złowieszczo, ale panda się nie przejmowała. Nie była w końcu władającą, by bać się odrobiny soli. Ani też zombie.
Bum. Beczka z hukiem uderzyła o coś. Panda otworzyła najpierw jedno ślepko, a potem drugie. I zamarła.
Gapił się na nią bowiem wielgachny mężczyzna. Miał jasne włosy i jakieś takie dziwne, kręcone brwi. Co do…? Panda zamrugała. Mężczyzna się w ogóle nie poruszył.
Był po prostu malowidłem.
A potem usłyszała okrzyk.
- Rozbitek na prawej burcie!
Łup. Panda pisnęła przeraźliwie, gdy na beczkę coś spadło.
- A co to?
- Kyu~! <ratunku~>
Przyglądała jej się okropnie biała twarz, należąca do… kościotrupa. Panda pisnęła przerażająco. Nie tak wyobrażała sobie spełnienie swoich modłów o pomoc.
- Hej, ludzie, mam tu… coś!
- Yumi, trzymaj! Wciągniemy was!
Z góry spadły liny. Yumi obwiązała beczkę, która wystrzeliła w powietrze. Gdy postawiono ją na pokładzie, panda sturlała się z niej wprost pod nogi kilku dziewczyn.
- Przecież to jest…. – zaczęła dziewczyna z pomarańczowymi włosami.
- Panda – wpadła jej w słowo Yumi. – Yohohoho! Kolację mamy z głowy!
- Kyu~?! <Że cooo~?>
Dziewczyna o czarnych włosach z niebieskimi końcówkami wycelowała bez słowa pistolet w zwierzątko.
- Zaczekaj, Ema! Musimy powiedzieć pani kapitan – powiedziała dziewczyna o pomarańczowych włosach.
- Co tu się dzieje?
W drzwiach do kajuty kapitańskiej stanęła dziewczyna w krótkich włosach i płonęła. Dosłownie. Roztańczone płomienie migotały radośnie dookoła jej sylwetki.
- Kyu… <Ups. Chyba kogoś wkurzyliśmy...>
Ema chwyciła pandę za kark i podniosła do góry. Panda zaczęła piszczeć.
- Zobacz, co tu mamy, Kanako. Pani wicekapitan…?
Chrr. Dziewczyna opierała się teraz bezwładnie o futrynę, odpłynąwszy do krainy snów.
- Kyu~? <co znowu~?>
- Rany boskie…
Kanako zniknęła wewnątrz kajuty, jakby ją wessało. Po chwili w drzwiach stanęła jasnowłosa dziewczyna w błękitnej bluzce.
- Pani kapitan! – Ema wymachiwała biedną pandą, nad głową której latały już gwiazdki.
- Wyłowiłam ją. Mogę ją zjeść? – zapytała natychmiast Yumi. – Będzie pasować do mleka, też jest biała.
- Co to jest?
- Czy to ważne? Ważne, że da się ugotować – powiedziała Ema.
- Pod warunkiem, że trafisz do kuchni, z tą swoją orientacją w terenie – mruknęła pesymistycznie Sarinea.
- Nieważne, wszyscy, do kajuty! – wrzasnęła kapitan. – Zaraz się zaczyna!
- Kyu?! <Co, na litość boską się zaczyna?!>

Ima sugu ni motto HANDS UP! Sou yume wo utatte!

Biedny wideoślimakofon ledwo dyszał, wywrzaskując z siebie słowa. Ayo ułożyła troskliwie Kanako na fotelu, po czym walnęła go z otwartej pięści.
- No działaj, zdechlaku!

Zutto stand up! Orenai hata kakage!

Załoga porozsiadała się na podłodze i beczkach. Po chwili kapitan uderzyła się ręką w czoło i podeszła do Emy. Panda struchlała.
- Kyu…?
- Nie jemy pand – wrzasnęła i zabrała zwierzątko, które natychmiast wskoczyło jej na ramię. – No już, już – powiedziała nagle z zaskakującą czułością.
- Obudźcie Kanako, bo przegapi – mruknęła Sarinea ponuro.
- Yohohoho, zaśpiewam jej coś! – zawołała Yumi.

nando datte kabe o koetanda

- Matko, ale tu głośno. Przymknijcie się, oke? – W drzwiach stanęła dziewczyna z papierosem w ustach. I wielkim mieczem. – Gdzie Ann?
- Chyba znowu leży gdzieś pijana, Grnavy – powiedziała Ema, marszcząc czoło. – Iść po nią?
- Nie! – krzyknęły jednocześnie Ayo i Grnavy. – Yumi, ty idź!
Pani kościotrup spojrzała z żalem na pandę, czającą się na ramieniu kapitan, po czym wyszła.

tomarazuni saa ikou! HANDS UP!

- No spokojnie, nie bój się – powiedziała Ayo, głaszcząc pandę. – Jesteśmy piracką załogą. Zdaje się, że pobędziesz z nami jakiś czas. Na morzu jest niebezpiecznie, wiesz?
- Kyu~ <no w cholerę niebezpiecznie~>
Ale i tak nikt się nie spodziewał, co ich czeka.

motto LOOK UP! Sou mune wo hatte!

- Co się…? – Kanako zamrugała gwałtownie.
- Znowu zasnęłaś! – Ayo trzepnęła ją po głowie.
Grnavy patrzyła z dezaprobatą, a Sarinea dodała:
- Ale przynajmniej zdążyłaś.

zutto STEP UP! Nami wo tobikoete!

Łup. Przez drzwi wtańczyła Yumi, ciągnąc za sobą zawianą dziewczynę
- Hik…! Bry… załogo… - zdołała wymamrotać ciągnięta.
- Ann, sadzaj dupę – powiedziała życzliwie Ema, wskazując miejsce obok siebie.
- Kiepsko wygląda, co nie? Prawie jak kościotrup. No, ale to ja przecież jestem kościotrupem, yohohohoh – Yumi wyciągnęła przed siebie kartonik z mlekiem.
- Skull joke chyba ci nie wyszedł – powiedziała sceptycznie Sarinea.
- I oczywiście musiałaś pójść po to mleko, tak? – warknęła Grnavy.
- Zamknąć paszcze! – wrzasnęła Ayo.

negai wo sotto hitotsu naginishite, mirai e to saa ikou!

Panda pisnęła.
- Kyu~h <co za dziwne towarzystwo, uh~>

HANDS UP!

Ekran zamigotał niebezpiecznie i zgasł. Grnavy spojrzała ze złością na niego, mierząc weń flambergiem.
- Zatłukęę!
- Czekaj! – zawołała Ema, ciągnąc ją za rękaw.
Kanako, która znowu przysnęła, obudziła się momentalnie. Yumi zaśmiała się radośnie, nucąc pod nosem. Panda zakwiliła żałośnie.
- Kyu~ <o co chodzi~?>
Ayo spojrzała złym wzrokiem na wideoślimakofon, który cokolwiek zdechł.
- Ja. Chcę. Mojego. One Piece’a. JUŻ.
Po ślimakofonie zaczęły spływać strużki potu.
A potem na ekranie pojawił się zarys sylwetki. Postać szła, i szła, zbliżając się coraz bardziej. Stopniowo było widać muskularny tors opięty czarną kurtką i ciapkowane spodnie.
- Co, do kuźwy nędzy, robi Kuma na Punk Hazard? – zdziwiła się Yumi.
- Rząd wszędzie się wciśnie – westchnęła z przekonaniem Sarinea.
Ayo spojrzała na ekran. Kuma szedł, i szedł, i szedł. Panda śledziła jego ruchy. A potem zaczęła piszczeć.
- Kyu! <to się źle skończy>
Shichibukai ani myślał się zatrzymywać. Ogromna sylwetka wypełniła cały ekran od góry do dołu. Tyran stanął, po czym zaczął metodycznie ściągać rękawiczki.
- Do dupy – powiedziała Ema.
- Chcę Zoro – oznajmiła z westchnieniem Sarinea.
- Zaczęło się? – zapytała niezbyt przytomnie Ann.

Kuma wyciągnął przed siebie ramię. Przez ekran przebiła się szczupła dłoń z poduszeczkami. Następnie ramię. A potem, gdy mężczyzna się pochylił, głowa.
Panda oszalała ze strachu.
- Kyu~! <kurrrrrrrrrrrrrr……………!>
- Statek! – zawyła Ema, myśląc jedynie o tym, że będzie go musiała naprawić, jeśli to coś tu wlezie i starając się sobie gorączkowo przypomnieć, ile to miało metrów.
Łup. Grnavy flamberg wypadł z rąk, gdy statek się zatrząsł, a mężczyzna postawił jedną nogę na pokładzie.
- Przygotować się do odwrotu! – wrzasnęła Ayo, chwytając za kołnierz Kanako.
- W nogi! – zawtórowała im Yumi.
Załoga rozbiegła się w popłochu.

Gdy Kuma uderzył głową w sufit – z szafy dobiegł głośny jęk Emy – nie zobaczył nikogo. Dziwne. Na podłodze za to kuliła się puszysta kuleczka.
- Kyuuu! <jestem niejadalna!>
Pierwsze, co zrobił, to naciągnął z powrotem rękawiczki.
- Cel niepotwierdzony – powiedział i ukląkł.
Panda niemal wyzionęła ducha, gdy ujął ją ostrożnie palcami i położył sobie na dłoni. Skuliła się, gdy pogłaskał ją drugą ręką.
- Kyu… <hm… to całkiem przyjemne>
- Moja kolacja! – dobiegło gdzieś z boku. – Byłam pierwsza, kurde!

Kanako uciekła na tylny pokład myśląc, że widziała już wszystko. Nie wiedziała, co ją bardziej przeraziło, fakt, że ktoś wyszedł z ekranu ślimakofonu czy to, kto z niego wyszedł. Wydarzenia na Archipelagu Sabaody jak żywo stały w jej pamięci. I Thriller Bark. Matko, tylko nie to.
I kiedy myślała, że gorzej już być nie może…
- Co za porządek, fufufu~
Doflamingo opierał się o reling, podziwiając stojące obok niego w równiutkim porządku kubełki i szczotki, które Ema znowu zapomniała schować. Kanako stanęła jak wryta, gapiąc się na niego.
- Ciekawe… Tylko gdzie ja, do diabła, jestem? O, może ty mi powiesz?
Zrobiło jej się dziwnie. Jej serce waliło jak oszalałe. O Boże, Doflamingo. Dookoła jej ciała wybuchnęły płomienie.
- Och, chyba cię jaram – zaśmiał się blondyn.
- Na statku załogi Umi Monogatari – wykrztusiła.
- Nie znam – powiedział beztrosko. – Ale macie tu zarąbisty porządek.
Boś jeszcze kajuty kapitańskiej nie widział, pomyślała wicekapitan, płonąc od środka.

Ayo wpadła do kuchni, gubiąc po drodze Kanako. Jeny boskie. O co tu w ogóle chodzi? Żyła na jej czole pulsowała. Odkąd znaleźli tę pandę, wszystko się spieprzyło. To zły znak. Wyławianie beczek to zły omen! Thriller Bark ich niczego nie nauczyło?!
Czując miękkość w kolanach, usiadła na stołku barowym i obróciła się. Zza drugiej strony lady patrzył na nią blondyn o asymetrycznych brwiach.
Wrzasnęła i spadła ze stołka. Poczuła uścisk silnych dłoni.
- Spokojnie, piękna pani. Jestem tutaj, by ci…
- Co ty robisz w mojej kuchni?! – wyjąkała.
Usłyszała kaszel.
- Twojej, czyli czyjej? Kim jesteś, kobieto?
Odchyliła głowę do tyłu, podtrzymywana troskliwie przez kucharza słomianych. Ffuch. Dym z cygara dmuchnął jej prosto w twarz. Crocodile mierzył ją chłodnym wzrokiem skurczysyna.
I wtedy wezbrała w niej złość. Wściekłość zwierzęcia osaczonego przez drapieżnika, gotującego się do ostatniego ataku.
- Co wy, kuźwa, robicie na moim statku?! Tyran urządza imprezę, czy co?!
- Tyran? – Crocodile zmarszczył brwi.
- Imprezę? – w oczach Sanjiego zapłonęły gwiazdki.

Ema wepchnęła się do szafki, zastanawiając się gorączkowo, co począć. Cholera, Tyran. Cholera, shichibukai. Cholera! W dodatku stał sobie teraz tam i rozwalał głową ich drogocenny statek! Cholera! Miała nadzieję, że jak najszybciej o tym zapomni. Tylko spokojnie. Wdech. Wydech. Jeszcze raz.
Podniosła głowę. I wtedy ktoś zatkał jej usta dłonią.
- Nie krzycz.
Zoro siedział obok niej, zwinięty jak onigiri i wtłoczony w kąt szafki. Je-zu. Jej serce zatrzepotało gwałtownie.
- Co ty tu…? – jęknęła Ema.
- Ciszej, bo nas usłyszy – warknął.
- Usłyszy? – jej głos zabrzmiał przerażająco. – Byłby skończonym idiota, gdyby zapomniał nagle, że przed chwilą zwiewało przed nim pełno ludzi. Albo mną – dodała po namyśle.
- Co on u diabła tu robi? – mruknął Zoro. – I gdzie ja tak w ogóle jestem?
Ema nie mogła się zdecydować, na co patrzeć. Na ideał z jej marzeń i snów, czy też na potwora, który właśnie zajmował pół kajuty kapitańskiej. I niemal wystawał przez dach. Samo obliczanie, ile czasu będzie ją kosztowało sprzątanie bałaganu, przyprawiło ją  o ból głowy. W dodatku nie pamiętała, gdzie położyła szczotki.

Sarinea wybiegła na pokład i zaczęła wspinać się po drabinkach. Ja nie mogę, kurde, co to miało być? Wdrapała się na bocianie gniazdo i odetchnęła. Było tutaj cicho i spokojnie.
Za cicho.
Chwyciła się kurczowo masztu, gdy ujrzała, kto na nim siedzi. Dracule Mihawk miał ręce założone na piersiach i przyglądał się jej spokojnie. Kolejny shichibukai?! Nie za dużo ich? Sarinea zdecydowanie nie pamiętała, kiedy Umi Monogatari coś takiego przeskrobali, żeby wysyłać za nimi tyle rządowych psów, ale…
- Wyglądasz na zdenerwowaną – powiedział Mihawk.
- Ja… tego… - wymamrotała. – No… tam.
O-mój-Boże-za-dużo-tego-złego. A może dobrego?
Patrzył na nią z uprzejmym zainteresowaniem.
Sarinea przeanalizowała sytuację z szybkością światła Kizaru. I doszła do jedynego słusznego wniosku.
Wszyscy zginiemy.

Ann i Grnavy zbiegły pod pokład. Po chwili dobiegł ich uszu jakiś dźwięk.
- Oi, Ace, zobacz co znalazłem?
- To nie twoje, braciszku. Odłóż to.
- Ale…
- Już – powiedział stanowczo głos.
Grnavy przycupnęła za filarem, trzymając Ann, która się chwiała. Co to miało być?! Mało im tego na górze?!
Po chwili dobiegł ją osobliwy dźwięk. Wyjrzała zza słupa, by ujrzeć, jak Ace obsypuje Luffy’ego pocałunkami, a te nie pozostaje mu dłużny.
O patronie wszystkich szermierzy.
Luffy nie protestował, gdy został pozbawiony koszulki, a jego kapelusz pofrunął na podłogę. Ace przyparł go do ściany, całując go, zaczynając od policzków, poprzez szyję, a następnie tors. Luffy westchnął, gdy język Ace’a okrążył jego sztywne już sutki.
Grnavy pomyślała, że Płomienna Pięść to złośliwa bestia, bo zamiast zejść niżej, wrócił, by skubnąć  ucho Luffy’ego. Nosz kurde, a już się napaliła!
Luffy przywarł do bioder Ace’a, ocierając się o niego.
Grnavy stwierdziła, że widziała już dość. Złapała i skierowała się ku schodom.

Załoga zebrała się na głównym pokładzie. Dziewczyny spoglądały na siebie, rzucając nerwowe spojrzenia dookoła, jakby zza węgła miał wychynąć sam szatan. Fakt, że Mihawk nadal tkwił na maszcie i świdrował je wzrokiem, bynajmniej nie pomagał się uspokoić.
Szatan przybrał postać Doflamingo, który wyłonił się zza rogu i pomachał szermierzowi na maszcie. W drzwiach stanął Zoro i zadarł głowę. Umi Monogatari patrzyli bezradnie, jak Ace i Luffy wychodzą spod pokładu, jak Luffy rzuca się na Sanjiego, który wyszedł z kuchni
Szuch. Stuk. Mihawk minął je i podszedł do Doflamingo. Nie słyszały słów, które wymienili między sobą mężczyźni, ale po chwili cała szóstka zniknęła w kajucie kapitańskiej.
Ayo jęknęła,  po czym spojrzała pytająco na załogę. Kanako, Yumi, Ann, Ema, Sarinea i Grnavy skinęły po kolei głową. Nie, żeby miały na to wielką ochotę.

- Mam idealny plan – powiedziała pani kapitan, marszcząc brwi.
- Jaki? – Yumi siorbała mleko przez słomkę, ukradzione z kuchni w międzyczasie.
- Udawajmy, że ich nie ma.
Doflamingo, Zoro, Sanji, Mihawk, Crocodile, Ace i Luffy stali niecały metr od nich. Kuma siedział na podłodze, głaskając rozanieloną pandę.
- Kyu~ <panda w siódmym-shichibukai niebie~>
Trafił swój na swego, kuźwa.
- Bo to nie może być prawda – jęknęła Sarinea.
- Masz rację, przywidziało się nam coś – powiedziała stanowczo Ema. – Ja  już nie pamiętam, żebym widziała na tym statku kogoś poza nami, a wy?
- Hej, nie ignorujcie nas! – wrzasnął Zoro.
Grnavy spojrzała na niego przelotnie, ściskając flamberg. Ciekawe, czy się zgodzi na mały pojedynek.
- No to ustalone – powiedziała nerwowo Kanako. – Mogę spać spokojnie.
Co też zrobiła. Doflamingo złapał zręcznie upadającą dziewczynę. Załoga starała się rozpaczliwie wprowadzić swój genialny plan w życie.
- Fufufu, maleńka, nie wiedziałem, że AŻ tak na mnie lecisz. Trzymaj, Croco-chan.
Crocodile warknął, kiedy wciśnięto mu nieprzytomną Kanako. Doflamingo rozejrzał się i jego wzrok padł na Kumę. No tak, to by wiele wyjaśniało.
- Ej, ty, to twoja sprawka, co? – powiedział, podchodząc bliżej i przekrzywiając głowę.
Tyran spojrzał na niego bez wyrazu. Ogromna dłoń głaskała pandę, która pomrukiwała.
- Kyu~ <rób mi tak jeszcze~>
- Każda potwora znajdzie swojego amatora – skomentował Sanji.
- Tylko kto w tym wypadku jest potworą? – roześmiał się Ace.
- Ten bezczelny zwierzak – mruknęła Ema.
- KTÓRY? – wtrąciła złośliwie Grnavy. – Bo ja widzę tu kilka.
- Nie byliście moim celem  – odezwał się w końcu Kuma.
- Nhee wmóhisz nham thehoooo – jęknęła Ann, do której najwyraźniej nie dotarło, że ich goście właśnie zostali zdegradowali do rangi iluzji.
Załoga zaliczyła facepalma.
- No i uszkodzenia statku… - zaczęła Ema.
- Ja nie widzę żadnych zniszczeń – powiedziała rozpaczliwie Yumi. – Mimo, iż wcale nie mam oczu, yohohoho!
- Wiecie co, skoro nas tu nie ma, panowie, to ja nie zamierzam sobie psuć zabawy przez to – powiedział głośno Doflamingo. – Zamierzam się naprawdę dobrze bawić.
- Będzie impreza? – zaciekawił się Luffy. – Z mięsem?
- Impreza, tak, a co do mięsa… - Doflamingo zmierzył Kumę wzrokiem. – Ta, będzie sporo.
Luffy wydał okrzyk radości, a Ace zdzielił go po głowie.
- Jemu chyba nie o to chodziło, braciszku.
Załoga zamarła. Ayo syknęła.
- Pamiętajcie o planie!
- Właśnie, mam fajny plan – oznajmił Doflamingo.
I uśmiechnął się perfidnie.
Załoga zaczęła przypominać Nico Robin, kiedy Aokiji ją przytulił.
- Uwiodę jakiegoś wielkoluda…
Na dosłownie chwilę, Kuma po raz pierwszy od momentu wyjścia z ekranu stracił poker face. Ema jęknęła na samą myśl o tym, co przeżyje statek. Crocodile, który właśnie rozpaczał po cichu z powodu swojego wzrostu, poprzysiągł, że zamorduje bezczelnego drania. Albo obu.
- …urządzę pojedynek na miecze…
Zoro i Mihawk spojrzeli po sobie. Wyobraźnia Emy i Granvy pomknęła z zastraszającą prędkością.
- …albo degustację dla smakoszy…
Sanji dmuchnął dymem, pożerając wzrokiem Zoro.
- …ale nie będzie bolało, przysięgam – zakończył Doflamingo z obiecującym uśmiechem.
- Brzmi smakowicie – oczy Luffy’ego się zaświeciły.
- Ten różowy zawsze był tak świetnie zorganizowany? – pokręcił głową Zoro, zerkając na drugiego szermierza, który spojrzał znacząco na…
- Chyba ta… Dlaczego patrzysz na mnie, Mihawk?! – wrzasnął Crocodile. – Nie mam nic wspólnego z tym głupim ptakiem!
- W takim razie może… - zaczął z nadzieją Mihawk, zarabiając jednocześnie strzał nienawiści od Zoro.
- Ktoś jest chyba zazdrosny – Sanji nieomylnie wyczuł miłość, co jak co, ale w tym był dobry.
- Kana, obudź się – powiedziała półgłosem Ema. – Właśnie tracisz małżeńską kłótnię. A nawet kilka.
Crocodile spojrzał wściekły na najlepszego szermierza świata – głowy załogi skręciły w kierunku byłego szefa Baroque Works – a potem uśmiechnął się podle.
- Mihawk, czy ty…
A teraz załoga spojrzała jak jeden mąż w kierunku mężczyzny z mieczem.
- Tylko to powiedz – złocistooki przebił go wzrokiem.
- Co powiesz na randkę?
- Najpierw pozbądź się tego ciała.
Jęk Doflamingo było słychać na całym statku.
- Ja też chcę!
Bez wysiłku wdrapał się Kumie na kolana i uczepił się jego ręki. Panda spojrzała na niego sennie.
- Kyu~ <on jest mój~>
- Tego, no, jak to się robi na pierwszej randce?
Kuma w ogóle się nie poruszył.
- O, już wiem – Doflamingo wyszczerzył zęby. – Nazywam się Donquixote Doflamingo. Podobasz mi się. Dasz buziaka?
Kuma drgnął, po czym pochylił się do niego. Dach zaczął się sypać ze chrzęstem. Crocodile wyglądał, jakby go piorun Enela trzasnął. Mihawk zawahał się i ścisnął jego ramię.
- Zwiewamy stąd! – wrzasnęła Yumi w panice, niemal rozlewając mleko i wybiegła z kajuty, a za nią większa część załogi.
- Statek – jęknęła Ema w biegu.
Wszyscy zapomnieli o Kanako, która tkwiła w czułych objęciach Crocodile’a. Sarinea patrzyła z niejaką fascynacją, jak Doflamingo całuje Kumę, a potem przeniosła wzrok na mężczyznę z cygarem, który się jej przyglądał.
- Coś nie tak? – zapytał go Mihawk.
- Nie… przywidziało mi się – powiedział z wrednym uśmiechem Crocodile. – Więc, skoro już zostaliśmy sami…
Od strony ekranu ślimakofonu, który wciąż był włączony, dobiegło ich westchnienie.
- A oni? – Mihawk był zaskakująco przytomny.
- Kto? – zapytał niewinnie Crocodile, zdeterminowany, by choć częściowo kontrolować Doflamingo, a jeśli nie kontrolować, to przynajmniej widzieć, co wyczynia.
Oczywista przewrotność tego planu zaskoczyła Sarineę, która pokiwała głową z ponurym uznaniem i zbliżyła się do Kanako, po czym zaczęła ją budzić.

Ayo, Grnavy, Ema, Yumi i Ann zatrzymały się dopiero na pokładzie, zalanym bezczelnie słońcem, które wydawało się z nich drwić.
- Jasna cholera! Doflamingo podrywa Kumę w mojej kajucie! – wrzasnęła Ayo, wściekła.
- Chyba coś więcej. Rozlałam mleko po drodze! – powiedziała zrozpaczona Yumi, pytanie, którą z tych dwóch rzeczy. – Me serce przepełnia smutek… choć wcale nie mam serca!
- Przepraszamy za najście.
Słowa wypowiedziane uprzejmym tonem poderwały załogę z miejsca. Nawet nie zauważyły, że ktoś jeszcze wyszedł. Ace uśmiechał się przepraszająco. Serca westchnęły zgodnie. Boże, jaki on słodki.
- Nie chcieliśmy sprawiać kłopotu pięknym paniom – dodał Sanji, promieniejąc.
Zoro tylko prychnął. Chyba jego konkurencja u Mihawka go dobiła. Dosłownie. Sanji położył mu rękę na ramieniu.
- Zrobić ci coś dobrego do jedzenia? Od razu poprawi ci humor.
- Żarcie! – zawołał beztrosko Luffy.
- Ty zostajesz! – warknął Sanji. – To gdzie była ta kuchnia?
- Chwila! Nie możesz się tak po prostu rozbijać w mojej kuchni! – powiedziała Ayo, dysząc złością.
- Wybacz, pani. Więc co mam zrobić?
- Ty nic. Idę z wami.
Luffy wyglądał na niepocieszonego, gdy odeszli w trójkę.
- Kto mi pokład pozamiata? – wykrzyknęła Ema. – Gdzie ta panda?
- Chyba wielkolud ją zeżarł – powiedział z widocznym żalem Luffy.
- Szczerze w to wątpię – mruknęła Ema. – Prędzej pożarł Doflamingo. Dosłownie.
- Przepraszam za niego – powiedział Ace, prezentując nieskazitelne maniery.
- Ja idę… coś zjeść – oświadczyła zdeterminowana, mając w myślach jedynie szeroką klatę Zoro. – Nie rozwalcie tu wszystkiego, dobra?
I uciekła, zanim Ace zdołał coś powiedzieć.
- Tso wy w ogóle hu hobicie? – wymamrotała Ann. – Wyszliście z ekranu? Hie, hyha hie… Hik!
- Już wiem – powiedział nagle Luffy. – Zapolujemy na pandę.
Grnavy poderwała głowę i zamachnęła się flambergiem.
- Ja się na to piszę!
- A ja nie – powiedział Ace i podał Ann rękę. – Chodźmy się lepiej napić. Ale.. obawiam się, że ty stawiasz.

Kanako stanęła w płomieniach, gdy doszło do niej, co dzieje się w kajucie kapitańskiej. Doflamingo ciągnął za suwak bluzy Kumy, niezrażony tym, że Crocodile morduje go wzrokiem, jednocześnie jęcząc z powodu Mihawka, który szarpał go za ucho zębami. Sarineę przeszły ciarki nie gorsze niż Doflamingo, gdy Kuma sięgnął jego paska.
- Szybki jesteś – Doflamingo polizał jego nagi tors.
- Kyu~ <o ja panduję~>
Panda zemknęła z potencjalnie niebezpiecznej strefy i podbiegła do dziewczyn co sił. Kanako opadła na fotel, podziwiając żylaste mięśnie Doflamingo widoczne w rozcięciu koszulki, po czym przeniosła wzrok na drugą parę. Sarinea patrzyła właśnie na Mihawka, który chwycił fular Crocodile’a i pociągnął go na siebie.
- Doflamingo – wydyszał Crocodile, gdy szermierz dobrał się do jego szyi.
- Co, kuźwa? – wyjęczał tamten, ściskany z mocą parowego tłoka.
- Jak ty to w ogóle zamierzasz zro-
Mihawk zamknął mu usta pocałunkiem.
- Może jeszcze zechce się zamienić, nie martw się – powiedział złocistooki z szerokim uśmiechem.
Crocodile spojrzał na niego półprzytomnie. Płomienie Kanako wydatnie wzrosły razem z erekcją Doflamingo. Kuma uniósł dłoń, by otrzeć zabrudzony tors, ale blondyn powstrzymał go, samemu liżąc skórę mężczyzny pociągłymi muśnięciami długiego języka.
Wzrok Crocodile’a krzyczał niemo.
- Nie wolisz kogoś swojego kalibru, głupi ptaku?
- Co? – zapytali jednocześnie Mihawk i Doflamingo, po czym szermierz dodał: - Przestań się nim przejmować, do cholery.
- Rozmiar nie jest najważniejszy… choć tym razem może jednak mieć znaczenie – powiedział Doflamingo z okropnym uśmiechem.
Crocodile zwizualizował sobie właśnie owo znaczenie i zrobiło mu się cokolwiek słabo.
- Kuma przynajmniej tyle nie gada – warknął Mihawk. – Rozbierzesz mnie w końcu, czy mam być na górze?
Tyran nie miał za bardzo jak powiedzieć cokolwiek, bo ułożył Doflamingo na podłodze jak lalkę i całował jego tors, schodząc coraz niżej. I niżej.
Gdy przyssał się do jego członka, Doflamingo zawył, a Crocodile’a przeszły ciarki.
Dla mnie nigdy tak nie krzyczałeś, cholerny ptaku.
- Kana – powiedziała ponuro Sarinea. – Chcesz nas spalić?
Płomienie tańczyły dookoła Kanako z przerażającą szybkością, gdy gapiła się na tors Doflamingo. Na jego twarz. Na jego przyrodzenie. Wszyscy święci, to sen, tak?
Mihawk postanowił zaryzykować.
- Ciekawe, czy Zoro jest równie zazdrosny jak ty.
Crocodile spojrzał na niego, a jego twarz zapłonęła ślepą furią. Wbił hak tuż obok głowy mężczyzny, po czym wyrwał go i przesunął nim po jego torsie, zostawiając zaczerwieniony ślad. Mihawk przestał oddychać, gdy Crocodile dojechał do jego krocza i rozpiął jego spodnie jednym pociągnięciem. Sarinea wydała z siebie westchnienie zupełnie jak szermierz, gdy Crocodile nagle przyłożył mu hak do gardła.
- Nie uszkodź go zbyt, Croco-chan – zachichotał Doflamingo.
Usiadł i wyciągnął ręce w stronę rozporka Kumy. Nie napotkał żadnego oporu. A po chwili…
– Yhh…!
Grnavy trafiła akurat na ten moment. Blondyn się zachłysnął się, gdy został chwycony za włosy i przyciągnięty. Rozległ się dziwny dźwięk. Grnavy prawie zgubiła papierosa, widząc jak Doflamingo się niemal dusi.
Crocodile wbił wzrok pt. „zajebię ci” w Kumę, który po prostu patrzył niewzruszony na Doflamingo. Na jego twarzy nie malowały się żadne uczucia. Puścił go, a Doflamingo otworzył usta. Szeroko.
Co za marnotrawstwo dla kogoś takiego, pomyślał niewąsko wkurwiony Crocodile. Był tak zły, że niemal ugryzł Mihawka, który jęknął rozdzierająco.
- Co tam się dzieje? – wyszeptał Luffy za drzwiami.
- Ekhm… - wykrztusiła Grnavy.
Ręce jej się pociły, tak że ciężko jej było utrzymać miecz.
- Widzisz ją?
- Jest gdzieś między tą kupą mięsa – westchnęła.
- Mięsa?!
Zanim zdołała coś powiedzieć, Luffy wtargnął do środka.
- Gdzie?
Kanako spiorunowała go wzrokiem, jednocześnie martwiąc się o Doflamingo, a Sarinea uśmiechnęła się słabo. Crocodile kłapnął coś pod nosem, a Doflamingo wypluł spermę, gdy Kuma błyskawicznie doszedł.
- Ugh…
Nad głową Luffy’ego pojawiły się znaki zapytania. Właśnie patrzył, jak Kuma pchnął Doflamingo na pokład, a blondyn najwyraźniej chętnie rozchylił nogi. Do tego Crocodile klęczał nad Mihawkiem, z głowa obróconą w stronę tamtych, i aktualnie dusił go hakiem. Zdaje się, że bezwiednie.
- Tego, no, przyjdę później.
Jego wzrok padł na zwierzątko niedaleko dwóch dziewczyn. Już po chwili panda frunęła w powietrzu trzymana gumową ręką, a Luffy zwiał. Nie widział już, jak Doflamingo krzyknął i uderzył głową w deski pokładu, gdy Kuma w niego wszedł, ani jak Crocodile nabija Mihawka na swój… hak. Albo haki.
- Biedny statek – jęknęła Sarinea.
Z Kanako został praktycznie popiół.

Ayo przypatrywała się, jak Sanji buszuje radośnie po jej szafkach. Czuła się zrezygnowana. Jacyś pieprzeni-cholerni-co-to-kurwa-ma-być?!-shichibukai urządzili sobie radosny burdel w jej kajucie. Dosłownie i w przenośni.
- Co życzycie sobie zje…
Buch. Statek zaczął się trząść. Ema wchodząc do kuchni musiała chwycić się futryny.
- Co wy wyrabiacie, Kuma rżnie was trzech naraz?! – ryknęła Ayo.
Shichibukai, kurde! Dziwki, a nie wojownicy mórz!
- Czekolada będzie w sam raz – ocenił Sanji.
- Ooooooooh taaaaaaaaaaaaaaaaaa… – dobiegło z pomieszczenia nad nimi.
Zoro wyglądał na nie mniej przybitego niż Ayo.
- To nie Mihawk – pocieszył go Sanji, brzekając rondelkami.
Zielonowłosy spojrzał na niego złym wzrokiem. Wrzucił do środka pokruszoną czekoladę. Ayo porwała jeden ocalały kawałek leżący na blacie i wcisnęła sobie do ust.
- Zakurwię tego gnoja! – ryknęło ochryple nad nimi.
- Ciszej tam! - Ema chwyciła miotłę stojąca w kącie i uderzyła w sufit. – Wielcy mężczyźni są… głośni, nie?
- Wielcy? Chyba w snach – warknął Zoro. – Nie dostają Luffy’emu do pię…
Ayo spojrzała na niego zszokowana, Ema zaciekawiona, a Sanji… cóż, kuk wyglądał, jakby Zoro wbił w niego swój miecz. I to głęboko.
- …pięknie!
Luffy wkroczył do środka, wymachując biedną pandą, która miała już spiralki nad głową. Za nim wsunęła się Grnavy, ocierając czoło. Jej twarz była okropnie czerwona.
Ayo zerknęła na nią. A potem na pandę. I na Grnavy.
- Czy ty tam weszłaś?! – zawyła dziko, nie wiedząc, czy się załamać, czy też podziwiać odwagę załogantki. – Siadaj, na litość boską. Co się tam wyrabia, co?!
- Nie pytaj – powiedziała Grnavy.
- A ja bym chciała nawet wiedzieć – wyznała Ema, nie odrywając oczu od Zoro i bezmyślnie zamiatając jeden i ten sam fragment podłogi. Jej poczucie kierunku miało się gorzej niż zwykle.
Z góry dobiegł niezwykle gorliwy okrzyk, nie wiedzieć czyj.
- ….Zgadnij – Grnavy zmiażdżyła oficer wzrokiem.
Zoro zacisnął zęby. Poznał Mihawka bez pudła. Sanji podsunął mu cierpliwie gorącą czekoladę, ale odsunął szklankę.
- Mocnieeeee…!
- Właśnie, daj coś mocniejszego – warknął zielonowłosy.
Gdy Sanji dokopał się do alkoholu, Grnavy zgarnęła natychmiast czarkę z sake sprzed nosa Zoro i wlała w siebie zawartość. Jasna cholera. Zoro, nie wiedzieć czemu, spojrzał na kuka ze złością. Sanji natychmiast przechylił butelkę. Była pusta.
- Za tobą jest magazyn – powiedziała odruchowo Ayo.
Sanji otworzył drzwi i zniknął w środku. Grnavy usiadła przy barze, kopcąc jak wszystkie smoki Punk Hazardu razem wzięte.
- Gdyby mi ktoś powiedział, że takie coś będzie się dziać…
- …w mojej kajucie – warknęła Ayo.
- Macie pojęcie, że tam będzie trzeba posprzątać? – jęknęła Ema.
Ayo spojrzała w bok.
- Zaraz, gdzie Zoro?
- Zabłądził pewnie – wzruszyła ramionami Grnavy.
Zaś Ema, jedyna, która nie spuszczała wzroku z szermierza, wskazała bez słowa drzwi magazynu.

Zoro wszedł do środka za Sanjim i zatrzasnął drzwi. Kuk pochylał się właśnie nad jakąś beczułką, gdy poczuł czyjeś palce błądzące po jego ciele.
- Co…
- Sanji – powiedział rozpaczliwie Zoro, mocując się z jego guzikami.
- Mihawk chyba… dobrze się bawi – powiedział cicho Sanji.
Niespecjalnie pytał go kiedykolwiek o jego pobyt na Kuraiganie. Chyba po prostu nie chciał go o to pytać.
Gorący oddech owionął jego szyję. Żaden z nich nie zauważył, że drzwi się nieznacznie uchyliły…

Yumi siedziała na beczce, opierając się o ścianę, zza której dobiegały, nie owijając w bawełnę, odgłosy rżnięcia. Statek kołysał się gwałtowniej, niż zazwyczaj. Po chwili rozległo się łup! Ktoś komuś przywalił, czy co? Trzeba było ugotować tę pandę. Za dużo z tym kłopotu. Zwierzęta na statku oznaczają pecha. I żarcie.
Nie mogła się domyślać, że właśnie w tym momencie Luffy szuka odpowiedniego garnka.
Westchnęła i zadarła głowę. I zagapiła się. Kurde. Na drabince wisiał najpiękniejszy i najcudowniejszy kościotrup świata. Oczywiście poza nią.
- Yohohoho!
Dusza Yumi ryknęła rozdzierająco.
- Witam! Cóż za cudowny dzie-
- Pokaż, na co cię stać, Croco-chan!
Zza ściany dobiegł nieprzyzwoity, ochrypły jęk. Yumi zastygła. Brook otworzył usta i je zamknął z trzaskiem.
- Słucham?
- To nie ja to powiedziałam! A poza tym, nie mam przecież krtani, żeby mówić!
Uśmiechnęła się do niego, co w jej wykonaniu wyglądało cokolwiek przerażająco.
- Ach, cóż za cudow-
- Cudownie – jęknęła podłoga pod nimi.
- Jestem na nawiedzonym statku?! – przeraził się Brook. – Ja nie chcę, mam już dość duchów!
- Z tego co wiem, to Moria nie wpadł na obiad z pandy… jeszcze – poinformowała go beztrosko.
Brook wzdrygnął się, aż kości mu zaklekotały.
- Na razie gościmy jedynie najlepszego szermierza świata, króla Dressrosy, byłego szefa Baroque Works, Tyrana, Płomienną Pięść, a także twoich kompanów, Luffy’ego, Zoro i Sanjiego. Impreza na całego.
- Impreza? Zaśpiewam im jakąś piosenkę!
Brook wykonał natychmiastowy zwrot, więc podcięła mu nogi.
- Stój! Doflamingo, Crocodile, Mihawk i Kuma są eee… jakby zajęci. Rozumiesz?
Brook patrzył na nią pytająco.
- Boże, pieprz mnie.
- Nie jestem bogiem, głupi ptaku! Co ja, Enel?!
- Nie mów do mnie jak do tego różowego ptaka!
- Ale ty też masz motyw zwierzęcy, Mihawk!
- Uh… Właśnie tak – powiedziała znacząco. – Nawiasem mówiąc, dobrze że tego grubego wieprza tu nie ma, bo Ema by chyba zwariowała, bojąc się o statek.
Brook gorliwie pokiwał głową. Niezbyt mu się spieszyło do spotkania z panem cieni.
- Ach, ty jesteś… jesteś… taka jak ja! – zawołał, jakby dopiero teraz to do niego dotarło. – Bardzo miło poznać, yohohoh! Jestem Brook! Czy zechcesz mi pokazać swoje majteczki?
Powinna się była tego spodziewać. Jej szczęka trzasnęła, gdy otworzyła usta.
- Zgoda.
Brook się rozpromienił
- …Pod warunkiem, że ty pokażesz mi swoje.
- Ach, jaka… okrutna! – jęknął Brook.

Ace zaciągnął Ann na tyły statku, mijając kobietę kościotrupa. Ukłonił jej się w przelocie. Statek kołysał się gwałtownie. Durni shichibukai. Co to, statek publiczny?!
- Dhokąd idziemy? Chyba zaczynam trzeźwieć… - wymamrotała Ann.
- Nie martw się, zaraz coś na to zaradzimy – pocieszył ją Ace. – Zabawnie wyszło, co nie? Z tymi wszystkimi gośćmi.
- Yhy. Nie mam pojęcia co tu robi-
Łup. Zza ściany zaczął się rozlegać rytmiczny trzask.
- ..cie. Rzecz jasna poza TYM – mruknęła Ann. – Na to też potrafisz zaradzić?
Uśmiechnął się lekko. Płomienie zatańczyły na jego dłoni.
- Oh.
To nie może się dobrze skończyć.

Ayo przepychała się z Emą przy drzwiach do magazynu.
- Przesuń się!
- Nie, ty się przesuń!
- Jestem kapitanem, do diaska!
Luffy gwizdał i pakował piszczącą pandę do garnka. Ayo oderwała się niechętnie od szpary i fuknęła na nich.
- Zostaw ją! To nie do jedzenia!
- Pamiętaj, żeby wrzucić ją do gotującej wody – rzuciła Ema. – To jak pierogi, wiesz?
- Nie wiem, co to są pierogi, ale brzmi smakowicie.
Luffy zatarł ręce z radości. Głośny jęk oderwał Emę od niego. Zoro właśnie brał Sanjiego na beczce, poruszając szybko biodrami. Ayo westchnęła mimo woli.
- Przeszkadzasz, Luffy! – warknęła Ema.
Cofnęła się, wkurzona i osobiście wybrała garnek.
- Zwiążemy ją?
- Kyu~!!! <ratunku~>
- A mamy czym?
Sanji jęczał, przyparty do muru. Dosłownie.
- Zaraz… dojdę…
Ayo otworzyła szeroko oczy. Konwersacja Emy i Luffy’ego niezbyt do niej docierała. Jakie pierogi? Obróciła głowę, by zobaczyć, jak tamci wpychają pandę do najbliższego rondla. Co, kurde…?!
Spojrzała na Zoro i Sanjiego, a potem na Emę i Luffy’ego.
Szlag.
-  Przestańcie!
Ema i Luffy polecieli w dwie przeciwne strony, złapani za łby. Sanji wydał z siebie finalny okrzyk rozkoszy.
- Przez was straciłam finał! Czy wy litości nie macie?! – wrzeszczała Ayo.
- Dla pani kapitan, czy dla pandy?
- Jestem głodny – powiedział Luffy ponuro.
- Chyba nie tylko ty – powiedziała potępieńczo kapitan. – Ema, Grnavy, idziemy. Trzeba z tym skończyć.

Z góry dobiegł aktualnie ryk. Doflamingo dyszał ciężko, rozłożony na podłodze. Kuma zaczął się ubierać i usiadł obok niego, po czym sięgnął po Biblię.
- A teraz będziesz odkupywał swoje grzechy? – sarknął Doflamingo. – Nie mów, że ci się nie podobało.
Crocodile klęczał obok nad Mihawkiem.
- Ma ktoś chusteczki? Może wy?
Sarinea zbierała doczesne szczątki Kanako z podłogi. Na zadane pytanie zamrugała. Chusteczki? Crocodile patrzył na nią wyczekująco. Jedyną czysta rzeczą na nim był fular, zdjęty w porę mimo protestów Doflamingo (ty-pieprzony-fetyszysto-ja-ci-jeszcze-pokażę-co-ty-też-to-lubisz-Kuma?!) i pieczołowicie złożony na szafce.
Przetarła oczy, które doznały gwałtu niemal takiego, jak każdy z obecnych tu mężczyzn. No może poza Kumą, kto, do cholery, by się odważył…? Ale Sarinea nie była tego taka pewna. W pewnych momentach zwyczajnie przymykała oczy.
Chwyciła Kanako i wyszła z kajuty. Panda zawahała się, po czym pokicała za nimi.

Na przednim pokładzie znajdowali się teraz Yumi, Brook, nieco zawiana Ann oraz podtrzymujący ją Ace. Ema rozejrzała się i zobaczyła nadchodzące Kanako oraz Sarineę, a także Grnavy.
Ayo podkradła się do okna kajuty kapitańskiej. A za nią reszta załogi.
Ouch.
- Tak, jeszcze, kurde, Morii tu brakuje – powiedziała grobowym głosem Sarinea, doskonale wyobrażając sobie, co tam się działo.

Cholerny ekran ponownie zamigotał i rozmazał się.
A potem wychynęła z niego szponiasta ręka w czarnej rękawiczce.

- Wykrakałaś – powiedziała piskliwie Yumi, dopchnąwszy się za nią. – Wykrakałaś!

Moria rozejrzał się i rąbnął głową o sufit – Ema jęknęła – a potem dostrzegł Doflamingo, siedzącego aktualnie na kolanach Kumy i miętoszącego jego bluzę jak rozkapryszone dziecko proszące o lizaka.
- Ty….!
- Idealne wyczucie czasu. Mogę cię zabić? – zapytał z czarującym uśmiechem Doflamingo, obejmując mężczyznę.
- Kuma, co ty do cholery wyprawiasz?~! – ryknął Moria. – Jak możesz dotykać takie ścierwo?! On chciał mnie zabić! Nadal chce, słyszysz?!
- Dyskutowałbym, kto tu jest ścierwem, grubasie – powiedział z niewinnym uśmiechem Doflamingo. – No, właśnie o tym mówię.
Twarz władcy cieni przypominała teraz bardziej ohydną maskę. Podszedł do Kumy – łup, łup! – i chwycił go za kurtkę, ciągnąc do góry. Doflamingo skoziołkował na podłogę.
- Nie pozwolę ci zwiać! Brick Ba-
Nie zdążył skończyć, bo Kuma chwycił jego twarz w dłonie i zamknął mu usta pocałunkiem. Moria szarpnął się, a statek znowu się zakołysał.

- Niedobrze mi – jęknęła Ann.
- Za dużo wypiłaś? – Yumi miała upiornie szampański nastrój.
- Wszyscy zginiemy – powiedziała ponuro Sarinea.
- Nie kracz! – jęknęła Kanako.

- No starcia gigantów nie było w planie – powiedział Doflamingo, patrząc na Morię i Kumę. – Obstawiamy, kto będzie dominował?
- Ty i te twoje pomysły – warknął Crocodile. – Najpierw dałeś się przerżnąć temu… temu…
Oczy Morii zaświeciły na czerwono, gdy zastrzelił byłego kumpla po fachu spojrzeniem.
- Nieważne, jemu. A teraz chcesz na tym zarabiać?
- Stawiam na Kumę – powiedział nieoczekiwanie Mihawk.
- Ja też – roześmiał się Doflamingo.
- Wypierdalajcie! – ryknął Moria.
- Doskonały pomysł. Potrzebujecie odrobiny prywatności. Wiesz co, tłuściochu, nie rozumiem, co można w tobie widzieć, ale masz fajnego kochanka…
To cud, że wzrok Morii go nie zabił.
- …więc będę dla ciebie miły, pierwszy i ostatni raz w życiu. Panowie, wynocha.
Doflamingo wypchnął bezceremonialnie Crocodile’a i Mihawka za drzwi, gdzie natknął się na załogę Umi Monogatari czającą się przy oknie, a także Ace’a, Luffy’ego, Zoro i Sanjiego oraz Brooka.
- Siema – powiedział Luffy.
- Strasznie dużo się… dzieje – dodał Ace.
- Dziać to się będzie dopiero – roześmiał się Doflamingo.
- Dziwię się, że tak łatwo ustąpiłeś – powiedział Crocodile.
- Robisz się miękki na starość – skomentował Mihawk bez cienia emocji.
- Nie uwierzyć, jak bardzo nie-miękki jestem w tej chwili – powiedział beztrosko Doflamingo. – Dajmy im odrobinę prywatności… ale nie za wiele. Ej, kapitan, dasz radę podłączyć się jakoś do tego wideoślimakofonu?
Załoga Umi Monogatari spojrzała na niego przerażona. Ich świat właśnie się skończył.
- Świntuch z ciebie, yohohoho – zachichotał z aprobatą Brook.
- W kuch… - zaczęła Ema, zanim ktokolwiek zdołał ją powstrzymać.
Doflamingo ich nie słuchał, tylko poczłapał swoim ptasim krokiem do rzeczonego pomieszczeni. Reszta uroczych gości podążyła za nim jak duchy.
- Wracamy do planu ignorowania? – spytała Ann.
- To moja kuchnia! – wrzasnęła kapitan i poleciała za nimi.
Panda, która przyczłapała w międzyczasie, spojrzała na nich, zadzierając główkę. A potem pohopsała w stronę kajuty kapitańskiej.
- Panda, dokąd kicasz? – zawołała za nią Kanako. – Wracaj, to niebezpieczne dla zdrowia psychicznego i życia…!
- Ona ma chyba coś do Kumy – powiedziała Grnavy. – Ale to w końcu panda… nic jej nie grozi, nie?
- Chodźcie do tej kuchni – mruknęła Ann. – Muszę się napić.

Ema majstrowała przy wideoślimakofonie. Doflamingo rozsiadł się wygodnie, wskazując Crocodile’owi miejsce koło siebie. Mihawk usiadł obok Zoro i Sanjiego. W okolicy baru ulokowali się Ace i Luffy. Brook klapnął na podłogę razem z Yumi. Reszta usiadła gdzie bądź.
Pstryk. Ekran zamigotał, ukazując dwie sylwetki.

Moria patrzył na Kumę, a jego oczy płonęły czystą wściekłością. W rozcięciu niedopiętej bluzy było widać białe plamy.
- Co. On. Ci. Kurwa. Zrobił. Co?!
- Nic.
- Zetrzyj to! – ryknął Moria.
Kuma bez słowa wyciągnął rękę, by sięgnąć po jedyną czysta rzecz w zasięgu wzroku, znaczy się chustkę Morii zawiązaną na jego szyi. Moria chwycił jego rękę.
- Nie moim szalikiem!
Panda dokicała do nich,  trzymając w pyszczku znajomo wyglądający…

- Mój fular! – ryknął Crocodile, patrząc, jaki los spotkał jego ulubiona część garderoby. – Zatłukę, jak Bóg miły!
Doflamingo spojrzał współczująco na Crocodile’a, który był bliski eksplozji, po czym postanowił go rozweselić. Wciągnął go na swoje kolana.
- Kupie ci nowy, fufufu~ – wyszeptał mu prosto do ucha.
Crocodile się wzdrygnął.
- Milion beri na Kumę – dodał Doflamingo.
- 500 tysięcy na Morię – warknął Crocodile.
- Czy jest coś, o czym nie wiem? – zatroskał się blondyn.
- Ja chyba jednak spasuję – oznajmił Mihawk. – Nie będę ryzykować.
Zoro pokręcił głową, a Sanji poszedł po butelkę sake. Ace po chwili objął Luffy’ego ramieniem.
- To za dużo – wyszeptała Kanako, której płomienie pełgały słabo.
- No – warknęła Grnavy.
- Chcesz obstawiać? – mruknęła Yumi.
- Nie mamy tyle kasy – zatroskała się Sarinea.
- Nikt mnie nie zapytał o zdanie – poskarżyła się Ayo.
- Ja po nich sprzątać nie będę! – oświadczyła stanowczo Ema.
- Dolejcie mi… - wymamrotała Ann, patrząc na ekran.

Moria właśnie chwycił Kumę za nadgarstki.
Panda wskoczyła na fotel.
- Kyu~! <jesteś naprawdę niemiły~!>                        

- Wygrywam – mruknął Doflamingo, rozpinając Crocodile’owi spodnie.
Ace polizał policzek Luffy’ego z płomienną lubieżnością.
Mihawk pocałował nagle Zoro, a w jego złotych oczach czaiła się determinacja. Sanji postanowił nie być gorszy i ukląkł przed szermierzami.
Ema i Sarinea zamarły. W oczekiwaniu.

Kuma nie zamierzał się poddać łatwo. Wykręcił mu jedną rękę i chwycił go za gardło. Oczy Morii wyszły na wierzch.
- Lubisz tak, co nie, maszyno? – wykrztusił. – Niech cię diabli, moja kolej, żeby wycierać tobą podłogę!
Panda zamruczała z aprobatą.
- Kyu~ <love is in the air~>

- Kurwa – jęknął Crocodile, nie wiedzieć, czy z powodu utraty przewagi w zakładzie, czy też zręcznych dłoni Doflamingo.
Luffy wpił się w usta Ace’a, wskakując mu na kolana.
Mihawkowi spadł kapelusz, gdy Zoro wczepił palce w jego włosy. Sanji dobrał się do rozporków obu szermierzy.
- Boję się – wymamrotała Yumi.
Brook objął ją kościstym ramieniem.

Z ekranu płynęły odgłosy. Moria nie miał litości. Ale Kumie chyba to nie przeszkadzało.
Panda westchnęła cichutko.
Zastanawiając się, czy to jeszcze nienawiść, czy może – miłość.
Statek zaczął się kołysać miarowo.

- Chyba wciąż jest na niego zły – uśmiechnął się Doflamingo. – Eh, moja strata.
Crocodile miał to w dupie. Dosłownie. Odchylił głowę do tyłu z głośnym westchnieniem, gdy blondyn nabił go na siebie.
Kanako niemal łzy stanęły w oczach, a jej płomienie zafalowały nie mniej gwałtownie, niż jęczał Crocodile. Ayo przełknęła ślinę.
Zoro zachłysnął się, gdy Sanji objął go ustami i chwycił jednocześnie pulsującego członka Mihawka.
Ace pchnął Luffy’ego na blat i przywarł do jego pośladków z głośnym chlupotem.
- Yohohoho! – powiedział jedynie Brook.

Kuma odepchnął Morię, aż ściana, o która się opierał plecami, zatrzeszczała złowrogo. Mężczyzna zatrzymał się w okolicach biurka. Jego kochanek szedł prosto na niego.
- Kyu~ <bądź dla niego delikatny, dobrze~?>

Crocodile ugryzł Doflamingo w ucho, przywierając do niego całym ciałem.
Mihawk przeorał Zoro plecy paznokciami, obejmując go. Sanji wycierał twarz.
Ace klepnął Luffy’ego w tyłek i pchnął.
Grnavy i Ann nie mogły oderwać od nich wzroku.

Panda obserwowała szeroko otwartymi ślepkami, jak Kuma kładzie Morię na ozdobnym biurku.
Minuty mijały, wypełnione przerywaną ciszą.
A statek się kołysał. I kołysał. I kołysał.
Łagodnie.
Delikatnie niczym pocałunki składane na pozszywanej klatce piersiowej.

A co w międzyczasie działo się z naszą załogą?

Załoga siedziała struta, jak gdyby do kuchni wpadł Ceasar Crown, i patrzyła. I słuchała.
Powietrze drgało od czystej żądzy. Dzikiej pasji. Niepohamowanej nienawiści. Nieposkromionej czułości. Spalającego pożądania.

Ich życie już nigdy nie miało być takie samo.

O psychice nie wspominając.

A zakładu nie wygrał nikt.

21 komentarzy:

  1. Pando... Zabiłaś mnie xD

    Przez cały tekst miałam banana na twarzy i nawet teraz nie mogę go z niej zetrzeć xD Coś takiego na naszym statku... Sodoma i gomora! xD Rewelacyjny pomysł, żeby wepchnąć naszą załogę do fica, gratulacje!

    Zrobiłaś ze mnie pijaka!! xD Czemu mnie to nie dziwi (a co gorsza mi to nie przeszkadza)? Chociaż cieszę się, że nie przedstawiłaś mnie jako żarłoka *siedzi i żre mięcho* xD Aaaah i to sam-na-sam z Acem mrrrrr *.*

    Biedna Em będzie miała kupę roboty przy naprawie statku. Płonąca Kana... Dwa kościotrupy pokazujące sobie pantsu... Plan ignorowania... Polowanie na Pandę i entuzjazm Navy... 'Opytmistyczne' krakanie Sarin... No i jak mogłyście to zrobić Ayo?? Przegapiła taki moment!

    Oo matko! Mogłabym dłuuuugo wymieniać perełki które pojawiły się w tym tekście! Całość absolutnie kwikaśna!

    Super! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ann,
      "Sodoma i gomora! xD"
      Ano, zwierząt od groma. Istne zoo.

      "Chociaż cieszę się, że nie przedstawiłaś mnie jako żarłoka"
      Nic straconego, zawsze jest następny raz *evil mode on*

      "Zrobiłaś ze mnie pijaka!! xD Czemu mnie to nie dziwi'
      Podziękujcie swoim profilom ^^

      Kościotrupy miały sobie faktycznie pokazać pantsu, ale zapomniałam o tym.

      (Zapomniałam także efektownie spalić statek, przepraszam <kaja się*)

      "Oo matko! Mogłabym dłuuuugo wymieniać perełki które pojawiły się w tym tekście!"
      Panda lubi, jak jej wymieniają perełki... *cichutko*

      Usuń
  2. <>

    Po pierwsze: Świetny pomysł!
    Po drugie: Genialne wykonanie!
    Po trzecie: Idealnie odwzorowanie!

    Yumi znalazła Pandę… no i się zaczęło!
    Pomysł z oglądaniem wspólnie OP… chciałbym go kiedyś zrealizować *.*
    Ehhh bogowie, dlaczego nie mogliśmy jej zjeść? Nie wymyślała by takich głupot [bardzo fajnych głupot]

    Naprawdę czytając nasze teksy… to naprawdę my!
    ”Czy to ważne? Ważne, że da się ugotować” – To cała ja xD
    nawet nie zapomniałaś o mojej orientacji [w terenie ma się rozumieć]
    Biedna Pando, aż tak Cię poturbowałam? xD [Ani trochę nie żałuję *gwiżdże*]
    Ann na bank wypiła moje sake! Już nic mi nie zostało…

    Gdy zaczęłam czytać o wspólnym oglądaniu op to już miałam rogala na gębie!
    A jak panowie zaczęli wychodzić z ekranu to mój uśmiech przypominał już wyszczerz Luffy’ego.
    Naprawdę super sprawa!
    Głupi ślimakofon. Jak mógł umrzeć… -.-

    Moja troska o statek *.* Ślicznie to przedstawiłaś.
    Wiem wypowiadam się tylko na mój temat, ale naprawdę resztę dziewczyn wypadło równie dobrze!

    Jestem z Zoro w szafie!!! Możecie być zazdrosne, szkoda tylko, że Zoro to gej xD Ale i tak! :D Miałam jego rękę na moich ustach! Muuaa :* [hasło typowej fangirl – załamię się -.-]

    Wiecie jak trudno ignorować Zoro i Saniego i Ace i Mihasia i Dofa…! :( To było okropne [na szczęście ten plan nie wypalił! :D]

    Ja i Grnavy wyobrażająca sobie „walkę na miecze” muuuah xD
    I budzę Kanę by nie ominęła małżeńskich kłótni xD
    To takie prawdziwe! :D


    Pomysł z seksem i kłótnią Dofa i Croca, był mistrzowski! :D Serio, to było dla mnie coś nowego xD i podobał mi się! :D

    Zasypiająca i paląca się Kana, Ann i Luffy szukający mięsa, ratująca pandę Ayo, Oglądająca sceny Grnavy i Kanako xD Brookes i Rumi pokazujący sobie majtki, czy to nie piekne opowiadanie *.*
    No i uciekająca i piszcząca Panad, szukająca schronienia w misiaczku xD
    jednak misie się do siebie przyciągają xD

    ”Nie dostają Luffyemu do pięt!” Ten cytat mnie zagiął! I strasznie mi się podobał! :D
    Mistrzyni kucharka Emi:
    ”Pamiętaj, żeby wrzucić ją do gotującej wody – rzuciła Ema. – To jak pierogi, wiesz?”


    Przepraszam Ayuś zabrałam Ci ten cudowny moment *.*

    ” Ema i Sarinea zamarły. W oczekiwaniu.” Sarin jesteśmy zboczone xD

    ten statek powinien się zboczony xD Czaicie? „Wracamy na hentai! Zaraz będzie sztorm” LOL xD

    OPKO W CAŁOŚCI BYŁO BOSKIE!!! Bogini Yaoi ci sprzyja droga Pando!
    To naprawdę były nasze teksty, aż trudno mi było w to uwierzyć, non stop się chichrałam, no kurde! Cudne!

    Ahh i jeszcze ostatnie:
    Ann skąd miałaś gorzałkę? [to było moje sake?]
    Ja nie będę tego sprzątać…

    << CZEKAM NA KOLEJNE>>
    [już mówiłam, że nie umiem pisać komciów -.-]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwne ucięło mi tekst z góry o.O, tam między tymi trójkątnymi nawiasami powinno pisać, że dużo spoilerów w komentarzu o.O

      Usuń
    2. Ema,
      "Ehhh bogowie, dlaczego nie mogliśmy jej zjeść? Nie wymyślała by takich głupot [bardzo fajnych

      głupot]"
      Właśnie dlatego! Nie chcesz kolejnego fika z tej serii?!

      "Ann na bank wypiła moje sake!"
      Albo Zoro. Skąd wiesz, co robił, zanim zajął strategiczną pozycję w szafce...?

      "A jak panowie zaczęli wychodzić z ekranu"
      Z ekranu wyleźli tylko Kuma i Moria. Reszta pojawiła się z kapelusza *kto wie, może nawet TEGO

      kapelusza?*
      *panda by się nie zdziwiła, gdyby za ekranem był tak naprawdę Thriller Bark*

      "Głupi ślimakofon. Jak mógł umrzeć… -.-"
      Panda uprzejmie donosi, że ślimakofon żyje i ma się dobrze. On po prostu wysiadł na chwilę. Na

      dłużej nie śmiał ^^

      "szkoda tylko, że Zoro to gej xD"
      E tam, może jest bi?

      "Wiecie jak trudno ignorować Zoro i Saniego i Ace i Mihasia i Dofa…! :("
      Saniego?! To nie Toriko, kurde! A poza tym, Sani z Toriko mówi głosem Ivankova, Iva vs Zoro to byłoby

      straszne. Mihaś?! To nie Piotrus Pan! ^^ *szkoda*
      A tak serio, to w życiu zawsze jest pod górkę. Zwłaszcza, gdy panda ma coś do powiedzenia w tej

      kwestii, hihi.

      "Pomysł z seksem i kłótnią Dofa i Croca, był mistrzowski! :D"
      Zazdrość to jedna z ulubionych sił napędowych pandy. I w życiu, i w fikach. Bum.

      "jednak misie się do siebie przyciągają xD"
      Kuma jest mój. Zawsze zawsze. Get off~ *okeeeej, Moria, ale oddaj mi go za 2 godziny!*

      "To jak pierogi, wiesz?"
      Nie mówcie tego nikomu, ale... panda kocha pierogi.

      "OPKO W CAŁOŚCI BYŁO BOSKIE!!! Bogini Yaoi ci sprzyja droga Pando!"
      To miło ze strony tej kapryśnej bitch.
      *panda regrets nothing*

      Usuń
    3. Haha xD Sani napisałam przez przypadek :D [praktycznie zawsze zjadam to j o.O nie wiem czemu... miałam na myśli Sanji...
      A Mihaś to Mihaś xD tak jak Zoruś to Zoruś, a Dofuś to Dofuś xD
      Jakby on wypił moje sake, to nie miałabym nic przeciwko xD

      Zazdrosna Panda xD Tak jest :D

      i dobrze, że Panda regrets nothing, tak trzymaj, jasne, że chce kolejną część z tej serii xD
      Chociaż nie wiem co Ci się tam w łepetynce układa xD

      Usuń
  3. Hmmm szczerze nie wiem Emiś ^^ było jakieś to wychlałam xD nie gniewaj się były urodziny, taka imprezka raz do roku... *tłumaczy się* i jeśli rzeczywiście sake było twoje to wybacz i nie bij! xD

    Hahahahahahahaha nazwa statku Hentai! Umieram dzisiaj po raz kolejny (btw ciekawe czy zające też mają 9 żyć jak koty, bo sporo ich dzisiaj wykorzystałam) xD

    Już to widze:

    Ktoś: Wy wszystkie jesteście sfiksowane na yaoi!! Z jakiego wy statku zeszłyście diabelskie pomioty?!?
    Załoga UM (chórkiem): Z Hentaia proszę pana!! xD
    Ktoś: FACEPALM

    xDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DObra, jakoś to przełknę. [[dzisiaj miałam ZoSana na beczkach z winem, więc naprawdę mam dobry humor xD]]

      Haha xD Dobra, wydaje mi się, że nie ma dyskusji co do nazwy statku xD
      Hentai to najlepsza nazwa jaka może być xD

      Biedne króliki... chyba nie mają 9 żyć o.O

      Usuń
    2. OMG hahahaha TTA znów atakuje xD właśnie przeczytałam co napisałam:
      "(btw ciekawe czy zające też mają 9 żyć jak koty, bo sporo ich dzisiaj wykorzystałam)"
      chodziło mi o wykorzystywanie żyć, a nie zająców (odniesienie do mojego nazwiska) czy kotów xD

      Nazwa dopasowana idealnie xD A skoro statek to Hentai (mam wrażenie, że Ayo da nam po łbach za nielegalne ochrzczenie statku xD) to może dodamy do tego jeszcze coś? np Happy Hentai? Skrót HH- prawie jak śmiech którego nawiasem mówiąc na statku mamy sporo ;D O bosz, już widzę figurę dziobową w kształcie wielkiego penisa shishishi xD (obiecuje że odstawie słodycze, bo jak widać cukier mi szkodzi)

      Usuń
    3. Ahh to o to CI chodziło xD
      Wgl nie miałam pojęcia o jakie zające Ci chodzi :D
      No ale każdy ma swoje fetysze xD

      Ej to jest świetne HH xD BAJER xD

      Ohh nie wyobraźnia się uruchamia, a to złe...

      Tak, odstaw słodycze, ale najpierw daj mi te same, którymi ty się naćpałaś xD

      Usuń
  4. Opowiadanko zajebiste *.* Tylko ja jak zwykle sobie pomarudzę, bo w końcu jestem kapitanem, to mogę :P Nie traktowałabym Sanjiego w taki sposób ^^ Prędzej umarłabym z podniecenia widząc te jego śliczną twarz *.* No i stanowczo za mało ZoSanka, nie mówiąc już o tym, że to nie był ZoSanek tylko trójkąt xD I to z Mihawkiem xD Ale jakoś przeżyłam :D :D :D
    No, niezły młyn zrobił się nam na pokładzie :D Kto by pomyślał, że w wideoślimakofonu do naszego statku wpadną takie osobistości :D Jaja jak berety. Uśmiałam się przy tym, nie powiem, że nie :D Zajebioza na pewno, Pando, i już nie mogę się doczekać kolejnej części *.* Jestem pewna, że to również będzie zajebiste. Moja mania na punkcie kuchni wyszła genialnie, jestem zadowolona :D
    No, to teraz zakasać rękawy i czekać na kolejne opowiadanko z tej serii Powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie traktowałabym Sanjiego w taki sposób ^^ Prędzej umarłabym z podniecenia widząc te jego śliczną twarz *.*"
      Wejście w waszą psychikę zawsze wiąże się z ryzykiem nietrafienia w osobowość. Postawiłam na wybuchowość.

      "No i stanowczo za mało ZoSanka, nie mówiąc już o tym, że to nie był ZoSanek tylko trójkąt xD"
      Nie da się zadowolić każdego (za Croco - nie jestem bogiem)

      "I to z Mihawkiem xD Ale jakoś przeżyłam :D :D :D"
      Kajam się (i jak wyżej).

      "Kto by pomyślał, że w wideoślimakofonu do naszego statku wpadną takie osobistości :D"
      Panda?

      "Moja mania na punkcie kuchni wyszła genialnie, jestem zadowolona :D"
      Starałam się.

      Usuń
  5. Burdel Monogatari.
    Ja.. jezu.. brzuch mnie bolał jak to czytałam za pierwszym razem, śmiałam się czasami tak głośno że czasami nawet miałam łzy w oczach xD
    I jako jedyna byłam z kimś paringowana, ha <3

    Wyłowiłam Pandę.
    I tak zaczęło się piekło a zarazem niebo na naszym skromnym stateczku. Ach te osobistości wpełzające na pokład, tylko ja się pytam gdzie najważniejsza osobistość poza Brookiem ? (Tak, gdzie mój Law?! Ale obiecałaś mi go w wrześniu, trzymam za słowo i szykuję zapas chusteczek by nie zakrwawić monitora)

    Wyszło moje uzależnienie od mleka, dajcie mi mleko!

    A skoro Kana się spaliła na popiół a potem odrodziła to znaczy że jest feniksem?
    Skoro Luffy wsadzał do garnka pandę to znaczy że on może ją ugotować a ja nie?
    Dlaczego Ann była taka nachlana a Emi nie?
    Gdzie są pióra Doflamingo?
    I najważniejsze... dlaczego nie obstawiałyśmy w zakładach chodź by dla satysfakcji?!

    Opowiadanie mówiłam wcześniej.
    Majstersztyk, ukłon.
    yohohoho.

    pisz wrześniową część. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja się nie upijam! Mam łeb jak Zoro [ale nie tak mocny jak Nami xD] xD
      Po za tym Ann zapewne piła moją gorzałkę T^T

      Usuń
  6. I jako jedyna byłam z kimś paringowana, ha <3
    Bo Brook też zasługuje na odrobinę miłości.

    Wyłowiłam Pandę.
    Yep, wdzięczna panda.

    tylko ja się pytam gdzie najważniejsza osobistość poza Brookiem ?
    Nie zmieścił się na liście płac. Mamy ograniczony budżet. Do zobaczenia we wrześniu.

    Wyszło moje uzależnienie od mleka, dajcie mi mleko!
    *podaje wiadro mleka*

    A skoro Kana się spaliła na popiół a potem odrodziła to znaczy że jest feniksem?
    Zapytaj Kanę.

    Skoro Luffy wsadzał do garnka pandę to znaczy że on może ją ugotować a ja nie?
    On tylko wsadzał. Gotowanie to skill ogólny, gotować może każdy. Problemem jest to, co zostanie z pandy po tej operacji.

    Dlaczego Ann była taka nachlana a Emi nie?
    Bo jeden pijak to dosyć.

    Gdzie są pióra Doflamingo?
    Misie lubią pióra, pióra lubią misie. Niewiele z nich chyba zostało, jak już ze sobą skończyli.

    I najważniejsze... dlaczego nie obstawiałyśmy w zakładach chodź by dla satysfakcji?!
    Przy milionie berry Dofli?! Poza tym, zakład dotyczył tylko jednej pary, w dodatku nikogo nie interesującej (poza pandą).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie zmieścił się na liście płac. Mamy ograniczony budżet. Do zobaczenia we wrześniu."

      " 'Z serii - Załogantki w Szkole : Yumi'
      -pani profesor, okropnie się czuję,czy mogę iść do, naszego, szkolnego lekarza? "

      Panda jak nam walnie ficka to aż się zachce do szkoły iść. xDD

      Usuń
  7. I jako jedyna byłam z kimś paringowana, ha <3
    Pfff Yum a skąd wiesz co ja robiłam z Acem na tyłach statku? xD Oprócz tego, że mu stawiałam... alkohol ma się rozumieć xD Ah Pando dziękuuję za te wspaniałe chwile! <3 xD

    Dlaczego Ann była taka nachlana a Emi nie?
    Bo ja wychlałam większość zapasów, Zoro i Ace mi pomogli i w kuchni tylko resztki zostały, to czym Em miała się upić? xD

    A jeśli chodzi o zastrzeżenia (tak na przyszłość w razie czego ^^) to zastanawia mnie czemu nie miałam ADHD i nie niszczyłam (przypadkowo oczywiście! *spogląda ostrożnie na Em*) statku razem z Luffym robiąc sajgon na pokładzie i walcząc o mięso *nadal się zastanawia czy pandy są smaczne*. Naprawdę byłam taka spokojna i ułożona jak nigdy xD I to chyba jedyne zastrzeżenia jakie mam :) Stwierdzam również, że moją ograniczoną inteligencje przedstawiłaś rewelacyjnie i jak już wspominałam pijaństwo też xD Tak więc według mnie pomimo wszystkiego świetnie sobie poradziłaś z naszymi charakterami (no przynajmniej z moim) ^^

    Aaa byłabym zapomniała! Emiś odstawiam słodycze! *oddaje snajperowi swój pokaźny zapas słodkości* To rekompensata za to wypite sake! (i za to, które zapewne wychlam Ci w przyszłości) xD

    Pando nadal się zachwycam tym fikiem i już nie mogę się doczekać kolejnego *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdajesz sobie sprawę, że przyznałaś się do kradzieży, wezmę słodycze

      Ayo! Schowaj to coś do lodówki! *podaje jej torbę*

      Udam, że nie słyszałam o przyszłej kradzieży mej gorzałki *grrr*

      *Kaminari w dłoni* lepiej, żebyś nie niszczyła statku, to tylko małe ostrzeżenie!

      Usuń
  8. „- Pani kapitan! – Ema wymachiwała biedną pandą, nad głową której latały już gwiazdki.” Emi, ty dręczycielko Pand, cholera jasna T^T

    Scena z wściekłą Ayo żeby obejrzeć OP jak z życia wzięta. I jeszcze ślimakofon zdechł. Zabiłabym.

    „- Do dupy – powiedziała Ema.
    - Chcę Zoro – oznajmiła z westchnieniem Sarinea” – z cyklu „Trudne sprawy załogi Umi Monogatari”~! <3

    „Kuma wyciągnął przed siebie ramię. Przez ekran przebiła się szczupła dłoń z poduszeczkami. Następnie ramię. A potem, gdy mężczyzna się pochylił, głowa.” – jasna cholera, SAMARA! No, nie do końca. Aż przypomniał mi się moment ze Strasznego filmu >>Ta suka zalała mi podłogę<< xDD.

    JA I MIHAŁEK W JEDNYM GNIEŹDZIE I TAM NIE DOSZŁO DO GWAŁTU? NO WIESZ >,<

    „- Impreza, tak, a co do mięsa… - Doflamingo zmierzył Kumę wzrokiem. – Ta, będzie sporo.” xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    Misiałek i Croco? Tego się żem nie spodziewała, ale też milusie, om nom nom nom.

    Hahaha, wiedziałam, że ZoSan będzie x3.

    „Chwyciła Kanako i wyszła z kajuty.” Niosłam sfajczoną Kanę :c boże, jaką traumę musiałam po tym mieć :c CHLIP

    MIHAŚ I ZORO~!



    Dawno nie czytałam tak dobrej parodii i to poniekąd ze mną w roli głównej, a raczej meine OC. XD Słodko wyszła Ci Twoja panda *-* A pesymizm Sarinei był taki, o jaki mi chodziło XD Trochę jak Robin, ciągłe pierdolety, to jest to XD.
    Dzika orgia i komedia w jednym, dawno żem sie tak nie uśmiała. Trochę się wypaliłam w pisaniu o OP, niestety, ale bardzo miło było to przeczytać ^.^ NIAAAAAAAAAH.
    Genialne dzieło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oi! Ja kocham Pandy...jeść xD
      Więc żadna dręczycielko [nic nie poradzę, że ta Panda taka irytująca -.-] xD

      Usuń
  9. "- I oczywiście musiałaś pójść po to mleko, tak? – warknęła Grnavy."
    I przy okazji nie przyniosłaś mi sake i paczki fajek? Jak mogłaś?! :D

    "Ekran zamigotał niebezpiecznie i zgasł. Grnavy spojrzała ze złością na niego, mierząc weń flambergiem.
    - Zatłukęę!"
    Pando, kłaniam się i winszuję. Cholernie dobrze oddałaś charaktery załogi. Przynajmniej mój xD
    Hm, gdybym go zatłukła, to by nie było tego całego burdelu. Dobrze, że Emi mnie ciągała za rękaw ^^

    "- Mam idealny plan – powiedziała pani kapitan, marszcząc brwi.
    - Jaki? – Yumi siorbała mleko przez słomkę, ukradzione z kuchni w międzyczasie.
    - Udawajmy, że ich nie ma."
    Od dzisiaj boję się "genialnych planów" Ayo xD

    "Grnavy trafiła akurat na ten moment."
    Nawet wyczucie takie, jak mam w rzeczywistości :D

    "- Zakurwię tego gnoja! – ryknęło ochryple nad nimi."
    Czytając tę kwestię, miałam ostre de ja vu ^^ Prawie jak na imprezie. Pomijając sytuację...

    "Grnavy usiadła przy barze, kopcąc jak wszystkie smoki Punk Hazardu razem wzięte."
    Zajebiste porównanie :D

    Reasumując:
    Pando, jesteś mistrzem. Czytając bez przerwy miałam bekę, cholernie mnie wciągnęło. Normalnie nie mogę się doczekać września ...
    Grnavy wiecznie z petem w mordzie. I git, tak ma być :D Hmm... Biorąc pod uwagę Twój talent do pisania fików, odłożę na razie planowaną niedawno potrawkę z pandy... ^^

    OdpowiedzUsuń