Tytuł: Słuchaj swego serca
Autorka: Sarinea
Korekta: --
Korekta: --
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: hentai
Para: AcexRobin
Ograniczenie wiekowe: 18+
Piosenka przewodnia: DHT ft. Edmee - Listen to your heart
Czym jest internat? Złem koniecznym, jedziesz, bo musisz, bo inaczej będziesz tracić na dojazd do szkoły dobrych kilka godzin dziennie. Ma też to swoje dobre strony - kolegów, zajęcia sportowe, żarty wycinane wychowawczyniom... Tak, Ace żyje tylko tymi dobrymi.
Początek roku szkolnego zapowiada smutny powrót do rzeczywistości internackiej, lecz już na początku Portgas widzi w pokoju wychowawczyń kogoś, kto naprawdę mało pasuje do kadry pedagogicznej w takim miejscu...
Portgas D. Ace bynajmniej nie był
usatysfakcjonowany, gdy w ostatnią wakacyjną niedzielę stanął przed wielkim
budynkiem internatu. Słońce prażyło dość mocno, więc ściągnął koszulkę i
przerzucił ją sobie przez lewe ramię. Na głowie miał kowbojski kapelusz, zaś w
prawej dłoni dzierżył walizkę z książkami i ciuchami. Czuł na sobie przerażone
i jednocześnie zdziwione spojrzenia pierwszaków, nowych podopiecznych
internatu. Pierwszaków łatwo można było rozpoznać – oprócz wystraszenia
towarzyszyli im też rodzice; ojcowie pomagali dziewczynkom nieść torby, a
kobiety przemawiały uspokajającymi głosami. Ace wyszczerzył się do samotnej,
rudowłosej dziewczynki w okularach i ruszył przed siebie.
Pokój wychowawców o wdzięcznym
ósmym numerze mieścił się zaraz na pierwszym piętrze, centralnie na wprost
schodów. Portgas nie wiedział, czy jego współlokatorzy już dotarli, więc wpadł
do ósemki z hukiem, obijając walizkę o futrynę drzwi. Natychmiast spojrzało na
niego osiem par żeńskich oczu. Spostrzegł dwie całkiem nowe twarze, lecz nie
bardzo zwrócił na to uwagę – zapoznanie z wychowawcami będzie już jutro,
dzisiaj czas na zabawę.
-Dzieńdoberek! – Przywitał się i
skłonił lekko, zdejmując kapelusz. Pani kierownik, zwana potocznie Big Mamą,
poderwała swoje postawne ciało z kanapy.
-Panie Portgas, ile razy mam panu
przypominać, że internat to placówka państwowa i nie godzi się biegać po niej bez koszulki? – Warknęła. Ace
roześmiał się dźwięcznie; jedna z nowych opiekunek oderwała się od czytanych
papierów i popatrzyła prosto w oczy chłopaka. Z całą pewnością była starsza od
drugiej nowej, lecz biły od niej dziwne wyrafinowanie i chłód. Całą uwagę zaś
przykuwał nietypowy nos. Nim zdążył się przyjrzeć, ta znów wróciła do czytania.
Big Mama chrząknęła.
-Oj, pani profesor, pani też by
mogła pokazać trochę ciała – wyszczerzył się, na co kierowniczka jęknęła, a
wychowawczyni o pseudonimie Bystra rzuciła klucz na biurko przy wejściu.
Zerknął na numer na breloczku i skierował w prawo: przypadła mu jedynka,
najbardziej przestronny trzyosobowy pokój na pierwszym piętrze. Trochę zbyt
blisko ósemki, ale w sumie nie miał co narzekać. Drugie piętro było
koedukacyjne, więc tam najbardziej pilnowano, a na trzecim mieszkały same
dziewczyny.
Ledwie wetknął kluczyk do zamka,
a drzwi pokoju numer jedenaście otworzyły się na całą szerokość. Przebiegli
przez nie jego dobrzy kumple, zawsze pierwsi do wykręcania numerów. Ryk, jaki
zapanował na korytarzu, stał się nie do zniesienia, lecz Portgas zawsze chętnie
przyczyniał się do robienia hałasu.
-Ace, mordo! – Wykrzyknął Yukio,
ściskając jednocześnie ramiona przyjaciela. Za nim tłoczyli się Satoshi, Akira
i Tatsuya. Czarnowłosy uśmiechnął się – uwielbiał atmosferę w internacie po
dłuższych przerwach od szkoły. Wtem dojrzał znajomą ciemną czuprynę,
przemykającą gdzieś korytarzem.
-Luffy! – Wykrzyknął, a koledzy
natychmiast zerknęli na przybysza. Ace podbiegł go kuzyna i pieszczotliwie potargał
mu włosy. –Monkey D. Luffy, mój młodszy brat cioteczny – przedstawił go
znajomym. Luffy nie był ani trochę zestresowany; szczerzył się podobnie jak
kuzyn i witał z każdym, kogo spotkał. Na szczęście miał mieszkać z kolegami z
rocznika, więc Portgas nie musiał go niańczyć dwadzieścia cztery godziny na
dobę. Pożegnał brata, rzucił walizkę na łóżko w pokoju numer jeden i pognał na
drugie piętro, poznawać nowych kolegów… I panienki.
Swoich współlokatorów zobaczył
dopiero po dwudziestej drugiej, gdy Big Mama setną groźbą wygoniła go z pokoju
trzydzieści cztery – mieszkały tam naprawdę wyluzowane i wesołe dziewczyny, z
którymi znał się już od roku. Żałował, że musi biegać do nich aż na trzecie
piętro, lecz i tak sporo czasu spędzali razem.
-Cześć, Yusuke, Akagi – przywitał
się, ściągając spodnie i ciskając je na podłogę. –Co tam? Poznawaliście ludzi?
-Trochę – Akagi również zaczął
przebierać się w piżamę; jego umięśniona i opalona klata potrafiła zrobić
wrażenie nawet na mężczyznach. Ace chodził z Akagim na siłownię. –Nie
zgadniesz, kto mieszka w dwójce obok nas – tutaj i Akagi, i Yusuke zaczęli
chichotać jak wariaci.
-Kto? Zapomniałem tam puknąć.
-Sanji Kuro i Roronoa Zoro –
pokój wypełnił się głośnym śmiechem, a Portgas załomotał w ścianę pięścią. Parę
sekund później odpowiedziało mu naprawdę solidne walenie w ścianę z drugiej
strony.
-Tak napieprza tylko Zoro! –
Zawołał Ace. Zerknął na łóżko Yusuke. Chłopak jak zawsze miał już wszystko
wypakowane i poukładane równiutko co do milimetra.
-Trzeba być idiotą, żeby pozwolić
tym kretynom mieszkać tylko we dwójkę – odparł Akagi. –Niezłe ploty o nich
będą, oj, będą…
Yusuke spłonął rumieńcem i
schował nos w zbiorze zadań od fizyki. Portgas poklepał go po plecach. Jego
przyjaciel był wręcz chodzącym ideałem – mądry, przystojny, lubił sport, lecz
nigdy nie był zakochany w kobiecie i obawiał się swojej orientacji. Sporo razy
o tym rozmawiali i zwykle kończyło się na wniosku, iż po prostu nie spotkał
jeszcze tej jedynej. Mimo wszystko, tamten wciąż dramatyzował i na każdą
wzmiankę o homoseksualizmie pałał czerwienią albo uciekał. Ace uważał go za
klasyczny przypadek homofobii i syndromu „Co-powiedzą-inni”.
-To co, impreza? – Akagi włączył
jakieś szalone disco w telefonie i zaczął falować biodrami, przy okazji zdejmując
spodnie. Portgas zaraz chętnie się przyłączył, gibając się we wszystkie strony
i rzucając w drzwi swoimi spodenkami, akurat w momencie, gdy te się otwierały. Obaj
nastolatkowie zamarli, nie wiedząc, kto tego wieczoru ma dyżur i w sumie
spodziewając się każdej, bo był to pierwszy dzień po wakacjach. Ace przełknął
ślinę, gdy nowa wychowawczyni jednym szybkim ruchem chwyciła jego ubranie i
uniosła brew. Nie mógł się nadziwić temu, jak dziwny miała nos, choć oczy
zdecydowanie bardziej przykuwały uwagę. Były jasnoniebieskie. Całkiem ładne.
-Czyżbyś odnalazł swoje
powołanie? – Powiedziała kobieta, odrzucając spodenki w kierunku czarnowłosego.
Akagi roześmiał się, na co nowa chętnie mu zawtórowała.
-Oczywiście, psze pani, obaj się
do tego przygotowujemy! – Portgas już wiedział, że jego współlokator wyczuł w
niej przyzwoitą osobę. Oczywiście, na tyle przyzwoitą, na ile może być
wychowawczyni w internacie.
-Tylko ciszej, bo pani kierownik
jeszcze jest i wam się oberwie – wyszła, zamykając za sobą drzwi. Poruszała się
bardzo cicho, niemal jak kot i dlatego pewnie nie usłyszeli, gdy wchodziła do
środka. Nie zapominając o grającej głośno muzyce. Nie minęło kilka chwil, a
Akagi padł na łóżko, paplając z podnieceniem.
-Cholera. Widziałeś jej cycki i
ciuchy? A jej głos? Taką to bym wyłomotał – rozmarzył się i oblizał usta.
Yusuke oczywiście zareagował rumieńcem, a Ace zaczął przypominać sobie jej
wygląd. Owszem, piersi miała duże, lecz ukryte pod materiałem ciemnej koszuli.
Nie miała nawet spódniczki, tylko bardzo obcisłe spodnie.
-Nie mów tak o wychowawczyni w
internacie – odparł, starając się usunąć z myśli pewną barwę oczu, która już
całkowicie barwiła jego umysł. –Fuj.
-Co ty chrzanisz? Te, ile ona
może mieć lat, co?
-Jakieś dwadzieścia sześć w górę
– mruknął Yusuke, wchodząc pod kołdrę z książką pod pachą. Portgas narzucił na
siebie piżamę, lecz nie zamierzał spać. Cicho wyszedł na korytarz i bez pukania
wpakował się do jedenastki, na co kumple zareagowali dzikim tańcem. Zaraz na
stole pojawiły się chipsy i cola. Tematów nie brakowało, jak zawsze zresztą i
już zaczynali knuć dzikie plany, jak „powitać” nowe opiekunki. Nie mogli się
doczekać pierwszych nocnych dyżurów wychowawczyń. To już była internacka
tradycja, a oni pod tym względem byli bardzo konserwatywni…
Koło północy wreszcie udało mu
się wymknąć do swojego pokoju. Obaj jego współlokatorzy już spali, więc po
cichu wsunął się pod kołdrę. Nie mógł wciąż przestać myśleć o tej
niebieskookiej nowej. Ilekroć przypomniał sobie słowa Akagiego, tym bardziej
rozpamiętywał każdy szczegół jej wyglądu. Mimo że była w ciemnej koszuli z
kołnierzykiem i dżinsach, naprawdę wyglądała seksownie… A te oczy…
Jazda spać, Portgas.
Więc zasnął.
*
Następnego dnia cała trójka z
jękiem powitała budzik i powędrowała pod prysznic. Ace natychmiast się
rozbudził, gdy tylko chłodna woda spłynęła po jego plecach. Uroki internatu. Przechodząc
koło ósemki i przytrzymując ręcznik na biodrach, zerknął mimochodem w bok.
Nockę musiała mieć Bystra, a to wyjaśnia, czemu koło drugiej na trzecim i drugim
piętrze ktoś włączył odkurzacze. Nie pomylił się, gdy zobaczył beznadziejnie
ściętą prostą grzywkę.
-Dzień dobry! – Ryknął, na co
Bystra poderwała głowę, ledwie przytomna. Ten zdążył już zachichotać i zniknąć,
rozkoszując się popsuciem poranka wychowawczyni. Nie było lepszego miodu na
serce, niż ten. W pokoju pogwizdywał wesoło podczas ubierania, a na śniadaniu
zobaczył całkiem sporo osób, chociaż nie było jeszcze siódmej. Pierwszego dnia
zawsze wszyscy wstawali Bóg wie o której, jakby to był jakiś przymus. Podszedł
do okienka, chwycił talerz i rozejrzał się. Kilku pierwszaków uważnie go
obserwowało, lecz dostrzegł dziewczyny z trzydzieści cztery, więc natychmiast
ruszył w tamtym kierunku. Koleżanki przywitały go uśmiechem i wyjątkowo
podkrążonymi oczami. Śniadanie minęło w naprawdę dobrej atmosferze i niemal
całe pół godziny przesiedział przy stole, witając coraz to nowe osoby.
-Aje! – Krzyknął Akagi, gdy Ace
tylko wszedł do pokoju. Jego kolega tańczył w najlepsze na stole. –Chodź tu,
Portgas, ćwiczmy do naszego przyszłego zawodu! – Zaśmiał się. Czarnowłosy
zawtórował mu, ale nie wskoczył na blat. Przez okno dojrzał wysiadającą z
ciemnozielonego samochodu tę nową o niebieskich oczach.
-Nie chce mi się do szkoły –
jęknął i padł na łóżko.
-Dzisiaj i tak nie będzie źle, bo
jest rozpoczęcie. Potem chłopaki idą z nami na pizzę, a później spotkanie z
wychowawczyniami. Będę mógł się bezkarnie pogapić na cycatą – Ace dałby głowę,
że w oczach Akagiego pojawiły się serduszka. –A na pizzy omówimy, jak je
przywitamy podczas pierwszych nocnych dyżurów. Waham się tylko, czy na pewno
chcę coś jej odwalić…
Cały czas nadawał o tej
opiekunce, co stopniowo zaczęło Portgasa zwyczajnie wkurzać. Yusuke roztrząsał
z nim niektóre kwestie – widać było, że i jemu się całkiem podobała. Jak tak
dalej pójdzie, to całe męskie piętro będzie szaleć na jej dyżurach. Powinni
wprowadzić jakieś ograniczenia dotyczące aparycji wychowawczyń. Bo o ile on sam
nigdy nie myślał o opiekunce jako obiekcie westchnień, tak teraz słuchając tej
paplaniny Akagiego… Przyznawał mu rację w duchu za każdym razem. Piękna. Z
dużym biustem. Wyrafinowana…
-Siemano! – Dziewczyny z
trzydzieści cztery wbiły bez pukania do pokoju, ubrane w mundurki. Rudowłosa
Isao wyglądała zabójczo w skróconej spódnicy. –Idziemy?
-Siemka laski! – Akagi powitał
każdą buziakiem i ruszyli do szkoły. Na akademii, która odbywała się w auli,
usiedli razem, nie rejestrując nawet jednego słowa, jakie padło z ust
dyrektora. Jak zwykle.
W sali numer siedemnaście po
akademii zapanował niezły harmider – klasa tak się za sobą stęskniła, że sama
wychowawczyni wyglądała na zadowoloną, że ich widzi, co było BARDZO rzadkim
widokiem w ciągu roku szkolnego. Ace z radością ściskał ręce kolegom i
przytulał koleżanki. Klasę miał naprawdę zgraną, sam nawet nie wiedział, czemu
tak wszyscy do siebie lgną, ale nie narzekał.
Sala numer siedemnaście
opustoszała, jak zwykle, jako ostatnia.
*
-Bierzemy kebabową!
-Nie, hawajską!
-Ja to bym wolał salami…
-Zamknąć się! – Krzyknął Akagi,
machając menu pizzeri. –Dzisiaj promocja na podwójnie mięsną!
Chłopakom zaświeciły się oczy.
Nie było już wątpliwości, co wybiorą. Ace rozsiadł się wygodnie na czerwonej
kanapie, wychwytując zaciekawiony wzrok dziewczyny siedzącej kilka stolików
dalej. Puścił jej oczko i skupił na rozmowie kolegów.
-Mamy dwie nowe: niską i wysoką.
Niska wygląda na nieźle zagubioną, także musimy jakoś przeciągnąć ją na naszą
stronę. A co do tej wysokiej, to zaszła do nas ostatniej nocy jak rzucaliśmy
żelkami przez okno i nas opieprzyła. Nie będzie miała dla nas wyrozumiałości… -
Zaczął Satoshi. Ace zmarszczył brwi.
-Myślę, że z tej niskiej może być
większe kurwiszcze niż ci się wydaje. Młode są najgorsze. Najpierw udają równe,
a wszystko donoszą do ósemki tak czy siak – odparował Akagi. Portgas poczuł, że
się czerwieni. Dlaczego on tak broni tej… Cycatej? Nie miał pojęcia, jak
naprawdę ma na imię, więc pozwolił sobie na używanie tej mało kulturalnej
ksywki. Była piękna, ale wciąż była wychowawcą.
-A ty się zamknij, bo na nią
lecisz – parsknął Akira, na co Akagi rzucił w niego widelcem. Wycelował celnie
i ząbki dziabnęły chłopaka w nos. –AU!
-Nie róbcie bydła! – Jęknęli
Yusuke i Yukio jednocześnie, następnie patrząc na siebie i wybuchając śmiechem.
-A może wstrzymamy się z knuciem
dopóki ich nie poznamy? – Zagadnął nieśmiało Tatsuya.
-Ty też się zamknij, bo uznam, że
lecisz na niską – mruknął Akira.
-Kurna, ogarnijcie się, to są
WYCHOWAWCZYNIE. Jak w ogóle można myśleć o nich w sensie… Normalnych kobiet? –
Wzdrygnął się Ace.
-Dla Cycatej zrobię wyjątek –
rozmarzył się Akagi.
-Zboczeniec – mruknął Satoshi.
Przyszły zamówione pizze, więc na
chwilę przy stoliku rozmowy ucichły, zastąpione mlaskaniem chłopaków. Nie
minęło jednak dziesięć minut, gdy wszystko zniknęło i hałas narósł od nowa.
-Są miłe, czy nie, chrzest muszą
mieć! – Zawołał Akira.
-Zgadzam się – poparł go nagle
zgodny Akagi. –A tak by the way, Ace,
jak tam twój bracholek?
-Na razie bardzo mu się podoba i
powiedział, że jak w czymś się przyda, to żebyśmy go zawiadomili – odparł
Portgas, klepiąc się po brzuchu i żłopiąc colę. Ach, uwielbiał przebywać w
męskim gronie.
-Przyda się, przyda, mieszka w
końcu na drugim piętrze najbliżej telewizora, to w nocy będzie włączał dla
Bystrej – zaśmiał się Yukio, a za nim cała reszta. Pokój dwadzieścia trzy,
mieszczący się obok wnęki, na każdym dyżurze Bystrej po północy włączał
telewizję na cały regulator. Niezależnie, czy trafiały tam dziewczyny, czy
chłopaki.
-Ci z dwadzieścia trzy to spoko
goście, oprócz Luffy’ego to i Rin będzie odwalał na całego – wtrącił Tatsuya.
–Koleś w miejscu nie może usiedzieć, tańczy i drze mordę kiedy tylko może.
-O matko, znalazłem bratnią
duszę! – Rozpłynął się Akagi, za co dostał kuksańca pod żebra. Yusuke zerknął
na zegarek.
-Za dwadzieścia minut powitanie
wychowawczyń. Idziemy?
-Lecimy – przytaknął Ace. –A
jeśli dzisiaj dyżur będzie miała któraś nowa… To wyczekujcie odkurzaczy i
telewizora.
*
Na stołówce tłoczyli się
podopieczni internatu. Ace i jego gromada nieco się spóźnili, więc nie udało im
się wepchnąć na koniec i wylądowali na samym czele grupy, w dodatku musieli
siedzieć na podłodze. Akira klął pod nosem, jak bardzo nienawidzi punktualności
pierwszaków, przez co kilka dziewczyn spojrzało na niego z przerażeniem. Na
krzesłach siedziało osiem opiekunek (Big Mama zajmowała dwa). Niska nowa była
nieco przestraszona, ale uśmiechała się sympatycznie, zaś Cycata („Przestań ją
tak nazywać, do cholery!”) siedziała wyprostowana, dumna i z kamienną twarzą.
Miała zadatki na kolejną kierownik, więc Ace nie zdziwiłby się, gdyby kiedyś
zastąpiła Big Mamę.
-Witamy na rozpoczęciu
internackiego roku szkolnego… - Bla, bla, bla… Portgas oparł głowę o ścianę i
gapił się bezmyślnie przed siebie. Spotkanie jak zawsze przebiegało tak samo:
rozdano wyróżnienia, czytano regulamin. Na sam koniec doszło do przedstawienia
wychowawczyń. Pierwsza wstała niska, chowając za plecami drżące dłonie.
-To pani Kishimoto Mimiko – na
sali rozległy się grzeczne oklaski. Następnie wstała druga opiekunka. Szmery w
pomieszczeniu, nie wiedzieć czemu, ucichły, a sporo chłopców wpatrywało się w
nią z otwartymi ustami. –Pani profesor Nico Robin.
Brawa były o wiele krótsze i
cichsze niż przy poprzedniej, lecz większość osób po prostu się na nią gapiło,
ledwo mrugając. Akagi gwizdnął głośno, a Akira wydał z siebie odgłos ryczącej
foki. Rozległ się śmiech, który natychmiast zgasiło spojrzenie Big Mamy.
-Pokoje numer jeden i jedenaście
zostają po spotkaniu tutaj – zawołała pani kierownik, gdy wszyscy wstali. Ace
jęknął. Yusuke westchnął. Czasami Portgas miał wyrzuty sumienia, że wciąga
grzecznego kolegę we wszystkie incydenty; jednak każdy czasem potrzebował się
wyszaleć.
-Chłopcy, nie raz już wam to
mówiłam, ale się powtórzę, że wycinanie głupich dowcipów do niczego nie
prowadzi – zaczęła Big Mama, na co Yusuke natychmiast skinął głową, czując się
winny i odpowiedzialny za wszystkich. Akurat w tej sytuacji Ace nie miał ochoty
na nic innego, jak go palnąć.
-Przepraszamy – zawołał wesoło
Akagi, w zamian za co otrzymał kolejne nienawistne spojrzenie.
Czas do ciszy nocnej zleciał
chłopakom z pierwszego piętra nadzwyczaj szybko. Jak się okazało, dyżur
nocny miała Nico Robin. O dziwo, po dwudziestej trzeciej piętro nie ucichło –
nowa wychowawczyni pozwalała wszystkim siedzieć i rozmawiać, wprawiając ich tym
w niemałe zaskoczenie.
-Dziwne – mruknął Akira, gdy pół
piętra zebrało się w jedenastce. –Albo chce się wkupić w nasze łaski, albo…
-Ja mam wrażenie, że jest miła –
zawołał Sanji Kuro, a w jego oczach błysnęły serduszka. Chwilę potem chłopak leżał
na podłodze z wielkim guzem nabitym przez Zoro. –Ty pieprzony glonie…!
-Morda, bo tu przyjdzie! –
Warknął Akagi. –Miła, czy nie, chrzest jej się należy. Zresztą, nie ma co
oceniać po pierwszym wrażeniu.
Akagi był wkurzony, ale czemu –
to wiedział tylko Ace. Gdy wszedł z miłą gadką do ósemki i zagadnął o coś Nico
Robin, ta jedynie rzuciła mu chłodne spojrzenie i szybko wróciła do pracy,
odpowiadając zdawkowo na pytanie. Portgas jej się nie dziwił, bo na jej miejscu
postąpiłby tak samo w reakcji na pytanie, czy ma obecnie faceta.
-Plan jest taki: na drugim
piętrze odpalają odkurzacz, chwilę później na trzecim. Gdy pójdzie na górę,
zaczynamy napierdzielać salwę drzwiami i smarujemy klamkę od ósemki pastą do
butów. Siódemka puszcza głośne disco. Ma ktoś jeszcze jakieś pomysły?
Wszyscy pokręcili głowami,
podnieceni akcją i jednocześnie nieco zmęczeni, bo godzina była późna. Nie
minęły dwie minuty, gdy rozległ się huk odkurzacza. Zarumieniony Tatsuya
wyjrzał nieśmiało na korytarz.
-Nie uwierzycie… - Odparł nagle
zdziwiony. –Nie ruszyła się z miejsca.
-Co? – Zdziwił się Akira i
również wyjrzał. Na pewno nie spała, drzwi do ósemki były otwarte na oścież i
paliło się tam światło. –Kurna, co jest?
-Może przysnęła. Dawaj drzwiami!
– Akagi trzasnął parę razy drzwiami, mało nie wypadły z futryny. Odczekali
kolejne dziesięć minut. Odkurzacze nadal wyły, lecz Nico Robin nie miała
najmniejszego zamiaru ruszyć się z miejsca. Ace wyjrzał na korytarz akurat w
momencie, gdy przybiegła jedna pierwszaczka ze skargą, że chłopaki nie dają jej
spać.
-Doprawdy? – Robin wyszła z nią
na korytarz, zamykając ósemkę za sobą i dzierżąc w dłoni małe kluczyki. Po
chwili, jakby na jeden sygnał odkurzacze ucichły… I pogasły wszystkie światła.
-Cholera… - Jęknął Yusuke. –Te
kluczyki były od skrzynki z bezpiecznikami prądu…
-Co za szmata – warknął Akira.
Ace jednak nie mógł się nadziwić jej stanowczości i czuł się nieco winny. Lubił
odwalać numery, lecz ona pozwalała im siedzieć do późna, więc po co mieli jej
uprzykrzać życie…? –Jeszcze jej się odwdzięczymy. Idę już spać, wymyślę coś i
się zgadamy.
Powiedzieli sobie „dobranoc” i
poszli do pokoju. Akagi próbował zapalić światło, lecz cały internat, wraz z
korytarzami i łazienką pogrążony był w ciemności.
-Sądzę, że niepotrzebny był ten
chrzest – powiedział cicho Yusuke. –Nic od nas nie wymagała, nie przeszkadzały
jej rozmowy, chłopakom na górze pozwoliła siedzieć do północy, byleby tylko się
wyspali…
-To idiotka – warknął Akagi.
Portgas prychnął.
-Przestań jej jeździć tylko
dlatego, że cię zlała. Myślisz, że kobieta w jej wieku spojrzy na pryszczatego
nastolatka, który w dodatku lubi puszczać bąki w twarz śpiącym kumplom i ma
zabawę przy oglądaniu porno z grubymi trzydziestolatkami?
Akagi zamarł, jakby nie wiedząc,
co ze sobą zrobić. Nigdy nie usłyszał tak podłych słów od Ace’a. NIKT nigdy nie
usłyszał podłych słów od czarnowłosego.
-Kiedyś ci jebnę, Portgas –
mruknął w odpowiedzi współlokator. Yusuke popatrzył na nich z przerażeniem i
położył się spać.
-I wzajemnie – odpowiedział Ace i
również wskoczył do łóżka.
*
Rano na śniadaniu znów wszyscy
byli nieprzytomni – część dlatego, że długo gadała w nocy, a reszta bo obudził
ich odkurzacz. Około szóstej rano Nico Robin znów włączyła prąd i nieodłączone
w nocy odkurzacze zawyły od nowa. Przy sprawdzaniu porządków jednak nic nie
komentowała i oceniała sprawiedliwie, a z chłopakami nawet żartowała.
Akagiemu przeszedł foch na Robin
i zaczął znów nazywać ją „Cycatą” i wzdychać za nią na każdym kroku. Ace przed
wyjściem do szkoły zaszedł na chwilę do ósemki.
-Pani profesor, wie pani od kiedy
będzie dostępna siłownia?
Robin rzuciła na niego lekko
krzywe spojrzenie, ale po chwili rozjaśniła się. Ta zmiana nieco Portgasa
zaskoczyła, ale i on uśmiechnął się w odpowiedzi.
-Pani kierownik chciała udostępnić
ją od przyszłego miesiąca, ale wmówiłam jej, że bez wysiłku fizycznego
będziecie głośniejsi i zgodziła się na przyszły tydzień. I odpuść sobie
„profesor” bo czuję się jak idiotka – wyznała prosto z mostu.
-To jak mam do ciebie mówić? –
Zagalopował się.
-Tak może być – uśmiechnęła się
szeroko i założyła kurtkę, bo na schodach zjawiła się wychowawczyni, która
miała poranny dyżur. Ace wyszedł z internatu z niemałym mętlikiem w głowie. Jej
uśmiech był… Naprawdę piękny. Miał wrażenie, jakby blask jej radości rozjaśnił
nagle cały świat. Po chwili jednak skarcił się w myślach za takie myśli. Była
wychowawczynią. Gdyby miała te dziesięć lat mniej… Wtedy mógłby o niej myśleć.
No cóż, powzdychać sobie zawsze
można.
*
Może i by szybko o niej
zapomniał, gdyby zjawiała się ona normalnie na dyżurach i nic nie robiła – ale
Nico Robin dostała pod opiekę siłownię i przez trzy wieczory w tygodniu musiała
siedzieć i obserwować, czy nikomu nie dzieje się krzywda. Ace wariował w czasie
swoich treningów, nie mogąc się skupić, a jednocześnie próbując dawać z siebie
wszystko. Zachowywał się jak szczeniak i nic nie mógł na to poradzić – jeśli
choć raz nie poczuł na sobie jej spojrzenia, wieczór był do niczego. Przyznał
sam przed sobą, że przegrał. Podobała mu się i musiał to po prostu przeczekać.
W miarę upływu czasu w
internacie, coraz bardziej przekonywał się, jak bardzo jest ona wyjątkowa.
Stała po stronie uczniów, nie donosząc, tylko rozmawiając osobiście. Gdy miała
nocne dyżury, pozwalała rozmawiać do późna. Naprawdę martwiła się o uczniów, niczego
praktycznie im nie zakazując, dopóki nie łamało to kodeksu internatu.
Tej nocy Portgas nie mógł zasnąć.
Poszedł z chłopakami na pizzę, którą popijali hektolitrami napoju
energetycznego – on oczywiście wypił najwięcej. W internacie panowała kompletna
cisza, w końcu dochodziła już druga w nocy. Po kolejnych minutach wiercenia
przełamał się i na palcach wyszedł z pokoju. W ósemce paliło się światło. Nico
Robin natychmiast oderwała się od komputera na jego widok.
-Coś się stało? – Zmartwiła się
trochę i kazała usiąść, przymykając drzwi. –Wyglądasz blado.
Lubiła go, wiedział o tym. Może
nie tak, jak chciał, ale był jednym z jej ulubieńców. Tylko przy niej był
posłuszny i błyskotliwy.
-Nie mogę spać. Czy ma pani może
jakieś mocniejsze tabletki nasenne? – Mruknął, opierając łokieć o biurko.
-Nie mam prawa ci ich podać… A
jeśli nawet, to nie dobudziłbyś się po nich do dwunastej – powiedziała,
rozkładając ręce. –Coś cię dręczy? Czemu nie możesz spać?
-Ja… Przesadziłem po prostu z
napojem energetycznym.
-No cóż, to po prostu musisz
poczekać, aż cię puści.
-A ty nie śpisz?
-Nie.
-W ogóle?
-Ace, w nocy mam pod opieką ponad
setkę nastolatków. Muszę nasłuchiwać każdego niepokojącego szmeru i być w
każdej chwili gotowa by pomóc. Każda noc to dla mnie nerwy, czy nikomu nic się
nie stanie, a jeśli stanie, to czy będę umiała pomóc. To moja praca.
-Inne panie śpią.
-I według mnie powinny wylecieć
za niewypełnianie obowiązków – zmarszczyła brwi.
-A co robisz w nocy?
-Głównie to gram w mahjonga –
zachichotali oboje. –Czytam książki, szukam czegoś w Internecie, wypełniam
papiery. O, co powiesz na mleko? Na sen idealne. Jest też ciasto. Po deserku
organizm czuje się odprężony jak po niedzielnym obiedzie, więc powinno cię
zmorzyć.
-Nie odmówię.
Podała mu szklankę mleka i talerzyk
z ciastem czekoladowym. Ona również wypiła trochę. Ace chciwie obserwował ruch
jej warg, gdy pojawiały się na nich białe krople. Natychmiast poczuł
podniecenie ściskające go między udami. Cholera. Co w niego wstąpiło? To już
zakrawało niemal na skrzywienie psychiczne. Zacisnął nogi i skupił całą swoją
uwagę na cieście.
-Dziękuję – powiedział cicho, gdy
pozbył się wszystkiego. Robin odpowiedziała mu uśmiechem i odstawiła brudne
naczynia.
-Mimo wszystko, mam wrażenie, że
ostatnio nie jesteś sobą – zaczęła, przyglądając mu się uważnie. –Tyle, co się
o tobie nasłuchałam od innych wychowawczyń i dziewczyn, które za tobą szaleją…
-Nie wiedziałem, że aż takie mam
powodzenie – wyszczerzył się. Po chwili spoważniał i, niewiele myśląc,
powiedział – Jak to jest kochać kogoś, wiedząc, że nigdy nie będzie się go
miało?
Robin popatrzyła na niego
intensywnie. Poczuł rumieńce na twarzy, ale wiedział, że jej może powiedzieć.
Poradzi mu, pocieszy…
-Ace, jesteś młody. Jeśli nie
możesz kogoś zdobyć, po prostu postaraj się bardziej, przeczekaj i najwyżej
odpuść – odparła spokojnie. –Całe życie
przed tobą, tyle dziewczyn…
-Ale nie chodzi o to, że ona mnie
ignoruje.
-A o co?
-Że gdyby do czegokolwiek między
nami doszło, złamałbym wszystkie moralne zasady, jakie wpajano mi od dzieciństwa.
-Zakochałeś się w prostytutce? –
Uniosła zaczepnie brew.
-Nie. W wychowawczyni z
internatu.
Nico Robin zamarła. Portgas
patrzył na nią intensywnie, podziwiając jej figurę, wąskie ramiona, piękne
oczy, ciemne włosy. Dzisiaj miała na sobie fioletową koszulę z kołnierzem i
czarne dżinsy.
-Myślę, że lepiej będzie, jak już
pójdziesz – ani razu nie spojrzała mu w oczy i wstała, kierując się do drzwi.
Ace złapał ją za przegub. Zatrzymała się, lecz wciąż nie doczekał się nawet
przelotnego spojrzenia. W sumie nie dziwił się. Była na tyle inteligentna, że
od razu wiedziała, o kogo chodzi. Nie miał jak się wytłumaczyć, a kłamanie nie
miało sensu. –Ace, idź.
-Tylko niech pani nie będzie na
mnie zła, proszę – powiedział błagalnie. Robin wreszcie uniosła głowę i poczuł,
jakby uderzył w niego piorun.
Ona czuła to samo. Widział to.
Nieskazitelny błękit zmącony był przez nadmiar gwałtownych emocji.
-Czy… Ty…? – Wyjąkał, czując falę
gorąca ogarniającą jego ciało. Wstał i delikatnie uścisnął jej dłoń. Wyrwała mu
ją.
-Ace, wyjdź. To się nie powinno
nigdy zdarzyć – znowu ją przytrzymał. Nie miała siły wyplątać się z ramion
czarnowłosego. Siłownia zrobiła swoje.
-Posłuchaj swego serca – szepnął.
W tym momencie już wiedział, że przegiął.
Robin pociągnęła go w głąb ósemki
i rzuciła na tę ohydną, różową kanapę,
na której tyle razy już lądował – ale na pewno nie w takiej sytuacji.
Ściskała go mocno za nadgarstki, jakby chciała wyrazić moc emocji, które się w
niej kłębiły; a chwilę później już się całowali. Ace nigdy nie całował się ze
starszą kobietą. Nie miała w sobie tej niepewności, co jego rówieśnice, jej
usta były gorące i zdecydowane. Zadrżał pod dotykiem jej warg, tak gwałtownym i
jednocześnie delikatnym. Smakowała słodko, w końcu przed chwilą zjedli razem
ciasto.
Robin usiadła okrakiem na jego
kolanach i ściągnęła mu bluzkę od piżamy. Wciąż się całowali, lecz nie mógł już
wytrzymać i dotknął lekko jej piersi. Stanik nie miał żadnych usztywniaczy i
genialnie się jej dotykało. Popchnęła jego głowę niżej, więc zaczął pieścić
delikatną, białą szyję i przejechał ustami aż do obojczyków, a następnie
rozpiął jeden guzik… Drugi…
-Zlituj się – jęknęła, znowu go
całując. Jej język pieścił jego usta i wnętrze, doprowadzając Ace’a do
palpitacji. Świat jego zasad (i tak nie
za duży…) legł w gruzach w parę sekund. Ściągnęła z siebie koszulę i rozpięła
stanik, natychmiast przyciągając do jednej z wielkich piersi usta Portgasa.
Westchnęła, gdy zaczął ssać sutek napięty już do granic możliwości. Robin
podsunęła się nieco na jego kolanach i jednym sprawnym ruchem wyciągnęła ze
spodenek od piżamy sztywnego członka chłopaka. Zagryzł zęby na jej twardym
sutku, gdy zaczęła przesuwać po penisie dłonią, delikatnie badając jego kształt
i masując kciukiem punkt na główce. Zapragnął znaleźć się w jej gorących ustach
chociaż na moment… Popchnął ją więc na podłogę i uklęknął nad jej twarzą,
przystawiając penisa do warg. Uśmiechnęła się lekko, ścisnęła go ręką i zaczęła
lekko podlizywać, drażniąc wędzidełko. Gdy wreszcie znalazł się w jej buzi,
westchnął, a jego penis nabrzmiał jeszcze mocniej. Robiła to świetnie, każdym
swoim gestem okazując, jak bardzo go teraz pragnie i jak jest rozpalona. Brała
go do ust po sam trzon, co poważnie nadwerężało siły Ace’a.
-Ach… - Jęknął cicho. –Ach…
W końcu Robin wyswobodziła się i
znów posadziła Portgasa na kanapie. Sama zaś odwróciła się tyłem i kręcąc
erotycznie biodrami ściągnęła spodnie, zostając w skromnych majteczkach z
czarnej koronki. Oparła się jedną dłonią o biurko, a drugą zaczęła powolutku
ściągać z siebie bieliznę. Czarnowłosy bezwiednie zacisnął rękę na swoim
pulsującym penisie. Wychowawczyni wypięła się do niego seksownie, rozstawiając
nogi. Jak w transie wstał i zaczął ocierać się członkiem o jej srom. Była już
cała mokra. Zwilżył całego penisa i ściskając jej pośladki, wszedł w nią od
tyłu, pochylając się nad kobiecym idealnym ciałem. Pchnął pierwszy raz, na co
ona wzdrygnęła się. Objął ją i zaczął masować na raz obie piersi. Poruszył
drugi raz, potem trzeci… Robin niemal siłą powstrzymywała się od krzyków, tak
samo zresztą i on. Była tak niesamowicie gorąca i spięta. Poruszał się w niej
szybko i zdecydowanie, chcąc pokazać, jak bardzo potrafi być męski i silny.
Chyba mu to wychodziło, bo kobieta wiła się pod jego ciałem, drżąc od czasu do
czasu. Po paru minutach przekręciła się i położyła plecami na biurku, szeroko
rozkraczając nogi. Widok ten jeszcze bardziej go napalił. Zaczął pieprzyć
mocniej, jednocześnie pochylając się by ssać jej nabrzmiałe sutki, a dłonią
zjechał w dół i zaczął kręcić kółeczka wokół łechtaczki. Nico wyginała się i
prężyła, dysząc. Miał ją, wreszcie miał swój ideał… Poczuł, że zbliża się do
końca, więc jeszcze bardziej przyśpieszył i mocniej zaatakował swoim penisem.
Robin zatkała sobie usta ręką i przymknęła oczy. Dłoń tłumiła jej jęki, co
jednak nie umniejszało ich seksowności. W końcu Ace doszedł. Mruknął cicho,
starając się nie wykrzyczeć jej imienia, na co ona zaczęła się wić i trząść. Odchyliła
głowę w tył i zamknęła oczy.
Portgas oparł się delikatnie o
jej ciało i popatrzył na tę piękną twarz. Była wyjątkowa. Jedyna… Uśmiechnęła
się lekko i dotknęła jego policzka.
-Nie powinnam słuchać serca, ale…
Nie żałuję…
Przytulił się do niej mocno. Nico
Robin, jego wychowawczyni. Jego kobieta.
*
Ace wyszedł ze szkoły dzierżąc w
ręce świadectwo i uśmiechając się do słońca. Koniec lat zdziczenia w liceum… Za
nim wybiegli koledzy, wywrzaskując sprośne piosenki, do których z chęcią się
przyłączył. Chwilę później złapał ich dyrektor i gdyby nie to, że byli
absolwentami, dostaliby naganę.
Pizza z kolegami, ukryta flaszka
w jedenastce… Dzień szybko dobiegł końca i trzeba było opuścić internat. Niemal
z rozrzewnieniem Portgas gapił się na swój pokój i spakowane walizki. Yusuke
poklepał go po ramieniu.
-Szkoda, nie?
Kiwnął głową w odpowiedzi. Według
wielu opinii, skończył się najlepszy czas w jego życiu. Nie dbał o to. Każda
chwila może być cudowna, jeśli się tego chce.
Zabrał walizki i skierował się do
wyjścia, zdając kluczyk do pokoju. Bystra pożegnała go wymownym spojrzeniem.
Ace spacerował chwilę i wsiadł w metro, wygrzebując z kieszeni mały, srebrny
klucz. Po kilkunastu minutach znalazł się przed dużym wieżowcem. Bez
skrępowania wszedł do środka i wjechał na dwudzieste ósme piętro. Drzwi do
mieszkania były otwarte. Robin poderwała się znad gazety, gdy wszedł do środka.
-Jesteś! – Zawołała wesoło, na co
on wyszczerzył się łobuzersko. –A pokażesz świadectwo?
-Po co? – Zachichotał. Zerknęła
na zegarek.
-No i mamy wolne… Ale ja muszę
jechać na spotkanie rady pedagogicznej.
-Tylko nie wyrwij tam żadnego
uczniaka – puścił jej oczko. Odpowiedziała szerokim uśmiechem i skierowała się
do sypialni, by zmienić strój. Ace pogrążył się w myślach. Od tamtej pamiętnej
nocy minęło już trochę czasu i mimo bariery wiekowej, między nimi było naprawdę
dobrze. Na tyle dobrze, że pozwoliła mu się wprowadzić do siebie. Obawiała się
nieco o swoją pracę, lecz skrzętnie ukrywali to co trzeba do czasu zakończenia
przez Portgasa szkoły. Teraz byli wolni i czekała ich kolejna, wspólna noc.
Czasami… Chyba naprawdę warto
posłuchać swojego serca. Kto wie, co ci przyniesie podjęta decyzja?
Yay! Nie sądziłam, że je napiszesz, myślałam, że mnie wkręcasz, ale muszę przyznać, że cudownie ci wyszedł ten ficzek. Twój Ace jest uroczy. Po raz kolejny się w nim zakochałam. <3 Nie wspomnę już o Robin, w którą wcielasz się doskonale i każdym gestem, słowem i uczynkiem przypomina tą Nico, którą dobrze znam z łan pisu. XD
OdpowiedzUsuńCała otoczka cute, choć i tak najlepsze zakończenie. Happi ending :*
Przeczytałam xD Ten internat mnie rozwalił na łopatki xP Z opisów bardziej mi przypominał akademik, bo tam w sumie też tak bywa momentami :D Bardzo się zdziwiłam że macie śniadania w internacie...
OdpowiedzUsuńZachowanie Robin z wyłączeniem prądu- przypomniało mi pewną akcje u mnie w akademiku, jak studenci zrobili imprezę i jej zakończyć nie chcieli, to portierka w furii prąd wyłączyła xD
Opowiadanie mi się podobało ;] Mam nadzieję, że jak będziesz pisać następne o internacie to uwzględnisz Turka kręcącego kebaba na środku pokoju xD
Koniec xD
Ohh! To było świetne! Super opisu i jak zawsze super się wczuwasz w rolę postaci!
OdpowiedzUsuńOi, Oi! Ale ja chcę jeszcze coś! :D
Jakie sa plotki odnośnie panów z dwójki ^^?
Czy mogłabym prosić o opis ich czasu w internacie :P
(Taaa, pewnie się spodziewałaś, że o to zapytam xD)
A właśnie, czy jak Zoro uderzył Sanjiego, czy to było z zazdrości? :D
Kurde, potrafiłam sobie to wszystko wyobrazić xD
Chociaż nie wiem jak wyglądają te "nie One Piece'owe" Postaci :)
Ohh cudne :D
To było naprawdę boskie :D
Dziękuję za takie zajebiste opowiadanko :*
Bardzo dziękuję za to opowiadanko :) Świetnie się czytało. Charakterki Ace'a i Robin naprawdę bardzo dobrze odwzorowane :D Akcja z chrztem mnie powaliła :) Aż oczami wyobraźni widziałam ich miny, gdy zgasło światło :D Ace podrywający nauczycielkę... Hahaha, naprawdę świetny pomysł i wykonanie :D
OdpowiedzUsuńNo a oprócz tego, podobnie jak Emiś, chciałabym wiedzieć, co tam ZoSanek wyprawia w swoim pokoju :) Chociaż w sumie samemu można się domyślić ;) Czekam na kolejne Twoje opowiadanko :*
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń