Autorka: Yumi
Korekta: Ayo3
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: fantastyka, hentai, shounen-ai, gender bender
Para: ZoroxLuffy; ZoroxLuffyko
Ograniczenie wiekowe: 18+
Za niezgodności z fabułą One Piece lub Alicją przepraszam.
Streszczenie: Czytanie książek przed snem może wywołać różne objawy, szczególnie u pewnego, młodego kapitana.
Zapraszam do czytania.
Nad Grand Line
zaczęła zapadać noc. Błyszczące konstelacje gwiazd oświetlały spokojne morze,
po którym płynęła Sunny Go wraz z dziewięcioma osobami. Było tam aż nazbyt
cicho, tak jakby Załoga Słomianego Kapelusza wyparowała, znikła. To tak
nienaturalne, że aż absurdalne .
- Nagle Alicja
zaczęła spadać w głąb króliczej nory... Luffy czy mógłbyś, do cholery, nie
wpadać tu jak do siebie tylko zapukać?!
- Ale Nami, ja
jestem u....
Opasła książka
wylądowała na twarzy chłopca niespodziewanie, co tylko potwierdził jęk bólu. Wieczory
na tym statku czasami każdy spędzał osobno lub w parach.
- Zoro
trenuje, nudzi mi się.
Takie
dziecięce wytłumaczenie.
***
Chopper okryty
kołdrą, ze zdjętym, różowym kapelusikiem tylko patrzał ze smutkiem w oczach na
dyszącą nawigatorkę i obrażonego kapitana.
- A więc,
czytasz Chopperowi na dobranoc?
Zapytał
zainteresowany chłopak, opierając brodę o łóżko.
- Tak, Alicja
właśnie wpadała do nory Białego Królika.
Powiedział
lekarz, marszcząc nosek w swój dziecinny sposób, w końcu był najmłodszy z
załogi i jeszcze czasami potrzebował takiej kobiecej troski. Mina Słomianego
naturalnie świadczyła o fakcie, że nie wie o czym lub kim jest mowa. Rudowłosa
podsunęła Luffy'emu książkę.
- Czytamy Alicję w Krainie Czarów, znalazłam tę
książkę ostatnio i obiecałam Chopperowi, że razem ją przeczytamy.
Mina gumiaka
nie zmieniła się nawet o drobną zmarszczkę.
- Luffy,
zostań z nami!
I tak oto
oparty plecami o miękkie łóżko, Monkey D. Luffy, zatopił się w melancholijnym
głosie Nami, który zaczął opowiadać historię dziewczynki w niebieskiej sukience,
która przez swoją nieuwagę wpadła do nory królika.
***
Ranek nastał
nadzwyczaj wcześnie. Promienie słońca, skrzypce Brooka wygrywające chrapliwą
melodię i krzyki Sanjiego oraz Zoro skierowane na siebie nawzajem. Tak, zwykły
dzień na Sunny Go, a gdzieś jeszcze w tle śmiechy Usoppa i Choppera. Monkey
uniósł się, poprawił kapelusz na głowie, tak, że gdy wychylił się z kajuty,
słońce, które zaświeciło mu prosto w oczy nie poraziło go. Za to lusterka Nami
odbijające światło tak, by lepiej kierowało się na jej skórę, trafiło prosto w
tęczówki Luffy’ego. Jeden krok, drugi, nagłe zachwianie się przy lewej burcie.
Plusk wody.
- Oooi ~!
Luffy jest za burtą!
Chłopiec,
który już płynął w dół, nie usłyszał nawoływań załogi. Nikogo, w uszach słyszał
tylko tykanie i bulgotanie, a obraz przysłonił mu jeden z Królów Mórz w
pomarańczowym płaszczu. Wydawało mu się, jakby wpadał do ogromnej dziury pełnej
niespotykanych stworzeń .
***
- To jest on?
- Ale on nie
żyje, prawda?
- Cisza mi tam.
Szepty.
Brzmiały one znajomo, aż nazbyt znajomo.
Uchylił jedno oko,
lekko uniósł się na swych łokciach i rozejrzał dookoła.
Bańka.
Leżał w
ogromnej bańce mydlanej, przez którą dostrzegał nieznane mu stworzenia, nie
wyglądały jak te morskie, które znał na co dzień. Konie z kolorowymi grzywami,
rekiny bez zębów za to z kilkoma parami płetw, rośliny oplatające tu i ówdzie
ową bańkę. Czuł się, jak rybka zamknięta w kuli, co dziwne, czuł się w niej
dobrze, nie odczuwał nawet nacisku ciśnienia. Uniósł głowę do góry, grzywka
Luffy'ego opadła na bok, wpadł tu przez dziwny otwór, gdyż kula miała tunel na
górze. Co dziwniejsze, z boku było coś na podobieństwo szklanego muru, twardego
jak stal, przez który nic nie dało się zobaczyć.
- Gum-gumowy
pistolet ~!
Wyciągnął rękę
lecz ona opadła. Od razu poczuł się mniej pewnie. Wstał na nogi i przyjrzał się
swoim ubraniom, pomarańczowa kamizelka, w tym samym kolorze szorty, lecz
kapelusz nadal posiadał czerwoną kokardę, tylko to go pocieszyło. Obrócił się o
360 stopni. Zwierzęta pływały nie zwracając uwagi na przeźroczystą kulę na
samym środku oceanu, jedynie coś podobnego do algi poruszyło się pod wpływem
prądu. Chciał jeszcze zobaczyć, czy z resztą ciała wszystko w porządku.
- Znalazł nas.
Liliputy,
chyba liliputy. Te stworzonka zaskrzeczały cienkim głosikiem i wypadły przez
drobne drzwi, zamknęły je równie szybko jak je otworzyły, dojrzał tylko
łabędzie skrzydełka, coś w kształcie trójki na głowie i niebieski pukiel włosów.
Nie zdążył nawet się zapytać o nic. Klęknął przy drzwiczkach, ale jedyne co
mogło się przez nie przecisnąć to piąstka kapitana .
- Chcę stąd
wyjść!
I gdy tylko
tupnął nogą, na środku bańki pojawił się stoliczek z kluczykiem, pieczoną rybą
i koreczkiem z ośmiornicy.
Klucz, brązowy
ze znakiem berry, pieniędzy obowiązujących w całym systemie Światowego Rządu,
naturalnie musiała się na nim znaleźć pomarańczowa kokardka. Ów klucz idealnie
pasował do zamka w maleńkich drzwiach, co potwierdziło ciche kliknięcie. Próbował
przepchać przez nie głowę. Nie dało się, ręce, nogi. Nie potrafił przez nie
przejść.
Zrezygnowany, ułożył brodę na
stoliku z jedzeniem.
Zjedz Mnie - Łosoś z Królestwa Dziewięciu,
własność Jej Najbogatszej oraz Najpiękniejszej Mości Naminizio-sama
Łosoś zniknął
za jednym połknięciem w niekończącym się żołądku bruneta. Spojrzał na swoje
ręce. Kurczyły się. To samo nogi, głowa, całe ciało! Za to ubrania pozostawały
takie same. I tak oto kilkunasto centymetrowy Luffy przeszedł przez drzwi do
całkiem nieznanego mu świata, owinięty strzępami z kamizelki i szortów
pozostawiając swój słomiany kapelusz po drugiej stronie.
Nieboskłon
pokryty gwiazdami nocnymi oraz słońcem, migotał jednocześnie. Nie wiadomo skąd się
wzięły, przecież był na dnie morza ~! A jednak czuł pod sandałami ziemię, nie
piasek, gdy ruszył stopą, od razu w powietrze wzbił się obłoczek kurzu,
niewielki przez wiadome rozmiary. Następnie, drzewa, krzewy, a nawet wszelakie
inne rośliny, pokryte były pomarańczami z zakręconymi listkami. Lecz poza tymi
owocami, kraina była jakby pokryta warstwą mgły, a raczej dopiero co zaczęła ona
spływać ze wszystkich stron. Postawił przed siebie jeden krok, pewnie. Czuł, że
wkracza w las, lecz owe skupisko 'drzew' okazało się po prostu wysoką trawą.
Rękoma taranował sobie stronę pośród zielonych łodyg, które go oblepiały. Nawet
nie myślał gdzie idzie, w jaką stronę i po co. Po prostu szedł przed siebie,
szurając nogami dopóki nie znalazł się przed dziwacznym znakiem. Był on z tego
samego drewna co zbudowana była Sunny, przecież codziennie czuł pod swymi
rękoma jej stery, drzwi, stół. Dwie
tabliczki, przekrzywione, a na obydwóch to samo pozakręcane pismo, naturalnie
farbą w kolorze brudnej pomarańczy. Ta skierowana w lewo wyraźnie mówiła Złoty
Ogród, zaś ta na prawo Popołudniowy
Podwieczorek. Oczywiście pomimo tego, że tablice wyraźnie pokazywały drogę
jaką ma obrać Luffy, on absolutnie nie wiedział, gdzie ma się podziać.
~Yohohoho, yohohoho ,
Binks no sake wo ~
Na
złocisto-szarym tle, szereg zębów zalśnił tak niespodziewanie.
Ta piosenka
piracka, ten śmiech, te skrzypce, poznałby wszędzie.
- Miauhohoho.
Kot, kot w
cylindrze oraz afro, do tego przez jego chudą szyję przewiązana była czarna
kokarda, naturalnie z emblematem pomarańczy. Ów zwierzę szeroko się uśmiechało,
siadając na tabliczce, która wskazywała prawy kierunek. Pomachał swym ogonem na
którym znajdował się gruby, czarny pęczek futerka, machnął łapką elegancko po
czym znów zaśmiał się .
- Jestem Kotem
z Rumbar, miło mi cię poznać Monkey D. Luffy, przyszły Królu Krainy Wiecznych
Owoców.
Rzęsy bruneta
zatrzepotały kilkakrotnie, a ręka spoczęła na głowie, która przechyliła się w
bok. Kot zeskoczył z gracją i stanął przed obliczem kapitana Słomianych, po
czym pochylił głowę w geście ukłonu.
- Proszę wybaczyć
moją śmiałość, ale czy czasem zjadłeś pewną rybę, dzięki której stałeś się taki
malutki?
Ten tylko pewnie
kiwnął głową.
- A czy obok
leżał koreczek z czymś podobnym do ośmiornicy, miauhohoho?
Ponowne
kiwnięcie.
- Proszę bardzo.
W malutkich
dłoniach chłopca pojawił się owy koreczek z ośmiornicy owiany mgiełką, a obok
niego opadła karteczka Zjedz mnie -
Ośmiornica z Królestwa Dziewięciu Jej Najpiękniejszej Naminizio-sama.
Chrup.
Ziemia zaczęła
się znacznie oddalać, zmniejszać, a drzewa jakby zrównały się z jego wzrostem,
za to ubranie zostało na jego ciele w strzępach.
- Argh, gdzie
mój Kapelusz?!
Jakoś bycie
nagim mu niezbyt przeszkadzało, nakrycie głowy, a raczej jego brak, i owszem,
było potwornie męczące.
Ogon kota
nagle zatrzepotał, kilkakrotnie, tak dla efektu.
- Miauhohoho.
Szare
bokserki, delikatnie przedarte szorty oraz kamizelka na guziki, wszystko w tym
samym kolorze.
A wraz z tym
całym ekwipunkiem kapelusz, kapelusz Shanksa. A gdy każda część ubrania
znalazła się na odpowiednim miejscu, ominął tylko kota w stronę Popołudniowego Podwieczorku. Nos
wyraźnie mu mówił, że jest tam mięso... i mięso.
- Przyszły królu,
nie zapytasz co się dzieje?
- Przepraszam
Kocie, że...
Zardzewiałe
trybiki w głowie Luffy’ego ruszyły się dopiero po chwili.
- Jak mnie
nazwałeś?!
***
- A więc...
Powolny proces
myśleniowy Słomkowego uruchomił się.
- Okrutna
królewna rządzi tym królestwem od przeszło pokolenia.
Kot pokiwał
głową.
- I ja jestem
człowiekiem z przypowieści, który ma ją unieszkodliwić tak?
Kot ponownie skinął.
- Aha, no
zgoda.
Monkey D.
Luffy, człowiek któremu gadający kot, liliputy oraz złe królowe nie wydają się
dziwne.
***
Trzask szkła,
lanie herbaty, mięsko na rożnie, ciasteczka, krokieciki, biszkopty, cola,
wafelki, ptysie, wata cukrowa, mnóstwo waty cukrowej. Popołudniowy Podwieczorek. Miejsce, gdzie napełnisz swój żołądek,
oderwiesz się od problemów, stoi przed tobą otworem.
Luffy obejrzał
uważnie polanę z wielkim stołem, na niej mnóstwo jedzenia, smakołyków, napojów,
wokoło porozbijana zastawa, drzewa z nienaturalnymi owocami, kawałki krzeseł
właśnie znalazły się pod nogami Słomkowego. Miejsce te nie było zdecydowanie
normalne. A ludzie, którzy tam siedzieli z pewnością też nie należeli do
poczytalnych. Naturalnie brunet od razu ich polubił.
- Kocie, znowu
kogoś przyprowadziłeś?
- Superrrr,
kolejne towarzystwo.
- Długonosku,
podałbyś mi troszkę waty?
Renifer
jedzący watę, mężczyzna z szerokimi ramionami, niebieskimi kosmykami, który
popija z potłuczonego kubka colę oraz długonosy młodzieniec, strzelający z
procy do podrzucanych przez niego talerzy.
Chopper,
Franky i Usopp.
- Długonosy,
to nie jest ktoś tylko Przyszły Król.
Upomniał go
‘Chopper’.
- Reniferze,
przecież od razu to zauważyłem.
- Kłamca ~!
- Sam jesteś
kłamcą, Wodny Cyborgu.
-Ano.
Luffy tylko
tyle powiedział, jego załoga stała przed nim. To takie miłe, że też tutaj się znaleźli,
w tym dziwnym świecie.
- Och, sam
Przyszły Król.
Odezwał się
nagle i do tego niezwykle poważnie ‘Usopp’, jednak zaraz znowu jakieś krzesło
wzbiło się w powietrze.
- Niech zdechnie,
wielki Pomarańczowy Łeb!
Wesoło
zaśpiewał Kot wraz z Reniferem i Cyborgiem, rzucając do góry kawałki talerzy i
filiżanek. Naturalnie Luffy dalej wpatrywał się w 'ludzi', którzy najzwyczajniej
się bawili i cieszyli. Podszedł więc niepewnie do stołu, lecz zaraz został
pociągnięty na kulawe krzesło przez 'Choppera'.
- To Ty obalisz
Naminizio prawda, prawda, prawda?
- Oczywiście,
że on, a kto by inny?
Kot z Rumbar
machnął swym ogonkiem, przechadzając się po stole w tę i z powrotem. Za to chłopiec
tylko wziął do ust kawałek mięsa i szybko przeżuł, to samo stało się z
pozostałymi dwoma kąskami, które leżały na podrapanych talerzykach. Były tak
niezwykle smaczne, naturalnie Luffy nie mógł oprzeć się ich smakowi.
- Au, tors
mnie boli.
Przesunął dłonią
kilkakrotnie po swoim ciele, które cicho zaiskrzyło.
- Kocie... Dlaczego
mam na torsie jakieś dwie kulki?... Kocie... Dlaczego moje biodra zeszczuplały?
***
- Jak on teraz
ją pokona? W takim ciele?!
Strzelec
zaczął wręcz panikować, gryząc wykałaczkę w ustach. Cyborg i Renifer również nie utrzymywali spokoju, wręcz
dreptali za Kotem, który oglądał z każdej strony chłopca, teraz w ciele całkiem
uroczej dziewczyny.
Luffy miał
delikatnie zarysowane biodra, drobne piersi, a kosmyki, które były odrobinę
lokowane, otulały ramiona młodzieńca, które okryła zwiewna, pomarańczowa
sukienka do kolan, bez koronki, za to na stopach zamiast sandałów znalazły się
brązowe japonki. Jednak najgorszym szokiem było to, że kapelusz nabrał
dziewczęcego kroju, powiększył się, a słoma wychodziła z niego w kilku
miejscach, do tego ta kokardka u prawego boku.
- Spokojnie,
Luffy-chan, w zamku jest odtrutka. Zjadłeś hormonalny stek, kucharz Królowej na
pewno ma coś przeciw temu.
Poklepał go po
ramieniu Renifer swoim drobnym kopytkiem, jednak cała czwórka nie mogła
opanować chichotu przy chodźby najmniejszym i niezgrabnym ruchu, rozwijającego
się, kobiecego ciała.
- Miauhohoho,
spokojnie panowie. Osobiście zaprowadzę ją do zamku.
Trzask, siła w
piąstkach Kapitana pozostała taka sama, dzięki czemu na główce zwierzątka rozkwitł
całkiem dorodny siniak.
***
- Wieeelki!
Pomarańcz,
brzoskwinia, czerwone cegły, bialutkie flagi ze znakiem waluty obowiązującą na
całym świecie, kilkanaście mosteczków pod którym pływała pomarańczowa rzeka z
zielonymi rybkami, które wesoło podskakiwały, jednak to zamek przyciągał uwagę
oka Kapitana. Czerwony, krwisty, smukły a przede wszystkim przeogromny.
Dziewięć wież oznaczonych dziewięcioma znaczkami. Oczywiście największa była ta
z pomarańczą. Następnie od lewej na każdej z wież pojawił się: kapelusz, trzy
miecze, proca, czapka kucharska, drzewo powstałe z kilku splecionych rąk,
apteczka, śrubokręt oraz kilka nutek.
Wyglądały jak
herby i zapewne oznaczały do czego poszczególne budowle służą. Do tego oplatał
je bluszcz, a pod nimi roztaczało się niebo. Stwarzało to wrażenie, jakby
latał, lecz był on ulokowany na jednej z chmur. Wieże były jakby pierwszą linią
zamku, następnie kopuła, jakby głowa ziewającego lwa. Naturalnie brunet już
ruszył, a raczej przymierzał się do biegu, kiedy puchaty ogon oplótł się wokół
jego uda.
- Nie wolno, to
Słomiane Lochy. Osiem z nich to twierdze, które przetrzymują najbardziej
niebezpieczne osoby na świecie. Ostatnia to sala rozpraw, gdzie Królowa
dokonuje swego osądu, lecz tylko cztery są 'zamieszkane'. Poszukują niejakiego
Przyszłego Króla, Króla Strzelców, Króla Cieśli oraz Króla Nut. Określa się te
osoby Ośmioma Królami Krain. W przypowieści osoby te powinny panować tu razem. Lecz
Naminizio się nie zgodziła, chce nas ukrócić o głowę.
Do ostatniego
zdania dodał jeszcze gest ścięcia głowy.
- Chcę tam
wejść ~!
Zaraz po tym
zasłonił sobie usta, wydobył się z nich cieniutki głosik. Całkowicie zmieniła
się budowa jego ciała.
- Musimy to
zrobić po cichu...
- EJ TY ~!
NAMI! DAJ MI LEKARSTWO!
Smukła postać
na balkonie machnęła tylko czymś w rodzaju berła, koniec.
***
- Kocie, dlaczego
jesteśmy w takiej dziwnej sali z nożami i igłami? Kocie, tam coś leż...
- Milczeć ~!
Natychmiastowa
cisza.
- Kimże jesteś
, dziewczyno?
Kobiecy głos,
władczy a zarazem uwodzicielski, kapiący namiętnością a zarazem okrucieństwem,
każdy mężczyzna by chciał go słyszeć co noc. Jednak nie tylko głos, lecz także
krągłe piersi, biodra, długie, rude włosy, usta, które lubieżnie oblizała, gdy
zrobiła któryś krok w stronę przykutego Luffy’ego. Kot z Rumbar tylko miauknął
przepraszająco, wiedział, że zaraz trafi do wieży.
- Zaraz mi
opowiesz, dlaczego bezczelnie mnie nazwałaś 'Nami', przemyśl to dokładnie, a
tym czasem... Gdzie jest mój płaszcz? Jest mi zimno. Zoro, kotku, przynieś.
Ostatnie
słowo, a raczej trzy ostanie słowa, przywołały szok na twarzy Monkeya. Jednak
widok, który pozwoliły mu ujrzeć otwierające się drzwi, aż sprawił że westchnął.
Łańcuchy,
złote, pełno drobnych ranek na torsie, zielone włosy w nieładzie, ubrany
wyłącznie w podarte spodenki, pot oraz upokorzenie. Tylko na moment ich
tęczówki się spotkały, dwie pary oczu błysnęły, lecz brudny bat świsnął i
uderzył z głuchym łoskotem o tors Zoro, który trzymał bogato zdobiony płaszcz,
który po chwili wylądował na ramionach władczyni, aż lekko ugięła się pod jego
ciężarem.
- Ach, ty... Kocie.
Jakby odparła
z obrzydzeniem.
- Do wieży z
nim!
Kilkoro
mężczyzn z wypalonymi na piersi symbolami pomarańczy i wiatrakami splecionymi w
jedno weszło do sali, zakuwając zwierzaka w ciężkie kajdany na obydwóch parach
odnóży.
Błysk, świst,
czary się zaczęły.
Kot jakby się
wydłużył, wszystko się wydłużało; nogi , ręce, szyja, lecz ogon zanikął.
Jeszcze jakieś drobne iskry, brak wąsów, kociej mordki, poduszeczek na łapkach.
Zamiast tego mężczyzna z bujnym afro, szczupły, o nadzwyczajnie chudych
palcach, idealnych dla muzyka. Luffy oglądał oczarowany, jak postura Brooka
staje o krok przed nim i zaraz pewnie się zaśmieje i zaśpiewa i... i…
- Zabrać mi go.
Chłód, którym
posługiwała się kobieta był przerażający, a jeszcze bardziej straszne było jak
jednym skinieniem uwodziła swych podwładnych, którzy wychodzili, dostając
przelotny pocałunek. Ślinę z warg starł jej Roronoa, chusteczką. Po tym geście
Naminizio powolutku przesunęła palcami po jego torsie, gdzie ściekały krople
krwi, niewielkie. Zlizała je lubieżnie ze swoich palców. Po raz pierwszy w tej krainie, Luffy odczuł
chęć uderzenia kogoś.
- Jak się tu
znalazłaś? Nie ma cię w spisie ludności .
- Jestem
chłopakiem, nie widać, do cholery?!
Krzyknął jej w
twarz, wręcz opluł ją podczas krzyku, policzek był szybki.
- Jak się
nazywasz?
Zapytała,
sycząc niczym wąż.
- Monkey
D.Luffy.
Trzask, drugi
policzek. Obydwa płonęły szkarłatem.
- Zjadłeś
Kobiecy Kąsek?
Ta nazwa padła
pierwszy raz w jego uszach, ale kiwnął głową.
- Tak, a teraz
daj mi jakąś odtrutkę.
Trzeci
policzek, czwarty, piąty.
- Naucz się
mówić do mnie z szacunkiem. Zabrać mi go z oczu, na samą górę, i przygotować
jak najwięcej igiełek. Zoro, skarbie moje.
Chichot.
Kajdany Luffy’ego
i Zoro zatrzeszczały pod ich ruchami, starszy ujął dłoń Kapitana i zaczął go
prowadzić.
- Zoro.
Pocałunek,
naturalnie bez żadnych emocji, czułości, zrobiła to tak przelotnie. Słomiany
nawet na to nie spojrzał, odwrócił głowę w bok, wstyd?
- Idziemy.
Znowu ruszyli,
znowu łańcuchy zabrzęczały. Zamek był labiryntem pokryty obrazami, drogimi dywanami, tajemniczymi
przejściami, a gdy tylko chciało się złapać oddech, czuło się ten
charakterystyczny słodki zapach. Luffy miał go dość .
- Zoro, Nami
znowu się rządzi, czemu jest taka niemiła? To dlatego, że przeszkodziłem jej w
czytaniu? A może dlatego, że zjadłem ostatnio jej porcję mięsa? Byłem głodny,
niech nie będzie już zła, następnym razem zapukam. Ty trenowałeś i chciałem z
kimś porozmawiać, nie z tobą. Ty byłeś zajęty, no i wiesz…
Potok
tłumaczeń, jak dziecko. Winni się tłumaczą, ale przecież on nie był ani trochę.
- Nie wiem o
czym mówisz, Przyszły Królu, to jest Panna Naminizio, Władczyni, Pani, Królowa.
Tytuły nic nie
znaczą, nie dla bruneta, to tylko takie coś przed imieniem.
Schody,
proste, drewniane. Szermierz tylko szarpnął nim troszkę, by skierował się ku
górze. Nagle zrobiło się duszno.
- Jesteś
ładniejsza od Królowej, chociaż tak naprawdę jesteś mężczyzną, prawda?
- Zoro, przecież
zawsze byłem nim, zawsze!
Tupnął nogą,
to przecież nie pora na żarty.
- Strąć ją z
tronu.
Te słowa
przecięły bajkowy klimat, a zburzyło go wnętrze pokoju do którego weszli. Tylko
łóżko, miejsce na kajdany, prosta szafka, fotel, stłuczona lampa w rogu i następne
drzwi, pewnie do łazienki. Więzienie godne Króla.
- Zoro, jesteś
poważny, Zoro?
Puścił go,
stanęli na przeciw siebie, te brzęczenie łańcuchów sprawiało, że uszy bolały.
Zielone skrzyżowało się z czarnym spojrzeniem.
Trzask, złote
kajdany Roronoy opadły, za to silne ramiona oplotły kruche, dziewczęce ciało.
- Nie
pachniesz pomarańczą, czuję morze, otwarte i pełne przygód.
Maleńkie
piersi zafalowały pod wpływem szybszego oddechu.
- Zoro, to nie
jest zabawne. Nami się rządzi i nawet nie pozwala mi potrzymać berła, a ty…
Rumieniec na
tych dziewczęcych policzkach wyglądał niezwykle kusząco.
- To jest
Królowa, musisz mieć dla niej szacunek, chodź i tak ją obalisz, mój Królu.
Zęby
szermierza szybko znalazły drogę do ucha młodszego, miętosiło lewy płatek jak
cukierek, bardzo słodki i gumowy, a językiem traktował małżowinę, jakby była
lizakiem. Ciche westchnięcie było potwierdzeniem, że jest bardzo nieśmiała w
tych sprawach, a racja. Przecież pod tą powłoką krył się mężczyzna, bardzo
uroczy jako kobietka, a na pewno niezwykle pociągający jako Przyszły Król.
- No ale Zoro,
Zo ~!
Nie, teraz
chciał go pocałować, i to w połowie zdania. Wargi domagały się, by przebadać te
czerwone usteczka, które tylko uchyliły swe wnętrze. Góra, dół i boki, język
wirował w ustach Luffy'ego, zęby drapały wargi, a oddechy i westchnięcia
mieszały się nawzajem. Coraz wolniej, uspokoili się, teraz przyszedł czas na
namiętność, dotknięcia, dłuższy bezdech. Nawet nie wiedzieli, że brak oddechu
może być tak podniecającym uczuciem.
Przyszła pora
na dotyk, zielonowłosy dokładnie zbadał kruchą posturę Słomianego, nie tylko
dłońmi, stykali się klatkami piersiowymi, biodrami, oddechem oraz ustami. Nie
miał stanika, czuł naprężone sutki Luffy’ego, jego drobne drgnięcia. Ta
sukienka była niepotrzebna, kapelusz też. Wszystko poleciało na zakurzoną
komodę. Monkey też uważał, że te szorty niezbyt przydadzą się obecnie Zoro. Swoimi
skutymi dłońmi nie mógł jednak dokładnie zabrać się za pozbywanie ubrania, no i
te drżenie, naturalne. Chodź robili to już kilka razy. To w końcu jego
szermierz. Nagle ramiona starszego oplotły się wokół wąskiej talii kapitana,
mocno, jakby był jego własnością, i to uwielbiał Luffy, czuć się jego. Łóżko zaskrzypiało,
nie było wygodne. I co z tego, nie obchodziło ich to, teraz tylko ważny był
dotyk, pocałunki, ślina, dłonie, które ocierały się o ciała, więcej tarcia,
westchnięć.
Język
zielonowłosego właśnie męczył na zmianę sutki Luffy’ego, za to ten nawet nie
był w stanie mocniej go przyciągnąć, więc tylko poddawał się pieszczotom, wijąc
się, stękając, prosząc o więcej i coraz donośniej. Odpływał, gdy ten gniótł w
swych dłoniach jego piersi, robił to z
tak cholerną wprawą. Odchylił się, tak, że klatka piersiowa uniosła się
naciskając na twarz posiadacza trzech mieczy. Tak jak Luffy poprosił, Zoro
dawał mu, drapał jego brzuch, delikatnie, po tym jeździł ustami po liniach,
które sam nakreślił, a Monkey tylko zaciskał dłonie w piąstki i po chwili
prostował, więcej, o wiele więcej. Pocałunki omiotły każde z bioder,
podbrzusze, aż w końcu trafiły tutaj. Język nakreślił kształt waginy, a jęk
dziewczyny przeciął powietrze, tak uwodzicielko niewinny. Biodra zakołysały się
w geście wdzięczności, a śliski język powędrował na uda, wewnętrzną stronę,
chciał jej skosztować, każdego skrawka, była jak morze, nie odkryte przez
nikogo. On pierwszy zarysuje jej mapę, język był piórem, ślina atramentem a ona,
cudowną, delikatnie zarysowaną kartką, która wierciła się niecierpliwie pod
jego ciałem, domagała się wyraźnie większych pieszczot, musiał zacząć
szkicowanie od samego środka.
Jego dłoń
przesunęła się po jednym z pośladków, miło zaokrąglonych. Obrócił ją tak, że
leżała brzuchem na łóżku, Luffy tylko westchnął zdziwiony i od razu chwycił
dłońmi pościel, gniotąc ją w piąstkach. Obydwa palce Zoro były naślinione i już
dostarczały mu przyjemności, kiwały się we wnętrzu brunetki (a raczej bruneta), za to druga ręka zmusiła
go do wypięcia się w stronę Roronoy, przez co lekko podkulił nogi, lecz
szermierz zaraz mu je rozszerzył szepcząc czułe słowa swoim melancholijnym
tonem. Gęsia skórka przebiegła po kręgosłupie młodszego, gdy poczuł, jak język
rysuje linie wyginającego się kręgosłupa.
Wszystko
działo się tak szybko, a jednocześnie we właściwym tempie. Palce zastąpione
członkiem zielonowłosego, jęki, długie oraz głośnie, gorąco przelewające się w
obu ciałach, zapach podniecenia w nozdrzach. Luffy oparł się na łokciach nadając
biodrami rytm im obydwóm. Bolało, ale ten ból był przyjemny i zamieniał się w
rozkosz. Silne dłonie szermierza głaskały dziewczęce ciało, poddawało się
każdemu ruchowi. Czasami kierował palce na obydwie piersi i chwilę się nimi
bawił, by po chwili przyśpieszyć ruchy we wnętrzu Słomianego, które zaciskało w
sobie penisa starszego zmniejszając pole ruchu. Stęknięcie, głośne, przeradzające
się w krzyk oznajmiający orgazm. Docisnęli siebie, głęboki oddech, białe, lepkie
płyny zmieszały się ze sobą, łóżko zaskrzypiało.
- Śpiąca?
Ten tylko
kiwnął głową i obrócił się, by spojrzeć na spoconą twarz mężczyzny.
- Więc teraz
wróć do siebie i prześpij się troszeczkę, moja Alicjo.
Pocałunek był
dziwnie niewyczuwalny.
***
Głosy mówiły
wyraźnie coś, ale nie wiedział co. Przekręcił się, lecz widok zasłonił mu
kapelusz Shanksa i te ramiona. Znał te mięśnie, każdy zarysowany idealnie, pokręcił
nosem.
- Sanji,
głodny jestem.
Pierwsze słowa,
które wypowiedział gdy nałożył kapelusz na czubek głowy i przetarł piąstkami
oczy oraz ziewnął cicho. Po chwili zamrugał kilkakrotnie i ułożył dłonie na
klatce piersiowej, pusto. Spojrzał w dół, tu raczej też wszystko było w normie.
Reszta przyglądała mu się z dziwnym rozbawieniem. Usopp wraz z Nami stali
zasłaniając sobie usta, Chopper krył się zarumieniony za nogawką Brooka, który
pomimo tego, że był kościotrupem, stosownie zakaszlał, by ukryć swoje rozbawienie.
Obrócił głowę w bok, Zoro, czerwony Zoro. Bardzo czerwony Zoro. Położył mu dłoń
na czole, rozciągała się, tu również był utwierdzony w tym fakcie.
- Masz
gorączkę?
Zapytał
przesuwając dłoń na policzek. Jeśli to było w ogóle możliwe, Roronoa przybrał kolor
róży.
- Tak, w
pańskiej wieży musiało być doprawdy gorąco, że Marimo tak się zgrzał, Kapitanie.
Monkey D. Luffy
w owym momencie schował twarz w tors szermierza i pomachał nogami w powietrzu. Wyraźnie
bycie Alicją mu nie służyło.
Normalnie zatkało kakao! Ayo szok! Większość opowiadania czytałam z otwartymi ustami, nie dowierzając własnym oczom. Pobiłaś chyba nas wszystkie razem wzięte, dziewczyno! To było... Było... Nawet się nie da określić xD Naprawdę masz zboczoną i wybujałą wyobraźnię :D
OdpowiedzUsuńDobra, koniec głupot ^^ Teraz coś o opku, ale naprawdę nie wiem co, bo ryjek mi się uśmiecha, a w główce mam głupawą pustkę. No, to było niesamowicie dziwne :D Dziwne do kwadratu bym nawet napisała, co nie zmienia faktu, że mi się zajebiście podobało ;) Nie blefuję, taka prawda. To opowiadanko tak mnie rozbudziło, że chyba nie pójdę już teraz spać normalnie :D
Tak szczerze powiedziawszy, to nie kojarzę dokładnie "Alicji w Krainie Czarów". Wiem, że kiedyś oglądałam film, ale to było dawno, dawno temu, jak jeszcze Wasza stara Pani Kapitan do podstawówki chodziła :D Czytając Twoje opko wpadł mi do głowy special z Kuroshitsuji "Ciel in Wonderland", którego, szczerze powiedziawszy, również blado pamiętam :) Jednak coś czuję, że Twoja wersja w mojej pamięci zostanie o wiele, wiele dłużej ;)
No i Nami wyszła na straszną sukę. Trudno je nie przyznać, że świetnie pasowała do postaci sadystycznej Władczyni :) Ogólnie bardzo fajnie wplątałaś w tamten fantastyczny świat postacie z One Piece. Strasznie mi się podobało i jestem naprawdę pod wrażeniem. I to ogólnie, całej przedstawionej historii. Miłym zaskoczeniem było również wprowadzenie w pewnym momencie Luffy'ego w swojej postaci żeńskiej. Tego się w ogóle nie spodziewałam. Szczena mi całkowicie opadła :D
Nie dziwię się, że miałaś problemy z wybraniem gatunku. Jako, że Luffy był w swojej kobiecej formie uznałam, że to jednak hentai jest. Jednak nie zabrakło również shounen-ai na co dobitnie wskazuje początek i zakończenie. Mam nadzieję, że nie pogniewasz się za arta, ale nie mogłam się powstrzymać :) Luffiko w stroju Alicji wygląda tak uroczo, że nie dziwię się Zoro na jego/jej reakcję :D
No, teraz przyszło czekać na kolejne Twoje dzieło. Jestem ciekawa co tym razem wymyślisz i muszę przyznać, że trochę się boję ;) W każdym razie mnie tym opowiadaniem oczarowałaś :D
Jejku, kapitanie... długi ten komentarz , co jest bardzo miłe .
OdpowiedzUsuńOd czego by tu zacząć , wybacz że nie spałaś przez moją chorą wyobraźnię , ale no.. taki miałam zamiar >D
Chciałam napisać coś dziwnego ,nierealnego i związanego w OP, spojrzałam na półkę z książkami i dostrzegłam Alicję . Nie mogłam się powstrzymać normalnie, nawet pisząc opowiadanie, sięgałam do niej czy oby na pewno nawiązuję do głównego wątku.
Z Nami miałam nie lada problem, bo jeszcze chciałam dać Peronę, ale ona jest za słodka . :3
Damski Luffy... Moje marzenie *-* Luffy jako dziewczynka i władczy Zoro .Oczywiście dziękuję również za wybranie...4 gatunków ? xD
Art jest śliczny, naprawdę jestem za niego wdzięczna.
Następne opowiadanie będzie o wiele spokojniejsze oraz zmienię paring.
Dziękuję za opinię i korektę,Korektorze-sama. 8D
Oj tam, to jest mój przeciętny komentarz, więc nie ma się czym ekscytować ;) Tym spaniem to się nie przejmuj, bo ja i tak przeważnie do rana siedzę, więc większej różnicy mi to naprawdę nie zrobiło :D No i udało Ci się to w 100% ;) Ja nawet teraz jeszcze nie mogę uwierzyć w to co przeczytałam :D
UsuńNie, Peroncia raczej by się nie nadawała. W sumie to sama nie wiem dlaczego, ale Nami była do tego idealną postacią. Dobry wybór ^^ Peronkę zostaw na inną okazję ;) To jest dopiero sadystyczne dziewczę :D Ja mam fioła na punkcie gender bender, więc Luffiko w opowiadaniu to było dla mnie bardzo miłe zaskoczenie :D Cieszę się, że art się podoba ;)
Jaki pairing szykujesz tym razem? :D No nie bądź taka, zdradź :)
Wolę jednak zostać Kapitanem ;)
Jednak martwię się, jak się nie będziesz wysypiać to nie będziesz miała weny, więc co będę czytać w szkole ? Tak, zgrywam sobie stąd doujiny i wertuję na polskim , poznaję wtedy wszystkie składnie i zdania złożone oraz wołacze . < 3
OdpowiedzUsuńTak, Perona będzie w jakimś ZoSan, ale nie wiem kiedy napiszę ten paring, bo tutaj się nim wszyscy zajmują xD
No, mogę zdradzić że to Ace x Luffy, ale więcej nie powiem bo chcę zrobić niespodziankę ;D
Dla mnie zawsze będziesz Korektoro-Kapitanem . xD
Spokojnie :D Wena do tłumaczenia i edycji mi dopisuje, więc nie musisz się o to martwić ;)
UsuńOj tam, nie wszyscy :D Pani Wicekapitan się nim nie zajmuje ;) Napisz coś ZoSankowego :D Jestem ciekawa co wymyślisz ^^
To weny życzę do tworzenia opowiadanka :D
To mam taką kolejkę już rozumiem, AceLuffy, potem jeszcze jakieś ZoLu by wpadło i jeszcze ZoSan. Więc mam plany na najbliższy miesiąc jeśli chodzi o opowiadania 8D
UsuńNo i oczywiście czekam na doujiny :3
Hihihi, to jednak będzie ZoSanek :D Ayo szczęśliwa ^^
UsuńSpokojnie ;) Doujiny się tłumaczą, powoli, ale tłumaczą ;)
Mimo że moja psychika i tak jest już zryta, chyba strzaskałaś ją na kawałeczki! Luffy w krainie dziwów był cuuudowny, zwłaszcza, że nie rozumiem, co się wokół niego tak naprawdę dzieje, a gdy zmienił się w kobietę rozdziawiłam buzię.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się w jaki sposób wykreowałaś ten świat wyobraźni Luffy'ego, bo podejrzewam, ze miał urojenia pod wpływem wcześniej czytanej książki i nałykania się zbyt dużej ilości wody, prawda? Mimo że kiedyś tam czytałam Alicję, nie pamiętam za bardzo jak to wszystko się potoczyło, ale jestem pewna, że nie tak wartko jak ta twoja... ^^ Przynajmniej seksu nie było, tego jestem pewna! :D
Ładnie wykreowałaś postacie. Takie żywe. Nami sucz, Zoro jej pachołek, ale chyba nie miał ochoty na nią, co? Skoro tak szybko skosztował z gumowego, hihi ^^
Co do końcówki, to... Mam rozumieć, że to były takie mrzonki Monkeya, tak? I on gadał jakieś głupoty na głos, że wszyscy nad nimi chichotali?
Bardzo fajne opko ;)
Wow! To było piękne! ;D
OdpowiedzUsuńNiezły pomysł xD
Miauhohoho xD
Genialne pomysły, naprawdę zszokowało mnie to ;D
Wszystko ładnie wypisane i w ładny sposób, mogła sobie wyobrazić dużo nowych, ciekawych rzeczy^^
A Luffy...Zachowywał się zupełnie jak Luffy! Co mi się strasznie spodobało ^^
Zoro jako niewolnik *.* Obdarte spodenki - i tylko te spodenki *.* Jestem w niebie! xD
Końcówka, świetna xD Biedny Zoruś xD Ja bym sie schowała ze wstydu xD Oh to naprawdę musiała być gorączka xD
No, nareszcie dałam radę skomentować tego ficka ^^
Dziewczyno szalejesz wyobraźnią! :D
Napiszesz ZoNa (Zoro X Nami)? Ploooosssseeee.
OdpowiedzUsuń(\_/)
(='.'=) klulicek:-o_O
(")_(")