Tytuł: „Jeśli wszystko, co możesz mi dać to szept, przyjmę go z otwartymi ramionami”
Autorka: Kanako
Korekta: Ayo3
Korekta: Ayo3
Liczba rozdziałów: 2/2
Gatunek: yaoi
Para: AcexSanji
Ograniczenie wiekowe: 18+
Piosenka przewodnia: Wakaba - Ashita Boku wa Kimi ni Ai ni Iku
Czy w naszym życiu wszystko jest tak jak być powinno? Czy nie odrzucamy czasem uczucia, które uwiera nas mocno w tyłek? Ile jest warta nasza wojna z jutrem? Jak daleko człowiek może się posunąć, aby osiągnąć szczęście?
Czy w naszym życiu wszystko jest tak jak być powinno? Czy nie odrzucamy czasem uczucia, które uwiera nas mocno w tyłek? Ile jest warta nasza wojna z jutrem? Jak daleko człowiek może się posunąć, aby osiągnąć szczęście?
Gdy będziecie to czytać zdacie
sobie pewnie sprawę, że opowiadanie jest inspirowane pewnym anime.
Zapraszam do lektury!
Kiedy światło
poranka wlewa się do środka
Ja, z odwagą, powiem „kocham cię!”
Ja, z odwagą, powiem „kocham cię!”
Ace zawsze był zdania,
że miłość była dla niego czymś nieosiągalnym, bo tak naprawdę nikt nie nauczył
go tej trudnej sztuki. Wszystko zostało zduszone już w zarodku. Matka odeszła z
tego świata w dniu jego narodzin – to była pierwsza i ostatnia lekcja o miłości
jaką poczuł na własnej skórze. Portgas jednak nigdy nie widział w jej akcie nic
wzniosłego. Była najczystszą ofiarą jego pragnienia życia. Ojca nigdy nie
spotkał, słyszał zaś wiele plotek, jakoby zmarł kilka miesięcy przed
pierwszym styczniem. Był święcie przekonany, że były całkowicie wyssane z
palca.
Kilka lat mieszkał pod
opieką swojej babki, która nie darzyła go szczerą sympatią, nie zasypywała
całusami, nie czytała bajek na dobranoc, nie haftowała czapek ani szalików i nie
szczędziła przykrych słów, wymagając od niego tak dużo, że Ace sam się pogubił,
zasypany startą jej pragnień. Gdy zmogła ją choroba, mieszkał sam jak palec, w
małym obskurnym mieszkaniu na peryferiach Osaki. Nie przerażała go wizja
samodzielności. Ranki i popołudnie spędzał nad książkami, a wieczorami tułał
się po restauracjach i parkach.
Mimo, że z natury był
samotnikiem, nie chciał popełnić takiego błędu jak własna babka, nie chciał
umierać sam, nie chciał żyć w
nienawiści do całego świata oraz samego siebie, choć wiedział, że miał do tego predyspozycje. Bał się, że stoczy się na sam
margines i stanie się zwykłym szarym człowiekiem, dlatego wyjechał z rodzinnej
Osaki do Tokio w poszukiwaniu własnego szczęścia. Dostał się na studia. Harował
w dzień i noc, ale wysiłek się opłacił - zdał z nienajgorszym stopniem. Koniec
końców wylądował jako edytor w wydawnictwie „Diarium”. Mimo że dla większości taka praca nie była szczytem marzeń, Ace przyjął ją z uśmiechem na ustach i
potraktował jako bilet do nowego jutra.
Między pierwszymi
opadami śniegu, a zapachem świątecznej jutrzenki postanowił złożyć wizytę
swojej mangaczce, która kompletnie minęła się z terminem oddania manuskryptu.
Przedzierał się przez warstwę białego puchu, padającego nieustannie z nieba,
klnąc siarczyście pod nosem. Ace nie lubił zimy. Nie
wykazywał optymizmu, gdy podjął decyzję
o pojechaniu na Hokkaido w ramach pracy, ale zdawał sobie sprawę, że jak mus to
mus i nie było żadnego gadania. Zaciągając na uszy czapkę, spacerował po
ośnieżonych ulicach pogrążonych w całkowitej ciszy. Nad miastem spowitym mrokiem rozciągała się delikatna mgła.
Czas,
w którym go dostrzegł był momentem przełomowym. Zakochał się. Wpadł po uszy.
Miał na imię Sanji. Był w jego oczach ucieleśnieniem anioła, dlatego tak bardzo
nie mógł powstrzymać swoich drżących dłoni, bijającego serca i namiastki
szczęścia, która wypełniła jego pierś. Podziwiał każdy centymetr jego twarzy – zgrabny
nos, błękitne oczy, różane usta, grzywkę zasłaniającą jedno oko i bajecznie kręconą
brewkę, która sprawiała, że Ace szalał ze zachwytu. Uwielbiał sposób jego
mówienia, delikatne rumieńce, które wykwitły z powodu mrozu, mimikę twarzy, jak
trzymał papierosa w zębach i delikatne gesty, które wykonywał – to jak zagryzał
delikatnie wargę, gdy był podenerwowany, sposób w jaki się śmiał i skupioną
twarz, gdy czytał książkę. Uwielbiał obserwować kolorowe refleksy światła w
jego jasnych włosach, jak się ubierał i
w jaki sposób chodził. Barwa jego głosu natomiast była tak urzekająca, że Ace’owi,
za każdym razem, gdy go słyszał, miękły nogi. Miłość, mimo, że pochopna,
chaotyczna i pierwsza, to naprawdę gwałtowana i namacalna.
Portgas
robił wszystko, żeby się do niego zbliżyć. Co najmniej raz na kilka miesięcy
odwiedzał Hokkaido i wpadał do jego rodzinnej restauracji, przyglądając mu się
ukradkowo spod tomiku mangi. Jednak nigdy nie miał odwagi podjeść i zagadać, widząc
jak oferowała Sanjego rozmowa z młodymi dziewczynami. Zdał sobie sprawę, że
była to miłość nieodwzajemniona, dlatego chciał o nim jak najprędzej zapomnieć.
Ale im dalej, tym bardziej to wszystko doprowadzało go szaleństwa…
Dzisiejszej
nocy odwiedził całodobowy i pił do białego rana. Były w jego życiu takie chwile,
że czuł, iż dla świata zrobił wystarczająco dużo i teraz jedynie, co może, to
odejść. Tak właśnie się poczuł, gdy próbując się podnieść na łokciach, ból
przeszył na wskroś jego prawą półkulę i znów upadł jak kłoda na podłogę,
narażając swoje cztery litery na siniaki.
—
Otwarte — bredził pod nosem. Był rozłożony na łopatki. Syknął, przewracając się
na drugą stronę, ale po chwili uznał, że był to naprawdę głupi pomysł, gdyż
dźwięk dzwonka tak mocno się nasilił, że miał wrażenie, iż czaszka pękła mu na
pół.
—
Upierdliwiec z ciebie! — krzyknął głośno i usiłując desperacko wstać, złapał
się krawędzi stolika. Poderwał się z miejsca, łokciem strącając z blatu
butelkę, która potoczyła się jak kulka do kręgli, spadła i
rozbiła się na dobry mak
W
kilka sekund był już przed frontowymi drzwiami. Szarpnął niezgrabnym ruchem za
klamkę i otworzył drzwi z hukiem.
—
Ach, to ty… — Westchnął cierpko, gdy zobaczył Sanjiego na progu swojego
mieszkania. Nerwowo zmierzwił włosy. Nie spodziewał się, że Kuro znajdzie w
sobie tyle odwagi i zdecyduje się jednak złożyć wizytę Yoshice-sensei.
—
Ace-san….
—
Po co żeś przyszedł z samego rana? — wycharczał, zdając sobie sprawę, jak
bardzo ma sucho w gardle. Zgadywał, że musiał wyglądać okropnie. Może jak chodzący trup? Albo zombie? Dlaczego akurat on
musiał go oglądać w takim stanie?
— A
po to, że kazałeś mi nie zwlekać, pamiętasz?! Mówiłeś, że mam zrobić to
natychmiast?! Poza tym jest dobrze po szesnastej, pijaku ty jeden wstrętny! —
warknął oburzony Sanji.
—
Cichaj. Głowa mi za chwilę pęknie — burknął Ace w kompletnym nie humorze do
przekomarzania się. Złapał wyraźnie zdziwionego edytora za łachy i wciągnął go
do mieszkania, zamykając piętą drzwi. Nie miał najmniejszej ochoty wywoływać
poruszenia wśród sąsiadów.
—
To… to g-gdzie jest Yoshika-sensei? — zająkał się Kuro, gdy Portgas zwolnił
swój uścisk i zniknął w głębi mieszkania.
— Yoshika to ja —
wyznał Ace, zabierając z lodówki karton mleka i wlewając go sobie do gardła.
Przeklinał w głowie niedomyślność swojego kouhaia. Miał czasem wrażenie, że Sanji żyje w potwornej fikcji, nie dostrzegając tego co ma przed nosem, co
Ace’a strasznie irytowała. Czy nie wysyłał mu wyraźnych sygnałów?
Jak się domyślał
Portgas, Kuro stał jak świeca tam, gdzie go porzucił i nie wyglądał na zdolnego
do wyksztuszenia z siebie chociażby pojedynczego stęknięcia.
Dwudziestopięcioletni mężczyzna uznał to za dobry sygnał, a jego usta wygięły
się w delikatnym uśmiechu.
— Chciałeś coś
konkretnego, czy wpadałeś na zwykłą pogawędkę? — zniecierpliwił się po chwili,
ocierając białe wąsy z twarzy. Miał dość tego
bezowocnego przypatrywania się, gdy nie patrzył. Chciał chociaż na chwilę
poczuć się ważny, czy tak bardzo dużo od życia oczekiwał?
—
Chciałemtylkopowiedziećżetamangawiejenudą — wydusił na wydechu Sanji i obrócił
się na pięcie, zaciskając dłoń na klamce. Ace zachichotał rozbawiony. Zatrzymał
nogą drzwi, wiedząc, że teraz nie pozwoli mu uciec.
— Sprawmy, aby
przestała być nudna, okej? — szepnął cichutko do jego ucha. Poczuł jak Kuro
zadrżał pod wpływem jego oddechu na karku, gdy wtulił się bezkarnie w jego
plecy. Edytor szarpał się przez chwilę, wierzgał nogami, ale Ace nie miał zamiaru dać
za wygarną, zwłaszcza, gdy sam wszedł w przysłowiową paszczę lwa.
— Chcę ruchania. — Złożył na jego karku
pocałunek, który nie był ani muśnięciem, ani głębokim wyznaniem uczuć. Był tak
bardzo gwałtowany i namiętny, jak gdyby Portgas chciał przelać w niego
wszystkie uczucia, które skrywał w głębi serca. Wiedział dobrze, że nie było
dnia ani nocy, w których nie rozmyślałby o dwudziestodwulatku. Zadurzył się w nim
bez pamięci. Miał niejasne wrażenie, że wszystko – śmierć jego babki, studia,
zatrudnienie w wydawnictwie, wyjazd na Hokkaido - sprowadzało się do spotkania
z jego prywatnym szczęściem. Miał świadomość, że drogi życia
zatrzymały się na skromnej osobie edytora. Nigdy nie wierzył w cienką,
czerwoną nić przeznaczenia, ale teraz zaczął szczerze wątpić w swój
wcześniejszy światopogląd. Co jeśli był w błędzie? Może to kamienie losu
rzuciły mu pod nogi Sanjiego? Chciał się trzymać kurczowo nadziei, że Kuro w
końcu zaakceptuje jego uczucia i będą żyć jak w bajkach – długo i
szczęśliwie. Nie wymagał jednak od niego
miłości, aż po grobową deskę i może właśnie dlatego jego pragnienie sprowadziło
się do seksu?
— Nie sądziłem, że kiedykolwiek
spotkam kogoś tak opornego jak ty, Sanji-kun. — Pokręcił sceptycznie głową, gdy
Kuro próbował po omacku dać mu w policzek. Złapał mocno jego obie dłonie w
silny uścisk i przycisnął do ściany.
— Ile razy mam ci
powtarzać, abyś nie stroił sobie ze mnie żartów, co?! — wycedził przez
zaciśnięte zęby. Ace miał wrażanie, że oddech Kuro nie był już taki równomierny
jak zazwyczaj, a głos taki pewny swego – wyczuł w nim nutkę fałszu, która wydrążyła
w jego umyśle iskrę nadziei.
— Tak. Tak. Tak. Wiem
to wszystko — mruknął niepocieszony, wdychając zapach jego włosów. Upił się nimi. Miał wrażenie, że pachnął domieszką zimowego krajobrazu i płatkami
wiśni w pełni rozkwitu. — Jesteś naprawdę tępy. Myślałem, że masz w sobie krztę
wyobraźni, kręcona brewko.
— Po prostu mnie puść,
dobrze? Mam jeszcze dużo roboty. I, wiesz? Masz mi oddać za dwa dni manuskrypt
na biurko i główno mnie to obchodzi, że się nie wyrobisz, kapujesz?!
—
Potrzebuję praktyki — szepnął cicho, nadgryzając teraz płatek jego ucha Otarł kolano o jego krocze i uśmiechnął się,
gdy doczekał się pożądanego efektu. Z ust Sanjiego wydobyło się głębokie westchnienie, zagłuszone przez zaciskanie
zębów.
—
Ja chcę świętego spokoju, do cholery! — warknął edytor i szybkim, gwałtowanym ruchem
wyswobodził się z rąk redaktora naczelnego. — Zbliża się ostateczny termin, a
nic nie jest zapięte na ostatni guzik. Jak ty sobie to…
PLASK.
Ace
nie miał pojęcia, kiedy jego dłoń wymierzyła siarczysty policzek Kuro i kiedy
dotknął jego delikatnej skóry. Nie mógł już zapanować nad
swoimi emocjami. Miał wrażenie, że to wszystko – łzy, smutek, samotność,
chorobliwa zazdrość – skumulowało się w jedno.
—
Jak możesz…? Byłeś naprawdę wykończony. Wyglądałeś zapewne gorzej niż ja dziś.
Spałeś albo śniłeś na jawie, to nie ma żadnego znaczenia. Ja… ja naprawdę… Słyszałem
po prostu, że zmęczonemu łatwiej wcisnąć kit, więc wepchałem ci do łapska
wizytówkę wydawnictwa.
—
Nie pamiętam — wybełkotał Sanji, zatrzymując dłoń na wysokości swoich
policzków. Mimo, że nadal było znać na nich odbitą otwartą dłoń Ace’a, Portgas
dostrzegł rumieńce, ale nie takie delikatne, różowe, ale płomienne, niemalże
czerwone. Zastanawiał się tylko, czy były skutkiem jego zawstydzenia, czy
złości.
—
Pinokio — fuknął i obrzucił go nienawistnym spojrzeniem. Ujął jego podbródek w
dłoń, czując pod palcami nieco szorstki zarost. Zbliżył się do jego twarzy na
taką odległość, że niemal stykali się nosami. — Słyszysz, prawda? Jak wali mi
serce w piersi… — szepnął cicho – subtelnie, łagodnie, jakby wcześniejsze
uczucia dały upust łagodniejszym uniesieniom. Przyłożył jedną dłoń Kuro na
miejscu, gdzie powinno znajdować się jego serce. — To dlatego, że tak bardzo
cię kocham…
—
Nie wygaduj bzdur — oburzył się Sanji, ale miał mętlik w głowie. Nie pamiętał
twarzy mężczyzny, który mówił do niego swobodnie tamtego wieczoru. Wiedział
tylko, że posługiwał się delikatnym, niskim głosem, dotyk miał ciepły i
potrafił się naprawdę serdecznie uśmiechać. Ace nie pasował do tego obrazka.
Jego dotyk na tę chwilę był zimny, dlatego Sanji zadrżał, gdy złapał go za
podbródek i uniósł jego głowę do góry. Tylko jego serce, wybijające tak dzikie
i silne rytmy, wydawało się być w tym wszystkim najbardziej rzeczywiste i pełne realizmu.
—
Nigdy nie żartowałbym ze swoich uczuć — mruknął Ace. Miał wrażenie, że ból
Sanjiego mógł czuć tylko w swojej własnej piersi i to bolało go najbardziej ze
wszystkiego, co doświadczył w swoim życiu. — Obudzisz się w końcu, mój książę?
— szepnął desperacko, gdy Kuro zmrużył oczy, wyraźnie coś kalkulując.
—
Mogę tylko na chwilę uchylić powieki — szepnął cicho i złożył nieśmiały,
pierwszy pocałunek na miękkich ustach Portgasa.
—
Sanji, nawet nie wiesz jak bardzo twoja niedostępność mnie nakręciła. — Ace
zaśmiał się pod nosem. Gdy edytor mu zawtórował, pociągnął go w głąb
mieszkania. Do sypialni.
—
Ace, przyznaj szczerze, specjalnie
uknułeś ten spisek, prawda? — mruknął nieśmiało Kuro, wspinając się na palce,
aby ucałować swojego przełożonego w czoło.
—
Nie spodziewałem się, że jesteś tak odważny, aby to zrobić — odpowiedział
Portgas, rozpinając koszulę Sanjiego, guzik po guziku, spokojnie, aby
jeszcze na moment zatuszować żyjące w nim zwierzę. — A może myślałeś, że masz
do czynienia z kobietą, co? Kilka komplementów i po krzyku, tak sobie to
wyobrażałeś?
—
Wal się. — Kuro nie został w tyle. Rozluźnił krawat na jego smukłej szyj i
palcami zaczął błądzić po jego nagiej, umięśnionej klatce piersiowej.
Zastanawiał się przez chwilę skąd ten człowiek znajduje na to wszystko czas –
na pracę jako wydawca, na rysowanie mang i jeszcze chodzenie na siłownie. Sanji
zawsze był nieporadny w gospodarowaniu wolnego czasu, dlatego
ograniczał się do chodzenia do pracy, gotowania w domowym zaciszu i ewentualnego czytania książek. Nawet nie
pamiętał, kiedy ostatnio był z kimś tak naprawdę blisko.
—
Z tobą bardzo chętnie — zapewnił Portgas, popychając edytora na dwuosobowe
łóżko, które stało przed nimi i jakby zachęcało, aby skorzystali z jego usług.
Po chwili wylądował tuż nad nim, znów wpijając się w jego usta, niczym łaknąca
krwi pijawka. Poczuł dłonie Sanjiego na swoich ramionach i westchnął cichutko. Miał
taki chłodny dotyk, że za wszelką cenę postanowił go ogrzać swoim ciepłem.
Oderwał się od jego ust i zjechał niżej na szyję, całując go tak gwałtownie, że
na kilku jej fragmentach zostawił czerwone plamki. Dłońmi natomiast majstrował
przy jego rozporku.
Ace
myślał, że ta miłość nigdy nie może się spełnić, ale gdy składał kolejne
pocałunki na chudej klatce piersiowej swojego kochanka, poczuł, że osiągnął
pełnie szczęścia. Nawet mógł umrzeć. Miał poczucie, że świat przestał dla nich
istnieć, gdy bezkarnie włożył dłoń w bokserki edytora i delikatnie podrażniał
jego męskość, muskając ją opuszkami palców. Ustami podjął całowanie jego sutków, zatoczył
kółko na jednym, aby po chwili podrażnić drugi językiem, aż nie doczekał się
wystarczającej liczby głębokich westchnięć z ust swojego partnera.
Posłał mu przenikliwe
spojrzenie, patrząc w jego oczy, kiedy zdjął z niego bokserki i pewnie złapał
jego penisa w dłoń. Był twardy i uniósł się już odrobinkę pod ciężarem pieszczot, które zaznał. Kucnął przy nim, oblizując jego męskość sprawnym
ruchem języka. Starał się jak najbardziej naciskać na nerwy, aby Sanji mógł
czerpać z tego jak najwięcej przyjemności. Miał wrażenie, że jasnowłosy był
niezwykle bierny, chociaż z drugiej strony, gdy zacisnął paznokcie mocniej na
jego ramionach, poczuł zwartość i gotowość do działania.
Kiedy Ace oblizywał
jego męskość kolistym ruchem i pochłonął ją, Sanji nie mógł powstrzymać
pojedynczych jęków rozkoszy, które sprawiły, że Portgas poczuł ciasnotę w
spodenkach. Jednak nie miał zamiaru
przestać, chciał go zmusić, aby jęczał jak dziwka, aby fala podniecenia tak
mocno nim zawładnęła, aby mógł poczuć jego spermę na policzkach, nosie i
dłoniach, dlatego zaczął ssać dość obsesyjnie szczyt pokaźnego penisa. Zacisnął
wokół niego podniebienie i zaczął go poruszać w tył i przód, w tył i przód,
powtarzając tę czynność parę razy. Sanji wplótł smukłe palce w czarne włosy Ace’a
i zaczął je delikatnie szarpać, jęcząc i wzdychając na zmianę.
Ace poczuł się
zachęcony do dalszych igraszek. Zacisnął jego jądra, wciskając i wypuszczając
męskość ustami. Rozluźnił gardło, pozwalając głowie myśleć tylko o życiowych
przyjemnościach i włożył go sobie w przełyk. Manewrował po nim językiem, ssał
bez pamięci. Tak bardzo się w tym wszystkim zapędził – w rozkoszy jakimi były
dla niego jęki Sanjego, w wsłuchiwanie się w bicie własnego serca i
cichych drżeniach, które targały od czasu do czasu ciałem edytora, że nawet nie
zauważył, iż doprowadził go do końca. Przełknął spermę dwoma haustami i
spojrzał na Sanjiego z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Dostrzegając na jego
policzkach wypieki, poczuł jak w środku triumfuje.
Sanji znów połączył
ich usta w pocałunku, który nie miał nic wspólnego nawet z tymi gwałtownymi –
był brutalny, Ace miał wrażenie, że ich języki tańczą w środku podniebień
zabójcze tango. Zachichotał. Dotyk Sanjiego był inny, bardziej pewny i przede
wszystkim ciepły, gdy Portgas poczuł jak jego ręka zaciska się na jego męskości
i delikatnie manipuluje główką. Nie miał zamiaru być mu dłużny. Włożył pierwsze
dwa palce w jego odbyt, ruszając nimi delikatnie. Na początku na twarzy Kuro
dostrzegł grymas niezadowolenia, a może strachu, tego Ace nie wiedział, ale po
chwili Sanji szepnął ciche słowa zachęty, co czarnowłosy przyjął z niezwykłym
entuzjazmem.
Objął go delikatnie,
składając pocałunki na mokrych od potu policzkach, czole i nosie, mając nadzieje,
że na każdym milimetrze Sanji poczuł jego usta. Gdzieś pomiędzy tymi
wszystkimi kolejnymi zachłannymi pocałunkami, Ace postanowił wejść w całkowicie
odsłonięte ciało kochanka. Przez tą krótką grę wstępną, chciał odwieść Kuro od tego, że za chwilę
będzie obcy członek penetrować jego wnętrze, jak się Portgas domyślał, pierwszy
raz w życiu.
Na początku nie
poruszał się w nim w ogóle, chcąc, aby Sanji oswoił się z tą myślą i nie miał
pojęcia ile tak minut patrzył się w rozpalone oblicze ukochanego, ale wiedział,
że nie może dużej zwlekać.
— To boli… — szepnął
cichutko Kuro, gdy Ace próbował się przebić przez nasadę mięśni.
— Ma boleć… — mruknął. Czuł jak Sanji zacisnął trochę mocniej pośladki, więc, aby go
rozluźnić, Ace zaczął delikatnie masować ustami jego szyję. Wiedział, że dla
jego obiektu westchnień perspektywa pierwszego razu z facetem wcale nie musiała
być taka kolorowa. Domyślał się, że musiały nim targać strach i ból,
pomieszane z rozkoszą, ale Ace chciał mu dać już tylko więcej i więcej
przyjemności, dlatego nie przerywał nawet wtedy, gdy z ust Sanjiego wydarło się
ciche skomlenie, które zaraz przemieniło się w urwany jęk przyjemności.
— Acccceeee…. — Sanji
powtarzał jego imię jak mantrę, gdy Portgas pozwolił sobie na kolejne kilka
pchnięć. Zaniepokojony uniósł głowę, ale gdy zobaczył w oczach edytora
prawdziwą fascynację, zachichotał.
Coraz mocniej napierał
na jego ciało, starając się sprawić mu jak najwięcej przyjemności. Był dumny z
siebie, że jeszcze nie osiągnął szczytu, ale czuł, że koniec już jest
nieubłagalnie bliski. Pchnął trochę mocniej, a gdy z ust Sanjiego wydobył się
długi, podwójny jęk zdał sobie sprawę, że w końcu natarł na jego prostatę.
Pchnięć nie było końca. Ich jęki połączyły się w jeden niezgrabny spust emocji,
a oddechy – przyspieszone i nierówne – stały się melodią ich ciał, poruszającą
się do jednego taktu. Ace miał wrażenie, że Sanji był jego brakującym elementem
układanki.
Kilka chwil później
Ace osiągnął szczyt, a Sanji parę sekund po nim. Mimo że rozminęli się tylko
troszkę, Portgas miał wrażenie, że przeżył najlepszy stosunek w swoim życiu.
Upadł tuż obok edytora, który, mimo zamkniętych oczu, wyglądał na bardzo
szczęśliwego.
Sanji przycisnął
spragnione usta do skroni swojego kochanka i po chwili oddał się objęciom
Morfeusza.
Srebrzysta poświata
księżyca, wdzierając się do sypialni, oświetlała rozproszone włosy edytora po
pościeli. Ace rozmarzył się na chwilę, przypatrując się jego zaróżowionym policzkom,
lekko rozchylonym wargą i klatce piersiowej unoszącej się pod wpływem rytmicznych
oddechów. Złożył na jego ustach delikatny pocałunek, uśmiechając się do siebie
jak szaleniec.
Gdy we śnie Kuro
obrócił się do niego plecami, bezszelestnie wyplątał się z pościel i wygrzebał
ze szuflady arkusz białego papieru i ołówek. Usiadł na ziemi, opierając plecy o
chłodny już kaloryfer i zaczął rysować pierwsze kreski na kartce. Wielkość
penisa Sanjiego przekroczyła jego najśmielsze oczekiwania. Nie spodziewał się,
że będzie mieć aż tak dużego…
Wiesz Sanji, gdy zobaczyłem cię po rocznej
rozłące w pociągu, uświadomiłem sobie, że musisz być mój i tylko mój… Mimo że
nadal nie jestem pewny, czy uczcie ściskające moje pośladki jest prawdziwe,
poczułem naprawdę wielką ulgę, gdy po raz pierwszy uśmiechnąłeś się w moim
towarzystwie. Nie ważne co wybierzesz, nadal będę ci kibicował, bo tak bardzo
cię kocham…
Dwa miesiące później.
—
Oi, uważaj ofiaro losu, bo znów się wywrócisz. — Upomniał Ace, gdy zobaczył jak
Sanji niesie na ramionach stertę tomików mang i chwieje się na wszystkie
strony, omijając jeszcze po drodze ludzi, którzy plątali się pod nogami.
—
Och, zamknij się. Mógłbyś pomóc, a nie dolewać oliwy do ognia, gówniany
zboczeńcu — burknął, gdy jedna książka ze szczytu upadła na ziemię. Ace schylił
się, aby ją podnieść i uśmiechnął się kącikiem ust, gdy na okładce dostrzegł
dwóch całujących się mężczyzn. „Obudź się mój książę”, autorstwa Yoshiki
Haru.
—
Wiesz Sanji… — Szturchnął go łokciem w ramię.
—
Hmm…?
—
Jeśli wszystko, co możesz mi dać to szept, przyjmę go z otwartymi ramionami.
Ace, nadal pamiętam twoją twarz pogrążoną we
śnie. Liczyłem twoje piegi, ale nigdy nie mogłem ich zliczyć do końca. Po
trzech próbach straciłem do tego nerwy. Byłem okropnym kłamczuchem, wiesz?
Udawałem, że cię nie widzę, ale… Miałeś rację, to ja ukradłem Ci wszystkie
szkice mojego penisa, ale chyba w końcu mogę wyznać to otwarcie: Nigdy nikogo
nie pokocham tak bardzo jak ciebie.
Koniec części drugiej. Ostatniej.
Oj, kocham przewodnią piosenkę do tego opowiadanka :D Jest taka mega urocza i tak bardzo pasuje. Ale mniejsza z tym ^^ Przyznam szczerze, że ta część była o wiele lepsza niż ta pierwsza, może dlatego, że zrobiłaś ją trochę bardziej rozbudowaną co mi się naprawdę bardzo podoba. Ta dwójka jest naprawdę niesamowita i cieszę się, że oprócz Emiś, ktoś się wziął za napisanie o nich opowiadania. Opis stosunku jak na pierwszy raz wyszedł naprawdę dobrze. Nie mam się czego przyczepić. Ogólnie sytuacja między tą dwójką bardzo dobrze przedstawiona. Pogratulować :) Najbardziej mnie rozwaliło z tym szkicowaniem przez Ace'a penisa Sanjiego xD Hahaha, dobre. Sanji w końcu przyznał, że go kocha <3 Co prawda tylko w myślach, ale zawsze :D
OdpowiedzUsuńTak szczerze powiedziawszy, jestem ciekawa jak im się po tym wszystkim układa. Mieszkają razem? To ja proszę ładnie o jakąś kontynuację :D Szybka jesteś z tym pisaniem :) Zazdroszczę ;)
Ja także bardzo lubię tą piosenkę, dlatego ją w sumie wybrałam do tego opowiada, coby nie było tak głucho jak na dwurozdziałowca, c'nie? Ja uwielbiam ten pairing, zresztą wiesz. Mam trzy swoje ukochane pairingi i każdy (może oprócz tego ostatniego) ma jakąś perspektywę na przyszłość, hehe. Hm... Sanji chyba nigdy nie wyznał uczuć do niego na głos, tak mi się wydaje. Mimo że miał w sobie tyle odwagi, nie chciał chyba... był pewny, że Ace wyczyta to pomiędzy wierszami, tak myślę. No cóż, Ace lubi męskie penisy... penisa Sanjiego wyobrażał sobie od czterech lat, a teraz mógł mu pozować.... trzeba skorzystać! :D
UsuńNaprawdę chcecie kontynuację? :D
Hihi, wcale nie szybka. Jakoś tak wyszło.
Jak tylko zobaczyłam piosenkę przewodnią, to wiedziałam o co chodzi. :3 Rok temu w święta koleżanka przysłała mi na płytce Sekai Ichi Hatsukoi... Hihihihi~!
OdpowiedzUsuńSkomentuję od razu całość tutaj. Przyznam szczerze, że część druga była lepsza niż pierwsza, bardziej mi się spodobała [i nie chodzi o seks :P]. Jedyne co mi nie pasowało to to, że zrobiłaś z Sanjiego taką trochę rozchlapcianą osobę. Nasz kucharz nie jest aż tak nieśmiały, ale było to na swój sposób bardzo słodkie.
Pierwsze opowiadanie AcexSanji jakie czytałam po polsku i jestem zachwycona - bez słodzenia, naprawdę. Zwłaszcza partem 2. Chyba najbardziej za serce chwytały te fragmenty pisane kursywą [sama jestem w rozchlapcianym nastroju XD]. A przy okazji i wyszło na wesoło.
" Udawałem, że cię nie widzę, ale… Miałeś rację, to ja ukradłem Ci wszystkie szkice mojego penisa(...)" Chyba jeden z najlepszych fragmentów. Oj ten Sanji :P. Przy okazji, Ace to niezły perwers, żeby takie rzeczy rysować. Ciekawy sposób wyrażania swojego... Zafascynowania?
Ach, i podobał mi się na początku opis tego, co Ace uwielbia w wyglądzie Sanjiego. Przez chwilę myślałam, że się zakochałam znowu. Był naprawdę trafny i świetnie pokazał pociąg do innej osoby ^.^
Trzy razy tak, przechodzisz dalej XD.
Jestem naprawdę zachwycona.
Oby wen Ci nadal sprzyjał :).
Sekai-ichi było świetne, nadal nie mogę wybrać pomiędzy Jonjou a Hatsukoi ^^'
UsuńJa mam poczucie, że seks spartoliłam, ale jako, że był to właściwy pierwszy raz kiedy TO pisałam, możecie przymknąć na to oko, prawda? ;) Ano wiem, że nie jest. Pokazałam też jego buntowniczą cześć natury, hihi. Ale myślę, że mógłby się tak czuć... pierwszy raz patrzył na faceta jak na dawcę przyjemność, prawda? Myślę, że nigdy wcześniej nie rozważał podobnej opcji w swoim życiu, zwłaszcza, że przeważnie przebywał w otoczeniu płci pięknej i uważał się za 100% rasowego heterowca :D
Dziękuję ślicznie. Naprawdę baaardzo się cieszę, że jest grona osób, które to opowiadanie przypadło do gustu, bo jest to mój całkowity debiut w obyczajowym łan pisu i czasem nie wiedziałam jak ten twardy orzech ugryźć ;)
Myślę, że postać Ace na ogół była dość perwersyjna... Właściwie, no, czy to mandze, czy w fickach... Chyba to już taki jego urok, ale przynajmniej łatwo się domyślać na czym jako mangaka się skupiał, prawda? :D
Jest wiele ludzi na świecie, którzy uważają, że gejostwo to ostateczne zło, działo szatana blebleble... Dlatego chyba tak bardzo wgłębiłam się w dokładny opis uczucia Portgasa, bo dla mnie ten rodzaj miłości jest tak samo piękny jak każdy inny :D
Łał? Mogę grać w następnej rundzie, naprawdę? Łał! ^^
Też ciągle trzymam za niego kciuki, ale życzę ci przy okazji to samo!! ;)
To JEST ten sam rodzaj miłości co na płaszczyźnie kobieta-mężczyzna, zaręczam :3. Złem to nie jest, w moim liceum jest kilkoro gejów i lesbijek. Z jednym gejem się przyjaźnię, bo lubi on oglądać anime i często nawijamy o shoujo,a Sekai, Junjou i "Papa to kiss in the dark" oglądał po kilka razy. XD
UsuńCzy seks spartoliłaś, to w sumie chyba bardziej powinna ocenić Emi, w końcu ona jest specjalistką od seksowniejszych shotów. Mnie jest bardzo ciężko ocenić, bo żeby porwał mnie taki opis to muszę mieć ee... fazę? Nie wiem, jak to określić nawet. Pisanie ich przychodzi mi z trudnością [nie to co trzy lata temu jak byłam nabuzowaną gimnazjalistką i pisałam opowiadanie gdzie główny bohater co chwilę bzykał Naruto/Sasuke XD], więc czytanie również. Twój nie był gorszy od innych opisów jakie czytałam. :3
A jak na pierwszy raz to i tak wyszło dobrze!
Ja to wiem, nie musisz tłumaczyć :D Też bym chciała mieć kogoś takiego za przyjaciela z kim można sobie bezkarnie yaoice pooglądać. Pod ręką mam tylko Ayo. Nie widziałam "Papa to kiss in the dark", ale chętnie obejrzę :D
UsuńMnie też bardzo trudno przychodzi opisywanie seksu, dlatego zazwyczaj ograniczam się do pocałunków i dwuznacznych gestów. Nawet nie masz pojęcia ile razy zastanawiałam się nad jednym zdaniem, chociaż później jakoś tak było lepiej... pisałam, co mi palce na klawiaturze wystukały.
Blog został nominowany do Liebster Award. Więcej informacji: http://staramelia.wordpress.com/liebster-award/
OdpowiedzUsuń