12 listopada 2012

[Opowiadanie] Wszystkiego najlepszego, gówniana Kosmitko!

Tytuł: Wszystkiego najlepszego, gówniana Kosmitko!
Autorka: Ayo3
Korekta: Kanako
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: romans, yuri, gender bender
Para: ZorinaxSanjiko
Ograniczenie wiekowe: 18+
Moje pierwsze opowiadanie od ponad dwóch lat, także proszę o wyrozumiałość ;) Jako, że kocham Gender Bender, a moją ulubioną parą jest ZoSan, postanowiłam napisać opowiadanie yuri. O czym będzie, to można się z tytułu dowiedzieć. Dziękuję Emi i Kanie za korektę :D Życzę miłego czytania! Wszystkiego najlepszego, Zorina!
P.S. Jutro kolejna niespodzianka na urodziny Zoro ;)


            Na horyzoncie słońce powoli zachodziło, pogrążając całe niebo w ciemności. Wiatr dmuchał w żagle dużego statku z głową lwa na dziobie, który spokojnie dryfował po morzu. Od czasu do czasu, na pokładzie, można było usłyszeć śmiechy i głośne rozmowy dobiegające z jednego z pomieszczeń, które pełniło funkcję jadalni i kuchni. Nic w tym dziwnego, w końcu zgromadzili się tam wszyscy załoganci. Dzisiaj bowiem był jeden z tych dni, które hucznie świętowali, a mianowicie urodziny ich nakama. Jednak solenizanta, a raczej solenizantki, nie było tam razem z nimi.
            - Gdzie ta gówniana szermierzyna się podziewa? – Zapytała blondwłosa dziewczyna z podkręconą brwią, miażdżąc nogą rękę, która próbowała chwycić miskę z sałatą i warzywami. – Daruj sobie, Luffiko. Dobrze wiesz, że bez tej Kosmitki nie zaczniemy żadnego przyjęcia.
            Sanjiko westchnęła. Strasznie niecierpliwiła ją ta sytuacja. Przyjęcie powinno trwać już około dwóch godzin, a tymczasem wszyscy siedzą i nie wiedzą co robić. Popatrzyła z dumą na wielki tort, który stał na stole. Nie chciała tego otwarcie przyznać, ale w głębi duszy wiedziała, że poświęciła mu o wiele więcej czasu i uwagi niż zazwyczaj, aby wyglądał pięknie i smakował jeszcze lepiej. Mimo, iż przeważnie przyrządzała naprawdę słodkie ciasta, tym razem starała się nie przesadzać. Zrobiła to jak najbardziej umyślnie. Wiedziała, że ich zielonowłosa przyjaciółka niezbyt przepada za słodkościami, a chciała, aby tym razem tort naprawdę jej smakował.
            Dziewczyna wyjęła z kieszeni paczkę papierosów o nazwie „Death” i włożyła sobie jednego do ust. Zaciągnęła się lekko i zaczęła rozglądać po towarzystwie. Brooke siedziała na krześle, przygrywając urodzinową melodię, Francesca rozmawiała razem z Robio i Namizou, a Usomi, Chopperina oraz Luffiko majstrowały coś w kącie. „Pewnie chcą podkraść żarcie”, pomyślała Sanjiko, a jej wzrok znowu powędrował ku męskiej części załogi. Uwielbiała na nich spoglądać. Ich świetnie zbudowane sylwetki sprawiały, że czuła podniecenie i w żaden sposób nie mogła tego powstrzymać. Zawsze ją to dziwiło, bo na świecie kochała i pragnęła tylko jednej jedynej osoby.
            - Sanjiko-chan… - Odezwał się rudowłosy chłopak, aktualnie opierający się rękami o stół. Serce dziewczyny zaczęło bić szybciej, a gdy ponownie na niego spojrzała w jej lśniących, niebieskich oczach pojawiły się serduszka. – Czy mogłabyś po nią pójść? – Zapytał znudzony.
            - Tak jest, Namizou-san. – Odpowiedziała dziewczyna z wielkim uśmiechem na ustach i natychmiast ruszyła w kierunku drzwi.
            Sanjiko wyszła z kuchni i poszła w stronę głównego masztu. Aby dostać się do bocianiego gniazda, które pełniło funkcję obserwatorium oraz siłowni, musiała wspiąć się po linach otaczających maszt, a w miejscu gdzie się kończą, wdrapać na drabinę. Jako, że przeważnie miała na sobie bardzo krótką spódniczkę nienawidziła tego robić. To skutecznie uniemożliwiało jej wygodne ruchy. Musiała nieźle się nagimnastykować, aby nie było jej widać bielizny. Pomimo tego iż w sumie i tak by nikt teraz tego nie zauważył, to i tak czuła dyskomfort.
            Mimo, iż pogoda była spokojna to i tak dziewczyna, podczas wspinaczki, zaczęła dygotać z zimna. Domyśliła się, że niebawem powinni dopłynąć na jakąś jesienną albo i nawet zimową wyspę. Gdy w końcu dotarła do otworu w podłodze siłowni, ostrożnie je uchyliła i zerknęła do środka. Nie było widać ani jednej żywej istoty. Weszła i zaczęła się rozglądać.
            - No i gdzie ona polazła? – Zapytała pustą przestrzeń przed sobą. – To już naprawdę przesada, żeby gubić się nawet na stat…
Nie dokończyła, bo jakaś nieznana jej siła pchnęła ją w stronę najbliższej ściany w pomieszczeniu. Jęknęła z bólu i popatrzyła przed siebie. Naprzeciwko niej stała dziewczyna o krótkich, zielonych włosach i z przebiegłym uśmiechem na twarzy. Patrzyła wprost w niebieskie oczy blondynki, która powoli i spokojnie zapaliła papierosa. Zapach tytoniu rozniósł się po całej siłowni. Zielonowłosa oparła swoją dłoń o ścianę, tuż koło głowy przyjaciółki.
- I co ty wyprawiasz, gówniana Kosmitko? – Zapytała Sanjiko wyraźnie się uśmiechając. Dokończyła papierosa. Dobrze wiedziała do czego to wszystko prowadzi. – Widzę, że nawet dzisiaj prosisz się o niezłego kopa. Czego oczekujesz?
- Po co te szorstkie słowa? Nie pasują one do ciebie, Kręcona Brewko, tak samo jak papierosy. – Odpowiedziała dziewczyna jeszcze bardziej przybliżając się do blondynki, która na twarzy miała wymalowany grymas.
- Mówiłam ci, żebyś mnie tak nie nazywała jak jesteśmy same. – Fuknęła, udając złość. – A poza tym, kręcone brwi są teraz w modzie, a papierosy to mój nałóg, od którego nie da się tak szybko uciec. W każdym bądź razie, co jest grane?
- Nie uważasz, że skoro dzisiaj są moje urodziny, to coś mi się od ciebie należy? – Zapytała Zorina patrząc z pożądaniem na swoją partnerkę.
- Oczywiście, że ci się należy. – Powiedziała spokojnie Sanjiko. – Przecież zawsze pamiętam o waszych urodzinach. Właśnie, na dole czeka na ciebie twój urodzinowy prezent ode mnie.
- Nie chcę tortu. Każdy taki dostaje. – Stwierdziła, przybliżając głowę do głowy dziewczyny i pieszczotliwie przygryzając płatek jej ucha. – Chcę ciebie. – Szepnęła, a blondynka lekko się zarumieniła.
Zorina powoli zaczęła wodzić po jej szyi, pozostawiając delikatne pocałunki. Obydwie czuły narastające z każdą chwilą podniecenie. Sanjiko lekko objęła ją w pasie i dała się ponieść pieszczotą swojej partnerki. Jej oddech był coraz głośniejszy. Wetknęła ręce pod jej białą bluzkę i poczęła delikatnie poruszać rękami po jej wysportowanych plecach. Zielonowłosa dziewczyna napotkała w końcu usta swojej partnerki i bez wahania wcisnęła w nie swój język, poruszając nim subtelnie. Wtopiła dłoń w blond włosy kochanki, namiętnie ją całując.
Sanjiko poczuła jak uczucie ciepła wypełnia jej całe ciało. Strasznie za tym tęskniła. Odwzajemniła pocałunek, jeszcze bardziej napierając na podniecone ciało dziewczyny. Całowały się namiętnie, przelewając w siebie nawzajem wszystkie swoje uczucia. Nie chciały przerywać, bo sprawiało im to niesłychaną przyjemność, która była nie do opisania. Już tyle razy to robiły, jednak za każdym nowym, doznawały coraz więcej rozkoszy. Teraz przyszła okazja, aby zaspokoić to uczucie tęsknoty, które towarzyszyło im przez ostatnie parę tygodni. Mimo, iż przed załogą często się kłóciły i biły, to tak naprawdę były bardzo dobrymi przyjaciółkami, które rozumiały się bez słów i które z biegiem czasu zapałały do siebie o wiele większym uczuciem. Kochały się, i nikt ani nic, nie mogło temu uczuciu przeszkodzić.
Nagle Sanjiko przerwała i odepchnęła Zorinę do tyłu. Nie chciała tego robić, jednak dobrze wiedziała, że jak nie zejdą na dół, to ich towarzysze przyślą kolejną osobę na zwiady. Póki co, obydwie nie chciały aby ich romans wyszedł na jaw. Bez wątpienia mogłoby to nadwyrężyć relacje jakie panowały z innymi na statku. Nie mogły do tego dopuścić. Były już zmęczone ciągłym uciekaniem, ale najwyraźniej nic na to nie można było poradzić. Blondynka spojrzała w zielone oczy swojej partnerki, w których dostrzegła rozczarowanie i pocałowała ją czule w czoło.
- Chodźmy do kuchni. – Powiedziała łagodnie, obejmując dłoń swojej dziewczyny. W jej głosie można było wyczuć smutek. Zorina kiwnęła zgodnie głową.
Zaczęły schodzić na dół po linach otaczających maszt. Sanjiko znów miała z tym nie lada problem. Gdzieś w połowie drogi na dół zachwiała się i gdyby nie silna dłoń Zoriny, z pewnością spadłaby na pokład, robiąc sobie krzywdę. Odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się do swojej wybawicielki. Gdy znalazły się już na samym dole, ruszyły w kierunku kuchni. Znowu przywołały na twarze maski pałające do siebie niechęcią i nienawiścią.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! – Rozległ się głośny krzyk, gdy minęły próg kuchni. Wszyscy rzucili się w stronę Zoriny, chcąc złożyć życzenia z okazji jej święta.
Sanjiko poszła do swojego ulubionego miejsca na statku, omijając ten cały zgiełk. Oparła się o kuchenkę i ponownie, tego dnia, zapaliła papierosa. Nie lubiła ukrywać emocji, które z dnia na dzień, coraz bardziej w niej wzbierały. Nienawidziła przywoływać tej strasznej maski, która skutecznie ukrywała jej uczucia i pożądania gdzieś głęboko w sercu. Nienawidziła siebie za to, że na co dzień tak okrutnie musiała traktować osobę, którą kochała całym swoim sercem. To było nie do wytrzymania i powodowało, że nie czuła się sobą. Nie chciała tego tak zostawić, jednak zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że tak właśnie powinno być. Bezradność powodowała, że zaczynała wariować.
Westchnęła cicho i wypuściła dym, który nagromadził się w jej ustach. Popatrzyła w stronę stołu, gdzie wszyscy zaczęli opychać się smakołykami. Ona sama jednak nie dała rady nic przełknąć. Jej wzrok zatrzymał się na Zorinie, która nie okazując żadnych uczuć jadła właśnie tort urodzinowy. Zielonowłosa podniosła głowę i napotkała spojrzenie blondynki. Sanjiko dostrzegła lekki cień uśmiechu na jej twarzy. Bardzo się cieszyła, że jej praca się opłaciła i usatysfakcjonowała zielonooką dziewczynę. Czuła ciepło w sercu, którego nikt inny nie byłby w stanie zastąpić. Teraz marzyła tylko o tym, aby ta cała impreza dobiegła końca i żeby, przy odrobinie szczęścia, mogły zostać same.
Jednak nie zapowiadało się na szybki koniec imprezy. Pijąc, śpiewając, jedząc, tańcząc oraz grając w różne gry, wszyscy świętowali zakończenie tego dnia. Opowieści i wspomnień z ich wspólnej żeglugi nie było końca. Nawet Sanjiko humor się poprawił, gdy Luffiko i Usomi zaczęły stroić głupie miny i po kolei naśladować wszystkich członków załogi. Chopperina dopingowała je głośno, śmiejąc się do rozpuku. Namizou i Robio pili już kolejną kolejkę. Widać było, że drugi chłopak był już nieźle wstawiony, za to pierwszemu co chwilę było mało. Francesca piła razem z Zoriną, ale wyraźnie było po niej widać, że dłużej już nie wytrzyma nadmiaru alkoholu. Sanjiko podeszła do Zoriny.
- Nie pij za dużo, nie zapominaj, że nie podarowałam ci jeszcze swojego prezentu. – Szepnęła jej do ucha i ruszyła w stronę kuchni, aby pozmywać.
Punktualnie o pierwszej w nocy wstał Robio i oznajmił, że najwyższy czas aby przerwać dobrą zabawę. Nikt nie protestował, wszyscy byli już padnięci. Czarnowłosy chłopak podszedł do śpiącej, niebieskowłosej dziewczyny, wziął ją na ręce i zaniósł do damskiej sypialni. Namizou przeciągnął się leniwie i poganiając Luffiko, Usomi i Chopperinę opuścili kuchnię. Brooke schowała swoje skrzypce, beknęła na pożegnanie i podążyła za swoimi poprzednikami. W kuchni zapanowało milczenie, przerwane po chwili brzękiem talerzy i sztućców.
Sanjiko specjalnie nie odrywała się od swojego zajęcia, jakim było zmywanie naczyń po całej imprezie. Czekała z niecierpliwością jak zareaguje na to Zorina. Czuła jej wzrok na swoim ciele, ale nie miała zamiaru się do niej odwrócić. Nie musiała długo czekać na jej ruch. Zniecierpliwiona dziewczyna podeszła do niej i przycisnęła ją mocno do siebie, obejmując w pasie. Blondynka w końcu się do niej odwróciła, wsunęła ręce w jej miękkie, krótkie włosy i wpiła się w jej słodkie usta. Łapczywie i z największą przyjemnością dały się ponieść, tak długo wyczekiwanemu pożądaniu. Ręce Sanjiko objęły mocno szyję Zoriny, która teraz wodziła rękami po jej jędrnych pośladkach, podwijając krótką, czarną spódniczkę.  Ich języki ocierały się o siebie delikatnie i poruszały w zgodnej harmonii. Zniewalające ciepło zaczęło ogarniać ich ciała.
Nagle, blondynka poczuła ból w okolicach kręgów lędźwiowych. Jej skóra boleśnie wbijała się w blat mebli kuchennych. Dziewczyna gwałtownie przerwała pocałunek. Popatrzyła z lekkim uśmiechem w oczy kochanki, która była trochę zdezorientowana.
- Jesteś dzika jak zawsze. – Powiedziała Sanjiko, wracając do swojego poprzedniego zajęcia. – Skąd w tobie tyle niecierpliwości?
Nie doczekała się odpowiedzi na to pytanie. Zresztą, wcale nie musiała czekać, bo bardzo dobrze znała odpowiedź. W jednej chwili poczuła jak zwinnie unoszą ją silne ręce. Zaczęła się śmiać i żartobliwie wyrywać. W ramionach Zoriny czuła się zawsze bezpiecznie. Przeszedł przez nią dreszcz podniecenia. Nie miała zamiaru przerywać tego po raz kolejny. Objęła szyję kochanki i zaczęła ją lekko i pieszczotliwie całować. Zorina zmierzała, najszybciej jak tylko to było możliwe, do miękkiej kanapy, mieszczącej się zaraz przy ścianie. Delikatnie położyła w niej blondwłosą dziewczynę.
- Chcę w końcu ten obiecany przez ciebie prezent. – Powiedziała zielonowłosa, zbliżając się do partnerki i ponownie łącząc ich usta w obfitym pocałunku.
Ręce Zoriny zaczęły wdzierać się pod niebieską koszulę blondynki. Sanjiko cicho jęknęła, gdy poczuła chłodną rękę dziewczyny na swoim brzuchu. Zielonowłosa szybko pozbyła się niepotrzebnej części ubioru i jej oczom ukazał się błękitny biustonosz. Popatrzyła w oczy swojej kochanki, w których malowało się zniecierpliwienie. Nie potrzebowała dalszej zachęty. Sięgnęła rękami do pleców Sanjiko i odpięła jej górną część bielizny. Odrzuciła ją gdzieś w kąt i poczęła delikatnie, dłońmi pieścić piersi dziewczyny. Blondynka wydawała z siebie coraz głośniejsze jęki rozkoszy. Dawno nie czuła się tak wniebowzięta. Nie pozostawała jednak dłużna. Gdy Zorina zaczęła zataczać kółka językiem przy jej brodawkach, Sanjiko kusząco poczęła jeździć palcami po jej rozpalonych plecach. Jęki po chwili opanowały całą kuchnie. Nie dbały już o to, czy ktoś to usłyszy. Liczył się tylko ten moment.
Zielonowłosa zjeżdżała językiem coraz niżej. Przez chwilkę zatrzymała się przy pępku kochanki, aby małą pieszczotą, sprawić jej rozkosz. Jej ręce tym razem powędrowały do krótkiej spódniczki, której się pozbyła bez najmniejszego problemu. Zaczęła lekko ręką gładzić jej krocze, podniosła głowę i szukała jej słodkich ust. Zatopiona w ustach kochanki wsadziła lekko palec w jej wnętrze. Sanjiko drgnęła. Dziewczyna zaczęła rytmicznie poruszać palcem, sprawiając swojej kochance niesłychaną rozkosz. Nie odrywała od niej swoich ust, bo wiedziała, że jej głośne jęki pobudziłyby wszystkich na pokładzie. Wsadziła drugi palec, wprawiając blondynkę w ekstazę. Po chwili poczuła jak wnętrze dziewczyny zaczyna pulsować.
Sanjiko, wiedząc, że dłużej już nie wytrzyma, szybko odepchnęła kochankę. Zielonooka popatrzyła na nią z lekkim zdziwieniem. Na twarzy blondynki pojawił się uśmiech. „Teraz moja kolej”, pomyślała. Powoli zaczęła pieścić piersi solenizantki, schodząc po jakimś czasie coraz niżej. Czuła jak rozpalone ciało Zoriny domaga się więcej i więcej. Szybko pozbyła się całej odzieży dziewczyny, zanurzyła się w jej łonie. Przez chwilę bawiła się jej wargami sromowymi lekko je przygryzając i patrząc z satysfakcją jak dziewczyna staje się, z dotyku na dotyk, coraz bardziej rozpalona. Nie droczyła się z nią zbyt długo. Parę sekund później jej język penetrował wnętrze ukochanej, która zaczęła wydawać z siebie coraz to głośniejsze odgłosy. Sanjiko dobrze wiedziała jak najlepiej sprawić Zorinie niesłychaną przyjemność.
Gdy tylko wnętrze Zoriny zaczęło ostrzegawczo pulsować, blondwłosa dziewczyna przerwała, podniosła się i przybrała taką pozycję, aby było im obojgu przyjemnie. Ich narządy płciowe ocierały się teraz o siebie, powodując u kochanek kolejną falę podniecenia. Powoli i rytmicznie zaczęły się poruszać. Błoga przyjemność ogarnęła ich całe ciała. Uderzyła je gorąca fala rozkoszy. Ciężko dysząc, doszły w tym samym momencie. Przez chwilę nie mogły zdobyć się na żaden, nawet najmniejszy ruch. Dawno nie były takie szczęśliwe i spełnione.
Sanjiko podniosła z podłogi swoją koszulę i powycierała wydzielinę, która była widoczna na kanapie. Gdy skończyła, z powrotem wyrzuciła ją gdzieś w kąt. Zorina wyciągnęła zza kanapy duży, puchaty kocyk. Ułożyła się wygodnie i przysunęła do siebie swoją ukochaną. Zauważyła, że Sanjiko się waha.
- A co jeśli nie zdążymy rano wstać przed wszystkimi? – Zapytała z nutą smutku w głosie. Po krótkiej chwilach szczęścia, ponownie czekają chwile bólu. Nie chciała wracać do takiej rzeczywistości. Położyła głowę na ramieniu partnerki przymykając lśniące oczy, w których powoli nabierały łzy.
- Wiesz co powiedział mi Robio, składając życzenia? – Zapytała spokojnie Zorina, gładząc włosy zaniepokojonej dziewczyny. – Powiedział, żebym w końcu zaakceptowała swoją miłość i przestała ją ukrywać przed innymi.
- On wie? – Spytała zaskoczona Sanjiko, podnosząc głowę i patrząc ze zdziwieniem w zielone oczy. – Jak? Kiedy? Przecież dobrze się ukrywałyśmy z tym.
- Dobrze wiesz, że takim inteligentnym osobą jak on nic nie umknie. Jednak ważniejsze jest to… - Zorina zrobiła małą przerwę i głęboko nabrała powietrza. – Nie mam zamiaru już ukrywać tego uczucia. Nie chcę cię krzywdzić, ani w żaden sposób sprawiać ci ból. Chcę być blisko ciebie, zawsze, nie tylko gdy jesteśmy same. Kocham cię. Myślę, że pozostali to zaakceptują. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
W sercu Sanjiko zapanowało niesłychane szczęście. Nie spodziewała się tego. Teraz w końcu będą mogły być zawsze blisko siebie. Tego jej właśnie brakowało. Ponownie opadła na ramię Zoriny. W jej oczach nie było już śladu po łzach, a na ustach zagościł uśmiech. To była najlepsza rzecz jaka ją w życiu spotkała.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie. – Wyszeptała czule i obydwie pogrążyły się w pięknym, głębokim śnie.  

4 komentarze:

  1. Śliczne.
    Naprawdę, cudowne opowiadanie. Yuri, co prawda, ale nie wulgarne czy obrzydzające. Z pięknym zakończeniem. Poruszyło moje serduszko, chociaż na początku nie wiedziałam, co myśleć o tym opowiadaniu. Jestem jednak szczęśliwa, że je przeczytałam <3.

    Bardzo spodobało mi się to, że poruszyłaś kwestię ukrywania związku Zoriny i Sanjiko [obowiązkowo, Robio musiał wiedzieć... XD]. O ile faceci mają mniejszy problem z takimi rzeczami, to kobiety, jak bardzo uczuciowe i emocjonalne istoty, zawsze wtedy cierpią. Ach, mogłabyś w sumie dopisać ciąg dalszy, jak zareagowała załoga, itd... Ale myślę, że każdy może to sobie dopowiedzieć ^^

    Naprawdę, bardzo mnie się podobało. Dziękuję za stworzenie czegoś tak pięknego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz i naprawdę cieszę się, że Ci się podobało :) Nad kontynuacją też myślałam, ale tylko na małą chwilkę, bo szybko zrezygnowałam ^^ Pomyślałam, że taki koniec będzie dobry. Napiszę jeszcze jedno opowiadanko z nimi, ale one tym razem będzie bardziej dramatyczne ;) Jeszcze raz bardzo dziękuję za miłą opinię :*

      Usuń
  2. Przeczytałam z ciekawości:) Mimo że w ogóle nie kręci mnie Yuri. Jednak są to damskie odpowiedniki naszych cudownych mężczyzn więc stwierdziłam że czemu nie^^ Było ciekawe, fajnie przedstawione charaktery, urocza załoga no i miłe urodzinki:) Też tak jak wyżej podobało mi się to że obie musiały się z tym ukrywać. To zawsze daje taki dodatkowy dreszczyk emocji. Że takie to zakazane i w ukryciu.
    Zawsze to coś innego jeśli chodzi o opawiadania i fajnie że z nimi to napisałaś:)
    Vanilia

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy końcu popłakałam się, to jest piękne. Sama bym chciała by moja dziewczyna była zarazem najlepszą przyjaciółką jak i drugą połówką. Naprawdę zajebiste opowiadanie

    OdpowiedzUsuń