Autorka: SharriPL
Korekta: Ayo3
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: shounen-ai
Para: ZoroxSanji
Ograniczenie wiekowe: --
- Zoro,
otwieraj! Wiem, że tam jesteś! - Law po raz kolejny załomotał w drzwi.
Stał już
dobrych kilka minut na mrozie przed górskim domkiem kolegi. Gdy wyjeżdżał z
doliny na skuterze śnieżnym, Nami ostrzegła go, że zbiera się na burze śnieżną.
Natknął się na to nieprzyjazne wszelkiemu stworzeniu zjawisko, przejechawszy
zaledwie kilometr, lecz nie zamierzał wracać. Ruszył dalej, chcąc się
dowiedzieć, co jest przyczyną przedłużającej się nieobecności zielonowłosego w
miasteczku, do którego zachodził zwykle po gorzałę. Najgorsze było to, że przez
tę burzę nie można się było z nim skontaktować, telefony były bezużyteczne, a
radio trzeszczało niemiłosiernie. Dojechawszy na miejsce schował swój pojazd do
prowizorycznego garażu, którego Zoro używał do przechowywania noży, czekanów,
wnyków, nart, łopat oraz sprzętu do wspinaczki. Obawiając się o zdrowie
zielonowłosego, Trafalgar zabrał apteczkę, chociaż w głębi duszy marzył o
zostawieniu tego idioty na pewną śmierć, ale wtedy przyjaciele ów idioty nie
daliby mu spokoju. A poza tym czasami się przydawał: chodził po górach i
polował, często znajdując pechowych turystów, którzy zbłądzili. Choć i jemu
niewiele do tego brakowało.
Zamierzał już
zrezygnować z prób dostania się do domu, lecz w tym momencie usłyszał brzęk
zamka i drzwi się otworzyły, a stanął w nich nie Roronoa, a jego czworonożny
przyjaciel, czarnobiały husky Shusui. Pies szczeknął wesoło na widok znajomej
osoby i skoczył na doktora, opierając przednie łapy na jego ramionach.
- Też się
cieszę, że cię widzę. - Brunet podrapał zwierzę za uchem, co spotkało się z
pomrukiem zadowolenia. – No, gdzie masz pana?
Shusui ruszył
w głąb domu, który nie był wcale duży. Przedpokój, jedno pomieszczenie służące
jako salon i jadalnia połączona z kuchnią łukiem, sypialnia oraz łazienka. Law
zdjął buty, a płaszcz i czapkę powiesił na wieszaku. Dopiero wtedy wszedł do
salonu, w którym pod masą koców na zielonej kanapie leżał jakiś blondyn. Miał
zamiar podejść do chłopaka i zapytać go o kilka rzeczy, ale jego uwagę
przyciągnęło skomlenie czworonoga, który stał przed drzwiami do łazienki i
drapał w nie, nie mogąc się dostać do pomieszczenia. Tutaj zamiast klamki była
gałka ograniczająca możliwości psich łap. Brunet zlitował się nad stworzeniem i
otworzył drzwi, jednak Shusui nie przestąpił progu, a nawet wycofał się kilka
kroków. To było dziwne i doktor nie rozumiał, o co chodziło zwierzakowi.
Zrozumiał, gdy zaświecił światło. W wannie leżał nieprzytomny Roronoa, a woda
zabarwiona była na czerwono.
- Idioto, coś ty sobie zrobił?! -
Law wrzasnął tak głośno, że mógłby poruszyć niebo i piekło.
Powieki Zoro
podniosły się z wielkim trudem, a zielonowłosy spojrzał nieprzytomnym wzrokiem
na przyjaciela i wymamrotał:
- To tylko
zadrapanie... To tylko zadrapanie...
Po tym jak
lekarz oczyścił i obandażował ranę na klatce piersiowej zielonowłosego.
Zainteresował się też jego szyją na której tkwiły dwie malinki.
- Skąd to
masz?
Chłopak od
razu wiedział, o co chodzi, a rumieniec, który wpłynął na jego twarz
zaintrygował Law’a jeszcze bardziej.
- Wierz lub
nie, ale przez ostatnią noc starałem się zbić mu naprawdę wysoką gorączkę. - Tu
wskazał na nadal śpiącego blondyna. - I on... No, jakoś tak wyszło, że
przysnąłem, a gdy się obudziłem to... No cóż, po prostu spał na MNIE.
- Aha, jakoś
tak wysz…
Wypowiedź
bruneta przerwał Shusui, który przytargał z pola sporej wielkości zamarznięty
kawał mięsa i ułożył go przed kominkiem, z którego wydobywało się przyjemne
ciepło.
- Ej, myślisz,
że ja to będę ścierał jak się odmrozi? - Zoro odezwał się do psa.
Brunet myślał,
że zwierzak oleje zielonowłosego. Ku jego zdziwieniu czworonóg ruszył do kuchni
i przyniósł szmatę na której położył swą zdobycz.
- Będę się
zbierać, ale zanim pójdę, powiedz mi, co cię tak poharatało?
- A weź!
Wracałem z polowania i jakiś wilk mi wyskoczył. Strzelba wyleciała mi z rąk, a
zanim sięgnąłem po nóż, ta cholera przegryzła się przez kurtkę i trochę mnie
podrapała.
- Ty chyba nie
zdajesz sobie sprawy, jak bardzo poważne były te obrażenia. No nic, jadę.
Trzymaj się!
- No, na
razie!
- Myślałem, że
nigdy już nie pójdzie. - Blondyn wstał z kanapy i ruszył ku Zoro.
- Ja też. - Zielonowłosy
westchnął, obserwując jak chłopak z grzywką i zakręconą brwią się do niego
zbliża. - Co zamierzasz, Sanji?
- Kontynuować
to, co zaczęliśmy przed moją gorączką. - Blondyn usiadł na kolanach rozmówcy i
oplótł jego szyję. - Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza?
- Mnie nie, ale
jemu tak. - Roronoa wskazał husky’ego, który wpatrywał się w nich swoimi
złotymi ślepiami. - W końcu ta kanapa to jego miejsce.
- Więc musimy
się przenieść gdzie indziej, nie sądzisz? - Sanji przybliżył się do Zoro
jeszcze bardziej i wpił w jego usta mrucząc.
Zielonowłosy
wziął go na ręce i zaniósł do sypialni, nie przerywając pocałunku. Zapowiadał
się ciekawy dzień.
AH <3 piękny one-shot =) do tego Shusui mnie powalił mądry piesek =) dziękuje za tak cudownego one-shot ah ZoSan <3
OdpowiedzUsuńIntrygujący nie powiem. Takw sumie czegoś mi brakuje... może tego przed gorączką? i po niej? xD
OdpowiedzUsuńMasz taki fajny charakterystyczny styl, lubię to :D
Ciekawa historia, aż żałuję, że nie ma więcej. Postać pieska taka słodka :3
OdpowiedzUsuńDziewczyny, kusicie mnie do napisania kontynuacji X3
OdpowiedzUsuńSharriPL