7 marca 2015

[Opowiadanie] Zimowy płomień

Tytuł: Zimowy płomień
Autorka: SharriPL
Korekta: Ayo3
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: shounen-ai
Para: ZoroxSanji
Ograniczenie wiekowe: --


- Zoro, otwieraj! Wiem, że tam jesteś! - Law po raz kolejny załomotał w drzwi.
Stał już dobrych kilka minut na mrozie przed górskim domkiem kolegi. Gdy wyjeżdżał z doliny na skuterze śnieżnym, Nami ostrzegła go, że zbiera się na burze śnieżną. Natknął się na to nieprzyjazne wszelkiemu stworzeniu zjawisko, przejechawszy zaledwie kilometr, lecz nie zamierzał wracać. Ruszył dalej, chcąc się dowiedzieć, co jest przyczyną przedłużającej się nieobecności zielonowłosego w miasteczku, do którego zachodził zwykle po gorzałę. Najgorsze było to, że przez tę burzę nie można się było z nim skontaktować, telefony były bezużyteczne, a radio trzeszczało niemiłosiernie. Dojechawszy na miejsce schował swój pojazd do prowizorycznego garażu, którego Zoro używał do przechowywania noży, czekanów, wnyków, nart, łopat oraz sprzętu do wspinaczki. Obawiając się o zdrowie zielonowłosego, Trafalgar zabrał apteczkę, chociaż w głębi duszy marzył o zostawieniu tego idioty na pewną śmierć, ale wtedy przyjaciele ów idioty nie daliby mu spokoju. A poza tym czasami się przydawał: chodził po górach i polował, często znajdując pechowych turystów, którzy zbłądzili. Choć i jemu niewiele do tego brakowało.
Zamierzał już zrezygnować z prób dostania się do domu, lecz w tym momencie usłyszał brzęk zamka i drzwi się otworzyły, a stanął w nich nie Roronoa, a jego czworonożny przyjaciel, czarnobiały husky Shusui. Pies szczeknął wesoło na widok znajomej osoby i skoczył na doktora, opierając przednie łapy na jego ramionach.
- Też się cieszę, że cię widzę. - Brunet podrapał zwierzę za uchem, co spotkało się z pomrukiem zadowolenia. – No, gdzie masz pana?
Shusui ruszył w głąb domu, który nie był wcale duży. Przedpokój, jedno pomieszczenie służące jako salon i jadalnia połączona z kuchnią łukiem, sypialnia oraz łazienka. Law zdjął buty, a płaszcz i czapkę powiesił na wieszaku. Dopiero wtedy wszedł do salonu, w którym pod masą koców na zielonej kanapie leżał jakiś blondyn. Miał zamiar podejść do chłopaka i zapytać go o kilka rzeczy, ale jego uwagę przyciągnęło skomlenie czworonoga, który stał przed drzwiami do łazienki i drapał w nie, nie mogąc się dostać do pomieszczenia. Tutaj zamiast klamki była gałka ograniczająca możliwości psich łap. Brunet zlitował się nad stworzeniem i otworzył drzwi, jednak Shusui nie przestąpił progu, a nawet wycofał się kilka kroków. To było dziwne i doktor nie rozumiał, o co chodziło zwierzakowi. Zrozumiał, gdy zaświecił światło. W wannie leżał nieprzytomny Roronoa, a woda zabarwiona była na czerwono.
- Idioto, coś ty sobie zrobił?! - Law wrzasnął tak głośno, że mógłby poruszyć niebo i piekło.
Powieki Zoro podniosły się z wielkim trudem, a zielonowłosy spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na przyjaciela i wymamrotał:
- To tylko zadrapanie... To tylko zadrapanie...

Po tym jak lekarz oczyścił i obandażował ranę na klatce piersiowej zielonowłosego. Zainteresował się też jego szyją na której tkwiły dwie malinki.
- Skąd to masz?
Chłopak od razu wiedział, o co chodzi, a rumieniec, który wpłynął na jego twarz zaintrygował Law’a jeszcze bardziej.
- Wierz lub nie, ale przez ostatnią noc starałem się zbić mu naprawdę wysoką gorączkę. - Tu wskazał na nadal śpiącego blondyna. - I on... No, jakoś tak wyszło, że przysnąłem, a gdy się obudziłem to... No cóż, po prostu spał na MNIE.
- Aha, jakoś tak wysz…
Wypowiedź bruneta przerwał Shusui, który przytargał z pola sporej wielkości zamarznięty kawał mięsa i ułożył go przed kominkiem, z którego wydobywało się przyjemne ciepło.
- Ej, myślisz, że ja to będę ścierał jak się odmrozi? - Zoro odezwał się do psa.
Brunet myślał, że zwierzak oleje zielonowłosego. Ku jego zdziwieniu czworonóg ruszył do kuchni i przyniósł szmatę na której położył swą zdobycz.   
- Będę się zbierać, ale zanim pójdę, powiedz mi, co cię tak poharatało?
- A weź! Wracałem z polowania i jakiś wilk mi wyskoczył. Strzelba wyleciała mi z rąk, a zanim sięgnąłem po nóż, ta cholera przegryzła się przez kurtkę i trochę mnie podrapała.
- Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo poważne były te obrażenia. No nic, jadę. Trzymaj się!
- No, na razie!

- Myślałem, że nigdy już nie pójdzie. - Blondyn wstał z kanapy i ruszył ku Zoro.
- Ja też. - Zielonowłosy westchnął, obserwując jak chłopak z grzywką i zakręconą brwią się do niego zbliża. - Co zamierzasz, Sanji?
- Kontynuować to, co zaczęliśmy przed moją gorączką. - Blondyn usiadł na kolanach rozmówcy i oplótł jego szyję. - Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza?
- Mnie nie, ale jemu tak. - Roronoa wskazał husky’ego, który wpatrywał się w nich swoimi złotymi ślepiami. - W końcu ta kanapa to jego miejsce.
- Więc musimy się przenieść gdzie indziej, nie sądzisz? - Sanji przybliżył się do Zoro jeszcze bardziej i wpił w jego usta mrucząc.
Zielonowłosy wziął go na ręce i zaniósł do sypialni, nie przerywając pocałunku. Zapowiadał się ciekawy dzień.

4 komentarze:

  1. AH <3 piękny one-shot =) do tego Shusui mnie powalił mądry piesek =) dziękuje za tak cudownego one-shot ah ZoSan <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Intrygujący nie powiem. Takw sumie czegoś mi brakuje... może tego przed gorączką? i po niej? xD

    Masz taki fajny charakterystyczny styl, lubię to :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa historia, aż żałuję, że nie ma więcej. Postać pieska taka słodka :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny, kusicie mnie do napisania kontynuacji X3
    SharriPL

    OdpowiedzUsuń