Tytuł: Furia
Autorzy: Kanako
Korekta: --
Korekta: --
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: yaoi
Para: JabraxLucci
Ograniczenie wiekowe: 18+
Toksyczne relacja w objęciach furii, ot. Opowiadanie pisałam, by wyżyć się emocjonalnie, odpędzić od siebie negatywne emocje, które się we mnie zebrały. Występujące błędy poprawię jutro ewentualnie w poniedziałek, bo nie wiem czy po jutrzejszym dniu mózg nie odmówi mi posłuszeństwa.
Wariuje,
wariuje, wariuje.
Ujmuje w palce
kosmyki czarnych jak smoła włosów, uświadamiając sobie, że dłonie drżą mu
niebezpiecznie, niekontrolowanie, zalane pragnieniem zniszczenia, zagłady,
unicestwienia. Energicznym, zniecierpliwionym ruchem zdejmuje z niego koszulkę,
buchając mu powietrzem prosto w twarz. Nabiera go z powrotem do płuc i przemyka
oczy w wyraźnym akcie oczekiwania, wdychając zapach intensywnej nocy. Brak
protestów oznacza tylko jedno, nie potrafi się dużej hamować. Pojedyncza blizna
rozkładająca się na plecach ofiary długich, krzywo obciętych paznokci
utwierdzająca go tylko w tym przekonaniu, wznieca w nim pożogę pożądania,
odzwierciedloną w niebezpiecznym błysku zabłąkanym w oku, mrożącym chłód szarych tęczówek. Rozprowadzająca
się po komórkach wściekłość aż w nim pulsuje, nie mogąc znaleźć ujścia, chociaż
szorstki dotyk pomaga, ułatwia. Przyciska usta do jego karku, pieszcząc go zapalczywie
językiem. Nie potrafi się uspokoić, ale też nie chce, nie po to uległ,
sprowokowany przed drażliwie uwagi rozkapryszonego kota, by teraz przerwać.
Korzysta z okazji skoro ma taką szansę. Chce podnieść temperaturę jego ciała do
niemal ludzkiej temperatury, czując to obezwładniające, paraliżujące ciepło,
które napływa pod czubkiem języka.
Zagryza zęby
na skórze, zlizując łapczywie krew sączącą się z niewielkiej rany po ugryzieniu,
zbiera ją językiem i ssie delikatnie, z precyzją, której nie powstydziłaby się
prostytutka z wieloletnim doświadczeniem.
Pojawiają się
pierwsze jęki, pierwsze dreszcze, które może poczuć pod palcami, pierwsze
przekleństwa wysypujące się z ust z prędkością karabinu, pierwsze westchnienia.
To wszystko kiełkuje w ich umysłach skrytą namiętność i niepohamowane
pożądanie, odzwierciedlane w przemykających po ich ciałach gwałtownych, acz
przyjemnych dreszczach. Jeden z zawziętością igra z ciałem Jabury, by po chwili
zniknąć w opuszkach placów, zaciśniętych boleśnie na ramionach drugiego
mężczyzny, bo jedyne czego może go nauczyć to rządzy mordu, nieposkromionej,
wręcz psychopatycznej, która nawiedza ciało w najmniej oczekiwanym momencie,
niczym śmierć bezszelestnie stąpająca po bezdrożach życia, mordując tlące się w
nich ludzkie uczucia.
Przejeżdża
językiem po zębach, formując usta w sardonicznym uśmiechu. Lubi oglądać jego oczy nabrzmiałe od
wściekłości, wpatrywać się w te zamknięte w ocenie spokoju tęczówki konsumowane
przez akt szału, czuć na szyi nieregularny, przyśpieszony oddech, wilgoć ust, warkot
wściekłości, niepośpieszne, tłumione przez mocny zgryz jęki. Lubi widzieć
strach przemykający po jego twarzy jak cień, nieumiejętnie tuszowany przez grymas, które powinien uchodzić za sardoniczny uśmiech, ale nie przypomina niczego, jest bezkształtny. Lubi zabijać wyimaginowany spokój,
wzbudzać złość, niechęć, nienawiść, wsłuchiwać się w przekleństwa adresowane w
jego kierunku, rozkoszować się destrukcją. Lucci jest jej pełen, wypełnia go
powolutku, kawałek po kawałku, miażdżąc konwenanse i uparty stoicyzm
zarezerwowany dla pragnącego nieprzyzwoitej władzy rządu. Jabura nie ma serca
by mu tego odmówić. Dba z pedantyczną dokładnością o to, by oczy, prezentujące
się jak niebo podczas zimowego poranka, zostały unicestwione przez parawan nienawiści do świata, do samego siebie. Chce
więcej, więcej i więcej, chce wyrzeźbić w pamięci jego dotyk, smak, konstrukcje
ciała, każdy pojedynczy mięsień, każde znamię, uwolnić go od otaczającej
rzeczywistości.
Rejestracja momentu, kiedy jego spodnie suwają się z bioder, przeżywając
spotkanie pierwszego stopnia z zakurzoną podłogą, przychodzi mu z
trudem, ale i też o to nie dba. Wykrzywia usta w wyraźnym geście
triumfu, czując jak pięć
chłodnych palców zaciska się na jego szyi tłumiąc w płucach resztki powietrza w towarzystwie nabrzmiałego penisa wdzierającego się niepośpiesznie w jego ciało, łącząc ich w jeden, uzależniony od siebie organizm.
Jabura lubi rozkochiwać w sobie furię Roba, podniecać ją swoją obecnością. Furia uzależnia, atakuje, niszczy człowieczeństwo, wpełza do komórek penetrując ich wnętrze, pobudza zmysły, zaskakuje swoją barwnością, eliminuje wszystkie złudzenia, pulsując w żyłach pobudza wszystkie prywatne lęki. Furia stanowi centrum ich wszechświata. Bo furia jest w nich i oni są furią.
Jabura lubi rozkochiwać w sobie furię Roba, podniecać ją swoją obecnością. Furia uzależnia, atakuje, niszczy człowieczeństwo, wpełza do komórek penetrując ich wnętrze, pobudza zmysły, zaskakuje swoją barwnością, eliminuje wszystkie złudzenia, pulsując w żyłach pobudza wszystkie prywatne lęki. Furia stanowi centrum ich wszechświata. Bo furia jest w nich i oni są furią.
Dziesięć minut
później jest po wszystkim. Jabura lubi myśleć, że ciało mężczyzny jest sztywne,
martwe, wyzbyte szczątkowej ilości ciepła, ale jest zdradzany przez własną
rękę, która sunie po rozgrzanym czole, zgarniając błyszczące krople potu.
Przygląda się włosom rozsypanym na poduszce, mimowolnie wykrzywiając usta w półuśmiechu.
— I pomyśleć,
że przyszedłem tu z zamiarem rozszarpania cię na strzępy. — Zabiera
niedopałek z popielniczki i zapala go, zaciskając mocno zęby na filtrze. Ten
fakt na zawsze powinien zostać tajemnicą, ale to już nie ma znaczenia, zawisa
na długo w powietrzu, wypełniając ich bezwarunkowo ciszą, która niedługo zostanie
zakłócona przez wyzwiska i zapach porannej kawy.
Bardzo fajne zawiązanie z tą furią, Było czuć te szaleństwo i dzikość^^ Dwa diabły^^ Widać, że się wyżyłaś i że masz na nich fazę;D Podobało mi się dobranie słów. Drobne literówki, ale drobne^^
OdpowiedzUsuńTak to super:*