Tytuł: Ever After - Special 1
Autorka: Piegowata
Korekta: Kanako
Liczba rozdziałów: one-shot/bonus
Gatunek: shounen-ai
Para: LawxAce
Ograniczenia wiekowe: 13+
Skromny (ale zajebisty!) dodatek do Ever After.
Law
stanął przed lustrem i przyglądał się swojemu odbiciu z rosnącą konsternacją.
Do tej pory nie mógł uwierzyć, że Ace go do tego namówił. Poprawił szarą
marynarkę i uśmiechnął się krzywo. W tym stroju czuł się obco sam ze sobą, ale
wiedział, że wszelkie próby przekonywania piegowatego polegną na starcie.
Jedynie włosy rozrzucone w nieładzie pozostały takie same, bo Portgas nie był w
stanie ich ujarzmić i w starciu dwóch najbardziej kapryśnych bytów, jakie znał
Trafalgar, to właśnie chłopak przegrał z kretesem.
—
Ace, jesteś pewien, że to absolutnie konieczne? — mruknął posępnie, zerkając w stronę
Portgasas, opartego o framugę drzwi i przyglądającego mu się z satysfakcją.
—
Mmmm… Wyglądasz seksownie. – Piegowaty wyszczerzył usta w triumfalnym uśmiechu.
— Pasuje idealnie.
—
Dżinsy też pasowały — burknął Trafalgar, ale zostało to zignorowane, utwierdzając lekarza w przekonaniu, że Ace
posiada niewinny wygląd i równie mocno podstępny charakter.
—
No wiesz, to nasza pierwsza randka od… od… od zawsze. — Nadął policzki nadając
sobie tym samym wygląd rozkapryszonego dziecka. — Jak mogłeś nigdy wcześniej
nie zabrać mnie na randkę?
Trafalgar,
czując nadciągającą burzę wcisnął czarny kapelusz na głowę (bo jego umiłowana
czapka została mu brutalnie skonfiskowana podczas snu i po dziś dzień nie
wiedział gdzie się znajduje) i wypchnął Portgasa z mieszkania, doskonale zdając
sobie sprawę z tego, że tym samym realizuje jego niedojrzałe zachcianki.
*
—
Law, teraz tam. — Rozradowany głos Ace’a przedarł się do jego świadomości. Cały
świat wirował i wcale mu się to nie podobało. On, niewzruszony nawet przy
wnętrznościach, krwi i najróżniejszych wypadkach, niezłomny w przypadkach, gdy
nawet najbardziej doświadczeni chirurdzy odwracali wzrok… teraz ledwo stał na
nogach i kurczowo trzymał się rozgrzanej dłoni Portgasa, jakby tylko ona
dzieliła go od upadku. — Oi, wszystko w porządku?
—
Wszystko się kręci — wymamrotał, czując, jak śniadanie podjeżdża mu do gardła.
A kończyny na przemian to dygoczą to drętwieją. — Usiądźmy gdzieś.
Zdany
na łaskę i niełaskę piegowatego, wczepił się w jego ramie, lawirując w tłumie,
by przedostać się do jakiegoś zacienionego miejsca. I z ulga opadł na trawę pod
wysokim drzewem.
—
Dobrze się czujesz? — Ace pochylił się nad pobladłym towarzyszem i przycisnął policzek
do jego rozgrzanego czoła. — Nie wiedziałem, że nie lubisz roler costerów.
—
Po prostu masz w dupie, co ktoś do ciebie mówi. I nie tak blisko idioto —
warknął odpychając na bezpieczną odległość. — Tu są ludzie.
—
Nikt na nas nie zwraca uwagi — burknął Portgas, ale odsunął się posłusznie.
Trafalgar
był wściekły. Na Ace’a bo zawsze coś głupiego wpadnie mu do głowy. Na tą całą
sytuację, bo naprawdę nie nadawał się do chodzenia na randki i na siebie, bo
znów musiał patrzeć, jak czekoladowe oczy chłopaka nadają mu smutnego wyglądu,
zbitego psa. Już miał otworzyć usta w
ramach przeprosin, ale zdał sobie sprawę z tego, że matka natura, która była na
tyle kapryśna, by obdarzyć go lękiem do szybkich pojazdów na wysokościach, poskąpiła
mu umiejętności wyrażania uczyć.
Wetchnął
ciężko i nie po raz pierwszy zdusił rozważania na temat prawidłowości
funkcjonowania ich związku. Po omacku odnalazł jego dłoń, którą w zdenerwowaniu
wyrywał trawę i splótł razem ich palce.
—
No to chodźmy do tego domu strachów. — Dzielnie próbował przywołać na usta coś,
co nazywał uśmiechem, a co przyprawiało o głośny płacz niejedno z dzieci i
podniósł się z ziemi, ciągnąc za sobą zaskoczonego chłopaka. — Ale jak będziesz
piszczał, jak baba to cię tam zostawię.
—
No wiesz co! — Oburzenie Ace’a było nieco przytłumione, bo był zbyt zajęty
szczerzeniem zębów do przechodniów, którzy wpatrywali się w ich złączone
dłonie. — Ja nigdy nie piszczę.
„Owszem,
robisz to za każdym razem” nie zostało wypowiedziane, bo Trafalgar musiałby się
przyznać tym samym, że już nie raz zdarzyło mu się śledzić piegowatego w jego
podbojach miłosnych, nawet jeśli wówczas nie był do końca świadom celowości
swoich wypraw.
O tak,Law nawet ciota na roler costerach xD Chciałabym mieć z tej przejażdżki zdjęcia. Uśmiechnięta morda Ace'a i zieleniejący Trafik xD Przynajmniej jako lekarz jest koksu. Oni to byłby toksyczny związek. Trochę jak słońce i cień. Ale czemu nie, różnie bywa. Super pomysł z wesołym miasteczkiem, Ciekawi mnie, czy druga część dzieje się w domu strachów^^
OdpowiedzUsuńMoże Ace będzie piszczał z innego powodu? xD