8 lipca 2014

[Opowiadanie] Wspomnienia

Tytuł: Wspomnienia
Autorzy: ema670
Korekta: Ayo3
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: friendship
Para: brak
Ograniczenie wiekowe: --
Wszystkiego najlepszego Nami-swan! ♥.\\\

Nami opowiada nam co nieco o swoich przyjaciołach.


       I pomyśleć, że kiedyś nienawidziłam piratów. Byłam zadziorną i niepohamowaną dziewczyną, która najbardziej na świecie kochała pieniądze.
Dalej jesteś.
Zamknij się, Usopp! To moja opowieść! *BAM*
Ale teraz jestem kimś innym, jestem nawigatorem na pirackim statku, który pokochałam całym sercem. Mam niesamowitych przyjaciół i tylko oni potrafią cokolwiek we mnie zmienić.
Kiedyś myślałam, że każdy pirat jest taki sam. Zabija tylko po to, by mieć satysfakcję i okrada dla własnych korzyści. Nigdy nie chciałam taka być. Dlatego robiłam jedno. Okradałam każdą parszywą szumowinę.
Dopóki nie poznałam tych dwóch dziwnych osób.
Zielonowłosego idiotę i bruneta, który był jeszcze większym idiotą. Nie bali się niczego, nawet samej śmierci, byli gotowi stawić czoła każdemu, a dla siebie byli gotowi zrobić wszystko, co tylko będą musieli.
Monkey D. Luffy, mój kapitan, ma niezwykłą osobowość, inną niż piraci, inną niż ktokolwiek kogo znałam. To dzięki niemu nauczyłam się żyć teraźniejszością i cieszyć się chwilą. Jest niezwykłym chłopakiem, który dąży do wybranego przez siebie celu.
Z nim zawsze mogę się uśmiechnąć.
Roronoa Zoro… Gdyby nie jego nadzwyczajny brak orientacji w terenie, można by było go nazwać typowym piratem. Dużo pije, zarabia zabijając, ale i on nie był tym za kogo go miałam. Jest silny, ma twardy charakter, zawsze gotowy do walki. To on pokazał mi, że nie można wierzyć w cuda, a trzeba o nie walczyć.
Uwielbiam się z nim czasami napić.
Oboje byli strasznie natrętni. Czasami musiałam ich zdzielić po głowie, co było niesamowite. Nie musiałam się martwić, że przez to tych dwóch mnie zabije, tak jak robi to każdy silny pirat. Oni brali każdą uwagę do siebie, nie zawsze jej słuchali, ale nigdy nie ignorowali.
Gdy dołączył do nas Usopp, długonosy kłamca, niczym z pewnej znanej wszystkim bajki, było już tylko weselej. On wraz z Luffym potrafili rozbawić nasze pirackie życie. Z Usoppem dołączyła do nas Marry, piękny statek, któremu wszyscy byliśmy gotowi oddać duszę. To właśnie Usopp pokazał mi jak to jest, gdy ceni się jakąś rzecz ponad wszystko.
Wiem, że z nim mogę pożartować.
Gdy poznałam tych trzech bliżej, wiedziałam, że nie będę mogła ich tak łatwo opuścić, dlatego starałam się nie myśleć jak blisko jestem by ich zdradzić, postanowiłam żyć właśnie taką teraźniejszością. Podczas tych kilku dni, żyłam tak, jakbym nie miała żadnych zmartwień, jakbym była nareszcie wolna.
Już od dawna nie byłam tak szczęśliwa.
Kolejne podróże były cudowne. Statek wciąż był pusty, z tak małą załogą nie mogliśmy wiele. Ale jak dużo zrobiliśmy… Byliśmy w stanie dopłynąć do pływającej restauracji. Właśnie tam poznaliśmy kolejną bliską mi osobę. Ale jej nie poznałam zbyt szybko.
Po zobaczeniu pływającej restauracji czekały mnie najtrudniejsze dni. Musiałam ich wszystkich opuścić i chodź wiedziałam, że mnie znienawidzą, nie mogłam pozwolić by wiedzieli jaki był mój prawdziwy cel. A może tak naprawdę chciałam by mnie znienawidzili? By dali mi święty spokój i nigdy nie wracali.
Tak naprawdę się myliłam. Nie chciałam ich opuszczać, ale moja rodzinna wioska była ważniejsza. Tam była moja siostrzyczka, którą kocham całym sercem. Może i cała wioska mnie nienawidzi odkąd zdradziłam ich wszystkich, ale wciąż nie chciałam by stało jej się coś złego.
Gdy do niej dotarłam, zauważyłam jaka jest siła przyjaźni. Wtedy poczułam, jak bardzo cała Słomiana załoga mnie polubiła i jak bardzo nie chcą bym żyła w taki sposób.  Poznałam siłę Luffyego, wytrzymałość Zoro, sprawność Usoppa i niezwykłą dumę najnowszego towarzysza.
Sanji, niesamowity kucharz o lwim sercu, zawsze nieugięty. To on dodał naszemu pirackiemu życiu smaku. Gotował dla nas najlepsze potrawy jakie mogłam sobie wymarzyć. I chyba tylko on potrafił docenić, że kobieta na statku to też kobieta. Czasami miło było poczuć się płcią piękną.
To właśnie z Sanjim mogę zjeść pyszne arcydzieła.
Następną poznałam Vivi, księżniczkę o niesamowitej odwadze. Nikt nie przypuszczałby, że tak drobna osoba potrafi trzymać w sobie taką siłę. Vivi była moim aniołem. Cieszyłam się, że kolejna dziewczyna jest na statku.
Z Vivi często mogłam poplotkować.
Taką paczką przeżyliśmy kolejne przygody. Coraz bardziej poznawałam tych szalonych piratów, mimo że nie wiedziałam jeszcze o nich tak dużo, jest do grupa, która nie rozmawia o przeszłości, żyją teraźniejszością, a ich celem jest przyszłość. Każdy w nią wierzy całym sercem.
Zanim poznaliśmy Choppera przeżyliśmy wiele, to chyba dlatego jego osoba nigdy mnie nie przerażała. Przecież on jest słodziutki, jak pluszaczek. Ale to nie to było celem zwerbowania go do załogi. Mimo że czasami mam wrażenie, że to właśnie ja jestem głową tego statku, to zawsze jednak kapitan podejmuje decyzję. Z Chopperem było tak samo. Luffy nie wiedział nic o jego lekarskich zdolnościach. Przyjął go na statek, bo tak czuł. Bo był mu bliski.
Chopper jest inteligentnym „człowiekiem”, ma niezwykłe serce, walczące o dobro innych.
To z Chopperem potrafię przyjemnie porozmawiać.
Niestety nadszedł czas rozstania z moją pokładową siostrą i ile razy chciałabym, żeby Vivi jednak została na statku, tyle razy wiem, że to była jej decyzja, której pewnie nigdy nie zmieni. Wiem jedno, jak ‘x’ na naszych przedramionach pozostanie zapisane, tak długo będzie ona naszą nakamą.
Robin… To ona wkroczyła na naszą Merry jako następna. Była człowiekiem zagadką, nie wiedzieliśmy o niej nic, a mimo to ten półgłówek kapitan przyjął ją w nasze szeregi. To nie tak, że potrzebuję kobiecej ręki gdzieś obok na statku, ale zawsze Robin sprawiała, że nie czułam się samotnie. Zupełnie jak Vivi, która dodawała mi otuchy przy tej zgrai idiotów.
To właśnie z Robin teraz mogę wypocząć.
Najgorsze przeżycia były wtedy, gdy po długim czasie podróżowania wspólnie natrafiliśmy na niesamowitą przeszkodę. Robin zniknęła. Właśnie tak samo jak ja, ona teraz postanowiła nas zdradzić. Wszyscy wiedzieliśmy, że to nie prawda, że jest zupełnie tak, jak ze mną. Chyba po raz pierwszy cała załoga zgadzała się co do jednego: ratujemy Robin. Nikt o tym nie mówił, po prostu wiedzieliśmy. I nikt się nie mylił. Robin jednak była i będzie zawsze z nami.
Po opuszczeniu Water 7 dołączył do nas ktoś niespodziewany.
Franky, uzdolniony cieśla o ciemnej przeszłości. Jak my wszyscy nie był rozpieszczany przez życie, ale zawsze dawał z siebie wszystko. Mimo jego męskiego głosu, wielkiej postury i twardej ręki, jest on zwykłym, łatwo wzruszającym się cieślą. Podarował nam niezwykły dar, najlepszy statek na świecie i mimo że on sam wie, że nie jest to jego wymarzony statek to i tak wierzymy, że przepłyniemy z nim wszystkie morza i oceany. Franky popełniał wiele błędów, ale nauczył mnie czegoś niezwykłego. Nigdy się nie poddawać.
To z nim chętnie napiję się butelki coli.
Na naszym pokładzie wciąż brakowało jednej osoby i gdyby nie przybycie muzyka, pewnie Luffy po dziś dzień wylewałby łzy, jak to mu brakuje pirackich dźwięków.
Brook, jest muzykiem. Muzykiem, który boi się duchów i ma naprawdę niewyparzony język, Ma bardzo dziwne żarty i jest nadzwyczajnie zboczony. Jednak on potrafi zagrać na wszystkim, wydobędzie niezwykłe dźwięki z każdego instrumentu. Dźwięki, które kołyszą naszym statkiem i umilają i tak nadzwyczajną podróż.
Z Brookiem mogłabym zanucić nie jedną piosenkę.
Kiedy tak teraz siedzę przed moim stolikiem i opisuje Wam te osoby, zastanawia mnie, czy to aby na pewno takie niezwykłe. Gdy tak o tym pomyśleć ma się wrażenie, że to normalne osoby, nie jakieś potwory i dziwadła. Same zwykłe osoby, które płyną na jednym statku.
Ale ten statek nie jest taki zwyczajny.
Kapitan potrafi się rozciągać,
szermierz potrafi przeciąć nicość,
snajper trafi w najmniejszy punkt z największej odległości,
kucharz nogą rozłupuje ściany,
lekarz jest reniferem,
archeolog rozsiewa części ciała w różnych miejscach,
cieśla to tak naprawdę cyborg,
a Muzyk jest szkieletem.
Hmm, można by pomyśleć, że jestem jedyną normalną na tym statku, ale tak nie jest. Ja jestem czarodziejką pogody.
Na koniec powiem Wam jedno: na tym polega przyjaźń. Obojętnie jak bardzo będziecie zwyczajni, to z nią nigdy nic nie jest normalne.

7 komentarzy:

  1. Niesamowite opowiadanko:) Naprawdę mnie poruszyło. Tak dogłębnie poruszające naturę przyjaźni i całą historię Słomianych^^ aż łezka w oku mi się zakręciła.
    "To on pokazał mi, że nie można wierzyć w cuda, a trzeba o nie walczyć."- Piękny fragment. Wierzę w te słowa całym sercem i one tak bardzo pasowały^^ Aż się wzruszyłam.
    Uwzględniłaś Marry! Tutaj naprawdę miałam ochotę się poryczeć. Przecież ten statek też był ich przyjacielem. Super że o nim nie zapomniałaś:)
    "To właśnie Usopp pokazał mi jak to jest, gdy ceni się jakąś rzecz ponad wszystko."- Również bardzo mi się podobało:) Przypomina się cała historia na Water 7.
    "Jest do grupa, która nie rozmawia o przeszłości, żyją teraźniejszością, a ich celem jest przyszłość"- Tak bardzo podoba mi się to co napisałaś^^ Cali Słomiani.
    "czarodziejką pogody"- No ładniej Nami nie mogłaś określić:)
    A podsumowanie było pięknym dopełnieniem całości. Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać coś tak ślicznego^^ Od razu budzą się ciepłe uczucia. Dzięki Emuś!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję :* Nie myślałam, że kogoś to może tak poruszyć :3
      Ale tym bardziej mnie to cieszy :D

      Jak pisałam to jakoś tak myślałam o moich ziomkach...hehe ^^' No cóż widocznie to samo się tak przelało na ten cyfrowy-papier :)

      Usuń
  2. Powiem szczerze, że najbardziej wryło mi się w serce to zakończenie. Te opisy postaci i nagle ten akapit...
    "Kapitan potrafi się rozciągać,
    szermierz potrafi przeciąć nicość,
    snajper trafi w najmniejszy punkt z największej odległości,
    kucharz nogą rozłupuje ściany,
    lekarz jest reniferem,
    archeolog rozsiewa części ciała w różnych miejscach,
    cieśla to tak naprawdę cyborg,
    a Muzyk jest szkieletem."
    Prawie jak jakiś wiersz ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem poetką :3 Miło :D

      Dziękuję za szczery komentarz :*

      Usuń
  3. świetne <3 Nie znam nikogo kto by napisał lepiej tą historię.
    "kucharz nogą rozłupuje ściany" - gdy to przeczytałam uśmiechałam się jak głupia od ucha do ucha xD
    "To on pokazał mi, że nie można wierzyć w cuda, a trzeba o nie walczyć."- myślałam, że się poryczę. To tak bardzo do niego pasuje ;*
    Mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze w tym stylu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :*

      też mam taką nadzieję, że coś w tym stylu wymyślę ^^

      Dzięki :*

      Usuń