Autorzy: ema670
Korekta: Ayo3
Korekta: Ayo3
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: friendship
Para: brak
Ograniczenie wiekowe: --
Wszystkiego najlepszego Nami-swan! ♥.\\\
Nami opowiada nam co nieco o swoich przyjaciołach.
I pomyśleć, że kiedyś nienawidziłam piratów. Byłam zadziorną i niepohamowaną dziewczyną, która najbardziej na świecie kochała pieniądze.
Wszystkiego najlepszego Nami-swan! ♥.\\\
Nami opowiada nam co nieco o swoich przyjaciołach.
I pomyśleć, że kiedyś nienawidziłam piratów. Byłam zadziorną i niepohamowaną dziewczyną, która najbardziej na świecie kochała pieniądze.
Dalej jesteś.
Zamknij się,
Usopp! To moja opowieść! *BAM*
Ale teraz
jestem kimś innym, jestem nawigatorem na pirackim statku, który pokochałam
całym sercem. Mam niesamowitych przyjaciół i tylko oni potrafią cokolwiek we
mnie zmienić.
Kiedyś
myślałam, że każdy pirat jest taki sam. Zabija tylko po to, by mieć satysfakcję
i okrada dla własnych korzyści. Nigdy nie chciałam taka być. Dlatego robiłam
jedno. Okradałam każdą parszywą szumowinę.
Dopóki nie
poznałam tych dwóch dziwnych osób.
Zielonowłosego
idiotę i bruneta, który był jeszcze większym idiotą. Nie bali się niczego,
nawet samej śmierci, byli gotowi stawić czoła każdemu, a dla siebie byli gotowi
zrobić wszystko, co tylko będą musieli.
Monkey D.
Luffy, mój kapitan, ma niezwykłą osobowość, inną niż piraci, inną niż
ktokolwiek kogo znałam. To dzięki niemu nauczyłam się żyć teraźniejszością i
cieszyć się chwilą. Jest niezwykłym chłopakiem, który dąży do wybranego przez
siebie celu.
Z nim zawsze
mogę się uśmiechnąć.
Roronoa Zoro… Gdyby
nie jego nadzwyczajny brak orientacji w terenie, można by było go nazwać
typowym piratem. Dużo pije, zarabia zabijając, ale i on nie był tym za kogo go
miałam. Jest silny, ma twardy charakter, zawsze gotowy do walki. To on pokazał
mi, że nie można wierzyć w cuda, a trzeba o nie walczyć.
Uwielbiam się
z nim czasami napić.
Oboje byli
strasznie natrętni. Czasami musiałam ich zdzielić po głowie, co było
niesamowite. Nie musiałam się martwić, że przez to tych dwóch mnie zabije, tak
jak robi to każdy silny pirat. Oni brali każdą uwagę do siebie, nie zawsze jej
słuchali, ale nigdy nie ignorowali.
Gdy dołączył
do nas Usopp, długonosy kłamca, niczym z pewnej znanej wszystkim bajki, było
już tylko weselej. On wraz z Luffym potrafili rozbawić nasze pirackie życie. Z
Usoppem dołączyła do nas Marry, piękny statek, któremu wszyscy byliśmy gotowi
oddać duszę. To właśnie Usopp pokazał mi jak to jest, gdy ceni się jakąś rzecz
ponad wszystko.
Wiem, że z nim
mogę pożartować.
Gdy poznałam
tych trzech bliżej, wiedziałam, że nie będę mogła ich tak łatwo opuścić,
dlatego starałam się nie myśleć jak blisko jestem by ich zdradzić, postanowiłam
żyć właśnie taką teraźniejszością. Podczas tych kilku dni, żyłam tak, jakbym
nie miała żadnych zmartwień, jakbym była nareszcie wolna.
Już od dawna
nie byłam tak szczęśliwa.
Kolejne
podróże były cudowne. Statek wciąż był pusty, z tak małą załogą nie mogliśmy
wiele. Ale jak dużo zrobiliśmy… Byliśmy w stanie dopłynąć do pływającej
restauracji. Właśnie tam poznaliśmy kolejną bliską mi osobę. Ale jej nie
poznałam zbyt szybko.
Po zobaczeniu
pływającej restauracji czekały mnie najtrudniejsze dni. Musiałam ich wszystkich
opuścić i chodź wiedziałam, że mnie znienawidzą, nie mogłam pozwolić by
wiedzieli jaki był mój prawdziwy cel. A może tak naprawdę chciałam by mnie
znienawidzili? By dali mi święty spokój i nigdy nie wracali.
Tak naprawdę
się myliłam. Nie chciałam ich opuszczać, ale moja rodzinna wioska była
ważniejsza. Tam była moja siostrzyczka, którą kocham całym sercem. Może i cała
wioska mnie nienawidzi odkąd zdradziłam ich wszystkich, ale wciąż nie chciałam
by stało jej się coś złego.
Gdy do niej
dotarłam, zauważyłam jaka jest siła przyjaźni. Wtedy poczułam, jak bardzo cała
Słomiana załoga mnie polubiła i jak bardzo nie chcą bym żyła w taki sposób. Poznałam siłę Luffyego, wytrzymałość Zoro, sprawność
Usoppa i niezwykłą dumę najnowszego towarzysza.
Sanji,
niesamowity kucharz o lwim sercu, zawsze nieugięty. To on dodał naszemu
pirackiemu życiu smaku. Gotował dla nas najlepsze potrawy jakie mogłam sobie
wymarzyć. I chyba tylko on potrafił docenić, że kobieta na statku to też
kobieta. Czasami miło było poczuć się płcią piękną.
To właśnie z
Sanjim mogę zjeść pyszne arcydzieła.
Następną
poznałam Vivi, księżniczkę o niesamowitej odwadze. Nikt nie przypuszczałby, że
tak drobna osoba potrafi trzymać w sobie taką siłę. Vivi była moim aniołem.
Cieszyłam się, że kolejna dziewczyna jest na statku.
Z Vivi często
mogłam poplotkować.
Taką paczką
przeżyliśmy kolejne przygody. Coraz bardziej poznawałam tych szalonych piratów,
mimo że nie wiedziałam jeszcze o nich tak dużo, jest do grupa, która nie
rozmawia o przeszłości, żyją teraźniejszością, a ich celem jest przyszłość.
Każdy w nią wierzy całym sercem.
Zanim
poznaliśmy Choppera przeżyliśmy wiele, to chyba dlatego jego osoba nigdy mnie
nie przerażała. Przecież on jest słodziutki, jak pluszaczek. Ale to nie to było
celem zwerbowania go do załogi. Mimo że czasami mam wrażenie, że to właśnie ja
jestem głową tego statku, to zawsze jednak kapitan podejmuje decyzję. Z
Chopperem było tak samo. Luffy nie wiedział nic o jego lekarskich zdolnościach.
Przyjął go na statek, bo tak czuł. Bo był mu bliski.
Chopper jest
inteligentnym „człowiekiem”, ma niezwykłe serce, walczące o dobro innych.
To z Chopperem
potrafię przyjemnie porozmawiać.
Niestety
nadszedł czas rozstania z moją pokładową siostrą i ile razy chciałabym, żeby
Vivi jednak została na statku, tyle razy wiem, że to była jej decyzja, której
pewnie nigdy nie zmieni. Wiem jedno, jak ‘x’ na naszych przedramionach
pozostanie zapisane, tak długo będzie ona naszą nakamą.
Robin… To ona
wkroczyła na naszą Merry jako następna. Była człowiekiem zagadką, nie
wiedzieliśmy o niej nic, a mimo to ten półgłówek kapitan przyjął ją w nasze
szeregi. To nie tak, że potrzebuję kobiecej ręki gdzieś obok na statku, ale
zawsze Robin sprawiała, że nie czułam się samotnie. Zupełnie jak Vivi, która
dodawała mi otuchy przy tej zgrai idiotów.
To właśnie z
Robin teraz mogę wypocząć.
Najgorsze
przeżycia były wtedy, gdy po długim czasie podróżowania wspólnie natrafiliśmy
na niesamowitą przeszkodę. Robin zniknęła. Właśnie tak samo jak ja, ona teraz
postanowiła nas zdradzić. Wszyscy wiedzieliśmy, że to nie prawda, że jest
zupełnie tak, jak ze mną. Chyba po raz pierwszy cała załoga zgadzała się co do
jednego: ratujemy Robin. Nikt o tym nie mówił, po prostu wiedzieliśmy. I nikt
się nie mylił. Robin jednak była i będzie zawsze z nami.
Po opuszczeniu
Water 7 dołączył do nas ktoś niespodziewany.
Franky,
uzdolniony cieśla o ciemnej przeszłości. Jak my wszyscy nie był rozpieszczany
przez życie, ale zawsze dawał z siebie wszystko. Mimo jego męskiego głosu,
wielkiej postury i twardej ręki, jest on zwykłym, łatwo wzruszającym się
cieślą. Podarował nam niezwykły dar, najlepszy statek na świecie i mimo że on
sam wie, że nie jest to jego wymarzony statek to i tak wierzymy, że
przepłyniemy z nim wszystkie morza i oceany. Franky popełniał wiele błędów, ale
nauczył mnie czegoś niezwykłego. Nigdy się nie poddawać.
To z nim
chętnie napiję się butelki coli.
Na naszym
pokładzie wciąż brakowało jednej osoby i gdyby nie przybycie muzyka, pewnie
Luffy po dziś dzień wylewałby łzy, jak to mu brakuje pirackich dźwięków.
Brook, jest
muzykiem. Muzykiem, który boi się duchów i ma naprawdę niewyparzony język, Ma
bardzo dziwne żarty i jest nadzwyczajnie zboczony. Jednak on potrafi zagrać na
wszystkim, wydobędzie niezwykłe dźwięki z każdego instrumentu. Dźwięki, które
kołyszą naszym statkiem i umilają i tak nadzwyczajną podróż.
Z Brookiem
mogłabym zanucić nie jedną piosenkę.
Kiedy tak
teraz siedzę przed moim stolikiem i opisuje Wam te osoby, zastanawia mnie, czy
to aby na pewno takie niezwykłe. Gdy tak o tym pomyśleć ma się wrażenie, że to
normalne osoby, nie jakieś potwory i dziwadła. Same zwykłe osoby, które płyną
na jednym statku.
Ale ten statek
nie jest taki zwyczajny.
Kapitan
potrafi się rozciągać,
szermierz
potrafi przeciąć nicość,
snajper trafi
w najmniejszy punkt z największej odległości,
kucharz nogą
rozłupuje ściany,
lekarz jest
reniferem,
archeolog
rozsiewa części ciała w różnych miejscach,
cieśla to tak
naprawdę cyborg,
a Muzyk jest
szkieletem.
Hmm, można by
pomyśleć, że jestem jedyną normalną na tym statku, ale tak nie jest. Ja jestem
czarodziejką pogody.
Na koniec
powiem Wam jedno: na tym polega przyjaźń. Obojętnie jak bardzo będziecie
zwyczajni, to z nią nigdy nic nie jest normalne.
Niesamowite opowiadanko:) Naprawdę mnie poruszyło. Tak dogłębnie poruszające naturę przyjaźni i całą historię Słomianych^^ aż łezka w oku mi się zakręciła.
OdpowiedzUsuń"To on pokazał mi, że nie można wierzyć w cuda, a trzeba o nie walczyć."- Piękny fragment. Wierzę w te słowa całym sercem i one tak bardzo pasowały^^ Aż się wzruszyłam.
Uwzględniłaś Marry! Tutaj naprawdę miałam ochotę się poryczeć. Przecież ten statek też był ich przyjacielem. Super że o nim nie zapomniałaś:)
"To właśnie Usopp pokazał mi jak to jest, gdy ceni się jakąś rzecz ponad wszystko."- Również bardzo mi się podobało:) Przypomina się cała historia na Water 7.
"Jest do grupa, która nie rozmawia o przeszłości, żyją teraźniejszością, a ich celem jest przyszłość"- Tak bardzo podoba mi się to co napisałaś^^ Cali Słomiani.
"czarodziejką pogody"- No ładniej Nami nie mogłaś określić:)
A podsumowanie było pięknym dopełnieniem całości. Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać coś tak ślicznego^^ Od razu budzą się ciepłe uczucia. Dzięki Emuś!:)
Jejku, dziękuję :* Nie myślałam, że kogoś to może tak poruszyć :3
UsuńAle tym bardziej mnie to cieszy :D
Jak pisałam to jakoś tak myślałam o moich ziomkach...hehe ^^' No cóż widocznie to samo się tak przelało na ten cyfrowy-papier :)
Powiem szczerze, że najbardziej wryło mi się w serce to zakończenie. Te opisy postaci i nagle ten akapit...
OdpowiedzUsuń"Kapitan potrafi się rozciągać,
szermierz potrafi przeciąć nicość,
snajper trafi w najmniejszy punkt z największej odległości,
kucharz nogą rozłupuje ściany,
lekarz jest reniferem,
archeolog rozsiewa części ciała w różnych miejscach,
cieśla to tak naprawdę cyborg,
a Muzyk jest szkieletem."
Prawie jak jakiś wiersz ^^
Jestem poetką :3 Miło :D
UsuńDziękuję za szczery komentarz :*
o łał *O*
OdpowiedzUsuńświetne <3 Nie znam nikogo kto by napisał lepiej tą historię.
OdpowiedzUsuń"kucharz nogą rozłupuje ściany" - gdy to przeczytałam uśmiechałam się jak głupia od ucha do ucha xD
"To on pokazał mi, że nie można wierzyć w cuda, a trzeba o nie walczyć."- myślałam, że się poryczę. To tak bardzo do niego pasuje ;*
Mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze w tym stylu <3
Dziękuję za miłe słowa :*
Usuńteż mam taką nadzieję, że coś w tym stylu wymyślę ^^
Dzięki :*