Autorzy: ema670
Korekta: Ayo3
Korekta: Ayo3
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: yaoi
Para: ZoroxSanji
Ograniczenie wiekowe: 18+
Tytuł wystarczy... ale bez paniki, nie ma czego się bać ;P
Tytuł wystarczy... ale bez paniki, nie ma czego się bać ;P
Zoro miał
fetysz krwi. Ile razy widziałem go zakrwawionego po świeżo stoczonej bitwie, w
jego oczach mogłem znaleźć to dzikie pożądanie. Pożądanie, które ujawniało się
przy każdej walce i po każdej narastało. Po stoczonym pojedynku przychodził do
mnie, obejmował swoimi silnymi dłońmi i wtulał twarz w moje ramiona. Wdychał opary
krwi. Opary krwi, które sprawiały mu tyle niewyjaśnionej radości – obrzydliwe.
Zawsze krew
kojarzyła mi się z czymś złym; z raną, bólem, śmiercią, a tymczasem to właśnie
dzięki niej zaczął się nasz związek. Nie wiem jaka walka zdecydowała o tym, że
zaczął przybywać akurat do mnie. Nie pamiętam czy było to po bitwie z silnym
przeciwnikiem, czy może po codziennej i jakże monotonnej walce ze zwykłymi
płotkami.
Wiem, że
pewnego dnia przyszedł, gdy szykowałem się do kąpieli. Łazienka wciąż
wypełniona zapachem krwi, mojej krwi. W końcu każdy podczas walki może łatwo się
skaleczyć. Pamiętam jak wszedł bez pukania, krzyknąłem na niego, lecz szybko
zorientowałem się, że coś jest nie tak. To właśnie wtedy po raz pierwszy
podszedł do mnie w taki sposób, objął mnie i zaczął wdychać mój zapach,
który był dla niego jakby darem.
Zamurowało
mnie. Wtedy tylko stałem; mój wróg numer jeden właśnie mnie obejmował! Co
więcej, wciągał powietrze, jakbym był jego narkotykiem, afrodyzjakiem, który
zaraz ma się ulotnić i odejść w nieznane.
Po chwili się
ocknąłem, chciałem go od siebie odsunąć, ale trzymał mnie nadzwyczajnie mocno,
jakby był w stanie zahipnotyzowania, które nie pozwalało mu odpuścić.
- Co ty robisz?
– To pytanie non-stop przewijało się przez moje usta. Odpowiedź przyszła, ale
nie w takim rodzaju, w jakim bym chciał. Glon z jakiegoś wyuzdanego powodu
zaczął mnie całować: po szyi, po barku i po obojczykach. To wszystko było zbyt
dziwne.
- Nie ruszaj
się. – To wszystko co mi powiedział. Jego ręce zaczęły się poruszać po moim
ciele, badać każdy jego skrawek. Mimo jego rozkazu zacząłem się szamotać. To już przestało być zabawne. – Nic ci nie
zrobię – szepnął twardo, na tyle, że normalny człowiek zwątpiłby w wiarygodność
jego słów. Ale ja nie, nie wiem jak, nie wiem co mną wtedy kierowało, czy to
była ciekawość, czy wiara, czy pożądanie, wiem tylko, że przestałem. Nie
wierciłem się więcej, a on… Faktycznie, nic mi nie zrobił. Przynajmniej nie coś,
czego miałbym się obawiać. Po prostu mnie dotykał. Z niewiarygodną
delikatnością przejeżdżał przez moje świeże rany i to właśnie im poświęcał
najwięcej uwagi. Na początku myślałem, że to jakiś niewyjaśniony przypadek
sprawił, że akurat tak się zachowywał. Że zjadł jakiś zgniły owoc, albo ktoś go
naćpał, w końcu, z jego nadmiarem picia, kto wie, czy ktoś mu czegoś nie
dosypał, ale moje przekonania okazały się błędne.
Pewnego dnia
po walce miałem zakrwawione usta. To nie był zwyczajny przeciwnik, wyróżniał
się niezwykłą inteligencją i siłą, dlatego oboje byliśmy pokryci niejedną
szkarłatną kroplą. Wracając po bójce spotkałem go na drodze do statku. Stał
między filarami, oparty o ścianę. Jedyne co zdążyłem wtedy zauważyć zanim
do mnie podbiegł, to opadający kurz. Uderzył mnie swoim ciałem i z
niewiarygodną siłą mnie przechylił. Jego usta zderzyły się z moimi, a
niemal żądny krwi język zaczął spijać krew z moich warg. Przez zaskoczenie
otworzyłem usta, czułem smak krwi, tak znajomej, a zarazem tak innej, niczym
zdradziecka ciecz spływająca po moim języku i rozlewająca się po kubeczkach
smakowych - gorzka.
Czułem jak
jego sylwetka zmusza moją do uległości, każe mi paść na ziemię i czekać, aż
Zoro się uspokoi. Leżałem tam, jakbym nie miał na to wpływu. Był złakniony krwi,
niczym wampir, który od wieków nie jadł dobrego posiłku. Próbował opanować
żądze, które wciąż nie chciały od niego odejść. Jego dłoń zsuwała się do mojej mocno
obdartej koszuli i dociskała w miejscach, gdzie wypływała ta tajemnicza
substancja. Zmusza by moje ciało wypuszczało jej więcej, by mogła napawać się
jej konsystencją. Ręce tak delikatne chciały, bym tam leżał i tylko pojękiwał,
gdy każde kolejne ściśnięcie sprawiało mi ogromny ból.
To go nie
powstrzymywało, nigdy nie zwracał uwagi na dźwięki jakie wydaję. Przyzwyczajony,
albo zbyt skupiony, sunął palcami niżej, badając każdą najmniejszą ranę. Jedna
z dłoni wylądowała na moich spodniach, zaczęła je rozpinać, czule, powoli. Odczuwałem
jak bardzo luźne zrobiły się, gdy zsuwał je coraz niżej. Nawet nie wiem kiedy
zrobiły się tak ciasne. Widziałem jak chwyta za brzeg moich bokserek i kiedy
już czekałem na coś dziwnego, nietypowego, on przerwał. Myślałem, że oszaleję. Chciałem
go kopnąć, ale wtedy zobaczyłem w jaki sposób na mnie patrzy. Nie wydawał się
taki jak zawsze, jego wzrok był… przerażony. „Nic ci nie zrobię.” Jego
wcześniejsze słowa miały na mnie uspokajający wpływ, a teraz to nic przeradzało się w formę gwałtu,
którego on sam prawdopodobnie nie chciał. Nie chciał mnie zmuszać, chciał
zaspokoić pragnienie. Jego szmaragdowe oczy wciąż chętne i wyraziste, a zarazem
zatroskane i błagające. Moje myśli tak zagubione i przerażone, a jednocześnie
stały się chętne i żądające.
- Kurwa,
zacząłeś to skończ! – I to właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo te
słowa psują charakter tego opowiadania.
Przestałem
pisać. Popatrzyłem na część monitora, na której czarne litery, niczym mrówki,
tańczyły na białej kartce. Poczułem dotyk na ramieniu i odwróciłem głowę, by
zobaczyć jak mój skarb właśnie czyta to, co napisałem.
- „Fetysz Krwi”?
– powiedział z wrednym uśmiechem. – Masz mnie za jakiegoś potwora? – Znowu ten
sam, wyzywający uśmiech. Odwróciłem się do niego na krześle i patrząc na
niego, poklepałem swoje kolana. Chciałem by na nich usiadł, a on zrobił to
z wprawną gracją, choć nie wiem, czy gracja może aż tyle ważyć. Poczułem
jego zapach. Mimo kąpieli wciąż pachniał olejem samochodowym, w końcu dopiero
wrócił z pracy. Jednak nie to przykuwało moją uwagę.
- Co masz w
ręce? – spytałem, próbując zajrzeć za jego ramię. Niestety jego szerokie barki
i odpowiednie ruchy skutecznie mi to uniemożliwiały. – Jesteś potworem – stwierdziłem
z krzywą miną. – No, pokaż co tam masz… - burknąłem.
- Zamknij
oczy. – Wysłuchałem go i z niecierpliwością czekałem. Czułem jak unosi moją
rękę, a jego sylwetka zbliża się do mojej. Poczułem delikatny pocałunek,
zupełnie inny od tego, który opisałem w mojej książce. Delikatny, uczuciowy.
Taki, który lubię najbardziej. Na mojej dłoni wylądowało coś przyjemnie
zimnego, a zarazem coś ciepłego. To ciepło musiało być ciepłem jego dłoni.
Zacisnął ją mocno, wręcz wbijając we mnie dziwny obiekt. Dopiero wtedy oderwał
ode mnie swój pocałunek i pozwolił mi spojrzeć na przedmiot. Była to metalowa,
złota zapalniczka.
- Skąd…? – spytałem,
gdy poznałem jej wyśmienity, unikalny kształt. Jedyna pamiątka po moim starym,
która gdzieś przepadła. Straciłem ją i nie znalazłem. Nie wiedziałem, że
kiedykolwiek ją odzyskam, nawet więcej: nie
wierzyłem, że kiedykolwiek ją odzyskam, a teraz… trzymam ją w ręce. Tak po
prostu, jakbym zawsze ją miał. Ze szczęścia zaczęły mi się zbierać łzy w
oczach. Patrzyłem na jego piękne, zielone tęczówki.
- Wpadła mi
pod rękę, to wziąłem. – Odwrócił wzrok. Jestem pewny, że nie dałby rady tak po
prostu na nią „wpaść”, sam szukałem jej z dobre kilka miesięcy.
- Skarbie… -
Wtuliłem się w niego, ściskając z całej siły ten cudowny materiał na chłopaka.
- Dobra,
dobra, już, już, bo mnie udusisz. – Zaczął mnie odpychać. Niestety zszedł ze
mnie i stanął tak, bym nie mógł go przyciągnąć do siebie. Na ten widok zrobiłem
minę zbitego psa. – No co? – spytał z udawaną bezinteresownością.
- Chcę…
- Co?
- Chcę ci się
odwdzięczyć. – Jakoś nie specjalnie na mnie patrzył, ale kiedy już to zrobił,
widziałem w nim to coś, co pozwalało mi o nim myśleć, jak o osobie z mojego
opowiadania. A gdy na jego usta wpłynął ten niezwykły uśmiech, wiedziałem już
czego chce.
- No to chodź
– fuknął, a jego głowa kiwnęła w kierunku naszej sypialni. – Jest tylko jeden
sposób. – Zagryzł wargi i poszedł przodem. Jeszcze nigdy tak szybko nie
zapisywałem pliku jak właśnie dzisiejszego dnia, a w mojej głowie pojawiło się
jeszcze tylko jedno zdanie.
„Ten smak
krwi, gdy był na jego ustach – cudowny.”
Bonus
(bo
wiem, że byście mi nie darowały)
Gdyby moje
myśli nie krążyły wokół pośladków, które przez ułamek sekundy szły przede mną,
w życiu bym nie pomyślał, że droga do sypialni może się tak dłużyć. Takie
odwdzięczenie to cudowny sposób dla obojga stron. I ja i on będziemy czerpać
podwójną przyjemność. A jeśli chodzi o przyjemności, to jestem jej całkowitym
zwolennikiem.
Po chwili
przekroczyłem próg sypialni. Nasza kochana sypialnia, moje miejsce snu,
wypoczynku, no i oczywiście seksu. Ale nie myślcie, że moje życie seksualne
jest nudne. Wierzcie mi, to co my w niej robimy…
Zoro chyba
specjalnie stanął w ten sposób: był przodem do łóżka, schylony lekko, by za
pomocą jednego ruchu ściągnąć koszulkę przez głowę i pokazać mi swoje
umięśnione, wyćwiczone plecy. Szybko do niego podszedłem i jeszcze zanim
koszulka zdążyła wylądować na łóżku objąłem go mocno w pasie. Moje krocze było idealnie
na wysokości jego pośladków. Lekko się o niego otarłem, przytrzymując go w
miejscu.
- Mmmm.. –
odwrócił głowę w moją stronę i z łatwością dał się pocałować. Moja dłoń w jego
zielonych włosach, a jego język w moich ustach. Przekręcił się w moim uścisku i
sam objął moje biodra. Jedna z jego dłoni wylądowała na moim pośladku.
Zamruczałem cicho, wciąż namiętnie całowany i mocno trzymany. Jego uścisk nagle
się rozluźnił, pocałunek stał się słabszy. Nagle jego ramiona znalazły się pod
moimi biodrami. Uniósł mnie równie szybko, jak rzucił mną na łóżko. Szybko do
mnie dołączył i na czworakach ułożył się nade mną.
- Chcesz być
dzisiaj na górze? – spytałem, opierając się na łokciach.
- Tak samo jak
ty chcesz wylądować na dole – odpowiedział z uśmiechem powalającym nie jedną
kobietę. Jak zawsze się denerwowałem. Moje ręce drżały z podniecenia. Nigdy nie
umiałem ich uspokoić, za to on robił to perfekcyjnie, zawsze wydawał się
opanowany i to opanowaniem przelewał również na moje ciało. Jedno jego spokojne
spojrzenie potrafiło mnie natychmiastowo uspokoić.
Szybko złapał
jedną z moich dłoni i przysunął do swoich ust. Ucałował moje palce i polizał
wierzchnią część nadgarstka. To wystarczyło bym zaczął skupiać się na zupełnie
czymś innym, niż opanowanie emocji. Teraz, w końcu, pełniły one główną rolę.
Ciepło rozlało się po moim ciele i tylko czekało, aż będzie mogło z niego
wypłynąć.
Zoro zaczął
ściągać moje spodnie, jak zawsze robił to powoli. Badając każdy zakamarek moich
nóg. Musiał je uwielbiać, bo jego wzrok, jego pocałunki, zawsze lądowały
właśnie na nich. Nie powiem, sam jestem z nich dumny. Prócz gotowania to
właśnie one są moją specjalnością. Mistrz w kickboxingu nie pozwoliłby sobie na
zignorowanie nóg, a tym bardziej jeśli wie, że jego miłość po prostu kocha je
pieścić. Pech chciał, że zaraz obok ich idealności znajdowało się coś, co mnie
bardzo irytowało. Otóż tak się składa, że moje nogi to także mój czuły punkt.
Perfekcyjne umięśnienie i idealne ćwiczenie celności sprawiły, że to właśnie
moje nogi czuły najwięcej. Najwięcej przyjemności, najwięcej dotyku, najwięcej
wszystkiego. Szczególnie w miejscu łydek, gdy tylko Marimo tknął je swoim
językiem, moje mięśnie skurczyły się dając mu wyraźnie do zrozumienia jak
bardzo mi się to podobało.
Boże, jak ja
kochałem, gdy on to robił! Szczególnie gdy postanowił mój skurcz wziąć sobie do
serca i po całej długości krzywizny łydki postanowił językiem zrobić piękną,
niewidzialną kreskę, która aż promieniowała w stronę mojego krocza. Czy już
mówiłem, że byłem twardy? Powinienem się schować pod kołdrę i nie wychodzić.
Wstyd objął mnie natychmiast po raz kolejny strasznie szybko zareagowałem na
dotyk Zielonowłosego, który pewnie zaraz zacznie się śmiać, ale on za dobrze
mnie znał. Dobrze wiedział, jakie są moje odruchy i jak bardzo reaguję na jego
dotyk, dlatego gdy tylko zauważył moją wypukłość w szarych bokserkach,
uśmiechnął się lekko i zawisł nad moimi barkami. Moja noga, pozbawiona
podpórki, wylądowała na białej pościeli. On za to położył jedną z dłoni koło
mojego barku, druga natomiast złapała za moją dłoń i przysunęła do jego klatki
piersiowej. Z przyjemnością wbiłem w nią paznokcie. Uwielbiam zostawiać na
nim czerwone ślady. Czułem jak jego dłoń przesuwa moją coraz niżej i niżej.
Omija swoje mięśnie brzucha, nie pozwala mi ich dotknąć, mimo mojej
niezaprzeczalnej chęci i mojego chętnego wzroku, zabrania mi, każe je ominąć, a
w zamian za to kładzie rękę na swoich spodniach, wygina ją, bym mógł wsunąć
swoją dłoń pod materiał i poczuć, że nie jestem sam w swoim uniesieniu. Czując
twardość członka nie mogę powstrzymać wyzywającego uśmiechu na mojej twarzy.
Ten sam uśmiech staje się odpowiedzią, ale żaden z nas nie śmie wydobyć słów.
Usta w tej chwili będą do czegoś innego potrzebne.
Roronoa
puszcza moją rękę, sam zaczynam zsuwać swoje ubrania. Chcę zobaczyć co właśnie
poczułem, a później poczuć to co zobaczę. Trochę mi pomaga w zadaniu, gdy
podnosi się by ściągnąć ubrania z kolan. Teraz mogę na niego patrzeć w całej
okazałości. Wypalam dziury w jego ciele, bo wciąż nie mogę przestać zachwycać
się jego, z dnia na dzień, lepszym ciałem. Wygląda bosko. Niczym demon seksu
stoi przede mną i swoją piękną sylwetką namawia do grzechu. Do grzechu, którego
nigdy nie będę żałował.
Ciągnąc za
brzeg moich bokserek, przypomina mi, że wciąż mam je na sobie. Unoszę biodra
i pozwalam mu je zsunąć. Jestem
zawstydzony, ale moje rozpalenie jest silniejsze. Pozwalam mu się na mnie
patrzeć pożądliwym wzrokiem, robi tak zawsze. Zanim mnie jeszcze dotknie,
przygląda się mojemu nagiemu ciału. Niczym artysta przyglądający się swojemu
świeżo ukończonemu dziełu. Jak zwykle trwa to za długo; dreszcze zimna
przechodzą przez moje ciało, ale nie mogę zwrócić mu uwagi. Uwielbiam gdy się
tak na mnie patrzy, jakby zakochał się na nowo, jakby robił to ze świeżo
poznanym kochankiem. Zna mnie tak dobrze, ale gdy przychodzi do seksu ma się
wrażenie, jakby poznawał moje ciało na nowo i na nowo. Tak bardzo to uwielbiam.
Kiedy chłód
coraz bardziej pieści moją skórę, ponownie łapię dreszcze, ale szybko o nich
zapominam. Roronoa swoimi dłońmi jeździ po moich bokach, kciukami zahaczając o każdą
krzywiznę i to właśnie w tych miejscach pozostawało niewyobrażalne ciepło. Czuję
jak jego dłonie zjeżdżają do moich ud, unosi jedną z moich nóg, by wylądowała
na jego ramieniu. Jedna z rąk na zewnętrznej części uda, druga sunie po jego
wewnętrznej stronie. Ciarki przechodzą przez moje ciało, kiedy jego palce są
coraz bliżej moich intymnych części. I wtedy czuje jak jego palec wdziera się w
mój odbyt, wchodząc głębiej i głębiej. Uczucie tak znane, ale wciąż tak bardzo
inne. Szukam oparcia, jedna z dłoni łapie za jego kolano. Wbijam w nie
paznokcie, widzę grymas bólu na jego twarzy. Owszem, wiem, że go to boli,
ignoruję to, bo chcę by czuł ten ból. Czyżbym był sadystą? Moja druga dłoń
wplątuje się w prześcieradło, które wciąż pachnie porannymi igraszkami.
- Ach! – jęczę,
gdy palec trafia w odpowiednie miejsce. Robi to specjalnie, wszystko robi
powoli, by słyszeć jak błagam o coś więcej. Sama dłoń już od dawna przestała mi
wystarczać. Czekam na kolejny ruch, jestem strasznie niecierpliwy, szczególnie
jeśli chodzi o tego boga seksu, który wciąż patrzy na mnie tym niezwykłym,
szmaragdowym wzrokiem. Wzrok, który wwierca mi się w ciało i przygląda każdej
kropli potu, każdej kropli spermy, która delikatnie wypływa z mojego członka.
- Proszę… - Cicho
błagam, wbijając coraz mocniej dłoń w jego kolano. Po chwili rozluźniam, moja
dłoń jak po szlaku kieruje się, by złapać za jego szyję. Łapię go mocno
i równie ostro ciągnę do siebie. Pod wpływem zaskoczenia, wbija palce
mocniej, omal nie rozrywając mojego ciała. Zmuszam go do pocałunku. Czuję, jak
jego mięśnie rozluźniają się, gdy wbijam się w jego usta. Gryzę go mocno w
wargę, na tyle mocno, by wypłynęła z niej krew i bym poczuł jej smak. Czuję jak
uśmiecha się przy moich ustach, widzę jego dominujący wzrok zaraz koło mojej
twarzy.
- Ach! –
Przerywam pocałunek, gdy czuję jak jego członek wsuwa się w mój otwór,
wdzierając się z całej siły. Nie robi tego powoli, wręcz odwrotnie, robi to
szybko, by jak najszybciej znaleźć się w moim ciele. Odsuwa się ode mnie. Krew
wciąż widoczną na jego wardze zlizuje językiem, lecz na nim ją zostawia. Tym
razem to on mnie całuje. Czuję smak krwi, łykam ją razem z powietrzem, które
próbuje złapać. Jego język masuje mój, ale skupiam się na czymś innym. Czuję
jak jego członek wysuwa się ze mnie, by znów móc wedrzeć się do środka. Jego
biodra uderzają o moje pośladki, a członek uderza głębiej, specjalnie nie
trafia, nie chce bym doszedł szybciej od niego. Drażni mnie to, ale znowu
zaczynam rozkoszować się smakiem krwi na jego ustach. Krwi tak przyjemnie
gorzkiej i tak przyjemnie słodkiej.
Zaczynam
mruczeć, czując jak jego język idealnie pieści mój. Zasysa się na nim,
a przeze mnie przechodzą dreszcze. Kolejne wbicie się w moje ciało jest
wolniejsze, spokojniejsze. Powolnie synchronizuje się z jego pocałunkiem. Kiedy
wbija się całkiem, odrywa się od moich warg. Uśmiecha się wrednie i zagryza
wargę zmuszając ją by na nowo się przerwała i wypuściła krew. Kropla spływa po
jego brodzie, a ja nie mogę się powstrzymać, jak tylko podążać za nią i patrzeć
jak kapie na moją klatkę piersiową.
Wysuwam swoje
dłonie, puszczam wszystko wokół, za to kładę je na plecach zielonowłosego.
Czuję jak jego mięśnie pleców spinają się i rozluźniają przy każdym kolejnym
pchnięciu, przez chwilę szybkie i nierówne, a potem wolniejsze i spokojniejsze,
przy których mogłem usłyszeć jego ciche jęki. Przytulam się do niego, by słyszeć
je cały czas. Sam jęczę mu prosto do ucha, próbuję się powstrzymać, dlatego
moje zęby lądują na jego muszelce ucha.
- Aaaa! - Znowu wycieka krew. Jego jęknięcie jeszcze
głośniejsze niż przedtem. Tak pięknie dyszy, kiedy przyśpiesza swoje tempo.
Zaczyna trafiać w mój punkt. Po tym wiem, że zaraz dojdzie. Jest coraz bliżej,
aż w końcu uderza, coraz mocniej i mocniej. Czuję jak się rozpływam z rozkoszy.
Moje paznokcie wbijają się w jego ciało. W pokoju słychać pojękiwania i czuć
zapach spermy i potu, który jeszcze bardziej miesza moje zmysłu.
- Aaaachh! –
krzyczę głośno, przesuwając swoje dłonie. Wbijam mu paznokcie w skórę, czuję
jak robię kolejne ślady. Mój członek drży, błaga o uwagę. – Dotknij mnie! –
krzyczę do zakrwawionego ucha. Czuję jak jego ruchy się pogłębiają. Uderza
mocniej, a ja już jestem u kresu sił. – Dotknij mnie! – błagam, a on to
ignoruje. Wbija się mocniej i mocniej. – Proszę! Ach! – jęczę. Nagle czuję, że
jest mniej stabilny. Jego dłoń ląduje na moim prąciu. Porusza nią. Wystarczą trzy
ruchy. Robi to w odpowiednim tempie, jestem u kresu. Trzeci raz i dochodzę,
krzycząc w niebogłosy. – Taak! – Wtedy słyszę jego stłumiony jęk, kiedy
dochodzi wewnątrz mnie. Sperma wypływa, kiedy wyciąga ze mnie swojego penisa.
Uśmiecha się wrednie, mimo zmęczenia patrzy na mnie tym wszystko wiedzącym
wzrokiem.
- „Fetysz Krwi”,
tak? – pyta, jakby wiedział wszystko. – Zastanowiłeś się kto go ma? – Patrzę na
jego oblane spermą ciało. Nie wiem o co mu chodzi, dopóki nie pokazuje mi
swoich pleców, ucha i wargi. Wszystko oblane krwią. Wygląda to tak cholernie
podniecająco! Nie mogę zrozumieć jego słów, dopóki nie przybliża się do mnie i
po raz kolejny nie całuje mnie z zakrwawioną wargą. Zaczynam mruczeć i wtedy
zdaję sobie sprawę.
Cóż za cudowny
smak. Tak słodko gorzki smak…
Spoilery!
OdpowiedzUsuńZoro, Sanji i krew ! Zoro, Sanji i Krew! *.*
Pomysł i treść fika zasługujące na wszelkie pochwały i wychwalane przymiotniki ! A moje „pod wrażeniem” przechodzi rewolucje w doznaniu ^^
Zauroczyłam się formą i że to wszystko było z perspektywy Sanjiego uczyniło to bardziej przyciągającym i takim oryginalnym ^^ nieodparcie podoba mi się fabuła(Bo jak może być inaczej mając taki fetysz *.*) a wnętrze jej i zdania jakie padały budowały fantastyczny klimat ^^ No i blondyn, który pisze o nich książkę a potem przeskok do ich życia… genialne! ;D Czytało się wybornie doskonale i ulatniało się od świata czytając… początek i jak rozwijał się ten zapęd do krwi… łał! Po prostu łał *.*
Krwisty pocałunek. Zachłannie przemykałam przez literki i moja radość z czytania tego rosła i rozwijała się z każdym momentem ^^ jak to bardzo nakręciło mi głowę ^^
„Opary krwi, które sprawiały mu tyle niewyjaśnionej radości – obrzydliwe.” – cudowne *.* Twoje opisy. Tak pełne tego doznania jakie dawała czerwień *.*
„to właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo te słowa psują charakter tego opowiadania.” - Sanji!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! *.*Nie mogę oprzeć się by nie cytować. Wybacz ale naprawdę ^^ Bo fragmenty jakie tu się ukazywały są wstrząsająco dobrą pigułką ZoSana upapranego od krwi i aż hańba by nie delektować się nimi jeszcze bardziej ^^
„a on zrobił to z wprawną gracją, choć nie wiem, czy gracja może aż tyle ważyć.” – Uwielbiam to opowiadanie! ;D
Zaskoczyłaś mnie sytuacją z zapaliczką i od razu rozkochałaś nią! ^^ to było nieposkromienie rozczulające i naprawdę Zoro musiał się jej dobrze naszukać ^^ Co za dowód miłości! I ten spokój w tej chwili i ta bliskość ich *.*
Seksy! Seksy, które miały taki szkarłatny wstęp muszą być takie wyjątkowe ^^ i są wyjątkowe i pieką policzki ^^
Pieszczenie nóg… to w jaki sposób to robił i jak oddziaływał na niego i ta znajomość swoich ciał a jednak czerpanie z tego tyle jakby w cale tak nie było. Zwarłaś w tym to co najlepsze i jeszcze jak układałaś to… naprawdę… erotyczna uczta ^^
„Czy już mówiłem, że byłem twardy?” – Zdanie, które oddało wszystko! xD
Jak oni to robili! Jak On to z nim robił… i te ruchy blondyna, doprowadzające do tego by z Zoro zaczęła płynąć krew… całowanie się smakując tej cieczy… Oni w takim wydaniu są jednym z moich ulubionych *.*
‘’Jestem zawstydzony, ale moje rozpalenie jest silniejsze. ‘’ *.*
„Owszem, wiem, że go to boli, ignoruję to, bo chcę by czuł ten ból. Czyżbym był sadystą?” - *.* Tak! Bądź nim *.* Natura Sanjiego i podsumowanie na końcu… cóż cała prawda ukazana ^^ A blonydnek będąc z Zoro ewidentnie musi mieć pociąg do krwi ^^
Dwa ostatnie to cytaty, którymi będę się rozpieszczać bez końca! No cholera! *.* jak cudownie, że napisałaś to opowiadanie osobiście uważam, że jak nic należy Ci się ozłocenie za to ^^ A no i ostatnie zdanie kończące pięknie zamykające historie *.* tak nic dodać nic ująć tylko tak bardzo zakleszczać się nim ^^
Pisz koniecznie częściej i samolubnie dodam, że więcej takich krwawych ZoSanów *.*
Cudownie było czytać takie dzieło! ^^
Paulaa
Och, Och, Och!!!
UsuńTak strasznie się cieszę z Twoich miłych słów *.*
Szczerze to nie myślałam, że ten ficzek wzbudzi takie emocje xD
I nie wiedziałam, że spodoba Ci się mój lektor czyli pisanie jako Sanji, cieszę się. Mile mnie to zaskoczyło :D
Krwawe ZoSany są najcudowniejsze ze wszystkich :D (A jak ja bym nie użyła już nigdy więcej krwi w moich opkach, to by znaczyło, że ze mną coś nie tak xD)
Jeeeejjj, tak strasznie dziękuję za cudowny koment! *.*
MISTRZYNI!!!! To było coś cudownego <3 jestem tym opowiadaniem zakochana jak i oczarowana. Kiedy rano zobaczyłam że jest to skusiłam się na parę zdań i to był błąd xD w pracy cały czas myślałam o opowiadaniu xD także podczas pracy też musiałam na trochę się skusić i żałowałam że miałam jeszcze trzy godziny pracy!! A teraz to przeczytałam DWA razy!! To jest twoje najlepsze opowiadanie jakie napisałaś!!! KOCHAM GO <3 skradło moje serce jak i dusze. To jak Sanji wszystko opisywał to było coś nieziemskiego =) nie potrafiłam oderwać od tego wzroku i ten hard mistrzowsko i to pytanie Zoro kto ma fetysz krwi miodzio. Powaliłaś mnie z nóg tym opowiadaniem. DZIĘKUJE!!!
OdpowiedzUsuńPS Więcej takich ZoSanków proszę <3 xD
Dziękuję!!!!!!!!!!!!!!!! *.*
UsuńNowa lekcja (przydatna i mi) Nie czytać ficzków przed szkołą/pracą! xD
Dwa razy :O Jestem w szoku! Czuję że zaraz wyfrunę! <3
Zoruś zawsze ma fajne teksty *.*
Spytam chłopaków [rozwiążę Zoro i dam mu się ubrać] i postaram się coś jeszcze napisać :D
DZIĘKUJĘ ZA WSPANIAŁY KOMENTARZ *.*
Jestem w niebie! [ale zaraz wracam, jakoś tu tak biało... zamiast krwiście ;/]
Będą spoilery jak co:p
OdpowiedzUsuńJa pier***le... Em, ta historia zapisuje mi się do mojej Świętej Trójcy Twoich zajebistych opowiadań xD Kocha mi ubóstwiam. Chwała nam za urodzinki Sanjiego, że mogłam coś takiego przeczytać.
Sam początek mega. Zafascynowanie Zoro krwią i jej zlizywanie z ciała kucharza. Normalnie tak gorąco się robi... Bardzo podobało mi się to, że Sanji opowiadał jak to się wszystko zaczęło. Bardzo lubię takie wspominki. Gdy opisywałaś scenę jak pierwszy raz to robili w łazience to nie wychodziłam z podziwu. Super fragment. Uczucia Sanjiego bosko przedstawiłaś. Bardzo realnie. Gdy wylądowali na podłodze i już miało przyjść co do czego...
Nagle trach!
Taki zaskok!
Zajebisty:D Jestem nim zachwycona. Sanji pisze! I to o nich xD w świecie OP. Bosko. Super to wymyśliłaś. Też miałam ochotę krzyczeć to co blondyn napisał xD
"Glon z jakiegoś wyuzdanego powodu zaczął mnie całować: po szyi, po barku i po obojczykach"- to są cudowne miejsca...
"Czułem jak jego sylwetka zmusza moją do uległości"- jakoś podobał mi się ten fragment. xD
"Widziałem jak chwyta za brzeg moich bokserek i kiedy już czekałem na coś dziwnego, nietypowego, on przerwał. "- a ten to już w ogóle! Na brak mi słów. Zachowanie Sanjiego bardzo mi się podobało.
"Jego szmaragdowe oczy wciąż chętne i wyraziste, a zarazem zatroskane i błagające. Moje myśli tak zagubione i przerażone, a jednocześnie stały się chętne i żądające." *.* ZAJEBISTE! Leżę i umieram na szczęście.
Masz rację. Zbiłabym Cię jakbyś nie dodała bonusu;D Tyle dobrego by nas ominęło! Gratki wielkie.
"Wierzcie mi, to co my w niej robimy…"- oj wierzę!!!! xD A nawet wyobrażam... Cały początek bonusu sprawiał, że się rozpływałam.
" Chcesz być dzisiaj na górze? – spytałem, opierając się na łokciach.
- Tak samo jak ty chcesz wylądować na dole " *.* chcesz mnie zabić Kobieto. Jedne z najzajebistrzych słów jakie dane mi było czytać tej dwójki xD Tutaj miałam takie wypieki, że dobrze, że nikt tego nie widział, bo para pewnie buchała z uszu.
Opis emocji blondyna-majstersztyk. Pewnie się powtarzam, wybacz, ale naprawdę świetnie to napisałaś. A to z nogami! No nie wiem jak już wychwalać! Świetny motyw, świetna realizacja... cóż mogę dodać. Siódme niebo dla mego mózgu xD
Jedynie ciężko mi było wyobrazić sobie pozycje w jakiej się znaleźli jak Sanji wbijał mu paznokcie w kolano xD ale cała reszta bez problemu a nawet wybitnie.
" Ten sam uśmiech staje się odpowiedzią, ale żaden z nas nie śmie wydobyć słów. Usta w tej chwili będą do czegoś innego potrzebne."- *tamuje krwotok*
Wypalanie wzrokiem dziór w ciele i namawianie do grzechu- ochy i achy. Żal mi siebie że tak niewiele potrafię napisać na temat takich cudów xD
Przeciągałaś momenty pieszczot idealnie...
"Gryzę go mocno w wargę, na tyle mocno, by wypłynęła z niej krew i bym poczuł jej smak. Czuję jak uśmiecha się przy moich ustach, widzę jego dominujący wzrok zaraz koło mojej twarzy."- *już nie ma czym krwawić*
Użyłaś świetnego języka. Czytało się bardzo fajnie, na wielu momentach się zatrzymywałam, gdy podobało mi się jakieś zdanie.
"„Fetysz Krwi”, tak? – pyta, jakby wiedział wszystko. – Zastanowiłeś się kto go ma?"-
Na samym końcu rozpłynęłam się na słowach Zoro. GENIALNE i jakoś takie perwersyjne na maksa xD Przynajmniej dla mnie. Od razu opowiadanie nabrało też innego wydźwięku bo to tak, jakby Sanji odwrócił role i opisywał uczucia Zielonowłosego z własnej perspektywy xD Genialnie to wyszło i ostatnie słowa kuka...
Jestem zachwycona i tak bardzo tęskniłam do Twoich dzieł z tą parą.
Dzięki Ci wielkie za nie i proszę więcej:D
Vanilia
Oooooocchhhh!!!
UsuńSzczerze czytając pierwsze słowa to myślałam, że chcesz mnie opieprzyć, ale teraz wiem, że to coś gorszego *uśmiecha się jak debil do monitora* <3
Strasznie dziękuję za cudowny komentarz!
I przepraszam, że tak rzadko piszę :/ [to moje lenistwo...]
Znaczy języka to użyłam swojego... nie miałam za wiele do wyboru, bo ogółem to znam trzy: Jeden swój i dwa w butach xD
W sumie to się wykrwawiłaś, ale... chcesz chusteczkę? xD
[Tak bardzo lubię kolor krwi <3]
W połowie opowiadania miałam takie "Buu... Myślałam, że będzie więcej o krwi..."
OdpowiedzUsuńA potem "O MÓJ BOŻE TAAK KREWWWWW. *sadystka*"
KOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAM
Aż mam sama ochotę napisać coś ostrego z tą dwójką <3
Chociaż czy mi się wydaje czy osoby czasem się mieszają? (on, jego w tym sensie)... Chociaż może jestem tylko zmęczona...
Po za tym muszę iść po chusteczki, bo straciłam tyle krwi co Sanji na wyspie Ryboludzi...
Spoko, świetnie Cię rozumiem,
Usuńach, nie musisz po nie iść mam ich pod dostatkiem *podaje chusteczki*
Ej! Jeśli piszesz jakieś ostre opowiadanka, to chętnie przeczytam *^*
Emm, nie wiem co masz na myśli ;D
Ale całe opko powinno być napisane w pierwszej osobie (czyli jako Sanji) ^^'
Jeśli gdzies pomieszałam, to z góry przepraszam ;)