4 marca 2014

[Opowiadanie] Fetysz Krwi

Tytuł: Fetysz Krwi
Autorzy: ema670
Korekta: Ayo3
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: yaoi
Para: ZoroxSanji
Ograniczenie wiekowe: 18+
Tytuł wystarczy... ale bez paniki, nie ma czego się bać ;P

Zoro miał fetysz krwi. Ile razy widziałem go zakrwawionego po świeżo stoczonej bitwie, w jego oczach mogłem znaleźć to dzikie pożądanie. Pożądanie, które ujawniało się przy każdej walce i po każdej narastało. Po stoczonym pojedynku przychodził do mnie, obejmował swoimi silnymi dłońmi i wtulał twarz w moje ramiona. Wdychał opary krwi. Opary krwi, które sprawiały mu tyle niewyjaśnionej radości – obrzydliwe.
Zawsze krew kojarzyła mi się z czymś złym; z raną, bólem, śmiercią, a tymczasem to właśnie dzięki niej zaczął się nasz związek. Nie wiem jaka walka zdecydowała o tym, że zaczął przybywać akurat do mnie. Nie pamiętam czy było to po bitwie z silnym przeciwnikiem, czy może po codziennej i jakże monotonnej walce ze zwykłymi płotkami.
Wiem, że pewnego dnia przyszedł, gdy szykowałem się do kąpieli. Łazienka wciąż wypełniona zapachem krwi, mojej krwi. W końcu każdy podczas walki może łatwo się skaleczyć. Pamiętam jak wszedł bez pukania, krzyknąłem na niego, lecz szybko zorientowałem się, że coś jest nie tak. To właśnie wtedy po raz pierwszy podszedł do mnie w taki sposób, objął mnie i zaczął wdychać mój zapach, który był dla niego jakby darem.
Zamurowało mnie. Wtedy tylko stałem; mój wróg numer jeden właśnie mnie obejmował! Co więcej, wciągał powietrze, jakbym był jego narkotykiem, afrodyzjakiem, który zaraz ma się ulotnić i odejść w nieznane.
Po chwili się ocknąłem, chciałem go od siebie odsunąć, ale trzymał mnie nadzwyczajnie mocno, jakby był w stanie zahipnotyzowania, które nie pozwalało mu odpuścić.
- Co ty robisz? – To pytanie non-stop przewijało się przez moje usta. Odpowiedź przyszła, ale nie w takim rodzaju, w jakim bym chciał. Glon z jakiegoś wyuzdanego powodu zaczął mnie całować: po szyi, po barku i po obojczykach. To wszystko było zbyt dziwne.
- Nie ruszaj się. – To wszystko co mi powiedział. Jego ręce zaczęły się poruszać po moim ciele, badać każdy jego skrawek. Mimo jego rozkazu zacząłem się szamotać.  To już przestało być zabawne. – Nic ci nie zrobię – szepnął twardo, na tyle, że normalny człowiek zwątpiłby w wiarygodność jego słów. Ale ja nie, nie wiem jak, nie wiem co mną wtedy kierowało, czy to była ciekawość, czy wiara, czy pożądanie, wiem tylko, że przestałem. Nie wierciłem się więcej, a on… Faktycznie, nic mi nie zrobił. Przynajmniej nie coś, czego miałbym się obawiać. Po prostu mnie dotykał. Z niewiarygodną delikatnością przejeżdżał przez moje świeże rany i to właśnie im poświęcał najwięcej uwagi. Na początku myślałem, że to jakiś niewyjaśniony przypadek sprawił, że akurat tak się zachowywał. Że zjadł jakiś zgniły owoc, albo ktoś go naćpał, w końcu, z jego nadmiarem picia, kto wie, czy ktoś mu czegoś nie dosypał, ale moje przekonania okazały się błędne.
Pewnego dnia po walce miałem zakrwawione usta. To nie był zwyczajny przeciwnik, wyróżniał się niezwykłą inteligencją i siłą, dlatego oboje byliśmy pokryci niejedną szkarłatną kroplą. Wracając po bójce spotkałem go na drodze do statku. Stał między filarami, oparty o ścianę. Jedyne co zdążyłem wtedy zauważyć zanim do mnie podbiegł, to opadający kurz. Uderzył mnie swoim ciałem i z niewiarygodną siłą mnie przechylił. Jego usta zderzyły się z moimi, a niemal żądny krwi język zaczął spijać krew z moich warg. Przez zaskoczenie otworzyłem usta, czułem smak krwi, tak znajomej, a zarazem tak innej, niczym zdradziecka ciecz spływająca po moim języku i rozlewająca się po kubeczkach smakowych - gorzka.
Czułem jak jego sylwetka zmusza moją do uległości, każe mi paść na ziemię i czekać, aż Zoro się uspokoi. Leżałem tam, jakbym nie miał na to wpływu. Był złakniony krwi, niczym wampir, który od wieków nie jadł dobrego posiłku. Próbował opanować żądze, które wciąż nie chciały od niego odejść. Jego dłoń zsuwała się do mojej mocno obdartej koszuli i dociskała w miejscach, gdzie wypływała ta tajemnicza substancja. Zmusza by moje ciało wypuszczało jej więcej, by mogła napawać się jej konsystencją. Ręce tak delikatne chciały, bym tam leżał i tylko pojękiwał, gdy każde kolejne ściśnięcie sprawiało mi ogromny ból.
To go nie powstrzymywało, nigdy nie zwracał uwagi na dźwięki jakie wydaję. Przyzwyczajony, albo zbyt skupiony, sunął palcami niżej, badając każdą najmniejszą ranę. Jedna z dłoni wylądowała na moich spodniach, zaczęła je rozpinać, czule, powoli. Odczuwałem jak bardzo luźne zrobiły się, gdy zsuwał je coraz niżej. Nawet nie wiem kiedy zrobiły się tak ciasne. Widziałem jak chwyta za brzeg moich bokserek i kiedy już czekałem na coś dziwnego, nietypowego, on przerwał. Myślałem, że oszaleję. Chciałem go kopnąć, ale wtedy zobaczyłem w jaki sposób na mnie patrzy. Nie wydawał się taki jak zawsze, jego wzrok był… przerażony. „Nic ci nie zrobię.” Jego wcześniejsze słowa miały na mnie uspokajający wpływ, a teraz to nic przeradzało się w formę gwałtu, którego on sam prawdopodobnie nie chciał. Nie chciał mnie zmuszać, chciał zaspokoić pragnienie. Jego szmaragdowe oczy wciąż chętne i wyraziste, a zarazem zatroskane i błagające. Moje myśli tak zagubione i przerażone, a jednocześnie stały się chętne i żądające.
- Kurwa, zacząłeś to skończ! – I to właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo te słowa psują charakter tego opowiadania.
Przestałem pisać. Popatrzyłem na część monitora, na której czarne litery, niczym mrówki, tańczyły na białej kartce. Poczułem dotyk na ramieniu i odwróciłem głowę, by zobaczyć jak mój skarb właśnie czyta to, co napisałem.
- „Fetysz Krwi”? – powiedział z wrednym uśmiechem. – Masz mnie za jakiegoś potwora? – Znowu ten sam, wyzywający uśmiech. Odwróciłem się do niego na krześle i patrząc na niego, poklepałem swoje kolana. Chciałem by na nich usiadł, a on zrobił to z wprawną gracją, choć nie wiem, czy gracja może aż tyle ważyć. Poczułem jego zapach. Mimo kąpieli wciąż pachniał olejem samochodowym, w końcu dopiero wrócił z pracy. Jednak nie to przykuwało moją uwagę.
- Co masz w ręce? – spytałem, próbując zajrzeć za jego ramię. Niestety jego szerokie barki i odpowiednie ruchy skutecznie mi to uniemożliwiały. – Jesteś potworem – stwierdziłem z krzywą miną. – No, pokaż co tam masz… - burknąłem.
- Zamknij oczy. – Wysłuchałem go i z niecierpliwością czekałem. Czułem jak unosi moją rękę, a jego sylwetka zbliża się do mojej. Poczułem delikatny pocałunek, zupełnie inny od tego, który opisałem w mojej książce. Delikatny, uczuciowy. Taki, który lubię najbardziej. Na mojej dłoni wylądowało coś przyjemnie zimnego, a zarazem coś ciepłego. To ciepło musiało być ciepłem jego dłoni. Zacisnął ją mocno, wręcz wbijając we mnie dziwny obiekt. Dopiero wtedy oderwał ode mnie swój pocałunek i pozwolił mi spojrzeć na przedmiot. Była to metalowa, złota zapalniczka.
- Skąd…? – spytałem, gdy poznałem jej wyśmienity, unikalny kształt. Jedyna pamiątka po moim starym, która gdzieś przepadła. Straciłem ją i nie znalazłem. Nie wiedziałem, że kiedykolwiek ją odzyskam, nawet więcej: nie wierzyłem, że kiedykolwiek ją odzyskam, a teraz… trzymam ją w ręce. Tak po prostu, jakbym zawsze ją miał. Ze szczęścia zaczęły mi się zbierać łzy w oczach. Patrzyłem na jego piękne, zielone tęczówki.
- Wpadła mi pod rękę, to wziąłem. – Odwrócił wzrok. Jestem pewny, że nie dałby rady tak po prostu na nią „wpaść”, sam szukałem jej z dobre kilka miesięcy.
- Skarbie… - Wtuliłem się w niego, ściskając z całej siły ten cudowny materiał na chłopaka.
- Dobra, dobra, już, już, bo mnie udusisz. – Zaczął mnie odpychać. Niestety zszedł ze mnie i stanął tak, bym nie mógł go przyciągnąć do siebie. Na ten widok zrobiłem minę zbitego psa. – No co? – spytał z udawaną bezinteresownością.
- Chcę…
- Co?
- Chcę ci się odwdzięczyć. – Jakoś nie specjalnie na mnie patrzył, ale kiedy już to zrobił, widziałem w nim to coś, co pozwalało mi o nim myśleć, jak o osobie z mojego opowiadania. A gdy na jego usta wpłynął ten niezwykły uśmiech, wiedziałem już czego chce.
- No to chodź – fuknął, a jego głowa kiwnęła w kierunku naszej sypialni. – Jest tylko jeden sposób. – Zagryzł wargi i poszedł przodem. Jeszcze nigdy tak szybko nie zapisywałem pliku jak właśnie dzisiejszego dnia, a w mojej głowie pojawiło się jeszcze tylko jedno zdanie.
„Ten smak krwi, gdy był na jego ustach – cudowny.”


Bonus
(bo wiem, że byście mi nie darowały)

Gdyby moje myśli nie krążyły wokół pośladków, które przez ułamek sekundy szły przede mną, w życiu bym nie pomyślał, że droga do sypialni może się tak dłużyć. Takie odwdzięczenie to cudowny sposób dla obojga stron. I ja i on będziemy czerpać podwójną przyjemność. A jeśli chodzi o przyjemności, to jestem jej całkowitym zwolennikiem.
Po chwili przekroczyłem próg sypialni. Nasza kochana sypialnia, moje miejsce snu, wypoczynku, no i oczywiście seksu. Ale nie myślcie, że moje życie seksualne jest nudne. Wierzcie mi, to co my w niej robimy…
Zoro chyba specjalnie stanął w ten sposób: był przodem do łóżka, schylony lekko, by za pomocą jednego ruchu ściągnąć koszulkę przez głowę i pokazać mi swoje umięśnione, wyćwiczone plecy. Szybko do niego podszedłem i jeszcze zanim koszulka zdążyła wylądować na łóżku objąłem go mocno w pasie. Moje krocze było idealnie na wysokości jego pośladków. Lekko się o niego otarłem, przytrzymując go w miejscu.
- Mmmm.. – odwrócił głowę w moją stronę i z łatwością dał się pocałować. Moja dłoń w jego zielonych włosach, a jego język w moich ustach. Przekręcił się w moim uścisku i sam objął moje biodra. Jedna z jego dłoni wylądowała na moim pośladku. Zamruczałem cicho, wciąż namiętnie całowany i mocno trzymany. Jego uścisk nagle się rozluźnił, pocałunek stał się słabszy. Nagle jego ramiona znalazły się pod moimi biodrami. Uniósł mnie równie szybko, jak rzucił mną na łóżko. Szybko do mnie dołączył i na czworakach ułożył się nade mną.
- Chcesz być dzisiaj na górze? – spytałem, opierając się na łokciach.
- Tak samo jak ty chcesz wylądować na dole – odpowiedział z uśmiechem powalającym nie jedną kobietę. Jak zawsze się denerwowałem. Moje ręce drżały z podniecenia. Nigdy nie umiałem ich uspokoić, za to on robił to perfekcyjnie, zawsze wydawał się opanowany i to opanowaniem przelewał również na moje ciało. Jedno jego spokojne spojrzenie potrafiło mnie natychmiastowo uspokoić.
Szybko złapał jedną z moich dłoni i przysunął do swoich ust. Ucałował moje palce i polizał wierzchnią część nadgarstka. To wystarczyło bym zaczął skupiać się na zupełnie czymś innym, niż opanowanie emocji. Teraz, w końcu, pełniły one główną rolę. Ciepło rozlało się po moim ciele i tylko czekało, aż będzie mogło z niego wypłynąć.
Zoro zaczął ściągać moje spodnie, jak zawsze robił to powoli. Badając każdy zakamarek moich nóg. Musiał je uwielbiać, bo jego wzrok, jego pocałunki, zawsze lądowały właśnie na nich. Nie powiem, sam jestem z nich dumny. Prócz gotowania to właśnie one są moją specjalnością. Mistrz w kickboxingu nie pozwoliłby sobie na zignorowanie nóg, a tym bardziej jeśli wie, że jego miłość po prostu kocha je pieścić. Pech chciał, że zaraz obok ich idealności znajdowało się coś, co mnie bardzo irytowało. Otóż tak się składa, że moje nogi to także mój czuły punkt. Perfekcyjne umięśnienie i idealne ćwiczenie celności sprawiły, że to właśnie moje nogi czuły najwięcej. Najwięcej przyjemności, najwięcej dotyku, najwięcej wszystkiego. Szczególnie w miejscu łydek, gdy tylko Marimo tknął je swoim językiem, moje mięśnie skurczyły się dając mu wyraźnie do zrozumienia jak bardzo mi się to podobało.
Boże, jak ja kochałem, gdy on to robił! Szczególnie gdy postanowił mój skurcz wziąć sobie do serca i po całej długości krzywizny łydki postanowił językiem zrobić piękną, niewidzialną kreskę, która aż promieniowała w stronę mojego krocza. Czy już mówiłem, że byłem twardy? Powinienem się schować pod kołdrę i nie wychodzić. Wstyd objął mnie natychmiast po raz kolejny strasznie szybko zareagowałem na dotyk Zielonowłosego, który pewnie zaraz zacznie się śmiać, ale on za dobrze mnie znał. Dobrze wiedział, jakie są moje odruchy i jak bardzo reaguję na jego dotyk, dlatego gdy tylko zauważył moją wypukłość w szarych bokserkach, uśmiechnął się lekko i zawisł nad moimi barkami. Moja noga, pozbawiona podpórki, wylądowała na białej pościeli. On za to położył jedną z dłoni koło mojego barku, druga natomiast złapała za moją dłoń i przysunęła do jego klatki piersiowej. Z przyjemnością wbiłem w nią paznokcie. Uwielbiam zostawiać na nim czerwone ślady. Czułem jak jego dłoń przesuwa moją coraz niżej i niżej. Omija swoje mięśnie brzucha, nie pozwala mi ich dotknąć, mimo mojej niezaprzeczalnej chęci i mojego chętnego wzroku, zabrania mi, każe je ominąć, a w zamian za to kładzie rękę na swoich spodniach, wygina ją, bym mógł wsunąć swoją dłoń pod materiał i poczuć, że nie jestem sam w swoim uniesieniu. Czując twardość członka nie mogę powstrzymać wyzywającego uśmiechu na mojej twarzy. Ten sam uśmiech staje się odpowiedzią, ale żaden z nas nie śmie wydobyć słów. Usta w tej chwili będą do czegoś innego potrzebne.
Roronoa puszcza moją rękę, sam zaczynam zsuwać swoje ubrania. Chcę zobaczyć co właśnie poczułem, a później poczuć to co zobaczę. Trochę mi pomaga w zadaniu, gdy podnosi się by ściągnąć ubrania z kolan. Teraz mogę na niego patrzeć w całej okazałości. Wypalam dziury w jego ciele, bo wciąż nie mogę przestać zachwycać się jego, z dnia na dzień, lepszym ciałem. Wygląda bosko. Niczym demon seksu stoi przede mną i swoją piękną sylwetką namawia do grzechu. Do grzechu, którego nigdy nie będę żałował.
Ciągnąc za brzeg moich bokserek, przypomina mi, że wciąż mam je na sobie. Unoszę biodra i  pozwalam mu je zsunąć. Jestem zawstydzony, ale moje rozpalenie jest silniejsze. Pozwalam mu się na mnie patrzeć pożądliwym wzrokiem, robi tak zawsze. Zanim mnie jeszcze dotknie, przygląda się mojemu nagiemu ciału. Niczym artysta przyglądający się swojemu świeżo ukończonemu dziełu. Jak zwykle trwa to za długo; dreszcze zimna przechodzą przez moje ciało, ale nie mogę zwrócić mu uwagi. Uwielbiam gdy się tak na mnie patrzy, jakby zakochał się na nowo, jakby robił to ze świeżo poznanym kochankiem. Zna mnie tak dobrze, ale gdy przychodzi do seksu ma się wrażenie, jakby poznawał moje ciało na nowo i na nowo. Tak bardzo to uwielbiam.
Kiedy chłód coraz bardziej pieści moją skórę, ponownie łapię dreszcze, ale szybko o nich zapominam. Roronoa swoimi dłońmi jeździ po moich bokach, kciukami zahaczając o każdą krzywiznę i to właśnie w tych miejscach pozostawało niewyobrażalne ciepło. Czuję jak jego dłonie zjeżdżają do moich ud, unosi jedną z moich nóg, by wylądowała na jego ramieniu. Jedna z rąk na zewnętrznej części uda, druga sunie po jego wewnętrznej stronie. Ciarki przechodzą przez moje ciało, kiedy jego palce są coraz bliżej moich intymnych części. I wtedy czuje jak jego palec wdziera się w mój odbyt, wchodząc głębiej i głębiej. Uczucie tak znane, ale wciąż tak bardzo inne. Szukam oparcia, jedna z dłoni łapie za jego kolano. Wbijam w nie paznokcie, widzę grymas bólu na jego twarzy. Owszem, wiem, że go to boli, ignoruję to, bo chcę by czuł ten ból. Czyżbym był sadystą? Moja druga dłoń wplątuje się w prześcieradło, które wciąż pachnie porannymi igraszkami.
- Ach! – jęczę, gdy palec trafia w odpowiednie miejsce. Robi to specjalnie, wszystko robi powoli, by słyszeć jak błagam o coś więcej. Sama dłoń już od dawna przestała mi wystarczać. Czekam na kolejny ruch, jestem strasznie niecierpliwy, szczególnie jeśli chodzi o tego boga seksu, który wciąż patrzy na mnie tym niezwykłym, szmaragdowym wzrokiem. Wzrok, który wwierca mi się w ciało i przygląda każdej kropli potu, każdej kropli spermy, która delikatnie wypływa z mojego członka.
- Proszę… - Cicho błagam, wbijając coraz mocniej dłoń w jego kolano. Po chwili rozluźniam, moja dłoń jak po szlaku kieruje się, by złapać za jego szyję. Łapię go mocno i równie ostro ciągnę do siebie. Pod wpływem zaskoczenia, wbija palce mocniej, omal nie rozrywając mojego ciała. Zmuszam go do pocałunku. Czuję, jak jego mięśnie rozluźniają się, gdy wbijam się w jego usta. Gryzę go mocno w wargę, na tyle mocno, by wypłynęła z niej krew i bym poczuł jej smak. Czuję jak uśmiecha się przy moich ustach, widzę jego dominujący wzrok zaraz koło mojej twarzy.
- Ach! – Przerywam pocałunek, gdy czuję jak jego członek wsuwa się w mój otwór, wdzierając się z całej siły. Nie robi tego powoli, wręcz odwrotnie, robi to szybko, by jak najszybciej znaleźć się w moim ciele. Odsuwa się ode mnie. Krew wciąż widoczną na jego wardze zlizuje językiem, lecz na nim ją zostawia. Tym razem to on mnie całuje. Czuję smak krwi, łykam ją razem z powietrzem, które próbuje złapać. Jego język masuje mój, ale skupiam się na czymś innym. Czuję jak jego członek wysuwa się ze mnie, by znów móc wedrzeć się do środka. Jego biodra uderzają o moje pośladki, a członek uderza głębiej, specjalnie nie trafia, nie chce bym doszedł szybciej od niego. Drażni mnie to, ale znowu zaczynam rozkoszować się smakiem krwi na jego ustach. Krwi tak przyjemnie gorzkiej i tak przyjemnie słodkiej.
Zaczynam mruczeć, czując jak jego język idealnie pieści mój. Zasysa się na nim, a przeze mnie przechodzą dreszcze. Kolejne wbicie się w moje ciało jest wolniejsze, spokojniejsze. Powolnie synchronizuje się z jego pocałunkiem. Kiedy wbija się całkiem, odrywa się od moich warg. Uśmiecha się wrednie i zagryza wargę zmuszając ją by na nowo się przerwała i wypuściła krew. Kropla spływa po jego brodzie, a ja nie mogę się powstrzymać, jak tylko podążać za nią i patrzeć jak kapie na moją klatkę piersiową.
Wysuwam swoje dłonie, puszczam wszystko wokół, za to kładę je na plecach zielonowłosego. Czuję jak jego mięśnie pleców spinają się i rozluźniają przy każdym kolejnym pchnięciu, przez chwilę szybkie i nierówne, a potem wolniejsze i spokojniejsze, przy których mogłem usłyszeć jego ciche jęki. Przytulam się do niego, by słyszeć je cały czas. Sam jęczę mu prosto do ucha, próbuję się powstrzymać, dlatego moje zęby lądują na jego muszelce ucha.
- Aaaa! -  Znowu wycieka krew. Jego jęknięcie jeszcze głośniejsze niż przedtem. Tak pięknie dyszy, kiedy przyśpiesza swoje tempo. Zaczyna trafiać w mój punkt. Po tym wiem, że zaraz dojdzie. Jest coraz bliżej, aż w końcu uderza, coraz mocniej i mocniej. Czuję jak się rozpływam z rozkoszy. Moje paznokcie wbijają się w jego ciało. W pokoju słychać pojękiwania i czuć zapach spermy i potu, który jeszcze bardziej miesza moje zmysłu.
- Aaaachh! – krzyczę głośno, przesuwając swoje dłonie. Wbijam mu paznokcie w skórę, czuję jak robię kolejne ślady. Mój członek drży, błaga o uwagę. – Dotknij mnie! – krzyczę do zakrwawionego ucha. Czuję jak jego ruchy się pogłębiają. Uderza mocniej, a ja już jestem u kresu sił. – Dotknij mnie! – błagam, a on to ignoruje. Wbija się mocniej i mocniej. – Proszę! Ach! – jęczę. Nagle czuję, że jest mniej stabilny. Jego dłoń ląduje na moim prąciu. Porusza nią. Wystarczą trzy ruchy. Robi to w odpowiednim tempie, jestem u kresu. Trzeci raz i dochodzę, krzycząc w niebogłosy. – Taak! – Wtedy słyszę jego stłumiony jęk, kiedy dochodzi wewnątrz mnie. Sperma wypływa, kiedy wyciąga ze mnie swojego penisa. Uśmiecha się wrednie, mimo zmęczenia patrzy na mnie tym wszystko wiedzącym wzrokiem.
- „Fetysz Krwi”, tak? – pyta, jakby wiedział wszystko. – Zastanowiłeś się kto go ma? – Patrzę na jego oblane spermą ciało. Nie wiem o co mu chodzi, dopóki nie pokazuje mi swoich pleców, ucha i wargi. Wszystko oblane krwią. Wygląda to tak cholernie podniecająco! Nie mogę zrozumieć jego słów, dopóki nie przybliża się do mnie i po raz kolejny nie całuje mnie z zakrwawioną wargą. Zaczynam mruczeć i wtedy zdaję sobie sprawę.

Cóż za cudowny smak. Tak słodko gorzki smak…

8 komentarzy:

  1. Spoilery!

    Zoro, Sanji i krew ! Zoro, Sanji i Krew! *.*
    Pomysł i treść fika zasługujące na wszelkie pochwały i wychwalane przymiotniki ! A moje „pod wrażeniem” przechodzi rewolucje w doznaniu ^^
    Zauroczyłam się formą i że to wszystko było z perspektywy Sanjiego uczyniło to bardziej przyciągającym i takim oryginalnym ^^ nieodparcie podoba mi się fabuła(Bo jak może być inaczej mając taki fetysz *.*) a wnętrze jej i zdania jakie padały budowały fantastyczny klimat ^^ No i blondyn, który pisze o nich książkę a potem przeskok do ich życia… genialne! ;D Czytało się wybornie doskonale i ulatniało się od świata czytając… początek i jak rozwijał się ten zapęd do krwi… łał! Po prostu łał *.*

    Krwisty pocałunek. Zachłannie przemykałam przez literki i moja radość z czytania tego rosła i rozwijała się z każdym momentem ^^ jak to bardzo nakręciło mi głowę ^^

    „Opary krwi, które sprawiały mu tyle niewyjaśnionej radości – obrzydliwe.” – cudowne *.* Twoje opisy. Tak pełne tego doznania jakie dawała czerwień *.*

    „to właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo te słowa psują charakter tego opowiadania.” - Sanji!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! *.*Nie mogę oprzeć się by nie cytować. Wybacz ale naprawdę ^^ Bo fragmenty jakie tu się ukazywały są wstrząsająco dobrą pigułką ZoSana upapranego od krwi i aż hańba by nie delektować się nimi jeszcze bardziej ^^

    „a on zrobił to z wprawną gracją, choć nie wiem, czy gracja może aż tyle ważyć.” – Uwielbiam to opowiadanie! ;D

    Zaskoczyłaś mnie sytuacją z zapaliczką i od razu rozkochałaś nią! ^^ to było nieposkromienie rozczulające i naprawdę Zoro musiał się jej dobrze naszukać ^^ Co za dowód miłości! I ten spokój w tej chwili i ta bliskość ich *.*

    Seksy! Seksy, które miały taki szkarłatny wstęp muszą być takie wyjątkowe ^^ i są wyjątkowe i pieką policzki ^^

    Pieszczenie nóg… to w jaki sposób to robił i jak oddziaływał na niego i ta znajomość swoich ciał a jednak czerpanie z tego tyle jakby w cale tak nie było. Zwarłaś w tym to co najlepsze i jeszcze jak układałaś to… naprawdę… erotyczna uczta ^^

    „Czy już mówiłem, że byłem twardy?” – Zdanie, które oddało wszystko! xD

    Jak oni to robili! Jak On to z nim robił… i te ruchy blondyna, doprowadzające do tego by z Zoro zaczęła płynąć krew… całowanie się smakując tej cieczy… Oni w takim wydaniu są jednym z moich ulubionych *.*

    ‘’Jestem zawstydzony, ale moje rozpalenie jest silniejsze. ‘’ *.*

    „Owszem, wiem, że go to boli, ignoruję to, bo chcę by czuł ten ból. Czyżbym był sadystą?” - *.* Tak! Bądź nim *.* Natura Sanjiego i podsumowanie na końcu… cóż cała prawda ukazana ^^ A blonydnek będąc z Zoro ewidentnie musi mieć pociąg do krwi ^^

    Dwa ostatnie to cytaty, którymi będę się rozpieszczać bez końca! No cholera! *.* jak cudownie, że napisałaś to opowiadanie osobiście uważam, że jak nic należy Ci się ozłocenie za to ^^ A no i ostatnie zdanie kończące pięknie zamykające historie *.* tak nic dodać nic ująć tylko tak bardzo zakleszczać się nim ^^

    Pisz koniecznie częściej i samolubnie dodam, że więcej takich krwawych ZoSanów *.*

    Cudownie było czytać takie dzieło! ^^

    Paulaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Och, Och!!!
      Tak strasznie się cieszę z Twoich miłych słów *.*

      Szczerze to nie myślałam, że ten ficzek wzbudzi takie emocje xD

      I nie wiedziałam, że spodoba Ci się mój lektor czyli pisanie jako Sanji, cieszę się. Mile mnie to zaskoczyło :D

      Krwawe ZoSany są najcudowniejsze ze wszystkich :D (A jak ja bym nie użyła już nigdy więcej krwi w moich opkach, to by znaczyło, że ze mną coś nie tak xD)


      Jeeeejjj, tak strasznie dziękuję za cudowny koment! *.*

      Usuń
  2. MISTRZYNI!!!! To było coś cudownego <3 jestem tym opowiadaniem zakochana jak i oczarowana. Kiedy rano zobaczyłam że jest to skusiłam się na parę zdań i to był błąd xD w pracy cały czas myślałam o opowiadaniu xD także podczas pracy też musiałam na trochę się skusić i żałowałam że miałam jeszcze trzy godziny pracy!! A teraz to przeczytałam DWA razy!! To jest twoje najlepsze opowiadanie jakie napisałaś!!! KOCHAM GO <3 skradło moje serce jak i dusze. To jak Sanji wszystko opisywał to było coś nieziemskiego =) nie potrafiłam oderwać od tego wzroku i ten hard mistrzowsko i to pytanie Zoro kto ma fetysz krwi miodzio. Powaliłaś mnie z nóg tym opowiadaniem. DZIĘKUJE!!!
    PS Więcej takich ZoSanków proszę <3 xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!!!!!!!!!!!!!!!! *.*

      Nowa lekcja (przydatna i mi) Nie czytać ficzków przed szkołą/pracą! xD

      Dwa razy :O Jestem w szoku! Czuję że zaraz wyfrunę! <3

      Zoruś zawsze ma fajne teksty *.*

      Spytam chłopaków [rozwiążę Zoro i dam mu się ubrać] i postaram się coś jeszcze napisać :D

      DZIĘKUJĘ ZA WSPANIAŁY KOMENTARZ *.*
      Jestem w niebie! [ale zaraz wracam, jakoś tu tak biało... zamiast krwiście ;/]

      Usuń
  3. Będą spoilery jak co:p

    Ja pier***le... Em, ta historia zapisuje mi się do mojej Świętej Trójcy Twoich zajebistych opowiadań xD Kocha mi ubóstwiam. Chwała nam za urodzinki Sanjiego, że mogłam coś takiego przeczytać.
    Sam początek mega. Zafascynowanie Zoro krwią i jej zlizywanie z ciała kucharza. Normalnie tak gorąco się robi... Bardzo podobało mi się to, że Sanji opowiadał jak to się wszystko zaczęło. Bardzo lubię takie wspominki. Gdy opisywałaś scenę jak pierwszy raz to robili w łazience to nie wychodziłam z podziwu. Super fragment. Uczucia Sanjiego bosko przedstawiłaś. Bardzo realnie. Gdy wylądowali na podłodze i już miało przyjść co do czego...
    Nagle trach!
    Taki zaskok!
    Zajebisty:D Jestem nim zachwycona. Sanji pisze! I to o nich xD w świecie OP. Bosko. Super to wymyśliłaś. Też miałam ochotę krzyczeć to co blondyn napisał xD
    "Glon z jakiegoś wyuzdanego powodu zaczął mnie całować: po szyi, po barku i po obojczykach"- to są cudowne miejsca...
    "Czułem jak jego sylwetka zmusza moją do uległości"- jakoś podobał mi się ten fragment. xD
    "Widziałem jak chwyta za brzeg moich bokserek i kiedy już czekałem na coś dziwnego, nietypowego, on przerwał. "- a ten to już w ogóle! Na brak mi słów. Zachowanie Sanjiego bardzo mi się podobało.
    "Jego szmaragdowe oczy wciąż chętne i wyraziste, a zarazem zatroskane i błagające. Moje myśli tak zagubione i przerażone, a jednocześnie stały się chętne i żądające." *.* ZAJEBISTE! Leżę i umieram na szczęście.
    Masz rację. Zbiłabym Cię jakbyś nie dodała bonusu;D Tyle dobrego by nas ominęło! Gratki wielkie.
    "Wierzcie mi, to co my w niej robimy…"- oj wierzę!!!! xD A nawet wyobrażam... Cały początek bonusu sprawiał, że się rozpływałam.
    " Chcesz być dzisiaj na górze? – spytałem, opierając się na łokciach.
    - Tak samo jak ty chcesz wylądować na dole " *.* chcesz mnie zabić Kobieto. Jedne z najzajebistrzych słów jakie dane mi było czytać tej dwójki xD Tutaj miałam takie wypieki, że dobrze, że nikt tego nie widział, bo para pewnie buchała z uszu.
    Opis emocji blondyna-majstersztyk. Pewnie się powtarzam, wybacz, ale naprawdę świetnie to napisałaś. A to z nogami! No nie wiem jak już wychwalać! Świetny motyw, świetna realizacja... cóż mogę dodać. Siódme niebo dla mego mózgu xD
    Jedynie ciężko mi było wyobrazić sobie pozycje w jakiej się znaleźli jak Sanji wbijał mu paznokcie w kolano xD ale cała reszta bez problemu a nawet wybitnie.
    " Ten sam uśmiech staje się odpowiedzią, ale żaden z nas nie śmie wydobyć słów. Usta w tej chwili będą do czegoś innego potrzebne."- *tamuje krwotok*
    Wypalanie wzrokiem dziór w ciele i namawianie do grzechu- ochy i achy. Żal mi siebie że tak niewiele potrafię napisać na temat takich cudów xD
    Przeciągałaś momenty pieszczot idealnie...
    "Gryzę go mocno w wargę, na tyle mocno, by wypłynęła z niej krew i bym poczuł jej smak. Czuję jak uśmiecha się przy moich ustach, widzę jego dominujący wzrok zaraz koło mojej twarzy."- *już nie ma czym krwawić*
    Użyłaś świetnego języka. Czytało się bardzo fajnie, na wielu momentach się zatrzymywałam, gdy podobało mi się jakieś zdanie.
    "„Fetysz Krwi”, tak? – pyta, jakby wiedział wszystko. – Zastanowiłeś się kto go ma?"-
    Na samym końcu rozpłynęłam się na słowach Zoro. GENIALNE i jakoś takie perwersyjne na maksa xD Przynajmniej dla mnie. Od razu opowiadanie nabrało też innego wydźwięku bo to tak, jakby Sanji odwrócił role i opisywał uczucia Zielonowłosego z własnej perspektywy xD Genialnie to wyszło i ostatnie słowa kuka...
    Jestem zachwycona i tak bardzo tęskniłam do Twoich dzieł z tą parą.
    Dzięki Ci wielkie za nie i proszę więcej:D
    Vanilia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooooocchhhh!!!
      Szczerze czytając pierwsze słowa to myślałam, że chcesz mnie opieprzyć, ale teraz wiem, że to coś gorszego *uśmiecha się jak debil do monitora* <3

      Strasznie dziękuję za cudowny komentarz!
      I przepraszam, że tak rzadko piszę :/ [to moje lenistwo...]

      Znaczy języka to użyłam swojego... nie miałam za wiele do wyboru, bo ogółem to znam trzy: Jeden swój i dwa w butach xD

      W sumie to się wykrwawiłaś, ale... chcesz chusteczkę? xD


      [Tak bardzo lubię kolor krwi <3]

      Usuń
  4. W połowie opowiadania miałam takie "Buu... Myślałam, że będzie więcej o krwi..."
    A potem "O MÓJ BOŻE TAAK KREWWWWW. *sadystka*"
    KOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAM
    Aż mam sama ochotę napisać coś ostrego z tą dwójką <3
    Chociaż czy mi się wydaje czy osoby czasem się mieszają? (on, jego w tym sensie)... Chociaż może jestem tylko zmęczona...
    Po za tym muszę iść po chusteczki, bo straciłam tyle krwi co Sanji na wyspie Ryboludzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, świetnie Cię rozumiem,
      ach, nie musisz po nie iść mam ich pod dostatkiem *podaje chusteczki*
      Ej! Jeśli piszesz jakieś ostre opowiadanka, to chętnie przeczytam *^*

      Emm, nie wiem co masz na myśli ;D
      Ale całe opko powinno być napisane w pierwszej osobie (czyli jako Sanji) ^^'
      Jeśli gdzies pomieszałam, to z góry przepraszam ;)

      Usuń