Tytuł: Zanki
Autorka: Kanako
Korekta: Ayo3
Liczba rozdziałów: przy dobrych wiatrach 10
Gatunek: fanfiction, przygodowy
Para: SanjixRobin
Ograniczenie wiekowe: --
Zanki (jap. 慚愧, hańba, ujma, niesława, sromota) to opowiadanie oparte na realiach mangi i anime autorstwa Ody Eiichiro, One Piece. Era piratów zbliża się ku końcowi, nadeszły sądne dni. Piraci wydają wyroki na samych siebie i oddają w ręce Marynarki swoich pobratymców, aby mieć trochę beli przy duszy. Jak potoczą się losy załogi Słomianego Kapelusza?
Mogą pojawiać się nie ścisłość, bo lubię deptać kanon, jednak postaram się zachować pierwowzór postaci.
Autorka: Kanako
Korekta: Ayo3
Liczba rozdziałów: przy dobrych wiatrach 10
Gatunek: fanfiction, przygodowy
Para: SanjixRobin
Ograniczenie wiekowe: --
Zanki (jap. 慚愧, hańba, ujma, niesława, sromota) to opowiadanie oparte na realiach mangi i anime autorstwa Ody Eiichiro, One Piece. Era piratów zbliża się ku końcowi, nadeszły sądne dni. Piraci wydają wyroki na samych siebie i oddają w ręce Marynarki swoich pobratymców, aby mieć trochę beli przy duszy. Jak potoczą się losy załogi Słomianego Kapelusza?
Mogą pojawiać się nie ścisłość, bo lubię deptać kanon, jednak postaram się zachować pierwowzór postaci.
I'll sink for you.
Prolog - Biały świt
Prolog dedykuję
Ayo, bo obydwie wkręciłyśmy się w świat ciągłej żeglugi.
Chciałem
narysować obraz nadziei,
chciałem
narysować biały świat.
Wzburzone
fale morza nacierały z całej siły na najbardziej wysunięty klif w południowej
części Grand Line. Wielki piracki statek dobił do portu. Nosił na sobie
brzemię sztormu z minionej nocy. Był w opłakanym stanie. Rozszarpane szczątki
flagi trzepotały na maszcie, rufa zaś była doszczętnie zniszczona.
Wątła
kobieta, bez jakichkolwiek skrupułów, wlokła bezwładne ciało mężczyzny za sobą.
Całkowicie niedbała o to, że na jego skórze pojawiają się coraz liczniejsze
zadrapania. Kraty lochów otworzyły się z donośnym zgrzytem, a ona złapała go za
brudne łachmany i popchnęła w głąb więzienia. Bezgraniczna złość malowała się
na jej twarzy.
—
Nie próbuj uciekać, śmieciu — rzuciła, zaciskając mocno zęby. Zasunęła kraty z
powrotem i przekręciła klucz. Dopiero wówczas spojrzała z odrazą na jego ciało
i rozglądnęła się uważnie po lochach. — Ach, i tak nie masz dokąd uciec –
mówiąc to, wykrzywiła wąskie usta w karykaturze ironicznego uśmiechu.
*
Nie
miał pojęcia czy nadal żyje.
Ciągle
oddychał i, co najgorsze, czuł przeszywający ból. Jego zmysły były w całkowitej
niewoli, jego dłonie uginały się od ciężaru żelaznych łańcuchów. Czy to
cierpienie było pokutą za wszystkie jego grzechy? Jeśli tak, śmierć była o
stokroć lepszą karą. Dlaczego, nawet teraz, gdy był jedną nogą w grobie, nie
mógł wyrzec się najskrytszych pragnień swojego serca?
W
głowie wciąż i wciąż słyszał tylko to jedno słowo, które ciągle wypowiadały j e
g o usta, nakama. Nie mógł go stłamsić i się go wyrzec. Czy właśnie tak
smakuje porażka?
Ale,
nie, on nie był tak słaby, aby się przed tym wszystkim ugiąć. Począł błądzić
dłonią na oślep, próbując uchwycić się ostatniej deski ratunku. Chciał wierzyć
uparcie, że przyjdzie dzień, kiedy zemścić się na wrogu.
Nagle
poczuł jak czyjeś palce wbijają mu się boleśnie w ramiona, syknął żałośnie z
bólu. Miał wrażenie, że ktoś łamie mu wszystkie kości tym, z pozoru, niewinnym
gestem.
Jeszcze
parę tygodni temu, ba, parę dni temu, nie zrobiłoby to na nim żadnego wrażenia,
a teraz wszystko go piętnowało. Mógł jedynie gnić w celi i powtarzać słowa
cichej modlitwy. Ach, daj boże, żeby ją ktokolwiek usłyszał!
—
Więc to ty? — zapytał. Jego głos, skąpany w upokorzeniu, drżał. Patrzył
na stającą przed nim kobietę. Jej przenikliwe spojrzenie poznał od razu.
—
Nie wydajesz się być tym faktem specjalnie przejęty, Sanji. — Wsadziła mu
papierosa do ust i odgarnęła z ramion czarne, lśniące włosy.
—
Ale jestem! Nie mogę uwierzyć, że taka kobieta jak ty macza w tym wszystkim
palce. — Zaciągnął się, przypatrując przez chwilę dymowi unoszącemu się w
powietrzu.
Cienka
igła przebiła jego skórę, rozprowadzając żrącą truciznę do organizmu. Zaklął
siarczyście pod nosem opadając ze wszelkich sił.
Ciemność
nasunęła mu się na oczy, tak jakby ktoś zasunął na cały świat zasłonę. Jego
ciało upadło na kamienną podłogę jak szmaciana lalka. A potem była już tylko
ciemność…
*
Ahoj,
załogo! Właśnie dobiliśmy do pierwszego portu. Tym, jakże miłym akcentem,
pragnę powitać wszystkich zapalonych żeglarzy na moim statku.
Póki
co osiedliśmy na mieliźnie, ale, początki zawsze są ciężkie, prawda?
Wow... świetne! Nie mogę się doczekać kolejnych części ;D
OdpowiedzUsuńAhhh naprawdę, wciągnęło mnie ;D
co będzie dalej? :D
Dalej będą nieszczęśliwie przygody kręconej brewki ;)
UsuńHahaha, i jak ja mam to teraz skomentować, co? :D To będzie chyba już mój drugi komentarz do tego prologu, no, ale niech już będzie ;)
OdpowiedzUsuńZaczyna się jak zwykle tajemniczo, ale po Tobie raczej niczego innego spodziewać się nie można ^^ I bardzo dobrze :D Nic mi nie zaszkodzi jak podczas czytania trochę pomyślę :) Tylko wiesz, uwijaj się z tym, bo nie da się wiecznie czekać :)
Biedny Sanji :( Nie będę zdradzała kim była ta kobieta na końcu (kumaci sami się skapną ;)) ale jestem w stu procentach pewna, że w prologu pojawiły się aż dwie żeńskie postacie. Oczywiście mogę się mylić, bo już nie pamiętam co było dalej. Mam nadzieję, że Sanji się jakoś z tego wykaraska :D Czekam na kontynuacje :D
Ach! Opowiadanie, którego szukałam pół wakacji, tak samo jak konktaktu z autorką, ponieważ blog był objęty hasłem. Cieszę się, że mogę je tu teraz czytać :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę dramatyczny i tajemniczy początek. Żal mi nieco naszego kochanego kuka, lecz mam nadzieję, że jakoś się wykaraska, lub reszta Słomianych przybędzie z odsieczą... Chociaż opis opowiadania podpowiada mi całkiem inne domysły. Dzisiaj nie dopuszczę wyobraźni do głosu, napiszę tylko tyle, że jestem zaintrygowana i czekam na ciąg dalszy :)